postaci być mieli I HELENA chwalna strasznie/ Przed jej Cerą pewnie zgaśnie.
Twarz białością śnieg przechodzi/ Wniej rumienice środkiem brodzi. Korale tę farbę mają/ Gdysie z perłą pomieszają.
Płeć nadobna/ oczy wdzięczne Jak w pełni światło miesięczne/ Brwi tej co kruk są czarności/ A ząbki z słoniowej kości.
Czoło śliczne/ wygładzone/ Jak Niebo wypogodzone. Usty kiedy najmniej ruszy/ Wzachwyceniu być mej duszy.
W mowie swojej ma te dary/ Ze przechodzi i Nektary. Gdy się gniewa/ tej postaci/ Jak gdy kanar z miodem zbraci. Lirycorum Polskich
W drobne cyrki Warkocz kręty Tuż się wiesza nad drażnięty. Na nie oko snadnie
postaći bydź mieli Y HELENA chwalna strásznie/ Przed iey Cerą pewnie zgáśnie.
Twarz białośćią śnieg przechodźi/ Wniey rumienice środkiem brodźi. Korale tę fárbę máią/ Gdysie z perłą pomięszáią.
Płeć nadobna/ oczy wdźięczne Iák w pełni świátło mieśięczne/ Brwi tey co kruk są czarnośći/ A ząbki z słoniowey kośći.
Czoło śliczne/ wygłádzone/ Iák Niebo wypogodzone. Vsty kiedy naymniey ruszy/ Wzáchwycęniu bydź mey duszy.
W mowie swoiey ma te dáry/ Ze przechodźi y Nektáry. Gdy się gniewa/ tey postáći/ Iák gdy kánár z miodem zbráći. Lyricorum Polskich
W drobne cyrki Wárkocz kręty Tuż się wiesza nad drażnięty. Ná nie oko snádnie
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 161
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Dwa ich ryte w Alabastrze.
Z którego kształt wszytek ciała/ Natura uformowała. Jakby ją przed wszytkim ludem/ Chciała mieć gładkości cudem.
Kiedy chwalę to/ co widzę/ Lubo się niczym nie brzydzę. Dopieroszbym chwalił i to Co przed oczyma zakryto.
Aliści Sen te rozkoszy/ Odbiegszy mię wlot rozpłoszy. I ono śliczne widziadło/ Z oczu moich się wykradło. Pieśń X Madrygał. Albo Prawda na jawi.
ZWojali to twarz? czyli kobyla? Niech mię uroda ta nie omyla/ Twasz to postawa? twojesz to lice? Czy w dziesiąci lat młody źrebice.
Cwój ze to pyszczek? czyli kiernozi/ Krzywym Załomkiem co ludziom
Dwá ich ryte w Alábástrze.
Z ktorego kształt wszytek ćiáłá/ Náturá vformowáłá. Iákby ią przed wszytkim ludem/ Chćiáłá mieć głádkośći cudęm.
Kiedy chwalę to/ co widzę/ Lubo się niczym nie brzydzę. Dopieroszbym chwalił y to Co przed oczymá zákryto.
Aliśći Sęn te roskoszy/ Odbiegszy mię wlot rozpłoszy. Y ono śliczne widźiádło/ Z oczu moich się wykrádło. PIESN X Madrygał. Albo Prawdá ná iáwi.
ZWoiáli to twarz? czyli kobyla? Niech mię urodá tá nie omyla/ Twász to postáwá? twoiesz to lice? Czy w dźieśiąći lat młody źrebice.
