miłości pętach uwikłany chodzę.
Jeżeli wietrzyk między gałązkami Wieje i między liściem sobie poigrywa, Przypominam wzdychania, których z boleściami Miłość mi gwałtem aż z serca dobywa.
Gdy widzę, że się ptaszęta z miłości Całują i spajają z sobą nosek krzywy, Serce się rozstępuje i mówię z zazdrości: Przecz ci kontenci, a ja żałośliwy?
Jeśli ogrodnik kwiateczkom bujności Dodając, grzędy z banie drobną rosą moczy, Zarazem sobie wspomnię łzy, które w żałości, Nie osychając, toczą moje oczy;
Jeśli też jeden szczepek sadzi w drugi Albo z nadzieją plonu zasiewa ogrody, Ja myślę: ten w nadziei — ty za swe posługi Ani łaski proś, ni
miłości pętach uwikłany chodzę.
Jeżeli wietrzyk między gałązkami Wieje i między liściem sobie poigrywa, Przypominam wzdychania, których z boleściami Miłość mi gwałtem aż z serca dobywa.
Gdy widzę, że się ptaszęta z miłości Całują i spajają z sobą nosek krzywy, Serce się rozstępuje i mówię z zazdrości: Przecz ci kontenci, a ja żałośliwy?
Jeśli ogrodnik kwiateczkom bujności Dodając, grzędy z banie drobną rosą moczy, Zarazem sobie wspomnię łzy, które w żałości, Nie osychając, toczą moje oczy;
Jeśli też jeden szczepek sadzi w drugi Albo z nadzieją plonu zasiewa ogrody, Ja myślę: ten w nadziei — ty za swe posługi Ani łaski proś, ni
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 23
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
swym wskoczy. DO STAREGO
Ilekroć w ręku twych tę panią widzę, Że ją całujesz, starcze obrzydliwy, Tylekroć z ciebie jak na urząd szydzę, Żeś stary jak kruk, a jak wróbl jurliwy.
Z tak śliczną twarzą ten twój wąs sędziwy Nie zgadzają się; ja się tobą brzydzę I będę z twego szczęścia żałośliwy, Aż się jej udam, a ciebie ohydzę.
Atoli-ć szczerą pomogę przestrogą: Radzę-ć, ostrożniej poczynaj więc sobie, Bo ta pani — śmierć nosi w oczach srogą
I ma źrenice jadowite obie; A ty, któryś już w trunnie jedną nogą, Jak z bliska natrzesz, będziesz drugą w grobie
swym wskoczy. DO STAREGO
Ilekroć w ręku twych tę panią widzę, Że ją całujesz, starcze obrzydliwy, Tylekroć z ciebie jak na urząd szydzę, Żeś stary jak kruk, a jak wróbl jurliwy.
Z tak śliczną twarzą ten twój wąs sędziwy Nie zgadzają się; ja się tobą brzydzę I będę z twego szczęścia żałośliwy, Aż się jej udam, a ciebie ohydzę.
Atoli-ć szczerą pomogę przestrogą: Radzę-ć, ostrożniej poczynaj więc sobie, Bo ta pani — śmierć nosi w oczach srogą
I ma źrenice jadowite obie; A ty, któryś już w trunnie jedną nogą, Jak z bliska natrzesz, będziesz drugą w grobie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 110
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
która serdecznie złączyła z Oblubieńcem, proszę, bym wysłuchana była! Otwórzcie mi żelazne bramy, a do swego chciejcie mię w komput przyjąć wojska panieńskiego! Bez związku małżeńskiego, szczęśliwa miłości, której wolno największe wyświadczać szczyrości! Ach, me Światło! Takżeś tu już nielitościwy, że Cię nic nie porusza mój głos żałośliwy? Nie jam dała przyczynę, lecz Twa święta chwała, żeby moja płaczliwa skarga nie ustała. Niesłuszna, żeby pieśni ulubione Tobie więźniowie śpiewać mieli w tak ciężkiej żałobie! Wolny słowik na wiosnę ślicznie wykrzykuje, wsadzony w klatkę, milcząc, cicho lamentuje. Me Światło! Pokrusz zamki, otwórz drzwi miedziane, niech
która serdecznie złączyła z Oblubieńcem, proszę, bym wysłuchana była! Otwórzcie mi żelazne bramy, a do swego chciejcie mię w komput przyjąć wojska panieńskiego! Bez związku małżeńskiego, szczęśliwa miłości, której wolno największe wyświadczać szczyrości! Ach, me Światło! Takżeś tu już nielutościwy, że Cię nic nie porusza mój głos żałośliwy? Nie jam dała przyczynę, lecz Twa święta chwała, żeby moja płaczliwa skarga nie ustała. Niesłuszna, żeby pieśni ulubione Tobie więźniowie śpiewać mieli w tak ciężkiej żałobie! Wolny słowik na wiosnę ślicznie wykrzykuje, wsadzony w klatkę, milcząc, cicho lamentuje. Me Światło! Pokrusz zamki, otwórz drzwi miedziane, niech
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 159
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
, Jako Fineuszowi ci kiedyś, a po niem Uczynił Synapowi Astolf, groźny koniem.
