nie krwawe, Kto, jeżeli nie perły uriańskie prawe, Czemu? czemu? okrutna kiedy Persefona, Gwałtem jej tę pociechę wydzierała z łona, Nie zaraz się w Pirrhenny źródło rozpłynęła, Nie zaraz Marpesowym kamieniem stanęła, Ach oczenki! kiedy je na dół opuściła, Ach usteczka! kiedy ich korale mieniła! A jak śliczny hiacjat rannej pełny rosy, Od okrutnej podcięta omdlewała kosy! TREN IV.
Cóż nam z matką zostawa? jedno z różanemi Mieć się prędko za tobą stopeczkami twemi. Jako umrzem weseli, ach! w jedynej tobie, Kiedy cię tam będziem mieć przewodniczką sobie. A ty więc przeciwko nam, wdzięcznej onej chwile, Z
nie krwawe, Kto, jeżeli nie perły uryańskie prawe, Czemu? czemu? okrutna kiedy Persefona, Gwałtem jej tę pociechę wydzierała z łona, Nie zaraz się w Pirrhenny źródło rozpłynęła, Nie zaraz Marpesowym kamieniem stanęła, Ach oczenki! kiedy je na dół opuściła, Ach usteczka! kiedy ich korale mieniła! A jak śliczny hiacyat rannej pełny rosy, Od okrutnej podcięta omdlewała kosy! TREN IV.
Cóż nam z matką zostawa? jedno z różanemi Mieć się prędko za tobą stopeczkami twemi. Jako umrzem weseli, ach! w jedynej tobie, Kiedy cię tam będziem mieć przewodniczką sobie. A ty więc przeciwko nam, wdzięcznej onej chwile, Z
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 145
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
piękny. W tym mieście principalis Akademia Holandii et studia vigent; ze wszytkich Holandii stron concurrunt do tego miasta pro studiis.
Tam obiad zjadszy, kanałem jechałem do miasta Hanze, także barzo pięknego. W którym mieście jest godzien widzenia rynek, jako jest śliczną proporcją z perspektywami, na którym Domus Urbis jest barzo śliczny; niemniej też magnifica kościoła struktura, na którym wieża konsyderacjej godna.
Stamtąd kopanymi i ręką ludzką robionemi drogami, na tamie miedzy morzem, ustawicznie pasąc oczy pięknością pałaców, mnogością różnej formy okrętów, na noc stanęliśmy karetą w Amsterdamie. Amsterdam
Dnia 14 Septembris. Rano chodziłem do kupca w interesie swoim, jeszcze
piękny. W tym mieście principalis Academia Holandiej et studia vigent; ze wszytkich Holandiej stron concurrunt do tego miasta pro studiis.
Tam obiad zjadszy, kanałem jechałem do miasta Hanze, także barzo pięknego. W którym mieście jest godzien widzenia rynek, jako jest śliczną proporcją z perspektywami, na którym Domus Urbis jest barzo śliczny; niemniej też magnifica kościoła struktura, na którym wieża konsyderacjej godna.
Stamtąd kopanymi i ręką ludzką robionemi drogami, na tamie miedzy morzem, ustawicznie pasąc oczy pięknością pałaców, mnogością różnej formy okrętów, na noc stanęliśmy karetą w Amsterdamie. Amsterdam
Dnia 14 Septembris. Rano chodziłem do kupca w interesie swoim, jeszcze
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 309
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
siarki z formeczki wylawszy/ z niej paciorkom zrobionym i i woda szkodzić nie będzie. Przydatek trzeci, Inkaust w proszku. Potłucz miałko na groch galas/ potym i koperwas/ zmieszaj z sobą. Gdy pisać zechcesz/ trochę wody przylej, Widziałem że w tym samym proszku blaszka mosiądzowa czas niemały poleżawszy/ pozieleniała jako śliczny smaragd. Przydatek czwarty; sposób robienia Ceraty. Różni różnie; może i tak: Rozepnij płótno na ramach/ oliwę jaką chcesz farbą rozpraw/ i nią płótno napuść potrosze pędźlem smarując/ gdy uschnie/ (za niedziel dwie albo trzy nie na słońcu/ ale na wietrze susząc) toż uczynisz i drugi raz. Potym
śiárki z formeczki wyláwszy/ z niey paciorkom zrobionym i i wodá szkodzić nie będźie. Przydatek trzeci, Inkaust w proszku. Potłucz miáłko ná groch gálás/ potym i koperwás/ zmieszáy z sobą. Gdy pisáć zechcesz/ trochę wody przyley, Widźiáłem że w tym sámym proszku blászká mośiądzowa czás niemáły poleżawszy/ pozieleniałá iako śliczny smaragd. Przydatek czwarty; sposob robienia Ceraty. Rożni rożnie; może i ták: Rozepniy płotno ná rámách/ oliwę iáką chcesz fárbą rozpráw/ i nią płotno nápuść potrosze pędźlem smáruiąc/ gdy uschnie/ (zá niedziel dwie álbo trzy nie ná słońcu/ ále ná wietrze susząc) toż uczynisz i drugi raz. Potym
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 232
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
Nastała ta Kuźnica za czasu Radziwiła Biskupa Krakowskiego.