Cwoy ze to pyszczek? czyli kiernoźi/ Krzywym Załomkiem co ludźiom
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 162
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
/ trudno się spodziewać. Jeżeli też Zosi Ten zdrowie przynosi/ Pot perłowy Nic niewątp wnagrodzie Ześ w takiej przygodzie Jest gotowy Dosyć ci dała Pieknego Ciała Iże twa zrenica bezpiecznie zajrzała. Idę do Kamery Odemknę Portery Na dniu jaśnie Alić widzę ona Niespaniem zmorzona Znowu zaśnie Poglądam śmieli Gdzie na pościeli Koleńskiej/ jej śliczne ciałeczko się bieli. Serce budzić niechce Ale miłość łechce A ja muszę Darmo tam niesiedzieć Leć się chcę dowiedzieć Czy ma duszę. Aż pot niewielki Jako Perełki Sowite wypuszcza potwarzy kropelki Tę powodź/ gdy zbiera Ręka ma ociera Z pięknej twarzy. Leć gładkość co świeci W sercu ogień nieci Co mię żarzy W myślach
/ trudno się spodźiewáć. Ieżeli też Zośi Ten zdrowie przynośi/ Pot perłowy Nic niewątp wnagrodźie Ześ w tákiey przygodźie Iest gotowy Dosyć ći dáłá Pieknego Ciáłá Iże twá zrenicá beśpiecznie záyrzáłá. Idę do Kamery Odemknę Portery Ná dniu iáśnie Alić widzę oná Niespániem zmorzona Znowu záśnie Poglądam śmieli Gdźie ná pośćieli Koleńskiey/ iey śliczne ćiałeczko się bieli. Serce budźić niechce Ale miłość łechce A ia muszę Dármo tám niesiedźieć Leć się chcę dowiedźieć Czy ma duszę. Aż pot niewielki Iáko Perełki Sowite wypuszcza potwarzy kropelki Tę powodź/ gdy zbiera Ręká ma oćiera Z piękney twarzy. Leć głádkość co świeći W sercu ogień nieći Co mię żarzy W myślách
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 174
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
od szczurów niby pogryzione, trzecie od molów potoczone, inne podarte i t. d.; kałamarzyk w tejże szafie z piórem stoi, malowany jakby prawdziwy: karty z napisami nad szafami jakby papierowe i t. d.: osoby kalek różnych snycerskiej roboty, malowane, jak żywe i t. d. Miejsce śliczne w innej alio, które całą Wenecję a fronte zasłania od impetycji morza: jest wyspa tak długa jako całej jest długości Wenecja, ta wyspa od spodu do wierzchu i nad ziemią jeszcze jako szańc cegłą obmurowana i umocniona, że największy impet fali nie zaleci, tylko się obija o tę wyspę oszancowaną i pryska wodę na wyspę
od szczurów niby pogryzione, trzecie od molów potoczone, inne podarte i t. d.; kałamarzyk w tejże szafie z piórem stoi, malowany jakby prawdziwy: karty z napisami nad szafami jakby papierowe i t. d.: osoby kalek różnych snycerskiéj roboty, malowane, jak żywe i t. d. Miejsce śliczne w innéj alio, które całą Wenecyę a fronte zasłania od impetycyi morza: jest wyspa tak długa jako całéj jest długości Wenecya, ta wyspa od spodu do wierzchu i nad ziemią jeszcze jako szanc cegłą obmurowana i umocniona, że największy impet fali nie zaleci, tylko się obija o tę wyspę oszancowaną i pryska wodę na wyspę
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 83
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
syny. Aż ono diabeł dziwy, poszedł też do zadka; Chyba że inaksze ma oczy każda matka.” 98 (P). NIE MA SIĘ CZŁOWIEK Z CZEGO PYSZNIC
Widząc strojnopysznego, a on stąpa z góry: Co też ten ma swego, prócz włosy a pazury, Które mu odrastają? bo to futro śliczne, To sukno, to jedwabie, to złoto zdobyczne; Boty ze skóry capiej, czapla na łbie kita. Niechajże się tu każde do swego przypyta, Ryś futro, bombiks jedwab, wełnę weźmie owca, Aż darmopych zostanie nagi, bez pokrowca. Stąd się może najlichszy pysznić między gbury; Wspaniałe serca dary wynoszą
syny. Aż ono diaboł dziwy, poszedł też do zadka; Chyba że inaksze ma oczy każda matka.” 98 (P). NIE MA SIĘ CZŁOWIEK Z CZEGO PYSZNIC
Widząc strojnopysznego, a on stąpa z góry: Co też ten ma swego, prócz włosy a pazury, Które mu odrastają? bo to futro śliczne, To sukno, to jedwabie, to złoto zdobyczne; Boty ze skóry capiej, czapla na łbie kita. Niechajże się tu każde do swego przypyta, Ryś futro, bombiks jedwab, wełnę weźmie owca, Aż darmopych zostanie nagi, bez pokrowca. Stąd się może najlichszy pysznić między gbury; Wspaniałe serca dary wynoszą
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 50
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
.
