z mniejszą aparencją, i sumptem. Quid vetat pięknie, boneste mieszkać Szlachcicowi: może mieć, jeżeli nie pokoje; tedy pokoiki, miasto sali, izby obszerne, ganki separowane od obor i chlewków, aby nie śmierdział między ludźmi gnojem: nie siedział między gęsiami, kurami, kaczkami Polone Aquile Pullus. Nie wielka rezydencja żółwia, przecież wygodna i modna; jeszcze mniejsza ślimaka i ta nie ladajaka: bo modniejsza od niektórych szlachty rezydencyj, którzy titulo iactantur gospodarzów, a mądrej Ekonomiki nec vestigium u nich, bo wszędzie szpetnie, nie regularnie: przy wielkim ich znoju pełno gnoju, w worku tylko nie którzy porządni nie w Dworku, ale
z mnieyszą apparencyą, y sumptem. Quid vetat pięknie, bonestè mieszkać Szlachcicowi: może mieć, ieżeli nie pokoie; tedy pokoiki, miasto sali, izby obszerne, ganki separowane od obor y chlewkow, aby nie śmierdział między ludzmi gnoiem: nie siedział między gęsiami, kurami, kaczkami Polonae Aquilae Pullus. Nie wielka rezydencya żołwia, przecież wygodna y modna; ieszcze mnieysza ślimaka y ta nie ladaiaka: bo modnieysza od niektorych szlachty rezydencyi, ktorzy titulo iactantur gospodarzow, a mądrey Ekonomiki nec vestigium u nich, bo wszędzie szpetnie, nie regularnie: przy wielkim ich znoiu pełno gnoiu, w worku tylko nie ktorzy porządni nie w Dworku, ale
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 232
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
; Aż trzecim razem z puckich gór łaskawy Dmuchnął wiatr na nas i popędził nawy. Ale zaś słońce, skoro się rozśmiało, I ten nam pojazd wkrótce hamowało, Bo gdy swe jasne rozniosło promienie, Wszystko uciekło z nieba posępienie; Woda, co częste pagórki sypała, Jako szkło gładkie — tak się wyrównała. Leniwiej żółwia okręt postępuje, Kiedy biczyka na żaglach nie czuje. I gdy tak prawie nie jedziem i szczętu, Co żywo na wierzch wychodzi z okrętu. Jeszcze się cieszym, że lądy widzimy I na wysokie czoła drzew patrzymy, Które nam większej tęsknicę dodają, Że nas z daleka jadących żegnają. Strudna obaczym gdzie na wodach sośnie
; Aż trzecim razem z puckich gór łaskawy Dmuchnął wiatr na nas i popędził nawy. Ale zaś słońce, skoro się rozśmiało, I ten nam pojazd wkrótce hamowało, Bo gdy swe jasne rozniosło promienie, Wszystko uciekło z nieba posępienie; Woda, co częste pagórki sypała, Jako śkło gładkie — tak się wyrównała. Leniwiej żółwia okręt postępuje, Kiedy biczyka na żaglach nie czuje. I gdy tak prawie nie jedziem i szczętu, Co żywo na wierzch wychodzi z okrętu. Jeszcze się cieszym, że lądy widzimy I na wysokie czoła drzew patrzymy, Które nam większej tęsknicę dodają, Że nas z daleka jadących żegnają. Ztrudna obaczym gdzie na wodach sośnie
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 43
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
szukać po Bałchanie, Gdyby spieszył na prośby i swoich żądanie. Aleć na nieodmienne rad niebieskich tryby Trudno człek ma styskować, trudno pisać *gdyby*: Bo komuś godniejszemu ten niezwiędły wieniec (Miałżeby go krwią polską dostać cudzoziemiec!) Naznaczyły i dotąd niebieskie archiwy Chowają; a nie tobie, Zygmuncie leniwy! Nie żółwia by potrzeba, co ledwie twe snopy Dźwignąć może pod nogi dzielnej Europy, Którą przyniósł duży wół na tę stronę świata, Ale pegaza (bo ten i biega, i lata), Żeby zaś tę dziewoję w jej ojczyste niwy Przez Czarne stawił morze Azyjej szczęśliwej. Z górnych tu, mówię, stajen trzeba konia,
szukać po Bałchanie, Gdyby spieszył na prośby i swoich żądanie. Aleć na nieodmienne rad niebieskich tryby Trudno człek ma styskować, trudno pisać *gdyby*: Bo komuś godniejszemu ten niezwiędły wieniec (Miałżeby go krwią polską dostać cudzoziemiec!) Naznaczyły i dotąd niebieskie archiwy Chowają; a nie tobie, Zygmuncie leniwy! Nie żółwia by potrzeba, co ledwie twe snopy Dźwignąć może pod nogi dzielnej Europy, Którą przyniósł duży wół na tę stronę świata, Ale pegaza (bo ten i biega, i lata), Żeby zaś tę dziewoję w jej ojczyste niwy Przez Czarne stawił morze Azyjej szczęśliwéj. Z górnych tu, mówię, stajen trzeba konia,
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 337
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924