za tym Obóz nasz Oblęze.
lako także i nasi zaczete roboty Swoje kończą. Ale gdy nie podobną zgoła Widzą po nich obronę, do mniejszego koła. Ścisnąć się chcą i zatym nowe jeszcze Wały Zemknąwszy ku dolinie kopią ten dzień cały. Cóż? kiedy tych i owych nie dokończą cale, A tu równo z-świtaniem na kształt morskiej fale Srogiej, nie uśmierzonej, Hultajstwo się zwali: I tam naprzód, gdzie nasi swych nie dokopali Jeszcze Szańców, od wody na Rozrażewskiego Wielkim gwałtem uderzą, który ze wszytkiego Także serca i siły, przed wał się wydawszy Ziezdą samą, a Pieszym obron rozkazawszy Swych pilnować, utrzyma na sobie ich w
za tym Oboz nasz Oblęze.
lako także i naśi záczete roboty Swoie kończą. Ale gdy nie podobną zgoła Widzą po nich obrone, do mnieyszego koła. Sćisnąć sie chcą i zátym nowe ieszcze Wáły Zemknąwszy ku dolinie kopią ten dźień cáły. Coż? kiedy tych i owych nie dokończą cale, A tu rowno z-świtaniem ná kształt morskiey fale Srogiey, nie uśmierzoney, Hultáystwo sie zwáli: I tam naprzod, gdźie naśi swych nie dokopali Ieszcze Szańcow, od wody na Rozrażewskiego Wielkim gwałtem uderzą, ktory ze wszytkiego Także serca i siły, przed wał sie wydawszy Ziezdą samą, á Pieszym obron rozkazawszy Swych pilnować, utrzyma na sobie ich w
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 59
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
miło. 6. Pieśń III.
Ktoś matce powiedział, Żeś ze mną dziś siedział, Maćku, do północy, Dajże go niemocy, Ktoś to domowy.
Jam tak rozumiała, Iż mać twardo spała, Więc-em się nie strzegła, Gdym do ciebie biegła. Dziś na rozmowy.
Ali nad świtaniem, Mać zaraz z łajaniem,
Wszytko mi wspomniała, Com z tobą gadała W tej naszej sprawie.
Któryś to niecnota Widział podle płota Nas wespół oboje, Maćku, chłopię moje, W dole na trawie.
A cóż, gdyby byli W on czas obaczyli, Gdyś ty ono w gumnie Prosił czegoś u mnie
miło. 6. Pieśń III.
Ktoś matce powiedział, Żeś ze mną dziś siedział, Maćku, do północy, Dajże go niemocy, Ktoś to domowy.
Jam tak rozumiała, Iż mać twardo spała, Więc-em się nie strzegła, Gdym do ciebie biegła. Dziś na rozmowy.
Ali nad świtaniem, Mać zaraz z łajaniem,
Wszytko mi wspomniała, Com z tobą gadała W tej naszej sprawie.
Któryś to niecnota Widział podle płota Nas wespół oboje, Maćku, chłopię moje, W dole na trawie.
