Rzekłby inny; Jeszczeciej wprawdzie nie kosztuje/ Ale zbliska/ dopiero jej się przypatruje. Śmiałby się inszy/ mówiąc: Toć się szkoda zstała/ Ze się Pani tak grzeczna/ brzydko popluskała! Zalazłby się co patrząc/ na takie osoby/ Nad nimi/ niepotrzebne czyniłby żałoby: O jak śliczna/ Damy tej/ twarz z kancerowana! O jak gęsto/ plastrami pozaprawowana! Jego/ próżnych lamentów/ lecz wetując drugi/ Rzekłby; Darmo się troszczesz/ bez żadnej przysługi: Nie są to żadne plastry; ale Muchy/ z głowy/ Na twarz się wysypawszy/ sprawują strój nowy. Tak właśnie być powinno
Rzekłby inny; Ieszczećiey wprawdźie nie kosztuie/ Ale zbliská/ dopiero iey się przypátruie. Smiałby się inszy/ mowiąc: Toć się szkodá zstáłá/ Ze się Páni ták grzeczná/ brzydko popluskáłá! Zálazłby się co pátrząc/ ná tákie osoby/ Nád nimi/ niepotrzebne czyniłby żáłoby: O iák śliczná/ Dámy tey/ twárz z káncerowáná! O iák gęsto/ plástrámi pozápráwowáná! Iego/ proznych lámentow/ lecz wetuiąc drugi/ Rzekłby; Dármo się troszczesz/ bez zádney przysługi: Nie są to żadne plástry; ále Muchy/ z głowy/ Na twarz się wysypáwszy/ spráwuią stroy nowy. Ták włáśnie bydź powinno
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: D2v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
jest tam słup marmurowy na skalistym kamieniu z napisem, na pamiątkę tę, że tamtędy jadąc doktor pewny do pacjenta, padł z koniem w biegu, i uderzony mocno o ten kamień, tamże umarł; a tak spiesząc się na ratunek drugiemu, sam sobie śmierć bez ratunku odniósł. Po drodze także jest na skałce wymurowana śliczna kaplica od jakiegoś opata na cześć ukrzyżowanemu Panu Jezusowi; ołtarz piękny za żelaznemi kracianemi drzwiami ryty na skale Pan Jezus na krzyżu. Z drugiej strony drogi, przeciw tej samej kaplicy, kaplica z drzwiami także kracianemi, gdzie stoi Najświętsza Panna żałosna, i św. Jan przeciw Panu Jezusowi ukrzyżowanemu, za niemi trzy Marie płaczące
jest tam słup marmurowy na skalistym kamieniu z napisem, na pamiątkę tę, że tamtędy jadąc doktor pewny do pacyenta, padł z koniem w biegu, i uderzony mocno o ten kamień, tamże umarł; a tak spiesząc się na ratunek drugiemu, sam sobie śmierć bez ratunku odniósł. Po drodze także jest na skałce wymurowana śliczna kaplica od jakiegoś opata na cześć ukrzyżowanemu Panu Jezusowi; ołtarz piękny za żelaznemi kracianemi drzwiami ryty na skale Pan Jezus na krzyżu. Z drugiéj strony drogi, przeciw téj saméj kaplicy, kaplica z drzwiami także kracianemi, gdzie stoi Najświętsza Panna żałosna, i św. Jan przeciw Panu Jezusowi ukrzyżowanemu, za niemi trzy Marye płaczące
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 79
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
Trojańskie mury i dardańskie grody Twymi strunami Apollo bezbrody Wiązał i lepił z budowniczej rady Gruzu gromady.
Tyś w Orfeowych rozigrana palcach, Gniew we lwach, wściekłość w tygrach, jad w padalcach Śmierzyła; po twej nucie tańcowały Z lasami skały.
Z tobą on przebył piekielne otchłanie I za łagodne otrzymał śpiewanie, Że rozerwała śliczna Eurydyka Piekielne łyka.
Wściekłego morza pogodzi twa strona Burzliwe wały, ona Aryjona Stawiła w porcie pewniej niż w okręcie Na rybim grzbiecie.
Wszędzie cię pełno, i bogów kościoły Bez ciebie nie są, i biesiadne stoły; Tańce wesoły, smutny w swej mizerze Miód z ciebie bierze.