I
Astolf, co niesłychanem dźwiękiem bydło ono Wegnał z wielką bojaźnią ich w piekielne łono Dziurą przepaści srogiej, gdzie, jak zapomniały, Stał, uszu nadkładając wszędzie czas niemały Słyszy szum z głębokości wielkich przeraźliwy, Narzekanie, wzdychania i płacz żałośliwy; Zaczem, iż to jest piekło, domyśla się snadno, Myśli, czy się ma wrócić w zad, czy tak iść na dno.
Życzy, aby widzieć mógł tych w wiecznej ciemności, Co już przez śmierć słoneczne stracili jasności, I miąższość przebyć ziemie do kresu samego, Gdzie w piekle ma swe męki
, Jako Fineuszowi ci kiedyś, a po niem Uczynił Synapowi Astolf, groźny koniem.
I
Astolf, co niesłychanem dźwiękiem bydło ono Wegnał z wielką bojaźnią ich w piekielne łono Dziurą przepaści srogiej, gdzie, jak zapomniały, Stał, uszu nadkładając wszędzie czas niemały Słyszy szum z głębokości wielkich przeraźliwy, Narzekanie, wzdychania i płacz żałośliwy; Zaczem, iż to jest piekło, domyśla się snadno, Myśli, czy się ma wrócić w zad, czy tak iść na dno.
Życzy, aby widzieć mógł tych w wiecznej ciemności, Co już przez śmierć słoneczne stracili jasności, I miąższość przebyć ziemie do kresu samego, Gdzie w piekle ma swe męki
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 62
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
dniach Rugier znowu do nas wróci, A z tęsknicą żal spólny w dobrą myśl obróci, I musi nie znać odtąd za pana swojego, A to mu w oczy mówię, zdrajce afryckiego”. Rugier pozwala, potem i siostrę i żonę Obłapiwszy, już konia nawiódł w inszą stronę.
LXXXI
Ale wtem narzekanie i płacz żałośliwy Z bliższych rowów o ich słuch uderzył się chciwy. Na głos lamentów przykrych, które napełniają Powietrze, cicho stojąc, uszu nadstawiają. Zda się jem, białogłowskie jakby wrzaski były, Politowania godne, co się precz szerzyły. - Lecz o tem w drugiej pieśni, bo już strony moje Nademdlawszy, zwykłe chcą mieć na
dniach Rugier znowu do nas wróci, A z tesknicą żal spólny w dobrą myśl obróci, I musi nie znać odtąd za pana swojego, A to mu w oczy mówię, zdrajce afryckiego”. Rugier pozwala, potem i siostrę i żonę Obłapiwszy, już konia nawiódł w inszą stronę.
LXXXI
Ale wtem narzekanie i płacz żałośliwy Z bliższych rowów o ich słuch uderzył się chciwy. Na głos lamentów przykrych, które napełniają Powietrze, cicho stojąc, uszu nadstawiają. Zda się jem, białogłowskie jakby wrzaski były, Politowania godne, co się precz szerzyły. - Lecz o tem w drugiej pieśni, bo już strony moje Nademdlawszy, zwykłe chcą mieć na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 127
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nie najdziesz łajać mię i winić; Odkryję nieba godne obu dziewek sprawy, Którem Bellona siostrą, bratem zaś Mars krwawy.
XXIII.
Już Rugier, jakom przedtem pisał, na rączego Wsiadał konia, chcąc jeszcze zraz nawiedzić swego Agramanta, i siostrę z Bradamantą wdzięczną Żegnał, miłość jej szczerze poprzysiągszy wieczną, Kiedy płacz żałośliwy z lamenty przykremi Odezwał się padoły miedzy co bliższemi. Zastanowi się zaraz i dwiem pannom radzi, Aby szły na ratunek tam, gdzie głos prowadzi.
