to pieśniami Bogów swymi zabawia, to zaś Polhymnijej Każe, aby nuciła boskiej kompanijej; Merkury chyżej ręki kunszty wyprawuje, Cztery tuzy pod kartę w pikietę kartuje. I tak przy żartach, kartach, muzyce i winie Nietęskliwie czas zbiegał niebieskiej drużynie. Ale jako na ziemi, tak, widzę, i w niebie Wesele i żałoba blisko chodzą siebie. Jowisz tam jeszcze nie był, ale gdy w to koło Przybył, różne od inszych niósł we wszytkim czoło. Ponury był i zmarszczki na skroniach zebrane, I łzy z obudwu powiek obficie wylane, I kryjomego żalu świadectwo na czele Znać dawały, że tam nie przyszedł na wesele. Wstawszy wszyscy,
to pieśniami Bogów swymi zabawia, to zaś Polhymnijej Każe, aby nuciła boskiej kompanijej; Merkury chyżej ręki kunszty wyprawuje, Cztery tuzy pod kartę w pikietę kartuje. I tak przy żartach, kartach, muzyce i winie Nietęskliwie czas zbiegał niebieskiej drużynie. Ale jako na ziemi, tak, widzę, i w niebie Wesele i żałoba blisko chodzą siebie. Jowisz tam jeszcze nie był, ale gdy w to koło Przybył, różne od inszych niósł we wszytkim czoło. Ponury był i zmarszczki na skroniach zebrane, I łzy z obudwu powiek obficie wylane, I kryjomego żalu świadectwo na czele Znać dawały, że tam nie przyszedł na wesele. Wstawszy wszyscy,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 128
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
śmierci krótki żal, żałobna płachta, oka misterna na połów siatka. Kędy (wyraźnie rzekę) śmierć nad życie znośniejsza, odmiana ślubu pożądana, kłopotów, dolegliwości i nieszczyrości pełno, kędy mąż męża, żona żonę do grobu wypiera, na łzy i żale pozór się sili, do twarzy, a nie do straty przybiera żałoba. Jeszcze nie dokona jedno, a już drugie w intercyzie się pisze. Jeszcze się z paździora zgrzebie nie otrą, a już cała żałoba za wewnętrzną opada, jeszcze trycezyma albo pobożny fundusz requiem nuci, a już sala grzmi zalotną kapelą. Jeszcze ludzie gęby nie otwierają, a już rzecz sama wydziera się przed słowa i
śmierci krótki żal, żałobna płachta, oka misterna na połów siatka. Kędy (wyraźnie rzekę) śmierć nad życie znośniejsza, odmiana ślubu pożądana, kłopotów, dolegliwości i nieszczyrości pełno, kędy mąż męża, żona żonę do grobu wypiera, na łzy i żale pozór się sili, do twarzy, a nie do straty przybiera żałoba. Jeszcze nie dokona jedno, a już drugie w intercyzie się pisze. Jeszcze się z paździora zgrzebie nie otrą, a już cała żałoba za wewnętrzną opada, jeszcze trycezyma albo pobożny fundusz requiem nuci, a już sala grzmi zalotną kapelą. Jeszcze ludzie gęby nie otwierają, a już rzecz sama wydziera się przed słowa i
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 267
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
, kłopotów, dolegliwości i nieszczyrości pełno, kędy mąż męża, żona żonę do grobu wypiera, na łzy i żale pozór się sili, do twarzy, a nie do straty przybiera żałoba. Jeszcze nie dokona jedno, a już drugie w intercyzie się pisze. Jeszcze się z paździora zgrzebie nie otrą, a już cała żałoba za wewnętrzną opada, jeszcze trycezyma albo pobożny fundusz requiem nuci, a już sala grzmi zalotną kapelą. Jeszcze ludzie gęby nie otwierają, a już rzecz sama wydziera się przed słowa i dowodzi, w jakiej miłości ichmoście z sobą żyli i w jakiej rozstali się pociesze. A owo co bywało od kanaru słówek i życzliwości:
, kłopotów, dolegliwości i nieszczyrości pełno, kędy mąż męża, żona żonę do grobu wypiera, na łzy i żale pozór się sili, do twarzy, a nie do straty przybiera żałoba. Jeszcze nie dokona jedno, a już drugie w intercyzie się pisze. Jeszcze się z paździora zgrzebie nie otrą, a już cała żałoba za wewnętrzną opada, jeszcze trycezyma albo pobożny fundusz requiem nuci, a już sala grzmi zalotną kapelą. Jeszcze ludzie gęby nie otwierają, a już rzecz sama wydziera się przed słowa i dowodzi, w jakiej miłości ichmoście z sobą żyli i w jakiej rozstali się pociesze. A owo co bywało od kanaru słówek i życzliwości:
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 267
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
z Wilna wyjeżdżając, lubo Abramowicza cale propensum na moje znalazłem remonstracje, jednak, nie chciał się zupełnie determinować, ale jakom rzekł, dalszemu zostawił czasowi. Już tandem wziąwszy przed się rezolucją, że jak aktorat księcia kanclerza w regestrach trybunalskich był przeciwko nam wysoki wyniesiony, tak dla informowania się, jaka jego będzie żałoba przeciwko nam wyniesiona, satius dać się pierwszy raz kondemnować, aniżeli ślepym impetem stawać w trybunale pod laską Flemingowską tak niebezpiecznym — wybierałem się do wyjazdu z Wilna.