Tyś i mych myśli uciecha jedyna
Trojańskie mury i dardańskie grody Twymi strunami Apollo bezbrody Wiązał i lepił z budowniczej rady Gruzu gromady.
Tyś w Orfeowych rozigrana palcach, Gniew we lwach, wściekłość w tygrach, jad w padalcach Śmierzyła; po twej nucie tańcowały Z lasami skały.
Z tobą on przebył piekielne otchłanie I za łagodne otrzymał śpiewanie, Że rozerwała śliczna Eurydyka Piekielne łyka.
Wściekłego morza pogodzi twa strona Burzliwe wały, ona Aryjona Stawiła w porcie pewniej niż w okręcie Na rybim grzbiecie.
Wszędzie cię pełno, i bogów kościoły Bez ciebie nie są, i biesiadne stoły; Tańce wesoły, smutny w swej mizerze Miód z ciebie bierze.
Tyś i mych myśli uciecha jedyna
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 72
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
chcąc westchnął, tyś nie chcąc słyszała. DO WIAROŁOMNEJ
Ty wieczna, której Atropos ni Kloto Szkodzić nie może, niezmazana cnoto, I ty, czystości, ty wiaro, ty statku, I godna po tych cnotach na ostatku Chodzić, miłości — płaczcie wszytkie cnoty, Bo ona wasza radość i pieszczoty, Ona tak śliczna dziewczyna, tak święta, W której ni zła myśl, ni chciwość przeklęta Nie miały miejsca, ni ogniste żądze, Już was opuszcza, a woli pieniądze. Fraszkaście, fraszka, odpuśćcie mi, cnoty, Kiedy was przemógł podarunek złoty; Widzę, że kędy złota zabrzmi strona, Słaba z was pomoc i licha
chcąc westchnął, tyś nie chcąc słyszała. DO WIAROŁOMNEJ
Ty wieczna, której Atropos ni Kloto Szkodzić nie może, niezmazana cnoto, I ty, czystości, ty wiaro, ty statku, I godna po tych cnotach na ostatku Chodzić, miłości — płaczcie wszytkie cnoty, Bo ona wasza radość i pieszczoty, Ona tak śliczna dziewczyna, tak święta, W której ni zła myśl, ni chciwość przeklęta Nie miały miejsca, ni ogniste żądze, Już was opuszcza, a woli pieniądze. Fraszkaście, fraszka, odpuśćcie mi, cnoty, Kiedy was przemógł podarunek złoty; Widzę, że kędy złota zabrzmi strona, Słaba z was pomoc i licha
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 98
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
niewinny wtłoczyła?
O, jako śliczną dobry pasterz tkankę, O, jako uwił ozdobną równiankę, Na którą jadowniki I same krwawe przebierał gwoździki.
Oto baranek ukazany w krzaku Na miejsce twoje, mały Izaaku; Oto kierz zapalony Mojżeszów, w którym sam Bóg utajony.
Zmyśla Helikon, że mając przebite Nogi od ciernia, śliczna Afrodytę Zmieniła kwiat cierniowy I białym różom dała szkarłat nowy,
Ale bardziej jest tej krwie potok żyzny, Bo z każdej kropli, z każdej świeżej blizny, Z każdej najmniejszej rany Ogród nam pociech wywodzi różany.
Śliczna korono, którą przywdział sobie Wieczny król, muszą-ć ustąpić w ozdobie, Ustąpić w wielkiej cenie Perły
niewinny wtłoczyła?
O, jako śliczną dobry pasterz tkankę, O, jako uwił ozdobną równiankę, Na którą jadowniki I same krwawe przebierał gwoździki.
Oto baranek ukazany w krzaku Na miejsce twoje, mały Izaaku; Oto kierz zapalony Mojżeszów, w którym sam Bóg utajony.
Zmyśla Helikon, że mając przebite Nogi od ciernia, śliczna Afrodytę Zmieniła kwiat cierniowy I białym różom dała szkarłat nowy,
Ale bardziej jest tej krwie potok żyzny, Bo z każdej kropli, z każdej świeżej blizny, Z każdej najmniejszej rany Ogród nam pociech wywodzi różany.
