Roku 1017. świecił Kometa/ po którym nastąpiło takie powietrze/ że ludzi żywych nie stawało którzyby byli chowali umarłych.
Dziewiąta. Roku 1058. widziany był Kometa w Polsce/ nastąpił potym głód i śmierć Króla Kazimierza.
Dziesiąta. Roku 1264. był Kometa w Byku/ z Ogonem wywiedzionym od Wschodu/ aże do śrzód Nieba/ Urban IV. Najwyższy Biskup Kośćoła świętego Katolickiego/ tejże nocy/ której Kometa zniknął umiera.
Jedenasta. Roku 1301 widziany był Kometa w Wodniku/ Benedykt także Ociec Święty XI. umiera.
Dwunasta. Roku 1315. w Grudniu widziany Kometa/ sprawił wielkie śmiertelności w Ludziach i Bydlętach.
Trzynasta. Roku 1375
Roku 1017. świećił Kometá/ po ktorym nástąpiło tákie powietrze/ że ludźi żywych nie sstáwáło ktorzyby byli chowáli vmárłych.
Dźiewiąta. Roku 1058. widźiány był Kometá w Polszcze/ nástąpił potym głod y śmierć Krolá Kaźimierzá.
Dźieśiąta. Roku 1264. był Kometá w Byku/ z Ogonem wywiedźionym od Wschodu/ aże do śrzod Niebá/ Vrban IV. Naywyższy Biskup Kośćołá świętego Katholickiego/ teyże nocy/ ktorey Kometá zniknął vmiera.
Iedenasta. Roku 1301 widźiány był Kometá w Wodniku/ Benedykt tákże Oćiec Swięty XI. vmiera.
Dwunasta. Roku 1315. w Grudniu widźiány Kometá/ spráwił wielkie śmiertelnośći w Ludźiách y Bydlętách.
Trzynasta. Roku 1375
Skrót tekstu: CiekAbryz
Strona: B2v
Tytuł:
Abryz komety z astronomicznej i astrologicznej uwagi
Autor:
Kasper Ciekanowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astrologia, astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Abramowicz, ogniem i żelazem Nastąpią zarazem. Pali się powietrze, nie znać w dymie słońca, Gdy wspierają owi, ci biją bez końca. Jako Wulkan światu zgubę gdy przyśpiesza, Etnę swą zamiesza. Już już naszy spisy utykają w wały, Pada trup uparty, ginie Radkie śmiały, Nie jednak serc złożą, nie śrzód takiej flagi Zstaną swej przewagi. Wczas i Zaporowscy dołem się skradają, I jednym wraz szturmem ostróg rozpierają, Ale choć i dużych ramiony Cyklopów Nie ruszą okopów. Sroższe lada rowy i ślepe fortyle, A niż moc okryta męstwu ich i sile, Przecie w ogień żywy, co serca, co chęci, Idą bez pamięci
Abramowicz, ogniem i żelazem Nastąpią zarazem. Pali się powietrze, nie znać w dymie słońca, Gdy wspierają owi, ci biją bez końca. Jako Wulkan światu zgubę gdy przyśpiesza, Etnę swą zamiesza. Już już naszy spisy utykają w wały, Pada trup uparty, ginie Radkie śmiały, Nie jednak serc złożą, nie śrzód takiej flagi Zstaną swej przewagi. Wczas i Zaporowscy dołem się skradają, I jednym wraz szturmem ostróg rozpierają, Ale choć i dużych ramiony Cyklopów Nie ruszą okopów. Sroższe lada rowy i ślepe fortyle, A niż moc okryta męstwu ich i sile, Przecie w ogień żywy, co serca, co chęci, Idą bez pamięci
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 16
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
, bój pamiętny, jaki drugi ledwie U Ksantu i Termopil, gdy strony obiedwie, Świeżych coraz posiłków sercy pobudzone, Wściekłym gniewem czyniły ślepe i szalone. Stąd moskiewska oblokiem z boku jazda spada, Stąd czołkiem pochylona piechota się skrada, Obiema silni naszy, obu jako który PIon paruje Polifem z Wulkanowej góry, Pan śrzód ognia i mieczów przywodzi, szykuje, Sam jak Argus stooki wszystko upatruje, On przeszedłby Fabiów sercem doświadczonych, Od żartkością po kłosach bieżałby nietknionych. I gdy widzi że naszym, którzy w sprawie stali, Szkodzi z dział nieprzyjaciel, razem się zapali, I razem: Hej na co się, na co dłużej