A cóż, gdyby byli W on czas obaczyli, Gdyś ty ono w gumnie Prosił czegoś u mnie
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 9
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
na koniach) w Glocku z Turnem młodym zawarci, postrzegli tak hożego Glocka ubiegania, aby się znowu także nie stało jakie omieszkanie, jako i w ten dzień sobotny, ruszył p. hetman śląski polny swój pułk tegoż dnia z wieczora kn Glockowi. A Elearowie też nazajutrz przededniem dwie mile upadłszy, przed samem świtaniem zeszli się w mili od Glócka, i tam dopiero rada była, jakimby sposobem dragony Turnowe przepłoszyć. Tak albowiem pułkowi p. hetmanowemu straszni byli, iż wiele ich wielu z naszych i często przestrzegając, iż się tych dragonów kule nie miały jąć, prosili aby nasi ostrożni, byli, udając ich być tak bitnymi
na koniach) w Glocku z Turnem młodym zawarci, postrzegli tak hożego Glocka ubiegania, aby się znowu także nie stało jakie omieszkanie, jako i w ten dzień sobotny, ruszył p. hetman szląski polny swój pułk tegoż dnia z wieczora kn Glockowi. A Elearowie też nazajutrz przededniem dwie mile upadłszy, przed samem świtaniem zeszli się w mili od Glócka, i tam dopiero rada była, jakimby sposobem dragony Turnowe przepłoszyć. Tak albowiem pułkowi p. hetmanowemu straszni byli, iż wiele ich wielu z naszych i często przestrzegając, iż się tych dragonów kule nie miały jąć, prosili aby nasi ostrożni, byli, udając ich być tak bitnymi
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 61
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
(dla odparcia jakich posiłków, jeżeliby skąd przyszły niespodziewanie) odpoczywając, żywności najwięcej z Zwejbruskiego państwa zaciągali, a męstwa swoje pod Frankentalem oświadczali. Gdzie osobliwie to między inszemi wspomnienia godno, iź gdy pod Lampshejm miasteczko nieprzyjacielskie pod samym Frankentalem i do niego należące (zaczem i żywności Frankentalowi dodające), czatą nad świtaniem przypadli, pacholik jeden przez wał i mur (bo dobrze warowne było) przelazłszy, kłódki poobcinał i wzwód spuścił, zaczem drudzy wpadłszy, wielki im krzyż (bo się to w dzień ś. Krzyża działo) zadali. Pod tym czasem hetman książęcia bawarskiego z drugą stronę Renu z ludem swym leżący, widząc iż
(dla odparcia jakich posiłków, jeżeliby zkąd przyszły niespodziewanie) odpoczywając, żywności najwięcej z Zwejbruskiego państwa zaciągali, a męstwa swoje pod Frankentalem oświadczali. Gdzie osobliwie to między inszemi wspomnienia godno, iź gdy pod Lampshejm miasteczko nieprzyjacielskie pod samym Frankentalem i do niego należące (zaczem i żywności Frankentalowi dodające), czatą nad świtaniem przypadli, pacholik jeden przez wał i mur (bo dobrze warowne było) przelazłszy, kłódki poobcinał i wzwód spuścił, zaczem drudzy wpadłszy, wielki im krzyż (bo się to w dzień ś. Krzyża działo) zadali. Pod tym czasem hetman książęcia bawarskiego z drugą stronę Renu z ludem swym leżący, widząc iż
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 105
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
tego boję/ Żebyś Atlant mijając nad wolą tę moję Gdzie się nieustanowił/ abo łąki złotej Rozkosz cię nie uwiodła. Zaczymbyś w kłopoty Wdał mię srogie/ i miasto jakiej stąd lubości/ Barzoby mi na potym wytchło tej miłości. Nadobnej Paskwaliny.
I cóż prośba Matczyna jedno rozkazaniem Była Kupidynowi. Skądże nad świtaniem Roturn złoty/ i lekkie Pretekstowe suknie/ Zdjąwszy z siebie/ skrzydełka Anielskie wysmuknie/ I tak jako w Cyterze od niej urodzony Szybko barzo poleci. Tedy zabawiony Mars gdzieś był w Ameryce/ rumując świat nowy Bitnym Portugalczykom. Tam wóz piorunowy/ I siły/ i armaty wszytkie posprowadzał/ A sam z Ingeniery tarany
tego boię/ Zebys Athlant miiáiąc nád wolą tę moię Gdzie się nieustanowił/ ábo łąki złotey Roskosz cię nie vwiodłá. Záczymbyś w kłopoty Wdał mię srogie/ y miásto iákiey ztąd lubości/ Bárzoby mi ná potym wytchło tey miłości. Nadobney Pasqualiny.