Śliczna korono, którą przywdział sobie Wieczny król, muszą-ć ustąpić w ozdobie, Ustąpić w wielkiej cenie Perły
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 214
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
z sromotą, Przyjdź, a będzie dzień u nas, jako trzeba, Chociaż jutrzenka nie ustąpi z nieba. Przyszłaś i widzisz, jak jutrzenka chutnie Od wierzchu nieba z wstydem ku brzegu tnie. Już mnie dzień, już znam zorzę po warkoczu; Ale i tobie rozświtnie się w oczu. KURANT
Dziewczyno nadobna, Śliczna i ozdobna, Twarz mię twa uwodzi, Na serce me godzi: Warkocz bujno złoty Każe mi z ochoty Zostać hołdownikiem I twym niewolnikiem; Brew czarna, wyniosła, Jagody przeniosła; Promień oka twego Miecz jest serca mego; Warga rubinowa, Mowa z ust cukrowa Brnie w serce strapione, Miłością zranione; Ręka bielusieńka,
z sromotą, Przyjdź, a będzie dzień u nas, jako trzeba, Chociaż jutrzenka nie ustąpi z nieba. Przyszłaś i widzisz, jak jutrzenka chutnie Od wierzchu nieba z wstydem ku brzegu tnie. Już mnie dzień, już znam zorzę po warkoczu; Ale i tobie rozświtnie się w oczu. KURANT
Dziewczyno nadobna, Śliczna i ozdobna, Twarz mię twa uwodzi, Na serce me godzi: Warkocz bujno złoty Każe mi z ochoty Zostać hołdownikiem I twym niewolnikiem; Brew czarna, wyniosła, Jagody przeniosła; Promień oka twego Miecz jest serca mego; Warga rubinowa, Mowa z ust cukrowa Brnie w serce strapione, Miłością zranione; Ręka bielusieńka,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 254
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
i ozdobna, Twarz mię twa uwodzi, Na serce me godzi: Warkocz bujno złoty Każe mi z ochoty Zostać hołdownikiem I twym niewolnikiem; Brew czarna, wyniosła, Jagody przeniosła; Promień oka twego Miecz jest serca mego; Warga rubinowa, Mowa z ust cukrowa Brnie w serce strapione, Miłością zranione; Ręka bielusieńka, Śliczna, malusieńka, Ciągnie serce moje, Chce dać łaskę twoję; Cieniuchnaś jak łątka, Nadobne drażniątka; A dla twej grzeczności Dokonam z miłości. WIOSNA
Spędziła wiosna lodowe skorupy, Już kmiotek z pługiem rusza się z chałupy, Już się owieczka młodą trawką cieszy, Już się dąb rozwić młodociany spieszy, Stworzenie wszytko śmieje
i ozdobna, Twarz mię twa uwodzi, Na serce me godzi: Warkocz bujno złoty Każe mi z ochoty Zostać hołdownikiem I twym niewolnikiem; Brew czarna, wyniosła, Jagody przeniosła; Promień oka twego Miecz jest serca mego; Warga rubinowa, Mowa z ust cukrowa Brnie w serce strapione, Miłością zranione; Ręka bielusieńka, Śliczna, malusieńka, Ciągnie serce moje, Chce dać łaskę twoję; Cieniuchnaś jak łątka, Nadobne drażniątka; A dla twej grzeczności Dokonam z miłości. WIOSNA
Spędziła wiosna lodowe skorupy, Już kmiotek z pługiem rusza się z chałupy, Już się owieczka młodą trawką cieszy, Już się dąb rozwić młodociany spieszy, Stworzenie wszytko śmieje
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 254
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Chcąc śmierć odgromić jako przy Alceście, Która nie mogąc wytrzymać tej zgodzie Bogów, wróciła do piekła o głodzie. Wszytko-ć się niebo z pomocą ozwało, Wszytko przy zdrowiu twym opowiedziało; Wróciło-ć, Jago, i zdrowie, i siły, I kształt urody, mnie nad wszytko miły, A zorza śliczna z swej różanej wody Skropiła-ć blade wargi i jagody. Postrzegło niebo, jakiej pragnął chluby Zwycięstwa nad nim ciemny grób z twej zguby; Postrzegło niebo, że w twej twarzy czynie Cudownym przednia dzielność jego słynie, I stąd nie chciało walić oraz z tobą Swojej roboty i z swoją ozdobą; Ożyłaś zatem,
