lasami, które przed kilką dni za obmyśleniem moim zasieczone; a żem koniom nie folgując za niemi prędko bieżał, przyparty w zasieki nie tylko naszych więźniów różnej kondicji, i wielu ludzi około Przemyśla, Jarosławia i z Krosna pobranych, wiele tysięcy, ale i konie i wszytkie rzeczy swoje własne porzucać musiał, i różnemi ścieżkami w rozsypkę poszedł, niektórzy piechotą rozproszeni, doznawał błogosławieństwa nad nami bożego, i czuł ochotę i męstwo wojska W. K. M. dalej niż godzinę w ciemną noc. Jako kto mógł uciekało to pogaństwo w lasy, których chłopi i dziś biją. Kantemir sam jeżeli na placu nie został, tedy pewnie wiem od
lasami, które przed kilką dni za obmyśleniem moim zasieczone; a żem koniom nie folgując za niemi prędko bieżał, przyparty w zasieki nie tylko naszych więźniów różnej konditiej, i wielu ludzi około Przemyśla, Jarosławia i z Krosna pobranych, wiele tysięcy, ale y konie i wszytkie rzeczy swoje własne porzucać musiał, y różnemi ścieszkami w rozsypkę poszedł, niektórzy piechotą rozproszeni, doznawał błogosławieństwa nad nami bożego, i czuł ochotę i męstwo woyska W. K. M. daley niż godzinę w ciemną noc. Jako kto mógł uciekało to pogaństwo w lasy, których chłopi i dziś biją. Kantemir sam ieżeli na placu nie został, tedy pewnie wiem od
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 259
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
, niecnotliwy I którego postępek każdy beł szkarady, Uciekł się do chytrości, do złych sztuk, do zdrady.
LXIV.
Myśli, jeśli dostanie rycerza samego, Który do niego draba wyprawił onego, Że będzie miał i pannę, jeśli odnieść umiał Drab poselstwo i jeśli, że ją miał, zrozumiał. Wnet trzydzieści człowieka ścieżkami wyprawił Nie tą bramą, w której drab grabię był zostawił, Ale inszą, ustronną, którzy ku zamkowi Wielkiem kołem w tył zaszli cnemu Orlandowi.
LXV.
A tem czasem go zdrajca zabawiać rozkazał, Aż przyszli na to miejsce, które jem ukazał, Od niego w tył posłani i jeźni i pieszy; Sam się
, niecnotliwy I którego postępek każdy beł szkarady, Uciekł się do chytrości, do złych sztuk, do zdrady.
LXIV.
Myśli, jeśli dostanie rycerza samego, Który do niego draba wyprawił onego, Że będzie miał i pannę, jeśli odnieść umiał Drab poselstwo i jeśli, że ją miał, zrozumiał. Wnet trzydzieści człowieka ścieszkami wyprawił Nie tą bramą, w której drab grabię był zostawił, Ale inszą, ustronną, którzy ku zamkowi Wielkiem kołem w tył zaszli cnemu Orlandowi.
LXV.
