/ ziewanie/ przy tym i częste splunienie. Na twarzy białość sama/ mały glanc wydaje/ I wodniste znakuje w takich obyczaje.
O Kompleksji Melancholicznej. A gdzie zasię czarnawa króluje Cholera/ Insza jest obyczajów własność/ insza cera. Smutek tam w sercu i złość zasadza stolicę/ Nie wiele słów usłyszysz/ lecz czujną źrzenicę. W księgach/ ba i w czytaniu. Mało sypia taki. O o byczaje niedba/ chłop jest ladajaki. Na co umysł zaweźmie/ zwykł dokazać tego/ Nic nie rozumie w świecie sobie bezpiecznego. K nienawiści sposobne serce zawsze nosi/ Nikomu nic nie rad da/ i o nic nie prosi. Wiele
/ źiewánie/ przy tym y częste splunienie. Ná twarzy białość sámá/ mały glánc wydáie/ Y wodniste znákuie w tákich obyczáie.
O Komplexiey Melánkoliczney. A gdźie záśię czarnawa kroluie Cholerá/ Insza iest obyczáiow własność/ insza cerá. Smutek tám w sercu y złość zásadza stolicę/ Nie wiele słow vsłyszysz/ lecz czuyną źrzenicę. W kśięgách/ bá y w czytániu. Máło sypia táki. O o byczáie niedba/ chłop iest ládáiáki. Ná co vmysł záweźmie/ zwykł dokázáć tego/ Nic nie rozumie w świećie sobie bezpiecznego. K nienawiśći sposobne serce záwsze nośi/ Nikomu nic nie rad da/ y o nic nie prośi. Wiele
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: Ev
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
Jako manna kolorem swoim podobna była do popiołu/ a zdała się przecię jako źrzenica w oku: Tak kto z pokorą tego niebieskiego chleba pożywa/ jest miłym Panu Bogu/ i strzeże go jako źrzenice oka swojego. A kto się zaś godnie do tego chleba nie przygotuje/ tak jest mierzły Panu Bogu/ jakoby kłoł w źrzenicę oka jego Boskiego. Jako manna zamykała w sobie wszelkie smaki/ na co jeno sobie człowiek pomyślił. Tak ten Sakrament Naświętszy/ ma w sobie wszytkie smaki/ których jeno święci Pańscy w niebie zażywają: bo się tu pod osobami chleba i wina prawdziwe ciało Boga wcielonego zamyka/ na które patrząc Aniołowie święci i wszyscy wybrani
Iáko mánná kolorem swoim podobna byłá do popiołu/ á zdáłá się przećię iáko źrzenicá w oku: Ták kto z pokorą tego niebieskiego chlebá pożywa/ iest miłym Pánu Bogu/ y strzeże go iáko źrzenice oká swoiego. A kto się záś godnie do tego chlebá nie przygotuie/ ták iest mierzły Pánu Bogu/ iákoby kłoł w źrzenicę oká iego Boskiego. Iáko mánná zámykáłá w sobie wszelkie smáki/ ná co ieno sobie człowiek pomyślił. Ták ten Sákráment Naświętszy/ ma w sobie wszytkie smaki/ ktorych ieno święći Páńscy w niebie záżywáią: bo się tu pod osobámi chlebá y winá prawdźiwe ćiáło Bogá wćielonego zámyka/ ná ktore pátrząc Anyołowie święći y wszyscy wybráni
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 39
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
, na którym najchwalebniejszych cnót i dzieł heroicznych zebrawszy manipulumnaręcze, wszystkich krwią i majestatem antecesorów swoich, jako in mystico pantheonew mistycznym panteonie, w Pańskim zawarłeś sercu.
Lecz jeżeli, Najdobrotliwszy Panie, coleum animo complexus et orbemobejmujący duchem niebo i ziemię, zanurzonę w uszczęśliwieniu i przez święte życie swoje zbawieniu naszym źrzenicę rzucisz na serca i zmysły poddanych swoich, ujrzysz quo ad punctumdo jakiego stopnia wyrażenia niepochlebnej i nieprzymuszonej wierności wszystkich suavissima zachwyconych emphasinajprzyjemniejszym... zachwytem, wszystkich w poznawaniu niepojętej dobroci Waszej Królewskiej Mości Pana Naszego Miłościwego silących się cum animae potentiis barzej i słuszniej desudantesz mocami ducha... trudzących się, niż
, na którym najchwalebniejszych cnót i dzieł heroicznych zebrawszy manipulumnaręcze, wszystkich krwią i majestatem antecessorów swoich, jako in mystico pantheonew mistycznym panteonie, w Pańskim zawarłeś sercu.
