. Nocleg zaś w mieście Abbeville nazwanym. To miasto w sobie niemałe et populosa ad eo civitas. Kościołów w nim liczą pod sześdziesiąt; jest też kilka także wyśmienitej struktury. W tym mieście strzelbę wyśmienitą z całej Francjej in quantitate robią, tak iż na całą idzie stamtąd strzelba Francję.
Tu prosty lud feminei sexus barzo śmiesznie się stroi. Mają sukienne płaszczyki półgranatnie, które na głowę kładą, a około brzegów jest na głowie jakieś wielkie kosmaciny, na kształt rogów wielkich. Tak iż jakośmy przyjechali do miasta, wieczorem idąc, na ulicy spotkawszy w tym ubierze, suponowałem być jakoweś straszydło, albo li też maszkarę tak ubraną. Nazajutrz
. Nocleg zaś w mieście Abbeville nazwanym. To miasto w sobie niemałe et populosa ad eo civitas. Kościołów w nim liczą pod sześdziesiąt; jest też kilka także wyśmienitej struktury. W tym mieście strzelbę wyśmienitą z całej Francjej in quantitate robią, tak iż na całą idzie stamtąd strzelba Francję.
Tu prosty lud feminei sexus barzo śmiesznie się stroi. Mają sukienne płaszczyki półgranatnie, które na głowę kładą, a około brzegów jest na głowie jakieś wielkie kosmaciny, na kształt rogów wielkich. Tak iż jakośmy przyjechali do miasta, wieczorem idąc, na ulicy spotkawszy w tym ubierze, suponowałem być jakoweś straszydło, albo li też maszkarę tak ubraną. Nazajutrz
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 296
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
nim wątroba.
Rozum musi ustępować, dla złego nałogu, Wie go diabeł, co też po nim-ni ludziom, ni Bogu, Bo ten jedno wszytko myśli, gdzieby dzban połapić, Jako tako choć na duszę, by się jedno napić. Gdzie obaczy, iże piją, to on dybie z kąta, A nogi śmiesznie zaplata, jakoby chomąta. Jako gdzie dopadnie konwie, to ze wzystkiej mocy Łeb w nią wrazi wespół z nosem, aż wytrzeszczy oczy. Co chce mówić, to bełkoce, a język mu lata, A polszczyznę tureckiemi języki przeplata. A pełno go w każdym kącie, każdemu zawadzi, By go diabeł z izby wyniósł
nim wątroba.
Rozum musi ustępować, dla złego nałogu, Wie go dyabeł, co też po nim-ni ludziom, ni Bogu, Bo ten jedno wszytko myśli, gdzieby dzban połapić, Jako tako choć na duszę, by się jedno napić. Gdzie obaczy, iże piją, to on dybie z kąta, A nogi śmiesznie zaplata, jakoby chomąta. Jako gdzie dopadnie konwie, to ze wzystkiej mocy Łeb w nią wrazi wespół z nosem, aż wytrzeszczy oczy. Co chce mówić, to bełkoce, a język mu lata, A polszczyznę tureckiemi języki przeplata. A pełno go w każdym kącie, każdemu zawadzi, By go dyabeł z izby wyniósł
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 32
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
kiedy to było: W ten czas/ powiadał/ kiedyś w dzień narodzenia swego goście częstował/ nalewał wam wszytkim trucizny: bo zdrazemeście byli wszyscy i rozum i władzą wszytkę ciała stracili Naprzód czego nam młodszym zakazują/ coście wy czynili; wszyscyście razem wrzeszczeli/ niesłuchając jeden drugiego/ i śpiewaliście barzo śmiesznie. A gdy kto śpiewał/ przysięgaliście że pięknie śpiewał/ a onoście go nie słuchali. I namówiwszy się o swych dzielnościach/ wstaliście do tańców/ gdzieście nie tylko tańcować/ ale i stać na nogach nie mogli/ i wszyscyście się byli zapomnieli/ ty iżeś Królem ich jest/ oni
kiedy to było: W ten czás/ powiádał/ kiedyś w dźień národzenia sweg^o^ gośćie częstował/ nálewał wam wszytkim trućizny: bo zdrázemeśćie byli wszyscy y rozum y władzą wszytkę ćiáłá stráćili Naprzod czego nam młodszym zákázuią/ cośćie wy czynili; wszyscyśćie rázem wrzesczeli/ niesłucháiąc ieden drugiego/ y spiewáliśćie bárzo śmiesznie. A gdy kto śpiewał/ przyśięgáliśćie że pięknie śpiewał/ á onośćie go nie słucháli. Y námowiwszy się o swych dźielnośćiách/ wstáliśćie do táńcow/ gdźieśćie nie tylko táńcowáć/ ále y stać ná nogách nie mogli/ y wszyscyśćie się byli zápomnieli/ ty iżeś Krolem ich iest/ oni
Skrót tekstu: StarPopr
Strona: 25
Tytuł:
Poprawa niektórych obyczajów polskich potocznych
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625
FRISIEJ.
FRisia nie daleko od swego brzegu/ ma niektóre wysepki podłe. Przedniejsze są Schelling i Amelant/ na których jest trocha wsi. Schelling ma wielkie pasze/ po których pełno bydła. Tam też łowią miedzy inszymi rybami/ barzo wiele psów morskich/ które się zgodzą do jedzenia/ i na olej. Pojmują je śmiesznie/ bo się ubierają niektórzy rybitwi barzo dziwnie: a pod on czas/ gdy te ryby wychodzą cieszyć się z powietrza i z ziemie/ ukazują się im oni rybytwi pląsząc skacząc/ na kształt kuglarzów/ abo opiłych ludzi: ryby mając stąd uciechę i upodobanie/ przymykają się ku nim; a oni maszkarnicy ustępują nazad z
FRISIEY.
FRisia nie dáleko od swego brzegu/ ma niektore wysepki podłe. Przednieysze są Schelling y Amelánt/ ná ktorych iest trochá wśi. Schelling ma wielkie pasze/ po ktorych pełno bydłá. Tám też łowią miedzy inszymi rybámi/ bárzo wiele psow morskich/ ktore się zgodzą do iedzenia/ y ná oley. Poymuią ie smiesznie/ bo się vbieráią niektorzy rybitwi bárzo dźiwnie: á pod on czás/ gdy te ryby wychodzą ćieszyć się z powietrza y z źiemie/ vkázuią się im oni rybytwi pląsząc skacząc/ ná kształt kuglarzow/ ábo opiłych ludźi: ryby máiąc stąd vćiechę y vpodobánie/ przymykáią się ku nim; á oni mászkárnicy vstępuią názad z
Skrót tekstu: BotŁęczRel_II
Strona: 74
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. II
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609