A tem czasem go zdrajca zabawiać rozkazał, Aż przyszli na to miejsce, które jem ukazał, Od niego w tył posłani i jeźni i pieszy; Sam się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 187
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
drodze fata przyczyniają, gdy w obie stronie błędem oczy omamiają. Żadna mi i tysiącznych dróg bojaźń nie skraca, bo ta była już w domu Dedalowym praca. Aleć to jeszcze i nad krętnobłędne drogi, że noc ciemna w ochotnych pracach pęta nogi, iż nie znać przed ciemnymi toru obłokami, którymi przedtym ludzie chodzili ścieżkami, i lubo chcąc omijać wąwozy w krzewinie, przed sobą ręką macam, co mi się nawinie, ledwie przecię postąpić mogę śmiałym krokiem, bo zdrad nocnych nie uzna żaden ciemnym okiem. Jako gdy jadącego w nieznajome kraje deszcz zaskoczy i burza iść dalej nie daje, już mu gwiazdy nie świecą, ani się też z
drodze fata przyczyniają, gdy w obie stronie błędem oczy omamiają. Żadna mi i tysiącznych dróg bojaźń nie skraca, bo ta była już w domu Dedalowym praca. Aleć to jeszcze i nad krętnobłędne drogi, że noc ciemna w ochotnych pracach pęta nogi, iż nie znać przed ciemnymi toru obłokami, którymi przedtym ludzie chodzili ścieżkami, i lubo chcąc omijać wąwozy w krzewinie, przed sobą ręką macam, co mi się nawinie, ledwie przecię postąpić mogę śmiałym krokiem, bo zdrad nocnych nie uzna żaden ciemnym okiem. Jako gdy jadącego w nieznajome kraje deszcz zaskoczy i burza iść dalej nie daje, już mu gwiazdy nie świecą, ani się też z
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 80
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
inqui vir bonus nobis eligendus est, ac semper ante oculos habendus, vt sic tanquam illo vidente faciam; felicem enim qui sic aliquem verery potest, ut ad memoriamquoque ejus se componat, atque ordynet. Jasławna Korono Polska Obrazci ten wystawiam/ który prawdziwym przodków naszych wyobrazeniem jest/ aby Syn twój patrząc nań inszymi ścieżkami wstydził się chodzić/ i powinności swej nie dosyć czynić; ale zawsze mówił to do siebie. Co niegdy z zacnych Spartańczyków jeden: Agedum, operam demus, nenos quisquam, indignum aliquid Lacedaemone, in nos admittentes, deprehendat. Ty wdzięcznie/ i ochotnie przym od Syna swego a tym samem animum meum pobudzaj do więtszych
inqui vir bonus nobis eligendus est, ac semper ante oculos habendus, vt sic tanquam illo vidente faciam; felicem enim qui sic aliquem vereri potest, vt ad memoriamquoque eius se componat, atque ordinet. Iasławna Korono Polska Obrazći ten wystáwiam/ ktory prawdziwym przodkow nászych wyobrázeniem iest/ áby Syn twoy pátrząc nań inszymi śćieszkámi wstydził się chodzić/ y powinnośći swey nie dosyć czynić; ále záwsze mowił to do śiebie. Co niegdy z zacnych Spártáńczykow ieden: Agedum, operam demus, nenos quisquam, indignum aliquid Lacedaemone, in nos admittentes, deprehendat. Ty wdzięcznie/ y ochotnie przym od Syná swego á tym sámem animum meum pobudzay do więtszych
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: Lv
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
, boleść w umieraniu, ale wieczne zbawienie i żywot z Chrystusem w królowaniu. O, kiedyż to będzie, iż mi się Bóg
da wszytek, a ja się Mu też dam wszytkiego? Póki bowiem dusza nie jest z Bogiem złączona w chwale, nie może być zupełnie szczęśliwa i błogosławiona. Naśladujże tedy Chrystusa ścieżkami miłości za żywota, żebyś się stał godnym oglądać twarz Jego. Praca duszna Bogu dziwnie przyjemna dla chwały wiekuistej Skrucha za grzechy
Ach, mnie, o Boże dobrotliwy, nędznemu człowiekowi! Ja bowiem jestem ów nieszczęsny grzesznik, którym Tobą, żywym i zbawiennym źródłem, wzgardził, a wolałem pić jad i truciznę grzechowej
, boleść w umieraniu, ale wieczne zbawienie i żywot z Chrystusem w królowaniu. O, kiedyż to będzie, iż mi się Bóg
da wszytek, a ja się Mu też dam wszytkiego? Póki bowiem dusza nie jest z Bogiem złączona w chwale, nie może być zupełnie szczęśliwa i błogosławiona. Naśladujże tedy Chrystusa ścieżkami miłości za żywota, żebyś się stał godnym oglądać twarz Jego. Praca duszna Bogu dziwnie przyjemna dla chwały wiekuistej Skrucha za grzechy
Ach, mnie, o Boże dobrotliwy, nędznemu człowiekowi! Ja bowiem jestem ów nieszczęsny grzesznik, którym Tobą, żywym i zbawiennym źródłem, wzgardził, a wolałem pić jad i truciznę grzechowej
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 136
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Słońce u złego wójta i w południe gaśnie. Zona wyniesie worem, jeśli idzie swym dworem. Myli tam zegar, kędy wszyscy nakręcają. Co gospodarz wozem luśniowanym do stodół naprowadzi, to niewiasta garścią wywlecze. Mąż żony głowa, cóż bez serca głowa? Kruk chowany i panu oczy wydłubie. Krzyża minąć nie możem żadnymi ścieżkami. Tysiąc rozkoszy nie stoją za jednę mękę. Konia i niewiasty trudno dostać ze wszytkimi cnotami. U ludzi nie obaczysz, aż dopiero na swym chlebie. Do bokowej kości nawiększe schadzają się złości. Sztuka spora boleści, pomnieć o zlej sprawie.