A tymczasem ksiądz Łopaciński, sekretarz lit., teraźniejszy biskup żmudźki, obaczywszy się ze mną powiedział mi, że Sapieha, podkanclerzy lit., jedzie prosto
z Wilna wyjeżdżając, lubo Abramowicza cale propensum na moje znalazłem remonstracje, jednak, nie chciał się zupełnie determinować, ale jakom rzekł, dalszemu zostawił czasowi. Już tandem wziąwszy przed się rezolucją, że jak aktorat księcia kanclerza w regestrach trybunalskich był przeciwko nam wysoki wyniesiony, tak dla informowania się, jaka jego będzie żałoba przeciwko nam wyniesiona, satius dać się pierwszy raz kondemnować, aniżeli ślepym impetem stawać w trybunale pod laską Flemingowską tak niebezpiecznym — wybierałem się do wyjazdu z Wilna.
A tymczasem ksiądz Łopaciński, sekretarz lit., teraźniejszy biskup żmujdzki, obaczywszy się ze mną powiedział mi, że Sapieha, podkanclerzy lit., jedzie prosto
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 657
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, jakośmy jeszcze przed tym odsądzeniem tych dwóch wyżej wyrażonych osób umyśliliśmy dać się kondemnować, a to dlatego, abyśmy z żałoby w dekrecie kontumacyjnym na nas wypaść mającej informowali się, jak nas będzie książę kanclerz pozywał, tak tym bardziej po takowym odsądzeniu daliśmy się kondemnować. Kondemnata tedy na nas wypadła i żałoba w niej była inserowana de tenore sequenti:
Za czterma aktoratami i żałobami do nich należącymi in unum poniżej złączonymi i skombinowanymi, mianowicie za pierwszym aktoratem IchMć PP. Józefa, Wojciecha i Jana Witanowskich, braci rodzonych, z Wielmoż-
nymi IchMć Panami Marcinem, stolnikiem województwa brzeskiego, Wacławem, porucznikiem IKrMci, Adolfem, chorążym petyhorskim
, jakośmy jeszcze przed tym odsądzeniem tych dwóch wyżej wyrażonych osób umyśliliśmy dać się kondemnować, a to dlatego, abyśmy z żałoby w dekrecie kontumacyjnym na nas wypaść mającej informowali się, jak nas będzie książę kanclerz pozywał, tak tym bardzej po takowym odsądzeniu daliśmy się kondemnować. Kondemnata tedy na nas wypadła i żałoba w niej była inserowana de tenore sequenti:
Za czterma aktoratami i żałobami do nich należącymi in unum poniżej złączonymi i skombinowanymi, mianowicie za pierwszym aktoratem IchMć PP. Józefa, Wojciecha i Jana Witanowskich, braci rodzonych, z Wielmoż-
nymi IchMć Panami Marcinem, stolnikiem województwa brzeskiego, Wacławem, porucznikiem JKrMci, Adolfem, chorążym petyhorskim
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 666
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
się dwie siostrze, córy Lewcyppa starego. Szczęśliwy by był ociec sam doczekał tego, Ażby było wesele doszło i ślub święty, Ale pierwej pod ziemię śmiercią Afar wzięty, Nim w domu swym niewiestki nadobne oglądał, Chociaj tego od bogów uprzejmie pożądał. Lecz zwłoka w ożenieniach zawsze szkodna była, Tej pogrzeb i żałoba znowu przyczyniła. A co starca, póki żył, wszyscy szanowali, Gdy szczedł, na młode syny mniej się oglądali. Więc szepty stąd i zowąd przyszły rozmaite, Szepty, które panieńskie ucho nie pokryte Naprzód przemogły, że się kajać poczynały, Potym i do starszych głów jadem zaleciały. Stąd ręki danie wniwecz, stąd