Lecz jeżeli, Najdobrotliwszy Panie, coleum animo complexus et orbemobejmujący duchem niebo i ziemię, zanurzonę w uszczęśliwieniu i przez święte życie swoje zbawieniu naszym źrzenicę rzucisz na serca i zmysły poddanych swoich, ujrzysz quo ad punctumdo jakiego stopnia wyrażenia niepochlebnej i nieprzymuszonej wierności wszystkich suavissima zachwyconych emphasinajprzyjemniejszym... zachwytem, wszystkich w poznawaniu niepojętej dobroci Waszej Królewskiej Mości Pana Naszego Miłościwego silących się cum animae potentiis barzej i słuszniej desudantesz mocami ducha... trudzących się, niż
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 169
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
zniewoliło, Stułą przy Boskim ołtarzu związane, Gdy sobie złote pierścienie oddają, Wzajem na wieczną zgodę przysięgają. 5
Temu poważną okryta skromnością Twarz spalonego serca nie wyjawia, A lubo się wstyd pomieszał z radością, On przecię statek na czele wystawia. Oko zwyczajną tylko ciekawością Na przyjaciela częsty wzrok wyprawia, Bo trudno bystrą hamować źrzenicę, Gdy urodziwą ma oblubienicę. 6
Tej zaś, w zupełnym utopione wstydzie, Już od szarłatu pałają jagody. Śnieg na nich stopniał, a choć czasem wznidzie, Róża mu śmiałe rozbija zawody. On, żeby w dalszej nie został ohydzie, Ustąpił na czas z niebieskiej urody, Tak się purpura w twarzy rozgościła,
zniewoliło, Stułą przy Boskim ołtarzu związane, Gdy sobie złote pierścienie oddają, Wzajem na wieczną zgodę przysięgają. 5
Temu poważną okryta skromnością Twarz spalonego serca nie wyjawia, A lubo się wstyd pomieszał z radością, On przecię statek na czele wystawia. Oko zwyczajną tylko ciekawością Na przyjaciela częsty wzrok wyprawia, Bo trudno bystrą hamować źrzenicę, Gdy urodziwą ma oblubienicę. 6
Tej zaś, w zupełnym utopione wstydzie, Już od szarłatu pałają jagody. Śnieg na nich stopniał, a choć czasem wznidzie, Róża mu śmiałe rozbija zawody. On, żeby w dalszej nie został ohydzie, Ustąpił na czas z niebieskiej urody, Tak się purpura w twarzy rozgościła,
Skrót tekstu: CezMelBar_II
Strona: 167
Tytuł:
Melodia krzykliwego na wiosnę słowika
Autor:
Franciszek Józef Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitalamia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1652
Data wydania (nie wcześniej niż):
1652
Data wydania (nie później niż):
1652
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Słowa, którem poprzysiągł szanować pięknego Jej potomka. Zdziwi się i rzecze do sowy: „Nigdybym nie rozumiał, by z tak wielkiej głowy Mały rozum miał wyniść: tyś potomstwo swoje W piękności zalecała, a oko zaś moje, Które się w słońce patrząc, nigdy nie zmrużało, Na szpetność dzieci twoich źrzenicę ściskało.
Ty - nie wiem - jeśliż z głupstwa, czy z ślepej miłości Ku dzieciom przyrównałaś ich brzydkość piękności. Jakożkolwiek, - wszakże byś była powiedziała Własność szpetną, i dotąd żywebyś je miała; Bo ja, ufając słowu - czego mi żal - twemu, Jakoś chciała, cierpiał
Słowa, którem poprzysiągł szanować pięknego Jej potomka. Zdziwi się i rzecze do sowy: „Nigdybym nie rozumiał, by z tak wielkiej głowy Mały rozum miał wyniść: tyś potomstwo swoje W piękności zalecała, a oko zaś moje, Które się w słońce patrząc, nigdy nie zmrużało, Na szpetność dzieci twoich źrzenicę ściskało.