Y coż proźbá Mátczyná iedno roskazániem Byłá Kupidynowi. Zkądże nád świtániem Rothurn złoty/ y lekkie Pretextowe suknie/ Zdiąwszy z siebie/ skrzydełká Anyelskie wysmuknie/ Y ták iáko w Cytherze od niey vrodzony Szybko bárzo poleci. Tedy zábáwiony Márs gdzieś był w Ameryce/ rumuiąc świát nowy Bitnym Portugálczykom. Tám woz piorunowy/ Y siły/ y ármaty wszytkie posprowadzał/ A sam z Ingeniery tárány
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 92
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
. Szwedzi w wiosce stojąc postrzegłszy to, nagłym nieprzyjacielem przestraszeni także całą noc o sobie radzą, a na ostatek sprzysiągłszy się jeden za drugim polec, a nie poddawać się, dobrą sobie fantazyją czyniąc hukaniem i wesołością aż ku dniowi narabiają.
Czarniecki przede dniem jeszcze komenderowanych po dziesięciu z chorągwie ordynuje, aby do nich nad świtaniem szturm przypuścić, albo w pole wywabić. Aleć oni nie czejakąc dnia, ale także świtaniem, mężnym i odważnym sercem i porządkiem dobrym chcąc się Rok 1656
przez wojsko przebić gościńcem torownym, w pole gotowiusieńcy do boju wychodzą. Ledwie ordynowani do szturmu koni dopadli, tak się to prędko stało, a wtem
. Szwedzi w wiosce stojąc postrzegłszy to, nagłym nieprzyjacielem przestraszeni także całą noc o sobie radzą, a na ostatek sprzysiągłszy się jeden za drugim polec, a nie poddawać się, dobrą sobie fantazyją czyniąc hukaniem i wesołością aż ku dniowi narabiają.
Czarniecki przede dniem jescze komenderowanych po dziesięciu z chorągwie ordynuje, aby do nich nad świtaniem szturm przypuścić, albo w pole wywabić. Aleć oni nie czejakąc dnia, ale także świtaniem, mężnym i odważnym sercem i porządkiem dobrym chcąc się Rok 1656
przez wojsko przebić gościńcem torownym, w pole gotowiusieńcy do boju wychodzą. Ledwie ordynowani do szturmu koni dopadli, tak się to prętko stało, a wtem
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 215
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
.
(27) Wpośród szleszyńskiego boru jest kamieni kupa, pod którymi, powiadają, leży olbrzym — jakoż podobieństwo, bo na czas one kamienie się podnoszą, aż ludzie uciekają. I ktoś tam kopiąc, dokopał się był kości, którą dotąd widać, jeśli nie zarośla. To pewna, ze nad zmierzchiem i świtaniem ukazują się ognie około, i jest tam niemały skarb, ale oczarowany; trzeba by wielkiej odwagi. Twierdził to jeden człek stary w miasteczku: Iż kto by z tamtych kamieni domostwo postawił, byłby barzo bogaty; a to trzeba uważać, że to tam kamień nie każdy jednaki.
(28) W chełmskiej ziemi
.
(27) Wposród szleszyńskiego boru jest kamieni kupa, pod którymi, powiadają, leży olbrzym — jakoż podobieństwo, bo na czas one kamienie się podnoszą, aż ludzie uciekają. I ktoś tam kopiąc, dokopał się był kości, którą dotąd widać, jeśli nie zarośla. To pewna, ze nad zmierzchiem i świtaniem ukazują się ognie około, i jest tam niemały skarb, ale oczarowany; trzeba by wielkiej odwagi. Twierdził to jeden człek stary w miasteczku: Iż kto by z tamtych kamieni domostwo postawił, byłby barzo bogaty; a to trzeba uważać, że to tam kamień nie każdy jednaki.
(28) W chełmskiej ziemi
Skrót tekstu: SzemTorBad
Strona: 290
Tytuł:
Z nowinami torba kursorska
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950