się dwie siestrze, córy Lewcyppa starego. Szczęśliwy by był ociec sam doczekał tego, Ażby było wesele doszło i ślub święty, Ale pierwej pod ziemię śmiercią Afar wzięty, Nim w domu swym niewiestki nadobne oglądał, Chociaj tego od bogów uprzejmie pożądał. Lecz zwłoka w ożenieniach zawsze szkodna była, Tej pogrzeb i żałoba znowu przyczyniła. A co starca, póki żył, wszyscy szanowali, Gdy szczedł, na młode syny mniej się oglądali. Więc szepty stąd i zowąd przyszły rozmaite, Szepty, które panieńskie ucho nie pokryte Naprzód przemogły, że się kajać poczynały, Potym i do starszych głów jadem zaleciały. Stąd ręki danie wniwecz, stąd
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 50
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
i jezdni: a był poczet barzo wielki. 10. I przyjachali aż na pole Akad/ które jest przy brodzie Jordańskim/ i płakali tam płaczem wielkim/ i barzo ciężkim/ i obchodził Józef po Ojcu swym żałobę przez siedm dni. 11. A ujrzawszy obywatele ziemie Chananeiskiej żałobę onę na polu Akad/ mówili: żałoba to ciężka Egipczanów/ przetoż nazwano imię miejsca onego/ Abel Micriam/ które jest przy brodzie Jordańskim. 12. Uczynili tedy z nim Synowie jego jako im był rozkazał. 13. I zawieźli go synowie jego do ziemie Chananejskiej/ i pogrzebli go w jaskini na polu Machpela/ którą Abraham był kupił z rolą/
y jezdni: á był poczet bárzo wielki. 10. Y przyjácháli áż ná pole Akád/ ktore jest przy brodzie Iordańskim/ y płákáli tám płáczem wielkim/ y bárzo ćiężkim/ y obchodźił Iozef po Ojcu swym żałobę przez śiedm dni. 11. A ujrzawszy obywátele źiemie Chánáneiskiey żałobę onę ná polu Akád/ mowili: żałobá to ćiężka Egipczánow/ przetoż názwano imię miejscá onego/ Abel Mitzrjam/ ktore jest przy brodźie Iordańskim. 12. Uczynili tedy z nim Synowie jego jáko im był rozkazał. 13. Y záwieźli go synowie jego do źiemie Chánánejskiey/ y pogrzebli go w jáskini ná polu Machpelá/ ktorą Abráhám był kupił z rolą/
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 55
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
też na Sądzie siedzie/ Bóg wie/ co znami będzie. Sowiżrzałowe. O jednym Starcu.
JEden starzec śledząc blisko przy białejgłowie/ Zapatrzył się jakoś nanię w pilnej rozmowie. Ani otym nigdy myślił co się przydało/ Ze z niechcenia/ przyrodzenie jemu powstało. Co on widząc/ przypadła mu z tego żałoba/ A wstałeś ty/ wstanę ja też/ stojwasz tu oba. Pani mówi: czemuście się panie porwali/ On ją tylko pożegnawszy i poszedł dalej. Rekreacja Szkolna.
TRafiło się że żacy mając rekreacią/ Jako w szkole obyczaj/ szli na wiergacią. I wleźli w groch: chłop ujrzał/ począł na
też ná Sądźie śiedźie/ Bog wie/ co známi będźie. Sowiżrzałowe. O iednym Stárcu.
