wiadome; i żądza moja chciwa, gdy niebo przebija żarliwym duchem – o tym On wie tylko i ja. O, jak często zmysł ludzki w komedii świata zmyślonych osób larwą sceny swe przeplata! Gdy poważny żałobną umysł cerę bierze, wnet ludzka lekkość stawa w statecznym ubierze, że się łzy zmyślać mogą tak jako i śmiechy – niepewny zatym dowód i trosk, i pociechy. Gdy płacze, żem troskliwa, i kiedy się śmieje, żem wesoła – lud prosty tej o mnie nadzieje. Ale się barzo na tym rozum ludzki myli, bo we łzach serce skacze, a w weselu kwili. Ledwie masz, Proteuszu, tyle sztuk
wiadome; i żądza moja chciwa, gdy niebo przebija żarliwym duchem – o tym On wie tylko i ja. O, jak często zmysł ludzki w komedyi świata zmyślonych osób larwą sceny swe przeplata! Gdy poważny żałobną umysł cerę bierze, wnet ludzka lekkość stawa w statecznym ubierze, że się łzy zmyślać mogą tak jako i śmiechy – niepewny zatym dowód i trosk, i pociechy. Gdy płacze, żem troskliwa, i kiedy się śmieje, żem wesoła – lud prosty tej o mnie nadzieje. Ale się barzo na tym rozum ludzki myli, bo we łzach serce skacze, a w weselu kwili. Ledwie masz, Proteuszu, tyle sztuk
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 25
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
? Gdzie się twa śliczna uroda podziała i czym została? Gdzie są bławaty i stroje światowe, szaty wymyślne i piększenia nowe? O jakoś nagie aż do samych kości, leżąc w ciemności. Gdzie są pieniądze i klejnoty drogie? Gdzie majętności i bogactwa mnogie? Gdzie są dworzanie wokoło stojący, ciebie zdobiący? Gdzie śmiechy, żarty, tańce z biesiadami, paszty, napoje, wczasy z uciechami? Gdzie jest muzyka, mutety radości i wesołości? Przedtymeś wielką moc pokazowało, trudnych, odważnych sztuk dokazywało – teraz mizernie leżysz powalone, nędznie wzgardzone. Żaby do ciebie wolny przystęp mają, robacy, gryząc, w smrodzie roztaczają. O
? Gdzie się twa śliczna uroda podziała i czym została? Gdzie są bławaty i stroje światowe, szaty wymyślne i piększenia nowe? O jakoś nagie aż do samych kości, leżąc w ciemności. Gdzie są pieniądze i klejnoty drogie? Gdzie majętności i bogactwa mnogie? Gdzie są dworzanie wokoło stojący, ciebie zdobiący? Gdzie śmiechy, żarty, tańce z biesiadami, paszty, napoje, wczasy z uciechami? Gdzie jest muzyka, mutety radości i wesołości? Przedtymeś wielką moc pokazowało, trudnych, odważnych sztuk dokazywało – teraz mizernie leżysz powalone, nędznie wzgardzone. Żaby do ciebie wolny przystęp mają, robacy, gryząc, w smrodzie roztaczają. O
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 19
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
mówią – nieszczęsna, lud, któryś obrała, z którym będziesz na wieki w przepaściach gorzała, boś wzgorszeniem do złego ludziom dobrym była, źle czyniąc, niby szatan spokojnych wadziła. A czemuż się nie pysznisz teraz wyniesiona, czemu nie cudzołożysz żądzą uwiedziona? Gdzież są twoje wesela i lekomyślności, gdzie są śmiechy zbyteczne, żarty i próżności? Gdzież się teraz ona twa moc wielka podziała, która ludziom niewinnym szwanki zadawała? Czemu teraz w sercu twym pomsty nie gotujesz, czemu okiem nie mrugasz i zdrady nie knujesz?» Gdy takie urągania słyszy dusza drżąca, oto ujźrzy z daleka jak gwiazda lecąca do niej śpieszy, na
mówią – nieszczęsna, lud, któryś obrała, z którym będziesz na wieki w przepaściach gorzała, boś wzgorszeniem do złego ludziom dobrym była, źle czyniąc, niby szatan spokojnych wadziła. A czemuż się nie pysznisz teraz wyniesiona, czemu nie cudzołożysz żądzą uwiedziona? Gdzież są twoje wesela i lekomyślności, gdzie są śmiechy zbyteczne, żarty i próżności? Gdzież się teraz ona twa moc wielka podziała, która ludziom niewinnym szwanki zadawała? Czemu teraz w sercu twym pomsty nie gotujesz, czemu okiem nie mrugasz i zdrady nie knujesz?» Gdy takie urągania słyszy dusza drżąca, oto ujźrzy z daleka jak gwiazda lecąca do niej śpieszy, na
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 87
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
, O, serce okrutne!