Me śliczne psiątko, moje wdzięczne szczenię, Z tobą się nigdy napieścić nie lenię. Słodszy nad kanar, droższy nad klejnoty Mój Lewuś złoty.
Nigdy nie zadrży, ani zaskowyczy: Zwabisz go snadnie, kiedy chcesz, do smyczy. Jedno mu pokaż, a on do obroży Sam szyjkę włoży. NA TRAF
Śliczne dziewczę cisnęło pomarańczą na mię, Więc nie wiem, gniew li to był czyli łaski znamię? Nie był gniew, boby raczej kamieniem wolała; Nie łaska też, boby ją z rąk swoich oddała. Jakożkolwiek, gdy była od niej odebrana, I mnie już odtąd insza nie będzie kochana. Gniewa li
.
Me śliczne psiątko, moje wdzięczne szczenię, Z tobą się nigdy napieścić nie lenię. Słodszy nad kanar, droższy nad klejnoty Mój Lewuś złoty.
Nigdy nie zadrży, ani zaskowyczy: Zwabisz go snadnie, kiedy chcesz, do smyczy. Jedno mu pokaż, a on do obroży Sam szyjkę włoży. NA TRAF
Śliczne dziewczę cisnęło pomarańczą na mię, Więc nie wiem, gniew li to był czyli łaski znamię? Nie był gniew, boby raczej kamieniem wolała; Nie łaska też, boby ją z rąk swoich oddała. Jakożkolwiek, gdy była od niej odebrana, I mnie już odtąd insza nie będzie kochana. Gniewa li
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 601
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
z brańca swego, Okiem nadobnej Anny dziś zhołdowanęgo. Twojej to strzały skutek, żem dziś w tej niewoli, W której smaczniej zostawać, niż w największej doli A ty ozdobna nimfo, nimfo urodziwa, Co cię za chwila taka wydała szczęśliwa? Czas, natura, żywioły znać, że się zmowiły, Aby tak śliczne dzieło światu wystawiły. Rzekłbym, żeś ty Dane, co chocia zamkniona Za ztem zamków tak była z urody wsławiona, Że się do niej sam Jowisz deszczem złotym spławił; Abo Europa, której tenże bóg nabawił Trwogi, kiedy przybrawszy kształt wołu białego Niosł drogą korzyść środkiem morza głębokiego. Czyś
z brańca swego, Okiem nadobnej Anny dziś zhołdowanęgo. Twojej to strzały skutek, żem dziś w tej niewoli, W ktorej smaczniej zostawać, niż w największej doli A ty ozdobna nimfo, nimfo urodziwa, Co cię za chwila taka wydała szczęśliwa? Czas, natura, żywioły znać, że się zmowiły, Aby tak śliczne dzieło światu wystawiły. Rzekłbym, żeś ty Danae, co chocia zamkniona Za stem zamkow tak była z urody wsławiona, Że się do niej sam Jowisz deszczem złotym spławił; Abo Europa, ktorej tenże bog nabawił Trwogi, kiedy przybrawszy kształt wołu białego Niosł drogą korzyść środkiem morza głębokiego. Czyś
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 223
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
miastami.
Dnia 31 Martii. Pokarm we wsi Fiorenzuola, mil włoskich 23; nocleg zaś w austerii Pontenure o mil 7. Placentia
Dnia 1 Aprilis. Rano przejechaliśmy miasto Placenctia nazwane, tegoż księcia Farnesji. Nie darmo Placenctia nazwane, ponieważ sumit de nominationem nominis a placendo, gdyż jest z położenia miejsca tak śliczne, jako niepodobna, aby już weselsze gdzieżkolwiek znaleźć się mogło. Na takiej równinie, jako na gładzonym stole większa być równina nie może, nad portową rzeką Po nazwaną. Niesłychanej piękności intus, w przestronności ulic, w ozdobie pałaców, kościołów i kamienic, różnych merkancji.
W rynku przed ratuszem dość wspaniałym ma dwie statui
miastami.