Chcąc śmierć odgromić jako przy Alceście, Która nie mogąc wytrzymać tej zgodzie Bogów, wróciła do piekła o głodzie. Wszytko-ć się niebo z pomocą ozwało, Wszytko przy zdrowiu twym opowiedziało; Wróciło-ć, Jago, i zdrowie, i siły, I kształt urody, mnie nad wszytko miły, A zorza śliczna z swej różanej wody Skropiła-ć blade wargi i jagody. Postrzegło niebo, jakiej pragnął chluby Zwycięstwa nad nim ciemny grób z twej zguby; Postrzegło niebo, że w twej twarzy czynie Cudownym przednia dzielność jego słynie, I stąd nie chciało walić oraz z tobą Swojej roboty i z swoją ozdobą; Ożyłaś zatem,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 264
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
potęgę, Weselej wtórą zaśpiewam ci księgę. DO JAGI
Kto-ć dowcip tak zaostrzył, że skrytej natury Tajemne kunszty, Jago, przenikasz? — Merkury. Komuś za cnotę, której żaden nie rozerwie Powab, komuś za czystość powinna? — Minerwie. Kto-ć dał płeć tak subtelną, skąd tak śliczna cera, Kto-ć jagody farbował, włos złocił? — Wenera. Skąd strzały w oczach twoich, ran moich przyczyna, Skąd w nich pochodnie, i blask skąd? — Od Kupidyna. Kto dał wdzięk każdej sprawie, dźwięk ustom i głosy Nie podlejsze anielskich? — Febus złotowłosy. O szczęsna dziewko, której
potęgę, Weselej wtórą zaśpiewam ci księgę. DO JAGI
Kto-ć dowcip tak zaostrzył, że skrytej natury Tajemne kunszty, Jago, przenikasz? — Merkury. Komuś za cnotę, której żaden nie rozerwie Powab, komuś za czystość powinna? — Minerwie. Kto-ć dał płeć tak subtelną, skąd tak śliczna cera, Kto-ć jagody farbował, włos złocił? — Wenera. Skąd strzały w oczach twoich, ran moich przyczyna, Skąd w nich pochodnie, i blask skąd? — Od Kupidyna. Kto dał wdzięk każdej sprawie, dźwięk ustom i głosy Nie podlejsze anielskich? — Febus złotowłosy. O szczęsna dziewko, której
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 267
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
słowiki, cukrowe kanarki (Nie zawszeć się wijola albo skrzypce godzą) Wszelkie zabawy i sen południowy słodzą. Niechże zdrów taki mieszka w Belwederze, komu Wiozą do uciesznego co potrzeba domu, Co nań sto wsi, a tysiąc pługów, nie Podgorze, Czarną tłustą zawiską rzędzinę gdzieś orze. Mnie wesoły Belweder, śliczna perspektywa, Kiedy równa ulega pod pszenicą niwa; Albo kłosy, rumieńcem zapalone źrałem, Lekkim wieniem zefirów kołyszą się wałem; Kiedy uszykowane szeregami kopy Pojazdu swego z pola czekają do szopy. Kościół we wsi — kiedy chcę, rachuję się z duszą, Nie dbam, choć mnie zegary, choć dzwony nie głuszą; Kompas
słowiki, cukrowe kanarki (Nie zawszeć się wijola albo skrzypce godzą) Wszelkie zabawy i sen południowy słodzą. Niechże zdrów taki mieszka w Belwederze, komu Wiozą do uciesznego co potrzeba domu, Co nań sto wsi, a tysiąc pługów, nie Podgorze, Czarną tłustą zawiską rzędzinę gdzieś orze. Mnie wesoły Belweder, śliczna perspektywa, Kiedy równa ulega pod pszenicą niwa; Albo kłosy, rumieńcem zapalone źrałem, Lekkim wieniem zefirów kołyszą się wałem; Kiedy uszykowane szeregami kopy Pojazdu swego z pola czekają do szopy. Kościół we wsi — kiedy chcę, rachuję się z duszą, Nie dbam, choć mnie zegary, choć dzwony nie głuszą; Kompas
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 334
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987