IEden stárzec śledząc blisko przy białeygłowie/ Zápátrzył się iákoś nánię w pilney rozmowie. Ani otym nigdy myślił co się przydáło/ Ze z niechcenia/ przyrodzenie iemu powstało. Co on widząc/ przypádłá mu z tego żáłobá/ A wstałeś ty/ wstánę ia też/ stoywász tu obá. Páni mowi: czemuśćie się pánie porwáli/ On ią tylko pożegnawszy y poszedł dáley. Rekreácya Szkolna.
TRáfiło się że żacy máiąc rekreácią/ Iáko w szkole obyczay/ szli ná wiergácią. Y wleźli w groch: chłop vyrzał/ począł ná
Skrót tekstu: FraszSow
Strona: Cv
Tytuł:
Fraszki Sowiźrzała nowego
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
cyfry były. W. M. W. M. Panu szczęścia, godności i dalszych nadziei opuścić Sukcesją, hic sta et delibera: boć to nie piłką rzucić, światem. Rodzicielskie też osierocić progi, oderwać się od serca, Synowski nie dopuści afekt, gdyż wiem: że grubaby była na Ichmość Dobrodziejstwo żałoba, Zakonna W. M. W. M. Pana inwestytura; przyszłoby prawie ad Divisionem animae to rozstanie. A osobliwie Matka, druga Rachel nollet consolari, gdybyś miał umrzeć światu. Jeżeli zaś o drogę zbawienia idzie, czyliż jedna do Nieba ścieżka? dwanaście jest bram do górnego Jerualem, gdy nie
cyfry były. W. M. W. M. Pánu szczęśćia, godnośći y dálszych nádźiei opuśćić sukcessyą, hic sta et delibera: boć to nie piłką rzućić, świátem. Rodźicielskie też ośieroćić progi, oderwáć śię od sercá, Synowski nie dopuśći áffekt, gdyż wiem: że grubáby byłá ná Ichmość Dobrodźieystwo żáłoba, Zakonna W. M. W. M. Páná inwestyturá; przyszłoby práwie ad Divisionem animae to rozstánie. A osobliwie Mátká, druga Ráchel nollet consolari, gdybyś miáł umrzeć świátu. Jeżeli záś o drogę zbáwienia idźie, czyliż jedna do Niebá śćieszká? dwanaśćie jest bram do gornego Jerualem, gdy nie
Skrót tekstu: BystrzPol
Strona: E3v
Tytuł:
Polak sensat
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
lub gdy ją zoczyła Trzech Bogiń kompania; nad złoto piękniejszy Cmił się warkocz, nad gwiazdy żywych przyjemniejszy Oczu promień, gasł w ciemnej zanurzony nocy. Ust różowych korale giną, i pomocy Który nigdy nie uznał: blednie przyrodzony Wdzięcznej twarzy rumieniec; i członków pieszczony Bielszych nad śnieg alabastr, bielszych nad lilie: Ciemnych krajów żałoba smutną chmurą kryje. W takiej zaledwie Córkę znawszy postaci, Jakież (rzecze) występki ta pokuta płaci? Skądd tak szpetna odmiana? I komuż tak siła Do mnie wolno? którażcie w tak ciężkie wprawiła Złość pęta, jakich się kłaść na dzikie nie godzi Ziwerza, tyżeś to Córko? czyli mię sen
lub gdy ią zoczyłá Trzech Bogiń kompánia; nád złoto pięknieyszy Cmił sie warkocz, nád gwiazdy żywych przyiemnieyszy Oczu promień, gásł w ćiemney zánurzony nocy. Vst rożowych korale giną, y pomocy Ktory nigdy nie uznał: blednie przyrodzony Wdźięczney twarzy rumieniec; y członkow pieszczony Bielszych nád śnieg álabástr, bielszych nád lilie: Cięmnych kráiow żałobá smutną chmurą kryie. W tákiey záledwie Corkę znawszy postáći, Iákież (rzecze) występki tá pokuta płáći? Zkądd ták szpetna odmianá? Y komuż ták śiłá Do mnie wolno? ktorażćie w ták ćięszkie wpráwiłá Złość pętá, iákich sie kłáść ná dźikie nie godźi Ziwerza, tyżeś to Corko? czyli mię sen
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 31
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700