Ty - nie wiem - jeśliż z głupstwa, czy z ślepej miłości Ku dzieciom przyrównałaś ich brzydkość piękności. Jakożkolwiek, - wszakże byś była powiedziała Własność szpetną, i dotąd żywebyś je miała; Bo ja, ufając słowu - czego mi żal - twemu, Jakoś chciała, cierpiał
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 9
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
że się nie stawiem, bić nas będą, karać będą, czci odsądzać, majętności brać i tak miasto poleczenia, o którym nam powiedali, wolności, niewolą na nas wprowadzić podobno usiłują. Króla, jeśli się do chłosty nagotowanej nie stawi supplex, zrzucić i inszego nam na karki wsadzić, a zatym i w tę źrzenicę wolności naszych (wolne nasze pana obieranie) nas urazić i nam ją odjąć, a insitam genti erga suos principes reverentiam fidemquepokalać. Nie tak chlubił się naród nasz, ale tochmy o sobie powiedali dotąd, że wiarą ku panom wrodzoną nad inne słyniemy narody. Panowie też naszy chlubili się tym o nas wzajem,
że się nie stawiem, bić nas będą, karać będą, czci odsądzać, majętności brać i tak miasto poleczenia, o którym nam powiedali, wolności, niewolą na nas wprowadzić podobno usiłują. Króla, jeśli się do chłosty nagotowanej nie stawi supplex, zrzucić i inszego nam na karki wsadzić, a zatym i w tę źrzenicę wolności naszych (wolne nasze pana obieranie) nas urazić i nam ją odjąć, a insitam genti erga suos principes reverentiam fidemquepokalać. Nie tak chlubił się naród nasz, ale tochmy o sobie powiedali dotąd, że wiarą ku panom wrodzoną nad ine słyniemy narody. Panowie też naszy chlubili się tym o nas wzajem,
Skrót tekstu: ZdanieSzlachCz_II
Strona: 419
Tytuł:
Zdanie szlachcica polskiego o rokoszu
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
.
Oczom ciekącym. Błonkom zaszłym.
Oczom Błonką zaszłym/ z miodem utarty/ i tym pomazować/ jest wielkim ratunkiem/ albowiem wilgotności w nich wysusza/ i zasłony na nich trawi/ a wniwecz obraca. (Dios.) Ale ja radzę z tym się obyczajnie obchodzić/ albo radniej zaniechać/ aby snadź z błonką źrzenicę zasłaniającą i błonek w oczach przyrodzonych nie wygryzł/ i nie popsował. Przeto gdy go chcemy do tych rzeczy któremi oczy mażą/ albo w nie puszczają/ przydać/ z wielkim baczeniem to być ma/ dla jadowitej a gorącej ostrości jego. Oczom zaćmionym
Oczom zaćmionym/ jest ratunkiem. (Plin:) Scjatyce
Scjatykę/
.
Oczom ćiekącym. Błonkom zászłym.
Oczom Błonką zászłym/ z miodem vtárty/ y tym pomázowáć/ iest wielkim rátunkiem/ álbowiem wilgotnośći w nich wysusza/ y zasłony ná nich trawi/ á wniwecz obraca. (Dios.) Ale ia rádzę z tym sie obyczáynie obchodźić/ álbo rádniey zániecháć/ áby snadź z błonką źrzenicę zásłániáiącą y błonek w oczách przyrodzonych nie wygryzł/ y nie popsował. Przeto gdy go chcemy do tych rzeczy ktoremi oczy máżą/ álbo w nie pusczáią/ przydáć/ z wielkim baczeniem to być ma/ dla iádowitey á gorącey ostrośći iego. Oczom záćmionym
Oczom záćmionym/ iest rátunkiem. (Plin:) Scyátyce
Scyátykę/
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 207
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
przypadli w kraj inny, Gdzie, iż u ojca była, doszli tej nowiny.
VII.
Strzeż się, Karle, bo pewnie szaleństwu wielkiemu Nie zdołasz, które tobie i wojsku twojemu Gotują; do tych czterech Gradasa srogiego Z Sakrypantem na szkodę masz królestwa swego, A szczęście, aby w samo serce cię dotknęło, Źrzenicę wojsk, dwu wielkich rycerzów, ci wzięło, Którzy rozumem, mocą najprzedniejszy byli: Niemasz ich, jak ślepego, ciebie zostawili.
VIII.
Orlanda i Rynalda wspominam mężnego. Jeden z tych szalonem już został z tak mądrego, Nie wie, co deszcz, co zimno, co śliczna pogoda: Tak mu nieszczęsna
przypadli w kraj iny, Gdzie, iż u ojca była, doszli tej nowiny.
VII.
Strzeż się, Karle, bo pewnie szaleństwu wielkiemu Nie zdołasz, które tobie i wojsku twojemu Gotują; do tych czterech Gradasa srogiego Z Sakrypantem na szkodę masz królestwa swego, A szczęście, aby w samo serce cię dotknęło, Źrzenicę wójsk, dwu wielkich rycerzów, ci wzięło, Którzy rozumem, mocą najprzedniejszy byli: Niemasz ich, jak ślepego, ciebie zostawili.
VIII.
Orlanda i Rynalda wspominam mężnego. Jeden z tych szalonem już został z tak mądrego, Nie wie, co deszcz, co zimno, co śliczna pogoda: Tak mu nieszczęsna
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 322
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905