sobie, a to dwojako. Naprzód przez częste przypominanie sobie męki jego, i przytulenie się do nóg jego, które o jak bym wam rad zalecił, i sobie. A druga czy w-chorobach, przeciwnościach, boleściach, znasz go? Ciężkie pożycie! a poznałżeś w-ten czas P. JEZUSA, żółcią i octem napawanego, ciężko być bez przyjaciela, a poznałżeś P. JEZUSA od wszytkich opuszczonego, tak, że i na Ojca własnego wołał: Boże Boże mój, czemus mię opuścił. już ci i głowy na myślenie nie staje, a znasz że P. JEZUSA znakłonioną głową ducha oddającego. zdejmują cię boleści? a
sobie, á to dwoiáko. Naprzod przez częste przypominánie sobie męki iego, i przytulenie się do nog iego, ktore o iák bym wam rad zálećił, i sobie. A druga czy w-chorobách, przećiwnośćiách, boleśćiách, znasz go? Ciężkie pożyćie! á poznałżeś w-ten czás P. IEZUSA, żółćią i octem napawánego, ćiężko bydź bez przyiaćielá, á poznałżeś P. IEZUSA od wszytkich opuszczonego, ták, że i ná Oyca własnego wołał: Boże Boże moy, czemus mię opuśćił. iuż ći i głowy ná myślenie nie stáie, á znasz że P. IEZUSA znákłonioną głową duchá oddáiącego. zdeymuią ćię boleśći? á
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 57
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
stała, Polska im odzież, Polska chleb dawała I pod jej władzą w Dzikie wypadali Pola, a plony bogate zbierali. Teraz w swym żalu gdzie ich doznać miała, Kiedy się smutną żałobą odziała, Miasto pociechy — łez do łez przydali, Nadto ją krwawym oceanem zlali W jejże wnętrzności ręce zajuszone I szable topiąc żółcią zaprawione; Tak śliczną jej twarz niestwornie podarli, A na swych własnych panów gniew wywarli, Sprzykrzywszy wszytkie nad sobą zwierzchności Chcieli swąwolą dobić się wolności. Więc pretekst wojny na czerń zarzucili, Aby się wszyscy o swą wiarę bili Cerkwie plądrować, które rzymskim prawem, Stały pod Ojcem świętym i łaskawym, Żydy wycinać, co
stała, Polska im odzież, Polska chleb dawała I pod jej władzą w Dzikie wypadali Pola, a plony bogate zbierali. Teraz w swym żalu gdzie ich doznać miała, Kiedy się smutną żałobą odziała, Miasto pociechy — łez do łez przydali, Nadto ją krwawem oceanem zlali W jejże wnętrzności ręce zajuszone I szable topiąc żółcią zaprawione; Tak śliczną jej twarz niestwornie podarli, A na swych własnych panów gniew wywarli, Sprzykrzywszy wszytkie nad sobą zwierzchności Chcieli swąwolą dobić się wolności. Więc pretekst wojny na czerń zarzucili, Aby się wszyscy o swą wiarę bili Cerkwie plądrować, które rzymskim prawem, Stały pod Ojcem świętym i łaskawym, Żydy wycinać, co
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 79
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
życzliwą, Co lepszego i co jest błogosławieńszego? Inszy stan nie porówna z rozkoszami jego, Kiedyby jędza, co ją złość ludzka wywiodła Z przepaści, serc i myśli wspaniałych nie bodła, Jędza brzydka, szkaradna, pełna opacznego Mniemania, co ustawy rwie związku świętego. PIEŚŃ XXXI.
II.
Bo choć to gorzką żółcią zapały serdeczne Zowiemy, choć słodkości są ich mniej bezpieczne, Wszystko człowiek znieść może, statkiem umocniony, Aż w doskonałość sarnę będzie zaprawiony. Cierpieć, trwać, służyć, czekać - takie ukazuje Nagrody zrazu miłość, gdy swoich próbuje: Smaczniejsza woda zda się słońcem ugrzanemu I pokój wdzięczniejszy jest wojną strudzonemu.
III.