, bój pamiętny, jaki drugi ledwie U Xantu i Termopil, gdy strony obiedwie, Świeżych coraz posiłków sercy pobudzone, Wściekłym gniewem czyniły ślepe i szalone. Ztąd moskiewska oblokiem z boku jezda spada, Ztąd czołkiem pochylona piechota się skrada, Obiema silni naszy, obu jako który PIon paruje Polifem z Wulkanowej góry, Pan śrzód ognia i mieczów przywodzi, szykuje, Sam jak Argus stooki wszystko upatruje, On przeszedłby Fabiów sercem doświadczonych, Od żartkością po kłosach bieżałby nietknionych. I gdy widzi że naszym, którzy w sprawie stali, Szkodzi z dział nieprzyjaciel, razem się zapali, I razem: Hej na co się, na co dłużej
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 20
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
z naszych przez miejsca piaszczyste wędrowali/ upaleni w południe dla słońca przypiekającego/ nie mając gdzieby się przed nim uchylili/ w strawę nieopatrzeni/ pragnieniem zmorzeni/ tak iż schodziło im na wszytkim co mogło być na pomocy: więc gdy ofiarowali Panu swoje nędze: alić pobaczą nad spodziewanie i czas niezwyczajny/ a ono człowiek śrzód piasku siedzi/ i świeżym owocem ich czestuje/ z taką pokorą/ że się z niego zbudować mogli. Przystąpili do niego/ i z tego co miał pokarm brali. Co on bacząc/ pokazował że nie tylko temu barzo rad był/ ale i do tego ich wzywał/ żeby tym więcej brali z onych owoców/
z nászych przez mieyscá piaszczyste wędrowáli/ upaleni w południe dla słońcá przypiekáiącego/ nie máiąc gdźieby się przed nim uchylili/ w stráwę nieopátrzeni/ prágnieniem zmorzeni/ ták iż schodźiło im ná wszytkim co mogło być ná pomocy: więc gdy ofiárowáli Pánu swoie nędze: álić pobaczą nád spodźiewánie y czás niezwyczáyny/ á ono człowiek śrzod piasku śiedźi/ y świeżym owocem ich czestuie/ z táką pokorą/ że się z niego zbudowáć mogli. Przystąpili do niego/ y z tego co miał pokarm bráli. Co on bacząc/ pokázował że nie tylko temu bárzo rad był/ ále y do tego ich wzywał/ żeby tym więcey bráli z onych owocow/
Skrót tekstu: WaezList
Strona: 60.
Tytuł:
List roczny z wysep Philippin
Autor:
Francisco Vaez
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
Miejsce.
Powiedziało się trochę wyższej/ że w Polach Legowych rad roście/ i w nich się barzo kocha/ jednak i w Ogrodach sadzony bywa/ jeno nie tak bujny/ jako na miejscach swych przyrodzonych i własnych. Nasz też pospolity w Ogrodach bywa flancowany/ jako inne cudzoziemskie. Czas zbierania.
Kosace wszystkie kwitną śrzód lata. Kitorych korzenie tylko do lekarstw wchodzi. Tak Swojskiego/ jako Słowieńskiego/ i innych cudzoziemskich. Mają być kopane na końcu Wiosny/ albo we śrzodku/ to jest w Maju/ pierwej niżliby w liście wyrosły: abo pod zimę na końcu Września/ gdy list z nich opadnie. Korzeń pokrajawszy w talarki/
Mieysce.
Powiedźiáło śie trochę wysszey/ że w Polách Legowych rad roście/ y w nich śie bárzo kocha/ iednák y w Ogrodách sádzony bywa/ ieno nie ták buyny/ iáko ná mieyscách swych przyrodzonych y własnych. Nász też pospolity w Ogrodách bywa flancowány/ iáko inne cudzoźiemskie. Czás zbieránia.
