nocy boli/ Twe to gamratna/ sztuki/ Afrodyto Jak małej trochy miłości sowito/ Przypłacam teraz; za trochę żartować/ Rok pokutować. Lirycorum Polskich Pieśń VII. SUPLIKA Do Jej Mci Panny N. N. N.
I. IVtrzenka weszła/ słońce za nią wstaje/ Wkarocę rącze zaprzągszy swe konie/ Przyjemnym światłem/ już dzień biały daje/ A noc się kryje w wielkiej Matki łonie/ Ale znocą ma troska nie ustaje/ Ani opuści upał chore skronie/ Wróć mi MARYNO/ wroćmi zdrowie moja Lub mię zabiwszy/ pozbaw niepokoja.
II. Ja/ com Tatary z pochwałą i dzięką Gromił/ na czarnym aże Lebedynie
nocy boli/ Twe to gámrátna/ sztuki/ Aphrodyto Iák máłey trochy miłośći sowito/ Przypłacam teraz; zá trochę żártowáć/ Rok pokutowáć. Lyricorum Polskich PIESN VII. SVPPLIKA Do Iey Mći Pánny N. N. N.
I. IVtrzenká weszłá/ słońce zá nią wstáie/ Wkarocę rącze záprzągszy swe konie/ Przyięmnym świátłem/ iuż dźień biały dáie/ A noc się kryie w wielkiey Mátki łonie/ Ale znocą ma troská nie vstáie/ Ani opuśći vpał chore skronie/ Wroć mi MARYNO/ wroćmi zdrowie moiá Lub mię zábiwszy/ pozbaw niepokoiá.
II. Ia/ com Tatáry z pochwałą y dźięką Gromił/ ná czarnym aze Lebedynie
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 158
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
ludziom którzy się wszyscy zasadzili na okazałości zwierzchnej: którzy będąc dymem i wiatrem/ gwiazdami się być poczytają: którzy będąc ciemności pełni/ jednak światu chcą świecić/ jedni dostojeństwem: drudzy bogactwy: inszy wymysłami rozumu niepotrzebnemi: niektórzy zmyśloną świą- tobliwością; tym Komta prawi; Widzicie mię z tą proporcjalną kosą: widzicie że równam światłem z celniejszemi gwiazdami; wielkością przechodzę miesiąc/ boi się mnie co żywo: jednak żem z wiatru złożony/ nie wynidzie temu wiele/ alić mię nie będzie/ alić się miejsca nie dopytacie na niebie kędym był: tak wy co światu świecicie obłudnie/ co nim kierujecie jakoby Planety jakie/ pamiętajcie nad efekty wasze
ludźiom którzy sie wszyscy zásadźili ná okazáłosći zwierzchney: którzy będąc dymem y wiátrem/ gwiazdámi sie bydź poczytáią: ktorzy będąc ćiemnośći pełni/ iednák świátu chcą świećić/ iedni dostoieńśtwem: drudzy bogáctwy: inszy wymysłámi rozumu niepotrzebnemi: niektorzy zmyśloną świą- tobliwośćią; tym Komtá práwi; Widźićie mię z tą proporcyálną kosą: widźićie że rownam świátłem z celnieyszemi gwiazdámi; wielkośćią przechodzę mieśiąc/ boi się mnie co żywo: iednák żem z wiátru złożony/ nié wynidźié temu wiele/ álić mię nie będźie/ álić się mieyscá nie dopytaćie ná niebie kędym był: ták wy co świátu świećićie obłudnie/ co nim kieruiećié iákoby Plánety iákie/ pámiętayćie nád efekty wásze
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: C2v
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Choć zawikłane, nie są mu zakryte. I one same będą temu rady, Że im brat dał wiersz, a siostra wykłady; A jeśli ich tym szczęście nie oddzieli, Każ je choć babom gadać przy kądzieli. GADKA PIERWSZA
Wszytek świat smętną napełniam żałobą, Krwią się nie mogę nasycić i Izami; Ociec mój, światłem będąc i ozdobą Świata, mnie rodzi między ciemnościami, Skąd ja wyszedszy na świat, zaraz z sobą Wynoszę ludziom śmierć, groby z marami. W barwie się kocham czerwonej, lecz wszędzie, Kędy dowodzę, bez czarnej nie będzie.