A
życzliwą, Co lepszego i co jest błogosławieńszego? Inszy stan nie porówna z rozkoszami jego, Kiedyby jędza, co ją złość ludzka wywiodła Z przepaści, serc i myśli wspaniałych nie bodła, Jędza brzydka, szkaradna, pełna opacznego Mniemania, co ustawy rwie związku świętego. PIEŚŃ XXXI.
II.
Bo choć to gorzką żółcią zapały serdeczne Zowiemy, choć słodkości są ich mniej bezpieczne, Wszystko człowiek znieść może, statkiem umocniony, Aż w doskonałość sarnę będzie zaprawiony. Cierpieć, trwać, służyć, czekać - takie ukazuje Nagrody zrazu miłość, gdy swoich próbuje: Smaczniejsza woda zda się słońcem ugrzanemu I pokój wdzięczniejszy jest wojną strudzonemu.
III.
A
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 429
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
)...
W tym oprawcy do swojej roboty się mają: Naprzód mu pełen kielich napoju podają; Zwyczaj ten wniósł Salamon, żeby poić winem Człeka, co katowskich mąk umiera terminem. (401)
I przyniosły go z sobą pobożne matrony, Ale jak się dostało między katy ony, Wypili i nalawszy octu z żółcią strychem,
Tym Jezusa hultaje częstują kielichem. Chciał się napić, gwałtowną zmordowany szargą; Aż język drutem stanie ścierpnąwszy i z wargą. Odda nazad, jakby rzekł: Dzisia wasze żniwo, Lecz wkrótce wypijecie swego waru piwo. Będziecie i wy kiedyś, niebożęta, czymem Ja dzisia, gdy was gorszym napoją ipsymem.
)...
W tym oprawcy do swojej roboty się mają: Naprzód mu pełen kielich napoju podają; Zwyczaj ten wniósł Salamon, żeby poić winem Człeka, co katowskich mąk umiera terminem. (401)
I przyniosły go z sobą pobożne matrony, Ale jak się dostało między katy ony, Wypili i nalawszy octu z żółcią strychem,
Tym Jezusa hultaje częstują kielichem. Chciał się napić, gwałtowną zmordowany szargą; Aż język drutem stanie ścierpnąwszy i z wargą. Odda nazad, jakby rzekł: Dzisia wasze żniwo, Lecz wkrótce wypijecie swego waru piwo. Będziecie i wy kiedyś, niebożęta, czymem Ja dzisia, gdy was gorszym napoją ipsymem.
Skrót tekstu: PotZacKuk_I
Strona: 585
Tytuł:
Nowy zaciąg ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, którym świat daleki Wina zwozi, rywuły, małmazyje, seki, A wy, krew wyciskając z poddanych ubogich, Nie wzdrygacie się trunków kupować tak drogich; Kufy z siebie i piwne robicie achtele, Cały dzień z nocą lejąc w bezdenne gardziele. Jezus dziś za rozpusty i za wasze zbytki Pije na pół z bydlęcą żółcią ocet brzydki, Żebyście wy nie pili w piekle wrzącej mazi. Kogoż, przebóg, od kufla i to nie odrazi! Z SUKNIE OBNAŻENIE (405)
Toż nań znowu jako psi rzucą ręce wściekłe, Odzierając trzeci raz członki krwią ociekłe, Które w nim przez okrutne porąbali plagi, Z jego własnej
, którym świat daleki Wina zwozi, rywuły, małmazyje, seki, A wy, krew wyciskając z poddanych ubogich, Nie wzdrygacie się trunków kupować tak drogich; Kufy z siebie i piwne robicie achtele, Cały dzień z nocą lejąc w bezdenne gardziele. Jezus dziś za rozpusty i za wasze zbytki Pije na pół z bydlęcą żółcią ocet brzydki, Żebyście wy nie pili w piekle wrzącej mazi. Kogoż, przebóg, od kufla i to nie odrazi! Z SUKNIE OBNAŻENIE (405)
Toż nań znowu jako psi rzucą ręce wściekłe, Odzierając trzeci raz członki krwią ociekłe, Które w nim przez okrutne porąbali plagi, Z jego własnej
Skrót tekstu: PotZacKuk_I
Strona: 586
Tytuł:
Nowy zaciąg ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