Kędy teraz twe usługi, kędy ukłony, Kędy lutniej słodkobrzmiącej głos upieszczony, Który bez przestanku zmierzchem do poranku Słyszecieś mi dawał? Przy nim winszowania i ciche wzdychania Lekuchnoś podawał.
Nie masz teraz dawnych zabaw, nie słychać pienia, Pełne serce tęsknic, uszy pełne milczenia. Gdzie zwyczajne śmiechy, gdzie dawne uciechy?
Niebaczny człowiecze, Nie wiesz, że pogoda i godzina młoda Prędziuchno uciecze!
Przeto, żeś mi nie winszował szczęśliwej nocy, Nie uznały snu miłego biedne me oczy; Także ty wzajemnie łaskawej przeze mnie Nocy nie zakusisz, Lecz przykre niespania i częste wzdychania Co noc cierpieć musisz. DZIESIĄTA:
, O, serce okrutne!
Kędy teraz twe usługi, kędy ukłony, Kędy lutniej słodkobrzmiącej głos upieszczony, Który bez przestanku zmierzchem do poranku Słyszecieś mi dawał? Przy nim winszowania i ciche wzdychania Lekuchnoś podawał.
Nie masz teraz dawnych zabaw, nie słychać pienia, Pełne serce tesknic, uszy pełne milczenia. Gdzie zwyczajne śmiechy, gdzie dawne uciechy?
Niebaczny człowiecze, Nie wiesz, że pogoda i godzina młoda Prędziuchno uciecze!
Przeto, żeś mi nie winszował szczęśliwej nocy, Nie uznały snu miłego biedne me oczy; Także ty wzajemnie łaskawej przeze mnie Nocy nie zakusisz, Lecz przykre niespania i częste wzdychania Co noc cierpieć musisz. DZIESIĄTA:
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 41
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
wasze giną.
Nadobne dzieweczki, młode fijołeczki Szczypcie tymi czasy! Bo w jednej godzinie wiele im upłynie, Jako i wam, krasy.
Ucieszne lwowianki, składajcie równianki Z rozmarynu ziela! Rozmaryn opada sam; która odkłada, Traci przyjaciela.
Weseli młodzieńcy, otaczajcie wieńcy Skronie swe pozorne! Póki wam uciechy, zaloty i śmiechy Przystają wydworne.
Prawda rzeczywista, że naród do lista Ludzki jest podobny, Bo jako list snadnie, tak i człowiek padnie, Chociajże nadobny.
O lubieżna młodzi, colikolwiek rodzi Świat gwoli człowieku, Zażywaj roztropnie, a patrzaj na stopnie Ostatniego wieku! SZESNASTA: TERTULIA
Kamień by był nie człowiek, twardszy niż opoka
wasze giną.
Nadobne dzieweczki, młode fijołeczki Szczypcie tymi czasy! Bo w jednej godzinie wiele im upłynie, Jako i wam, krasy.
Ucieszne lwowianki, składajcie równianki Z rozmarynu ziela! Rozmaryn opada sam; która odkłada, Traci przyjaciela.
Weseli młodzieńcy, otaczajcie wieńcy Skronie swe pozorne! Póki wam uciechy, zaloty i śmiechy Przystają wydworne.
Prawda rzeczywista, że naród do lista Ludzki jest podobny, Bo jako list snadnie, tak i człowiek padnie, Chociajże nadobny.