W której (jako udają) gdy pilnie roboty Odprawują: przychodzi każdy rok intraty. Z miedzi/ do kilkunastu więc złotych tysięcy. Prócz kosztu co za pracą biorą rzemiosłnicy. O Kuznicach żelaznych
Najdują też tam kruszec śrebrny/ i rozliczny Marmur łamią: a nadto kopają też śliczny Lazur barwy niebieskiej: który Turkusowi Podobny jest/ kiedy go glancownie wyprawi.
Drudzy na białej Rusi z szedłszy się z Fistony Moskiewskimi kuzniki/ wnet też ofijciny (Unich z kunszty wodnymi/) żelazne stawiali. Bo tam pierwej bez kunsztów dęli/ i kowali.
Tych to kuźnic z Fistońskich gdzie miewali swoje Do żelaza
Nástáłá tá Kuźnicá zá czásu Rádźiwiłá Biskupá Krákowskiego.
W ktorey (iáko vdáią) gdy pilnie roboty Odpráwuią: przychodźi káżdy rok intraty. Z miedzi/ do kilkunastu więc złotych tyśięcy. Procz kosztu co zá pracą biorą rzemięsłnicy. O Kuznicách zeláznych
Náyduią też tám kruszec śrebrny/ y rozliczny Mármur łamią: á nádto kopáią też śliczny Lázur bárwy niebieskiey: ktory Turkusowi Podobny iest/ kiedy go gláncownie wypráwi.
Drudzy ná białey Ruśi z szedszy sie z Phistony Moskiewskimi kuzniki/ wnet też offiiciny (Vnich z kunszty wodnymi/) żelázne stáwiáli. Bo tám pierwey bez kunsztow dęli/ y kowáli.
Tych to kuźnic z Phistońskich gdźie miewáli swoie Do żelázá
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: F4v
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
pełnią bywa jasna twarz miesięczna, nocnym ciemnościam służąc, tak ślicznaś, tak wdzięczna. Bądź jako śniegu bielsza lilia ogrodna przodkuje między ziółmi, tak Ty chwały godna, nie tylko z swej urody, ale że wielkiemi przewyższasz wszystkie córy cnotami Twojemi. VII
. MATKA DZIECIĘCIU
Otoś Ty nadobny, miły mój, i śliczny (Tamże)
Te vero mea dulcis, o Propago
Nad Cię zaś ma pociecho, moje drogie Dziecię, niemasz nic piękniejszego w niebie i na świecie. Takeś Ty urodą swą u wszech ludzi wzięty, że między panienkami ani pacholęty żaden nigdy nie zoczył tak kwitnącej twarzy, bo się wszelaka wdzięczność i piękność z
pełnią bywa jasna twarz miesięczna, nocnym ciemnościam służąc, tak ślicznaś, tak wdzięczna. Bądź jako śniegu bielsza lilija ogrodna przodkuje między ziołmi, tak Ty chwały godna, nie tylko z swej urody, ale że wielkiemi przewyższasz wszystkie córy cnotami Twojemi. VII
. MATKA DZIECIĘCIU
Otoś Ty nadobny, miły mój, i śliczny (Tamże)
Te vero mea dulcis, o Propago
Nad Cię zaś ma pociecho, moje drogie Dziecię, niemasz nic piękniejszego w niebie i na świecie. Takeś Ty urodą swą u wszech ludzi wzięty, że między panienkami ani pacholęty żaden nigdy nie zoczył tak kwitnącej twarzy, bo się wszelaka wdzięczność i piękność z
Skrót tekstu: GrochWirydarz
Strona: 25
Tytuł:
Wirydarz abo kwiatki rymów duchownych o Dziecięciu Panu Jezusie
Autor:
Stanisław Grochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Justyna Dąbkowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Go dziś karmisz, całujesz, piastujesz? IX
. MATKA DO ANIOŁÓW
Kochanek mój bieluchny i rumieniuchny, wybrany z tysiąców (Tamże)
Vultis caelicolae aestimationem
Skrzydlasty poczcie Króla niebieskiego, chcesz wiedzieć jako ważę Syna mego: tak wiedzcie, nadeń nie mam nic milszego, to skarb, to serca pociecha mojego, bo wszystek śliczny i wszystek rumiany by śnieg z szarłatną farbą pomieszany abo jak wonny kwiat różej czerwony po wierzchu mlekiem szczerem pokropiony. Stąd me kochanie śliczne i udatne, bo ciałko Jego białe i szarłatne, obiedwie farbie w Nim się pomieszały. Powiem, przecz taki Synaczek mój mały: rumianość znaczy, że ogień miłości grzeje i pali w