a któż mu ją poda? „Oto, mój drogi Synu, łez rzewliwych woda, Której nalawszy pełną serca mego czaszę, Pragnienie twych świętych ust smutna matka gaszę.” ... (497)
Tu jeden z owych katów, dostawszy gdzieś gębki (O żałosne z niewinnym Barankiem postępki!), Octem z żółcią napuści i już to raz drugi Panu do ust na tyce przytyka ją długiej. O nieszczęsna poczęsna! któż, przebóg, tak pija! Tylkoć to psu na końcu podawają kija. Nie chce Pan pić. Cóż ma pić? octy, żółci, smrody? Z onej ci to, ach, z onej winnice
a któż mu ją poda? „Oto, mój drogi Synu, łez rzewliwych woda, Której nalawszy pełną serca mego czaszę, Pragnienie twych świętych ust smutna matka gaszę.” ... (497)
Tu jeden z owych katów, dostawszy gdzieś gębki (O żałosne z niewinnym Barankiem postępki!), Octem z żółcią napuści i już to raz drugi Panu do ust na tyce przytyka ją długiej. O nieszczęsna poczęsna! któż, przebóg, tak pija! Tylkoć to psu na końcu podawają kija. Nie chce Pan pić. Cóż ma pić? octy, żółci, smrody? Z onej ci to, ach, z onej winnice
Skrót tekstu: PotZacKuk_I
Strona: 593
Tytuł:
Nowy zaciąg ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
żebym dostał, wytrwasz, a nie dostaniesz.
Wejrzawszy święta Miłość Kupidyna A on na sferę światową się wspina Sięgając miodu, z daleka się śmieje: O ślepy głupcze, próżne twe nadzieje! Nie miody prawi słodkie i pachnące, Lecz to żółć najdziesz i żądła kolące, Bo świata tego największe słodkości Są przykrą żółcią zaprawne gorzkości. Niech kto na wszytkie będzie rozpasany Cielesne żądze, na grzech wyuzdany, Niech coraz skrupuł w sumnieniu zapije, Przecię ten robak zawsze w nim ożyje Za każdym grzechem i te skryte mole Zawsze go gryzą; niechaj jedzie w pole, Niech gra, tańcuje i czym chce, ich zbywa, Przecięsię
żebym dostał, wytrwasz, a nie dostaniesz.
Wejrzawszy święta Miłość Kupidyna A on na sferę światową się wspina Sięgając miodu, z daleka się śmieje: O ślepy głupcze, prozne twe nadzieje! Nie miody prawi słodkie i pachnące, Lecz to żółć najdziesz i żądła kolące, Bo świata tego największe słodkości Są przykrą żółcią zaprawne gorzkości. Niech kto na wszytkie będzie rozpasany Cielesne żądze, na grzech wyuzdany, Niech coraz skrupuł w sumnieniu zapije, Przecię ten robak zawsze w nim ożyje Za każdym grzechem i te skryte mole Zawsze go gryzą; niechaj jedzie w pole, Niech gra, tańcuje i czym chce, ich zbywa, Przecięsię
Skrót tekstu: MorszZEmbWyb
Strona: 315
Tytuł:
Emblemata
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
emblematy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wybór wierszy
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975
komysz Sarmatowie nasi, A prymas krzywdy w Polsce nie pozwala, Na rokosz zwala.
Skarbce w Krakowie młotkami odbili, Koronę Niemcu na głowę włożyli, Pobrawszy kwoty, przed nim poklękali, Królem go zwali.
Zwyczajnie potem wszedł z nim do ratusza, Mieszczanów oddać przysięgę przymusza, A polską wolność tak na krzyż przybili, Żółcią poili.
Poleciła się wolność w ręce Boga, Wołając: „Konam!”, gdy niemiecka noga W Polskę wkroczyła — ostatniej potrzeba Pomocy z nieba.
Płacze pospólstwo, szlachta woła: „Biada!”, „Już po nas” — sąsiad rzecze do sąsiada. Słońce swobody zaćmiło się czarno, Że zginie marno
komysz Sarmatowie nasi, A prymas krzywdy w Polszczę nie pozwala, Na rokosz zwala.