Nasroższego zwierzęcia zrozumiesz naturę, Białejgłowie czart w sercu, drugi wlazł za skórę
Słonce u złego wójta i w południe gaśnie. Zona wyniesie worem, jeśli idzie swym dworem. Myli tam zegar, kędy wszyscy nakręcają. Co gospodarz wozem luśniowanym do stodół naprowadzi, to niewiasta garścią wywlecze. Mąż żony głowa, cóż bez serca głowa? Kruk chowany i panu oczy wydłubie. Krzyża minąć nie możem żadnymi ścieżkami. Tysiąc rozkoszy nie stoją za jednę mękę. Konia i niewiasty trudno dostać ze wszytkimi cnotami. U ludzi nie obaczysz, aż dopiero na swym chlebie. Do bokowej kości nawiększe schadzają się złości. Sztuka spora boleści, pomnieć o zlej sprawie.
Nasroższego zwierzęcia zrozumiesz naturę, Białejgłowie czart w sercu, drugi wlazł za skórę
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 188
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
bardzo bojaźliwy, na stole smaczny, jako pisze Poeta; Inter quadrupedes gloria prima lepus. Powiadają Naturalistowie u Maseniusza, iż co miesiąc koci się, (co drudzy negant) i dzieci swe zaraz po różnych różnosi miejscach, aby gdy jedno zginie, zdrugiego miał pociechę. Nigdy prosto nie chodzi drogą, ale wykrętnemi ścieżkami, myśliwych uszukując, a gdy się do swego zbliża legowiska, wielkim susem albo skokiem do niego wskoczy, tropu nie zostawując, tak jest animal ingeniosum. Wzroku jest tępego, ale słuchu ostrego. Żyją zające po lat 8. i po 10. mięso ich zdrowe, owszem nie masz w nich cząstki i członka,
bardzo boiaźliwy, na stole smaczny, iako pisze Poeta; Inter quadrupedes gloria prima lepus. Powiadaią Náturalistowie u Maseniusza, iż co miesiąc koci się, (co drudzy negant) y dzieci swe zaraz po rożnych roznosi mieyscach, aby gdy iedno zginie, zdrugiego miał pociechę. Nigdy prosto nie chodzi drogą, ale wykrętnemi scieszkami, myśliwych uszukuiąc, á gdy się do swego zbliża legowiska, wielkim susem albo skokiem do niego wskoczy, tropu nie zostawuiąc, tak iest animal ingeniosum. Wzroku iest tępego, ale słuchu ostrego. Zyią zaiące po lat 8. y po 10. mięso ich zdrowe, owszem nie masz w nich cząstki y członka,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 290
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
kupy, wypadają. Są wtych obszernych polach Ukraińskich wysokie i szerokie mogiły, a na wierzchu ich obszerne doły jak studnie, gdzie to Hajdamaków, to Kozaków z końmi i bronią wiele się kryje, stamtąd na gościńce walne jak z strzelnicy patrzą, a upatrzywszy kupców, podróżnych, lub Podjazd w małej kwocie Polski, ścieżkami sobie wiadomemi z owych mogił wypadają rabują, zabierają, znoszą. Miasta po Ukrainie tuż wyżej wspomniane (nie rachując Wsi i Miasteczek) oprócz Kijowa Stolicy Województwa Kijowskiego, są: Białacerkiew, Bogusław KORSUN w obalinach, nazwany adynstar Chorsony albo Korsuna, który był w Tauryce, albo Perekopie olim do Cesarzów Greckich należącego, iż
kupy, wypadaią. Są wtych obszernych polach Ukrainskich wysokie y szerokie mogiły, á na wierzchu ich obszerne doły iak studnie, gdzie to Haydamakow, to Kozakow z konmi y bronią wiele się kryie, ztamtąd na goścince walne iak z strzelnicy patrzą, a upatrzywszy kupcow, podrożnych, lub Podiazd w małey kwocie Polski, scieszkami sobie wiadomemi z owych mogił wypadaią rabuią, zabieraią, znoszą. Miasta po Ukrainie tuż wyżey wspomniane (nie rachuiąc Wsi y Miasteczek) oprocz Kiiowa Stolicy Woiewodztwa Kiiowskiego, są: Białacerkiew, Bogusław KORSUN w obalinach, nazwany adinstar Chorsony albo Korsuna, ktory był w Tauryce, albo Perekopie olim do Cesarzow Greckich należącego, iż