Go dziś karmisz, całujesz, piastujesz? IX
. MATKA DO ANIOŁÓW
Kochanek mój bieluchny i rumieniuchny, wybrany z tysiąców (Tamże)
Vultis caelicolae aestimationem
Skrzydlasty poczcie Króla niebieskiego, chcesz wiedzieć jako ważę Syna mego: tak wiedzcie, nadeń nie mam nic milszego, to skarb, to serca pociecha mojego, bo wszystek śliczny i wszystek rumiany by śnieg z szarłatną farbą pomieszany abo jak wonny kwiat różej czerwony po wierzchu mlekiem szczerem pokropiony. Stąd me kochanie śliczne i udatne, bo ciałko Jego białe i szarłatne, obiedwie farbie w Nim się pomieszały. Powiem, przecz taki Synaczek mój mały: rumianość znaczy, że ogień miłości grzeje i pali w
Skrót tekstu: GrochWirydarz
Strona: 26
Tytuł:
Wirydarz abo kwiatki rymów duchownych o Dziecięciu Panu Jezusie
Autor:
Stanisław Grochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Justyna Dąbkowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
/ i tak kocham: i jako gorący Pałam zewnątrz Mongibel. On umykający/ On i teraz Oliwer jest mi przefd oczyma/ I próżno to/ jedno być z sobą nam obiema/ Czego jeźli nie dopnę/ owo pas i owo W górę podwój. A rzekszy ostatnie to słowo Znowuz żeby zacięła. Jako więc omdleje Śliczny w sadzie Hiacynt/ kiedy nań zawieje Przykry Auster porwą się służebnice do niej/ I wodkami ratują. Ale gdy zasłoni Mrok ją srogi/ i nie da dotrzezwić się snadnie/ Z dalszego aż pokoju szaszorem przypadnie Stara Stela. O co to! co dzieje się; tobą Przebóg woła! A pomni/ i znaj
/ y ták kocham: y iáko gorący Pałam zewnątrz Mongibel. On vmykáiący/ On y teraz Oliwer iest mi przefd oczymá/ Y prożno to/ iedno bydź z sobą nąm obiemá/ Czego ieźli nie dopnę/ owo pás y owo W gorę podwoy. A rzekszy ostátnie to słowo Znowuz zeby zácięłá. Iáko więc omdleie Sliczny w sádzie Hiácynth/ kiedy nan zawieie Przykry Auster porwą się służebnice do niey/ Y wodkámi rátuią. Ale gdy zásłoni Mrok ią srogi/ y nie da dotrzezwić się snádnie/ Z dálszego áż pokoiu szaszorem przypádnie Stára Stellá. O co to! co dzieie się; tobą Przebog woła! A pomni/ y znay
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 32
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
Kędy ja na ustroniu o żadnej przygodzie Niesniąc nigdy takowej/ bezpiecznam jest sobie/ Ile gdzie cię Delia nie w swej tej osobie/ Którą nosisz/ ujźrzała. Bo mi to w pamięci Jeszcze dobrej. Gdy także z jakiś dwornej chęci Widzenia mię Alteon/ też tu w te pustynie Był zajachał/ i gdzie ten strumień śliczny płynie/ Zastał mię w nim kąpiącą. A że snadź złym okiem Nago tylko oglądał/ zaraz tym narokiem Podziergłam go w Jelenia/ skąd jest rozszarpany. Od psów własnych. i prżetoż za to tak skarany (Ozwie się Paskwalina) Ze cię jadąc tedy Widział święta Dziewico: Zasz nie wolna wszędy Droga przejeżdżającym: i
Kędy ia ná vstroniu o żadney przygodzie Niesniąc nigdy tákowey/ bespiecznam iest sobie/ Ile gdzie cię Delia nie w swey tey osobie/ Ktorą nosisz/ vyźrzáłá. Bo mi to w pámięci Ieszcze dobrey. Gdy tákże z iákiś dworney chęci Widzenia mię Alteon/ też tu w te pustynie Był záiáchał/ y gdzie ten strumień śliczny płynie/ Zástał mię w nim kąpiącą. A że snadź złym okiem Nágo tylko oglądał/ záraz tym narokiem Podziergłám go w Ieleniá/ zkąd iest rozszárpány. Od psow własnych. y prżetoż zá to ták skarany (Ozwie się Pásqualina) Ze cię iádąc tedy Widział święta Dziewico: Zasz nie wolna wszędy Drogá przeieżdżáiącym: y
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 74
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
Luc: 23.