Skarbce w Krakowie młotkami odbili, Koronę Niemcu na głowę włożyli, Pobrawszy kwoty, przed nim poklękali, Królem go zwali.
Zwyczajnie potem wszedł z nim do ratusza, Mieszczanów oddać przysięgę przymusza, A polską wolność tak na krzyż przybili, Żółcią poili.
Poleciła się wolność w ręce Boga, Wołając: „Konam!”, gdy niemiecka noga W Polskę wkroczyła — ostatniej potrzeba Pomocy z nieba.
Płacze pospólstwo, szlachta woła: „Biada!”, „Już po nas” — sąsiad rzecze do sąsiada. Słońce swobody zaćmiło się czarno, Że zginie marno
Skrót tekstu: RudnPieśńBar_II
Strona: 466
Tytuł:
Pieśń postna nabożna o Koronie Polskiej
Autor:
Dominik Rudnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
nie wcześniej niż 1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1750
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
krwawej sam się mordując i ogień w sobie niezwykły czując, uwiędłe dziąsło jeśli chcąc schłodzić, jeśli tym głębiej w tym morzu brodzić, “Pragnę” – ochrapłym rzecze językiem. A tu wnet skoczy jeden z pokrzykiem, na szczupłej trzcinie gębkę podając, a snadź żeby pił, sromotnie łając. Ocet i z mirrą, żółcią zmieszany ledwie się dotknął wargi różanej. W tym gdy do kresu zbawienie wiedzie, w niebieskim słowo zawarte miedzie wypuścił na świat: “Już się skończyło”, jakoby tak rzekł: “Co o mnie było w karciech prorockich, co w psalmiech o mnie, zyściłem wszystko, koniec już po mnie. Pominął zimy
krwawej sam się mordując i ogień w sobie niezwykły czując, uwiędłe dziąsło jeśli chcąc schłodzić, jeśli tym głębiej w tym morzu brodzić, “Pragnę” – ochrapłym rzecze językiem. A tu wnet skoczy jeden z pokrzykiem, na szczupłej trzcinie gębkę podając, a snadź żeby pił, sromotnie łając. Ocet i z mirrą, żółcią zmieszany ledwie się dotknął wargi różanej. W tym gdy do kresu zbawienie wiedzie, w niebieskim słowo zawarte miedzie wypuścił na świat: “Już się skończyło”, jakoby tak rzekł: “Co o mnie było w karciech prorockich, co w psalmiech o mnie, zyściłem wszystko, koniec już po mnie. Pominął zimy
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 91
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995
m kradał księżej, bogaczom, sędziom, urzędnikom, kupcom, a żydom.
Czart. Widzę już teraz, że się ze mną szczerze obchodzisz. Ale, nieboże, nędzna to pociecha twoja była, jako z grania, tak i z kradnienia. I rozkosz ta, której powiedasz żeś za kradzione pieniądze użył, żółcią nie cukrem była zaprawiona. Wspomni sobie, jaki początek był twego rzemiesła, jako nędzny, jakoś się naprzód wahał miałliś kraść abo nie, jakoś wątpił, jakoś się kołysał, jakoś się trwożył, co wszytko bez boleści dusznej być nie mogło. Więc gdyś już kraść począł, jakoś musiał
m kradał księżej, bogaczom, sędziom, urzędnikom, kupcom, a żydom.
Czart. Widzę już teraz, że się ze mną szczerze obchodzisz. Ale, nieboże, nędzna to pociecha twoja była, jako z grania, tak i z kradnienia. I rozkosz ta, której powiedasz żeś za kradzione pieniądze użył, żółcią nie cukrem była zaprawiona. Wspomni sobie, jaki początek był twego rzemiesła, jako nędzny, jakoś się naprzód wahał miałliś kraść abo nie, jakoś wątpił, jakoś się kołysał, jakoś się trwożył, co wszytko bez boleści dusznej być nie mogło. Więc gdyś już kraść począł, jakoś musiał
Skrót tekstu: GórnDem
Strona: 248
Tytuł:
Demon Socratis
Autor:
Łukasz Górnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła wszystkie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Piotr Chmielowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Salomon Lewental
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1886