Rany zadawam i odnoszę razy, Krew i roztaczam, i stanowię w żyle, Jestem
Choć zawikłane, nie są mu zakryte. I one same będą temu rady, Że im brat dał wiersz, a siostra wykłady; A jeśli ich tym szczęście nie oddzieli, Każ je choć babom gadać przy kądzieli. GADKA PIERWSZA
Wszytek świat smętną napełniam żałobą, Krwią się nie mogę nasycić i Izami; Ociec mój, światłem będąc i ozdobą Świata, mnie rodzi między ciemnościami, Skąd ja wyszedszy na świat, zaraz z sobą Wynoszę ludziom śmierć, groby z marami. W barwie się kocham czerwonej, lecz wszędzie, Kędy dowodzę, bez czarnej nie będzie.
Rany zadawam i odnoszę razy, Krew i roztaczam, i stanowię w żyle, Jestem
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 190
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
tak gęste gwiazdy i promienie Brudne Hekaty zwyciężają cienie. Przypatrz się liczbie, przypatrz ich ozdobie, A najdziesz więcej we mnie albo w sobie: Jasne są gwiazdy, ale z twoich oczy Miłość nierównie większą jasność toczy; Siła gwiazd, ale przy dobrym rachunku Mąk ty mnie więcej dajesz bez ratunku. Tak ty światłość ich światłem swym przechodzisz; Ja liczbę męką, którą sercu szkodzisz. Ja-ć z nimi zawsze gotową mam zwadę I za niechętne zawsze sobie kładę, Bo gdy mię na świat zła chwila puściła, Żadna przychylnie gwiazda nie świeciła; Lecz ty, Jagusiu, przy szczęśliwym gnieździe, Możesz się każdej nisko kłaniać gwiaździe, Widząc, gdy pojrzysz
tak gęste gwiazdy i promienie Brudne Hekaty zwyciężają cienie. Przypatrz się liczbie, przypatrz ich ozdobie, A najdziesz więcej we mnie albo w sobie: Jasne są gwiazdy, ale z twoich oczy Miłość nierównie większą jasność toczy; Siła gwiazd, ale przy dobrym rachunku Mąk ty mnie więcej dajesz bez ratunku. Tak ty światłość ich światłem swym przechodzisz; Ja liczbę męką, którą sercu szkodzisz. Ja-ć z nimi zawsze gotową mam zwadę I za niechętne zawsze sobie kładę, Bo gdy mię na świat zła chwila puściła, Żadna przychylnie gwiazda nie świeciła; Lecz ty, Jagusiu, przy szczęśliwym gniaździe, Możesz się każdej nisko kłaniać gwiaździe, Widząc, gdy pojrzysz
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 247
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
w karczmie tańcując nie zgubiła cnoty; Jej ci co raz pozieram, lecz jeszcze jest poty.” A służały: „Mogłabyś tańcować bez strachu, Choćbyś z piętra, w ostatku skoczyła i z dachu: Kiedybyś mnie prosiła, tak bym ci ją przyszył, Byle się kęs gospodarz ze światłem uciszył, Gdyżbym nierad tej sztuki ukazował komu. Chceszli, wieźże do brogu ze mną po kryjomu.” A dziewka go za szyję: „Mój kochany, złoty, Ja cię proszę, zapłaci-ć matka od roboty.” Nie dał się długo prosić; nie żałuje młota. Jednym ci, ale
w karczmie tańcując nie zgubiła cnoty; Jej ci co raz pozieram, lecz jeszcze jest poty.” A służały: „Mogłabyś tańcować bez strachu, Choćbyś z piętra, w ostatku skoczyła i z dachu: Kiedybyś mnie prosiła, tak bym ci ją przyszył, Byle się kęs gospodarz ze światłem uciszył, Gdyżbym nierad tej sztuki ukazował komu. Chceszli, wieźże do brogu ze mną po kryjomu.” A dziewka go za szyję: „Mój kochany, złoty, Ja cię proszę, zapłaci-ć matka od roboty.” Nie dał się długo prosić; nie żałuje młota. Jednym ci, ale
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 359
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
suchy/ tłusty i lipki/ mocą Gwiazd z Ziemie wyciągniony/ aż pod Sferę Ognia wyniesiony/ i tamże zapalony/ bieg swój oraz z trzecią powietrza krainą wkoło Ziemie odprawujący. PUNKT II.