O lubieżna młodzi, colikolwiek rodzi Świat gwoli człowieku, Zażywaj roztropnie, a patrzaj na stopnie Ostatniego wieku! SZESNASTA: TERTULIA
Kamień by był nie człowiek, twardszy niż opoka
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 123
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
się to mieni. Że tu zaświeci a tu zaś zagaśnie, A tu się szczęście z przygodami żeni? I kryształ biały, który świecił jaśnie, Pozbył splendoru i jasnych promieni. Legł Ganimedes, upadła Dianna, Spełznęli oba jako wodna piana. 105
Pieszczone gniewy, nieszczyre odmowy, Prędkie jednania, miękkie całowania, Ucieszne śmiechy, łagodne rozmowy, Krople słodkich łez, serdeczne wzdychania -— Kupidynowi poszły na obłowy Przyjemne wdzięki i lube kochania. Takci kwiat ginie wdzięcznej pełen rosy, Kiedy nań kośnik swej dobędzie kosy. 106
One wabiki — w lichej ziemie bryły, One ozdoby — w obmierzłe kanały, W sprosną się ropę wszytkie obróciły
się to mieni. Że tu zaświeci a tu zaś zagaśnie, A tu się szczęście z przygodami żeni? I kryształ biały, ktory świecił jaśnie, Pozbył splendoru i jasnych promieni. Legł Ganimedes, upadła Dianna, Spełznęli oba jako wodna piana. 105
Pieszczone gniewy, nieszczyre odmowy, Prędkie jednania, miękkie całowania, Ucieszne śmiechy, łagodne rozmowy, Krople słodkich łez, serdeczne wzdychania -— Kupidynowi poszły na obłowy Przyjemne wdzięki i lube kochania. Takci kwiat ginie wdzięcznej pełen rosy, Kiedy nań kośnik swej dobędzie kosy. 106
One wabiki — w lichej ziemie bryły, One ozdoby — w obmierzłe kanały, W sprosną się ropę wszytkie obrociły
Skrót tekstu: LubSPir
Strona: 37
Tytuł:
Piram i Tyzbe
Autor:
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1660 a 1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1660
Data wydania (nie później niż):
1702
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Księgarnia św. Wojciecha
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1929
Nie odstępuj nas. etc.
Było wiele takich co płakali, ale tez i sam król a Na ostatek kiedy już żadne nie miały miejsca perswazyje i Prośby. Rzecze ten ze Ozga jak by tak zafektem. Nu Miłościwy królu Ponieważ niechcesz nam być królem Bądź ze nam Bratem, . Potym zaś insze były zarty śmiechy zowej jego niby przecię Lekkomyślności ze się dał do tego przywiezdz różni, różnie Dyskurowali Jako go będziemy nazywać? Nie królewicz bo już był królem Ale niech będzię Pan Snopkowski ex ratione że to snopek miał za Herb.
Kazimierz po sejmie przyjechał do krakowa stał w kamienicy pod krzysztofory, już począł żałować tego co uczynił ale pokazować
Nie odstępuy nas. etc.
Było wiele takich co płakali, ale tez y sąm krol a Na ostatek kiedy iuz zadne nie miały mieysca perswazyie y Prozby. Rzecze ten ze Ozga iak by tak zaffektem. Nu Miłosciwy krolu Poniewasz niechcesz nąm bydz krolem Bądz ze nąm Bratem, . Potym zas insze były zarty smiechy zowey iego niby przecię Lekkomyslnosci ze się dał do tego przywiezdz rozni, roznie dyszkurowali Iako go będziemy nazywać? Nie krolewicz bo iuz był krolem Ale niech będzię Pan Snopkowski ex ratione że to snopek miał za Herb.