Kosace wszystkie kwitną śrzód latá. Kitorych korzenie tylko do lekarstw wchodźi. Tak Swoyskiego/ iáko Słowienskiego/ y inych cudzoźiemskich. Máią bydź kopáne ná koncu Wiosny/ álbo we śrzodku/ to iest w Máiu/ pierwey niżliby w liśćie wyrosły: abo pod źimę ná koncu Wrześniá/ gdy list z nich opádnie. Korzeń pokráiawszy w tálárki/
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 5
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
czuć na pięć i dwadzieścia abo trzydzieści mil Włoskich w około: Jedno z nich na dziedzinie miasta Arechypa otworzyło się przed trzema laty/ jako przed tym pisano: z którego pisania opuściwszy insze rzeczy/ trzy abo cztery przypomnię/ którem baczył znaczniejsze. Naprzód piasek który wyrzuciło był tak gęsty/ że słońce zacimniał/ tak iż śrzód biała dnia trzeba było światła używać do kilku dni/ a nasiał go tak wiele i tak daleko/ że w mieście Salta w Tukumanie/ pięć set mil Włoskich od Arechypa/ biegł jeden bystry i wielki strumień piaszczysty/ który na dwu padołach winnice popsował i drzewa/ i więcej nad milon szkody uczynił. Grzmot zaś z
czuć ná pięć y dwádźieśćiá ábo trzydźieśći mil Włoskich w około: Iedno z nich ná dźiedźinie miástá Arechypá otworzyło się przed trzemá láty/ iáko przed tym pisano: z ktorego pisánia opuśćiwszy insze rzeczy/ trzy ábo cztery przypomnię/ ktorem baczył znácznieysze. Naprzod piasek ktory wyrzućiło był ták gęsty/ że słońce záćimniał/ ták iż śrzod biáłá dniá trzebá było świátłá używáć do kilku dni/ á náśiał go ták wiele y ták dáleko/ że w mieśćie Sáltá w Tukumanie/ pięć set mil Włoskich od Arechypá/ biegł ieden bystry y wielki strumień piaszczysty/ ktory ná dwu pádołách winnice popsował y drzewá/ y więcey nád milon szkody uczynił. Grzmot záś z
Skrót tekstu: TorRoz
Strona: 2.
Tytuł:
O rozszerzeniu wiary świętej chrześcijańskiej katolickiej w Ameryce na Nowym Świecie
Autor:
Diego de Torres
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
do okrutnej Państwa swojego maksymy. Przywabią godnego i wziętego u ludzi człowieka z ziemie rządom jego poleconej/ wyprawią go ode Dworu/ tysiąc łask i faworów oświadczywszy/ na lepszy Urząd/ a tym czasem/ ledwo dwa albo trzy dni viedzie/ kiedy go najlepsze nadzieje dysponującego w głowie/ sekretny Dekret śmierci zachodzi/ i zostaje śrzód gromadnej liczby sług/ i domowników: musi umierać nieszczęsny Basza/ z tej samej przyczyny/ że Cesarz tak chce/ i rzadko kiedy lepiej niż w gnoju będzie pochowany. Strosuje się to/ moim zdaniem/ do chytrej Polityki Tiberiusza, co czasem dawał Patenty na rządzenie odległych Prowincyj tym ludziom/ którym niemiał nigdy woli
do okrutney Páństwá swoiego máximy. Przywábią godnego y wźiętego v ludźi człowieká z źiemie rządom iego poleconey/ wypráwią go ode Dworu/ tyśiąc łask y fáworow oświádczywszy/ ná lepszy Vrząd/ á tym czásem/ ledwo dwá álbo trzy dni viedźie/ kiedy go naylepsze nádźieie disponuiącego w głowie/ sekretny Dekret śmierći záchodźi/ y zostáie śrzod gromádney liczby sług/ y domownikow: muśi vmieráć nieszczęsny Bászá/ z tey sámey przyczyny/ że Cesarz ták chce/ y rzadko kiedy lepiey niż w gnoiu będźie pochowány. Strosuie się to/ moim zdániem/ do chytrey Polityki Tiberiusza, co czásem dáwał Pátenty ná rządzenie odległych Prowincyi tym ludziom/ ktorym niemiał nigdy woli
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 99
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
podobnych postur czynią/ w których rozmaitości trudno rozeznać/ któreby właśnie od Mahometa były nakazane/ a które zdawnych zwyczajów Arabskich wzięte. Żeby jednak lepiej poznać sposób modlenia się u Turków/ położę tu słowa/ Busbeka, który wojsko Tureckie na tym nabożeństwie widział/ wyjęte z trzeciego listu. Widziałem/ mówi on/ śrzód przestronnego pola/ wielkie mnóstwo głów Zawojami okrytych/ słuchających z milczeniem i uczciwością mowy Księdza swojego. Każdy trzymał swoje miejsce porządnie szeregami/ a Starszyna na czele stała. Suknie mieli kolorów jasnych i wysokich/ których różność i odmiana/ przyjemny wdzięk oczom wydawała. Tak wszyscy stali nieruchomi/ że się zdało jakoby w ziemię wrośli