WEdług zgodnego zdania Filozofów/ Nieba/ trzema sposobami operacje i efekty sprawują/ na tym podmiesięcznym Świecie/ to jest/ Biegiem/ Światłem/ i utajoną niejaką siłą. Roku tedy 1680. i 1681. że Mars gorący i suchy/ Saturnus zimny i suchy/ Merkuriusz z silniejszymi trzymający: trzymali Rządy tych dwóch lat. do tegu odprawiło się i złączenie Saturna z Marsem/ i inszych wiele znacznych przeszło konstelacyj: Naturalnym tedy sposobem/ mianowani Planetowei/ z
suchy/ tłusty y lipki/ mocą Gwiazd z Ziemie wyćiągniony/ áż pod Sphaerę Ogniá wynieśiony/ y támże zápalony/ bieg swoy oraz z trzecią powietrza krainą wkoło Ziemie odpráwuiący. PVNKT II.
WEdług zgodnego zdánia Filozofow/ Niebá/ trzemá sposobámi operácye y effekty spráwuią/ ná tym podmieśięcznym Swiećie/ to iest/ Biegiem/ Swiátłem/ y vtáioną nieiáką śiłą. Roku tedy 1680. y 1681. że Márs gorący y suchy/ Sáturnus źimny y suchy/ Merkuryusz z śilnieyszymi trzymáiący: trzymáli Rządy tych dwuch lat. do tegu odprawiło się y złączenie Sáturná z Marsem/ y inszych wiele znácznych przeszło konstellácyi: Náturálnym tedy sposobem/ miánowani Plánetowei/ z
Skrót tekstu: CiekAbryz
Strona: A
Tytuł:
Abryz komety z astronomicznej i astrologicznej uwagi
Autor:
Kasper Ciekanowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astrologia, astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
zastano w nim mnóstwo Narodów rozmaitym kształtem rządzących się: teraz prawie cała ta część Ziemi podzielona jest na obszerne Prowincje do różnych Monarchów Europejskich należące, któremi rządzą Vice-Rejowie albo Gubernatorowie imieniem i mocą swoich pryncypałów.
Wszystkie Narody Amerykańskie nie miały wiadomości prawdziwego Boga, w bałwochwalstwie będąc zatopione do czasu odkrycia tej cześci od Europejczyków, którzy światłem Wiary Chrześcijańskiej ją oświecili: przeto w niej teraz po większej części panuje wiara Katolicka Rzymska, albo Luterska, albo Kalwińska: są jednak jeszcze narody pogaństwem zaślepione, wgłąb Kraju mieszkające.
Amerykanie generalnie mówiąc, co do obyczajów, są zdradliwi, zawzięci, zabobonni, po wielu miejscach mają zwyczaj malować swoje ciała różnemi kolorami:
zastano w nim mnostwo Narodow rozmaitym kształtem rządzących się: teraz prawie cała ta część Ziemi podzielona iest na obszerne Prowincye do rożnych Monarchow Europeyskich należące, ktoremi rządzą Vice-Rejowie albo Gubernatorowie imieniem i mocą swoich pryncypałow.
Wszystkie Narody Amerykańskie nie miały wiadomości prawdziwego Boga, w bałwochwalstwie będąc zatopione do czasu odkrycia tey cześci od Europeyczykow, ktorzy światłem Wiary Chrześcijańskiey ią oświecili: przeto w niey teraz po większey części panuje wiara Katolicka Rzymska, albo Luterska, albo Kalwińska: są jednak jeszcze narody pogaństwem zaślepione, wgłąb Kraiu mieszkaiące.