KTo pragnie uweselić uszy sfrasowane/ Przystąp się; opowiadam rzeczy niesłychane. Jest ogród nie pojętą rozkoszą sadzony: Od czeladnego Ojca Rajem pomieniony. Paradisus. Pamiątka
Tam są dwie rosłe drzewa. W jednym skryte wrota Do nieodwrotnej śmierci/ w drugim do żywota. Na pierwszym śmiertelną pieśń zdradliwy wąż kszyka: Śliczny łabęć/ na drugim wdzięczną pieśń wykrzyka. Tamże/ rozwiodszy barki/ uderzył na zdrajcę/ Skruszył mu łeb: co widząc (samego za zwajcę Udawszy) zapalczywi Gryfowie zdrapali: Głowę mu/ ręce/ nogi/ i ciało poklwali. Tak iż z okrutnych mordów prędko skonać musi: Jednak/ im go tężej śmierć natarczywa
Luc: 23.
KTo prágnie vweselić vszy zfrásowáne/ Przystąp się; opowiádam rzeczy niesłycháne. Iest ogrod nie poiętą roskoszą sádzony: Od czeládnego Oyca Ráiem pomieniony. Paradisus. Pámiątká
Tám są dwie rosłe drzewá. W iednym skryte wrotá Do nieodwrotney śmierći/ w drugim do żywotá. Ná pierwszym śmiertelną pieśń zdrádliwy wąż kszyka: Sliczny łábęć/ ná drugim wdźięczną pieśń wykrzyka. Támże/ rozwiodszy bárki/ vderzył ná zdraycę/ Skruszył mu łeb: co widząc (sámego zá zwaycę Vdawszy) zápálczywi Gryffowie zdrápáli: Głowę mu/ ręce/ nogi/ y ćiáło poklwáli. Ták iż z okrutnych mordow prędko skonáć muśi: Iednak/ im go tężey śmierć nátárczywa
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 82.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
, rany ani wrzodu Okrom z wychowanymi dziatkami rozwodu. 9. STEFAN POTOCKI: CO TO FENIKS PTAK
Pytasz, CO TO FENIKS PTAK; rzadki ptak w Egipcie, Rzadki i u Arabów, jako o tym w skrypcie Starych czytamy dziei, bez ojca, bez matki: Jeden się tylko lągnie, dlategoć i rzadki. Śliczny, bo z nim żaden ptak nie wyrówna pióry; Takiej ma być jedynak powszechnej natury. Ach, któż tak nieszczęśliwy domek mój spustoszył, Kto mi cię, o mój śliczny jedynaku, spłoszył, Kto osierocił oczy, kto w głębokim Styksie Smutne serce pogrąził, mój złoty Feniksie? Śmierć. O przeklęta śmierci! czy
, rany ani wrzodu Okrom z wychowanymi dziatkami rozwodu. 9. STEFAN POTOCKI: CO TO FENIKS PTAK
Pytasz, CO TO FENIKS PTAK; rzadki ptak w Egipcie, Rzadki i u Arabów, jako o tym w skrypcie Starych czytamy dziei, bez ojca, bez matki: Jeden się tylko lągnie, dlategoć i rzadki. Śliczny, bo z nim żaden ptak nie wyrówna pióry; Takiej ma być jedynak powszechnej natury. Ach, któż tak nieszczęśliwy domek mój spustoszył, Kto mi cię, o mój śliczny jedynaku, spłoszył, Kto osierocił oczy, kto w głębokim Styksie Smutne serce pogrąził, mój złoty Feniksie? Śmierć. O przeklęta śmierci! czy
Skrót tekstu: PotZabKuk_I
Strona: 546
Tytuł:
Smutne zabawy ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987