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 356
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
Tyberiadę Miasto, wszystek bieg Jordana rzeki. Spód sam góry tej, jest jak pod cyrkuł, i im dalej wynosi się, tym co raz mniejsze koła czyniąc, formę piramidy okrągłej reprezentuje; na wierzchołku mając równinę na 26. staj w około. Jest przykra, od pułnocy żadnego przystępu nie przypuszcza: z innych stron ścieżkami wąskiemi wstępna. Od Zachodu i Południa wielką liczbę drzew rozmaitych zawsze zielonych, pełnych różnego owocu, i ptastwa pod umbrą trele wyśpiewujących ma dostatek. Ziemia pod drzewami okryta zielem i kwieciem różnym, odor miły czyniącym. Z pod tej góry strumień Cison wynika, czyli rzeka, vulgò Madesver zwana, jednym kanałem swym w morze
Tyberiadę Miasto, wszystek bieg Iordana rzeki. Spód sam gory tey, iest iák pod cyrkuł, y im daley wynosi się, tym co ráz mnieysze koła czyniąc, formę pyramidy okrągłey reprezentuie; na wierzchołku maiąc rowninę na 26. stáy w około. Iest przykra, od pułnocy żadnego przystępu nie przypuszcza: z innych stron ścieszkami wąskiemi wstępna. Od Zachodu y Południa wielką liczbę drzew rozmaitych zawsze zielonych, pełnych rożnego owocu, y ptastwa pod umbrą trele wyśpiewuiących ma dostatek. Ziemiá pod drzewami okryta zielem y kwieciem rożnym, odor miły czyniącym. Z pod tey gory strumień Cison wynika, czyli rzeka, vulgò Madesver zwana, iednym kanałem swym w morze
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 515
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
obozu niebożęta Elearowie, poszli z pod Switnice dla bydła w drugą stronę; a tymczasem Pan Bóg zdarzył, iż kilkanaście towarzystwa ochwaciwszy się pod Sławinem, niechcieli iść dla bydła, ale się puścili wprost ku onemu lasowi. Około którego postrzegłszy Węgrów zasadzki potężne, skoczyli w bok ku Dunajowi i pojmali chłopa, który ich ścieżkami przez okrutne skały nad szumiącym Dunajem, pieszo konie za sobą kilka mil wiodących, naokoło przeprowadził. Którego chłopa Węgrowie gdy nazad idącego za darem bożym pochwycili, zaczem rozumieli iż to tamtędy wszyscy przeszli; nie mogąc się naszych doczekać, rwąc się za włosy że ich (mniemanie) upuścili, odstąpili w lewo do swego
obozu niebożęta Elearowie, poszli z pod Switnice dla bydła w drugą stronę; a tymczasem Pan Bóg zdarzył, iż kilkanaście towarzystwa ochwaciwszy się pod Sławinem, niechcieli iść dla bydła, ale się puścili wprost ku onemu lasowi. Około którego postrzegłszy Węgrów zasadzki potężne, skoczyli w bok ku Dunajowi i pojmali chłopa, który ich ścieżkami przez okrutne skały nad szumiącym Dunajem, pieszo konie za sobą kilka mil wiodących, naokoło przeprowadził. Którego chłopa Węgrowie gdy nazad idącego za darem bożym pochwycili, zaczem rozumieli iż to tamtędy wszyscy przeszli; nie mogąc się naszych doczekać, rwąc się za włosy że ich (mniemanie) upuścili, odstąpili w lewo do swego
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 35
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859