Kazimierz po seymie przyiechał do krakowa stał w kamięnicy pod krzysztofory, iuz począł załować tego co uczynił ale pokazować
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 227v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
którą Pan JEZUS od Heroda przyodziany/ za to/ że się w rozmowę nie wdał z Herodem/ za to/ że Herodowi nie uczynił krotofile/ że się przed nim z cudowną sprawą nie pokazał. Stanął nad wszytkie ludzie najśliczniejszy młodzieniec w białej odzieży/ pokryła twarz potłuczoną/ wybiwszy się z siności/ farba rumiana. śmiechy/ szyderstwa powstały od gminu pospolitego. Mądrość przedwieczna głupstwem została. Ah nędzna duszo/ jakoś ty często dla samej tej przyczyny żeby cię nie miano za głupią pozbyła czci/ w których się nabarziej kochał JEZUS? jakie więc często nasze bywało głupstwo/ chcieć się pokazać/ gdy się zataić było potrzeba? jak często to
ktorą Pan IEZVS od Herodá przyodźiany/ zá to/ że się w rozmowę nie wdał z Herodem/ zá to/ że Herodowi nie vczynił krotofile/ że się przed nim z cudowną spráwą nie pokazał. Stánął nád wszytkie ludźie nayślicznieyszy młodźieniec w białey odźieży/ pokryłá twarz potłuczoną/ wybiwszy się z śinośći/ fárbá rumiána. śmiechy/ szyderstwa powstáły od gminu pospolitego. Mądrość przedwieczna głupstwem zostáłá. Ah nędzna duszo/ iákoś ty często dla samey tey przyczyny żeby ćię nie miano zá głupią pozbyła czći/ w ktorych się nabárźiey kochał IEZVS? iakie więc często násze bywáło głupstwo/ chćieć się pokazáć/ gdy się zátáić było potrzebá? iák często to
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 141
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
POGRZEBY
Prawda li, że ubogich Bóg wysłucha w niebie, Toć by im szkoda jałmużn dawać na pogrzebie. Niechybnie będą prosić, jeśli się odarli,
Jeśli co jeść nie mają, żeby ludzie marli. Lepiej by przy pociesze i gdy akt wesoły, Odziewać ich i stawiać na stypą im stoły. Częściej by potykały śmiechy nas niż smutki, Przez gorące ubogich modlitew pobudki. Chceszli przy ciele duszę przygotować niebu, Za żywota czyń dobrze, nie czekaj pogrzebu. Czyń sam za się, nie spuszczaj ni na kogo, panie, Ceremonija to tam, chluba, przechwalanie, Prawdy by; kto maszkarę sukcesorom zruci, Obaczy, że się
POGRZEBY
Prawda li, że ubogich Bóg wysłucha w niebie, Toć by im szkoda jałmużn dawać na pogrzebie. Niechybnie będą prosić, jeśli się odarli,
Jeśli co jeść nie mają, żeby ludzie marli. Lepiej by przy pociesze i gdy akt wesoły, Odziewać ich i stawiać na stypą im stoły. Częściej by potykały śmiechy nas niż smutki, Przez gorące ubogich modlitew pobudki. Chceszli przy ciele duszę przygotować niebu, Za żywota czyń dobrze, nie czekaj pogrzebu. Czyń sam za się, nie spuszczaj ni na kogo, panie, Ceremonija to tam, chluba, przechwalanie, Prawdy by; kto maszkarę sukcesorom zruci, Obaczy, że się
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 348
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wysłuchawszy Czego i po co/ spytasz/ ani wie coś wskazał. Gdy chcesz mieć Comedyą; pojrzy kiedy jedzą Jakie rwentes/ i jaki halas/ szarpanina. Drugi miasto pieczeni/ trafi w rękę swego Towarzysza/ nuż załeb. Pan woła ciszy tam/ I będzie trochę ciszej/ a potym zaś wrzawa/ Śmiechy/ nierząd jaki być w piekle powiadają. Gdy potym w drogę kędy jachać przydzie Panu Gonią go jak złodzieja/ a potym opuszczą Za karetą niewidzieć nikogo/ choć każdy Na dwa konie zwykł obrok birać/ tak przy domu Jako też i w podrożu. Daremniejszej strawy Nie może być nad taką/ i nad tych to
wysłuchawszy Czego y po co/ spytasz/ áni wie coś wskazał. Gdy chcesz mieć Comedyą; poyrzy kiedy iedzą Iákie rwentes/ y iáki halas/ szarpaniná. Drugi miásto pieczeni/ trafi w rękę swego Towarzysza/ nusz załeb. Pan woła ćiszy tam/ Y będźie trochę ćiszey/ á potym záś wrzawa/ Smiechy/ nierząd iaki bydź w piekle powiadáią. Gdy potym w drogę kędy iácháć przydźie Pánu Gonią go iák złodźieiá/ á potym opuszczą Zá karetą niewidźieć nikogo/ choć káżdy Ná dwá konie zwykł obrok biráć/ ták przy domu Iáko tesz y w podrożu. Daremnieyszey strawy Nie może bydź nád táką/ y nád tych to
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 49
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650