podobnych postur czynią/ w ktorych rozmáitośći trudno rozeznáć/ ktoreby właśnie od Máhometá były nákazáne/ á ktore zdawnych zwyczáiow Arábskich wźięte. Zeby iednák lepiey poznáć sposob modlenia się v Turkow/ położę tu słowá/ Busbeka, ktory woysko Tureckie ná tym nabożeństwie widźiał/ wyięte z trzećiego listu. Widźiałem/ mowi on/ śrzod przestronnego polá/ wielkie mnostwo głow Záwoiámi okrytych/ słucháiących z milczeniem y vczćiwośćią mowy Xiędza swoiego. Kożdy trzymał swoie mieysce porządnie szeregámi/ á Stárszyná ná czele stáłá. Suknie mieli kolorow iasnych y wysokich/ ktorych rożność y odmiána/ przyiemny wdźięk oczom wydawáła. Ták wszyscy stáli nieruchomi/ że się zdało iákoby w źiemię wrośli
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 192
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
Derbenty, albo ciasne drogi/ o którychem powiedział/ stanelismy trzeciego dnia dosyć strudzeni w Sofiej. Jest to Miasto tak cale z Turczone/ żeśmy niemogli w nim widzieć nic dawniejszego nad samych Turków. Leży na wesołej równinie/ albo raczej na przestronym padole miedzy dwiema górami. Z których większa zawsze jest/ i śrzód najgórętszego lata/ okryta śniegiem/ dla tego też jest Miasto chłodne i zdrowe/ ale powietrze ma subtelne i przenikające. Ma siła wód zdrowych i lekkich/ które z tych gór ściekają/ i zwielką wygodą obywatelów/ wszytko niemał miasto małemi strumyczkami oblewają. Powiadają niektórzy/ że to są te wody w których się niegdy Orfeus
Derbenty, álbo ćiásne drogi/ o ktorychem powiedźiał/ stánelismy trzećiego dniá dosyć strudzeni w Sofiey. Iest to Miásto ták cále z Turczone/ żesmy niemogli w nim widźieć nic dáwnieyszego nád sámych Turkow. Leży ná wesołey rowninie/ álbo ráczey ná przestronym pádole miedzy dwiemá gorámi. Z ktorych większa záwsze iest/ y śrzod naygorętszego látá/ okrytá śniegiem/ dla tego też iest Miásto chłodne y zdrowe/ ále powietrze ma subtelne y przenikáiące. Ma śiłá wod zdrowych y lekkich/ ktore z tych gor śćiekáią/ y zwielką wygodą obywátelow/ wszytko niemáł miásto máłemi strumyczkámi oblewáią. Powiádáią niektorzy/ że to są te wody w ktorych się niegdy Orpheus
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 246
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
prawi/ Gospodarz z gospodynią tuż ucha nadstawi. Przełożywszy przyczynę k niemu przyścia mego/ Zaraz o córkę prosi odemnie onego. Spyta sąsiad/ osiadłysz to mój ziętek będzie: Masz chałupę w której znim córka moja siędzie. Mam/ jam mu odpowiedział/ jest i sprzęt domowy/ Jest piec w izbie/ śrzód izby stoi stół lipowy. Po kurnikach kokoszy wszędy polatują/ Na sadzawce skubiąc się gęsi pokrzykują. Pozwolił na to sąsiad złożył czas weselu/ Gości/ przyjaciół/ zewsząd na zaciągał wielu. Sprawił w krótki czas/ potym wesele bogato/ Dałemci i ja jemu też był ciele na to. Muzyki pełno było/ multyanki głośne
práwi/ Gospodarz z gospodynią tuż uchá nádstáwi. Przełożywszy przyczynę k niemu przyśćia mego/ Záraz o corkę prośi odemnie onego. Spyta samśiad/ ośiádłysz to moy źiętek będźie: Masz cháłupę w ktorey znim corká moiá śiędźie. Mam/ iam mu odpowiedźiał/ iest y sprzęt domowy/ Iest piec w izbie/ śrzod izby stoi stoł lipowy. Po kurnikách kokoszy wszędy polátuią/ Ná sadzáwce skubiąc się gęsi pokrzykuią. Pozwolił ná to samśiad złożył cżás weselu/ Gośći/ przyiaćioł/ zewsząd ná záćiągał wielu. Spráwił w krotki cżás/ potym wesele bogáto/ Dałemći y ia iemu też był ćiele ná to. Muzyki pełno było/ multyánki głośne
Skrót tekstu: ChełHGwar
Strona: A4v
Tytuł:
Gwar leśny
Autor:
Henryk Chełchowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1630
Data wydania (nie wcześniej niż):
1630
Data wydania (nie później niż):
1630