XXI
Porwą się, a im bliżej w one przyjeżdżają Doliny, tem rzetelniej krzyk zrozumiewają. Przypadszy, wnet trzy nagie zoczą białe głowy, Co tam najsmutniejszemi wrzask wznawiają słowy
nie najdziesz łajać mię i winić; Odkryję nieba godne obu dziewek sprawy, Którem Bellona siostrą, bratem zaś Mars krwawy.
XXIII.
Już Rugier, jakom przedtem pisał, na rączego Wsiadał konia, chcąc jeszcze zraz nawiedzić swego Agramanta, i siostrę z Bradamantą wdzięczną Żegnał, miłość jej szczerze poprzysiągszy wieczną, Kiedy płacz żałośliwy z lamenty przykremi Odezwał się padoły miedzy co bliższemi. Zastanowi się zaraz i dwiem pannom radzi, Aby szły na ratunek tam, gdzie głos prowadzi.
XXI
Porwą się, a im bliżej w one przyjeżdżają Doliny, tem rzetelniej krzyk zrozumiewają. Przypadszy, wnet trzy nagie zoczą białe głowy, Co tam najsmutniejszemi wrzask wznawiają słowy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 134
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Grabia, widząc na ziemi oba przyjacioły, Z siodła chyżo wypada, bieży do swojego Brandymarta, a serce strach przenika jego. Widzi szkaradnem cięciem szyszak rozwalony, Jakiego lub siekiera lub berdysz stalony Nie mógłby srożej sprawić, bo jak kartę jaką Przestrzygnęła go szabla przez blachę dwojaką.
XIII.
Podnosi legusieńko, smutny, żałośliwy, Szyszaka i widzi raz zły, nielitościwy, Który miedzy obie brwi do nosa samego Rozczepił czoło gładkie męża serdecznego. Jednak tak wiele jeszcze zostało w niem ducha, Iż kilka słów powiedzieć cicho mógł do ucha, Za swe grzechy żałując, a potem swojego Cieszy biedny Orlanda, rzewno płaczącego, I.
XI
„Pomni
Grabia, widząc na ziemi oba przyjacioły, Z siodła chyżo wypada, bieży do swojego Brandymarta, a serce strach przenika jego. Widzi szkaradnem cięciem szyszak rozwalony, Jakiego lub siekiera lub berdysz stalony Nie mógłby srożej sprawić, bo jak kartę jaką Przestrzygnęła go szabla przez blachę dwojaką.
XIII.
Podnosi legusieńko, smutny, żałośliwy, Szyszaka i widzi raz zły, nielutościwy, Który miedzy obie brwi do nosa samego Rozczepił czoło gładkie męża serdecznego. Jednak tak wiele jeszcze zostało w niem ducha, Iż kilka słów powiedzieć cicho mógł do ucha, Za swe grzechy żałując, a potem swojego Cieszy biedny Orlanda, rzewno płaczącego, I.
XI
„Pomni
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 256
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wywiedziony, Po tobie jednak mógłem przynamniej litości Spodziewać się w straszliwej bólów surowości; Lecz teraz, gdy się dowiesz od życzliwych tego, Żem w polu za Leona stanął dnia przeszłego, Cóż za dziw, iż cię gniewem słusznem zapaloną Sama miłość uczyni złą, nieprzeproszoną?”
LXXXVII.
Tak mówiąc, wzdychał ciężko Rugier żałośliwy, A oczy, jak dwie źrzódła, pędzą strumień żywy. Już też błyszcząc, Apollo postępował złoty I promienie srebrnemi na świat ciskał wroty, Kiedy Frontyn przychodził do gaju jednego, Niewymownie i drzewem i liściem gęstego. To miejsce postrzegł Rugier wnet, a iż mierziony Żywot wzgardził, tam umrzeć pragnie, zatajony.
wywiedziony, Po tobie jednak mógłem przynamniej litości Spodziewać się w straszliwej bolów surowości; Lecz teraz, gdy się dowiesz od życzliwych tego, Żem w polu za Leona stanął dnia przeszłego, Cóż za dziw, iż cię gniewem słusznem zapaloną Sama miłość uczyni złą, nieprzeproszoną?”
LXXXVII.
Tak mówiąc, wzdychał ciężko Rugier żałośliwy, A oczy, jak dwie źrzódła, pędzą strumień żywy. Już też błyszcząc, Apollo postępował złoty I promienie srebrnemi na świat ciskał wroty, Kiedy Frontyn przychodził do gaju jednego, Niewymownie i drzewem i liściem gęstego. To miejsce postrzegł Rugier wnet, a iż mierziony Żywot wzgardził, tam umrzeć pragnie, zatajony.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 357
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905