Amerykanie generalnie mowiąc, co do obyczaiow, są zdradliwi, zawzięci, zabobonni, po wielu mieyscach maią zwyczay malować swoie ciała rożnemi kolorami:
Skrót tekstu: SzybAtlas
Strona: 244
Tytuł:
Atlas dziecinny
Autor:
Dominik Szybiński
Drukarnia:
Michał Groell
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astronomia, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
. Co o biskupie świętym niegdy onym Powiem Pstrokońskim: Waszym on patronem, I regentem był młodości, I przykładem wszech doskonałości. Gdzie przed górnemi w Olimpie mieszkańcy Dziś się nie chlubi swemi wychowańcy, Któremu wieszczył za żywota, Że tak wynieść miała się ich cnota. Żyjcie na wieki w tej jedności z sobą, Kościołom światłem, koronie ozdobą, Swobodom naszym patrony, Z której kiedy natężą się strony. Że na znak potem ojczyzna wdzięczności, Popioły złotem odważać i kości, I mieć, Parka gdy doprzędzie, Za Pollukse i Kastory będzie. A ty, którego prowadzą te zgraje, Wjeżdżaj szczęśliwie. Dzień ci ten nastaje Wesela pełen i chęci
. Co o biskupie świętym niegdy onym Powiem Pstrokońskim: Waszym on patronem, I regentem był młodości, I przykładem wszech doskonałości. Gdzie przed górnemi w Olimpie mieszkańcy Dziś się nie chlubi swemi wychowańcy, Któremu wieszczył za żywota, Że tak wynieść miała się ich cnota. Żyjcie na wieki w tej jedności z sobą, Kościołom światłem, koronie ozdobą, Swobodom naszym patrony, Z której kiedy natężą się strony. Że na znak potem ojczyzna wdzięczności, Popioły złotem odważać i kości, I mieć, Parka gdy doprzędzie, Za Polluxe i Kastory będzie. A ty, którego prowadzą te zgraje, Wjeżdżaj szczęśliwie. Dzień ci ten nastaje Wesela pełen i chęci
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 66
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
giniem, jako i zginęły Ateny, tedy gdy najmędrsze beły. Stąd niepodobna żeby dłużej miała W takim trwać stanie, tylkoż wyglądała, Z którego wiatr ten horyzontu wienie, Co nam tak wzześne przynieść- miał zbawienie. Ciebie, z którego pierwsze łaski mamy, Żywot i zdrowie, niż jeszcze uznamy, Witam tem światłem, i w taką ponurą Dotąd twarz swoję, złotą cynosurą. Dosiągłeś nas tu aż na stronę drugą Nocnego morza ręką twoją długą: Kiedy stoimy jak na szrot wydani Sami, od wszystkich, ach! nie ratowani! Nie chciałeś z naszych piersi uroszczonych Budować mostu, aleś ukorzonych Przyjął w obronę, i
giniem, jako i zginęły Ateny, tedy gdy najmędrsze beły. Ztąd niepodobna żeby dłużej miała W takim trwać stanie, tylkoż wyglądała, Z którego wiatr ten horyzontu wienie, Co nam tak wzześne przynieść- miał zbawienie. Ciebie, z którego pierwsze łaski mamy, Żywot i zdrowie, niż jeszcze uznamy, Witam tem światłem, i w taką ponurą Dotąd twarz swoję, złotą cynosurą. Dosiągłeś nas tu aż na stronę drugą Nocnego morza ręką twoją długą: Kiedy stoimy jak na szrot wydani Sami, od wszystkich, ach! nie ratowani! Nie chciałeś z naszych piersi uroszczonych Budować mostu, aleś ukorzonych Przyjął w obronę, i
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 147
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
wybiorę. Ale czemuś w jaskiniej tego nie wspomniała, Żebych ci też ich twarzy była ukazała?
LIX.
Z twojego pokolenia wynidzie szczęśliwa, Wszytkiem cnotom i pięknem naukom życzliwa, Którą, nie wiem, skąd pierwej chwalić: czy z czystości I gładkości cudownej, czy z wielkiej mądrości, Izabella, która swem światłem uweseli Ziemię, którą ocean przeźrzoczysty dzieli, I miasto ono zacne, miasto zawołane, Od imienia Oknowej macierze nazwane.
LX.
Gdzie na świetnem, ozdobnem i pobożnem dworze Będzie z swojem małżonkiem godnem w wielkiej sporze, Kto z nich więcej miłuje i poważa cnoty I kto ludzkość przyjmuje przestrzeńszemi wroty. Powieli on,
wybiorę. Ale czemuś w jaskiniej tego nie wspomniała, Żebych ci też ich twarzy była ukazała?
LIX.
Z twojego pokolenia wynidzie szczęśliwa, Wszytkiem cnotom i pięknem naukom życzliwa, Którą, nie wiem, skąd pierwej chwalić: czy z czystości I gładkości cudownej, czy z wielkiej mądrości, Izabella, która swem światłem uweseli Ziemię, którą ocean przeźrzoczysty dzieli, I miasto ono zacne, miasto zawołane, Od imienia Oknowej macierze nazwane.
LX.
Gdzie na świetnem, ozdobnem i pobożnem dworze Będzie z swojem małżonkiem godnem w wielkiej sporze, Kto z nich więcej miłuje i poważa cnoty I kto ludzkość przyjmuje przestrzeńszemi wroty. Powieli on,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 288
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905