Dnia 31 Martii. Pokarm we wsi Fiorenzuola, mil włoskich 23; nocleg zaś w austeriej Pontenure o mil 7. Placentia
Dnia 1 Aprilis. Rano przejechaliśmy miasto Placenctia nazwane, tegoż księcia Farnesii. Nie darmo Placenctia nazwane, ponieważ sumit de nominationem nominis a placendo, gdyż jest z położenia miejsca tak śliczne, jako niepodobna, aby już weselsze gdzieżkolwiek znaleźć się mogło. Na takiej równinie, jako na gładzonym stole większa być równina nie może, nad portową rzeką Po nazwaną. Niesłychanej piękności intus, w przestronności ulic, w ozdobie pałaców, kościołów i kamienic, różnych merkancji.
W rynku przed ratuszem dość wspaniałym ma dwie statui
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 259
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
. mile na koło góry rozkopawszy/ do tego przywiódł/ że się jednemu teraz równa Morzu/ które circiter koło 66. lat dopiero stanęło. stąd wszytkie wody w Pratelinie swoje biorą początki. z Pratelina do Florencyjej masz 5. mil. Delicyje Ziemie Włoskiej FLORENTIA Delicyje Ziemie Włoskiej FLORENTIA. FLORENCJA.
FLORENCJA/ jest zbyt śliczne i piękne Miasto/ które rzeka Arno na dwoje dzieli/ jest opasane wesołemi pagórkami/ i różnemi roźny wydających z siebie Owoc otoczona drzewami/ od zachodu ma śliczne/ równe/ i roszkosne pola. Leży prawie w pośrotku Włoskiej Ziemie/ Dworów i Mieszkan za Miastem budowanych na koło pełne/ których których liczą i rachują 1600
. mile ná koło gory roskopawszy/ do tego przywiodł/ że się iednemu teraz rowna Morzu/ ktore circiter koło 66. lat dopiero stánęło. ztąd wszytkie wody w Pratelinie swoie biorą początki. z Pratelina do Florencyiey masz 5. mil. Delicyie Ziemie Włoskiey FLORENTIA Delicyie Ziemie Włoskiey FLORENTIA. FLORENCYA.
FLORENCYA/ iest zbyt śliczne y piękne Miasto/ ktore rzeká Arno ná dwoie dźieli/ iest opásáne wesołemi págorkámi/ y roznemi roźny wydáiących z śiebie Owoc otoczona drzewámi/ od zachodu ma śliczne/ rowne/ y roszkosne polá. Leży práwie w pośrotku Włoskiey Ziemie/ Dworow y Mieszkan zá Miástem budowánych ná koło pełne/ ktorych ktorych liczą y ráchuią 1600
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 65
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
który go stworzył: tego poczyta za mniej, niżeli za Nihil, który go eduxit ex nihilo. Ta ziemia, z której uformowany, jej fructibus żywiony: te powietrze, którym tchnie, ta woda, która go chłodzi, ten ogień, który go ogrzewa, tubalnym nań wołają głosem: Est DEUS. Tak śliczne Niebo, Luminarze Niebieskie, Gwiazdy, a wszystkie swój obrót regularny obserwujące, zgoła te lingvae Caeli mówią mu, okrzykują go: Ipse fecit nos, et non ipsi nos. Tak mądry wszystkich kreatur ordynek, Zwierząt rozlicznych wieloraka postać, wołają zgodnym głosem: Est DEUS in nobis, agitante calescimus Illo Nie Fatum to wszystko
ktory go stworzył: tego poczyta za mniey, niżeli za Nihil, ktory go eduxit ex nihilo. Ta ziemia, z ktorey uformowany, iey fructibus żywiony: te powietrze, ktorym tchnie, ta woda, ktora go chłodzi, ten ogień, ktory go ogrzewa, tubalnym nań wołaią głosem: Est DEUS. Tak śliczne Niebo, Luminarze Niebieskie, Gwiazdy, a wszystkie swoy obrot regularny obserwuiące, zgoła te lingvae Caeli mowią mu, okrzykuią go: Ipse fecit nos, et non ipsi nos. Tak mądry wszystkich kreatur ordynek, Zwierząt rozlicznych wieloraka postać, wołaią zgodnym głosem: Est DEUS in nobis, agitante calescimus Illo Nie Fatum to wszystko
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1148
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755