cię odbiegło! Kto się w nim biedzi, Tego nie nawiedzi; Kto się w nim smuci, Od tego nawróci. PIJANICY
Grozisz się wszytko, że chcesz pojąć żonę — Jak się opijesz, stłuczesz się i onę. Raczej, mój bracie, niech cię pojmie żona I wyprowadzi z karczmy pod ramiona. O ZOSI
Żałobną moje dziewczę przywdziało postawę, Straciwszy swe uciechy wszytkie i zabawę; Nie szpaka, nie wiewiórkę, co ma ogon długi, Nie pieska z rękawika, nie mowne papugi Ani wabnego czyża — nie tak ona płocha I w takich się błazeństwach Zosieńka nie kocha; Ale jej chłopiec uciekł, który w ósmym lecie Wiele jej obiecywał
cię odbiegło! Kto się w nim biedzi, Tego nie nawiedzi; Kto się w nim smuci, Od tego nawróci. PIJANICY
Grozisz się wszytko, że chcesz pojąć żonę — Jak się opijesz, stłuczesz się i onę. Raczej, mój bracie, niech cię pojmie żona I wyprowadzi z karczmy pod ramiona. O ZOSI
Żałobną moje dziewczę przywdziało postawę, Straciwszy swe uciechy wszytkie i zabawę; Nie szpaka, nie wiewiórkę, co ma ogon długi, Nie pieska z rękawika, nie mowne papugi Ani wabnego czyża — nie tak ona płocha I w takich się błazeństwach Zosieńka nie kocha; Ale jej chłopiec uciekł, który w ósmym lecie Wiele jej obiecywał
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 89
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ŻAL OBRACAJĄCY
Księżyce herbowe, Kryjcie jasną głowę, Już mej najmilejszej matki swym nie oświecicie Promieniem, choć się ku niej twarzą obrócicie. Nie będzie was w złocie Ryła i w klejnocie, Nie będzie już zdobiła wami ręki swojej, Ani więcej siądziecie w listach matki mojej. Parka ją zaćmiła, A wasza twarz miła
W żałobną chmurę wszedszy więcej już nie świeci Ani w ciemnych mogiłach paniej swej oświeci. Herbowe klejnoty, Przed samymi wroty Śmierci nas opuszczacie, a wasza ozdoba Za nami się nie spieszy, choć się nam podoba. CZAS WSZYTKO PSUJE
Wszytko czas niszczy, wszytko łakomie połyka, Nie cierpi tu nic długo, wszytko z miejsc umyka
ŻAL OBRACAJĄCY
Księżyce herbowe, Kryjcie jasną głowę, Już mej najmilejszej matki swym nie oświecicie Promieniem, choć się ku niej twarzą obrócicie. Nie będzie was w złocie Ryła i w klejnocie, Nie będzie już zdobiła wami ręki swojej, Ani więcej siądziecie w listach matki mojej. Parka ją zaćmiła, A wasza twarz miła
W żałobną chmurę wszedszy więcej już nie świeci Ani w ciemnych mogiłach paniej swej oświeci. Herbowe klejnoty, Przed samymi wroty Śmierci nas opuszczacie, a wasza ozdoba Za nami się nie spieszy, choć się nam podoba. CZAS WSZYTKO PSUJE
Wszytko czas niszczy, wszytko łakomie połyka, Nie cierpi tu nic długo, wszytko z miejsc umyka
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 598
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
wie, tylko sam mój Oblubieniec święty. Szluby skryte, którymi brzegi napełnione, mnie tylko i Onemu są cale wiadome; i żądza moja chciwa, gdy niebo przebija żarliwym duchem – o tym On wie tylko i ja. O, jak często zmysł ludzki w komedii świata zmyślonych osób larwą sceny swe przeplata! Gdy poważny żałobną umysł cerę bierze, wnet ludzka lekkość stawa w statecznym ubierze, że się łzy zmyślać mogą tak jako i śmiechy – niepewny zatym dowód i trosk, i pociechy. Gdy płacze, żem troskliwa, i kiedy się śmieje, żem wesoła – lud prosty tej o mnie nadzieje. Ale się barzo na tym rozum
wie, tylko sam mój Oblubieniec święty. Szluby skryte, którymi brzegi napełnione, mnie tylko i Onemu są cale wiadome; i żądza moja chciwa, gdy niebo przebija żarliwym duchem – o tym On wie tylko i ja. O, jak często zmysł ludzki w komedyi świata zmyślonych osób larwą sceny swe przeplata! Gdy poważny żałobną umysł cerę bierze, wnet ludzka lekkość stawa w statecznym ubierze, że się łzy zmyślać mogą tak jako i śmiechy – niepewny zatym dowód i trosk, i pociechy. Gdy płacze, żem troskliwa, i kiedy się śmieje, żem wesoła – lud prosty tej o mnie nadzieje. Ale się barzo na tym rozum
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 25
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
latencji, ile razy Statua Z. Jana Ewangelisty spadnie z Ołtarża, bez naruszenia, śmierć ominuje w tej Familii. W Familii Strogetyck tamże w Czechach, ile razy na Kościele, albo Zamku, wróbel biały był widziany, śmierć wyznaczył czyją z Familiantów. W Domu Klenowskich w tymże Królestwie, ile razy widzą Damę żałobną przez okną zazierającą, na śmierć się gotują, albo też jeźli w ich Parochialnym Kościele, w Zamku Polina, podczas Mszy Świętej świeca dobrowolnie zgaśnie. Familia też Czeska Sternbergów gdy widzi świecę zapaloną w swej Farże w nocy na ścianie prawej, mają za omen że Mężczyzna, jeśli na lewej, że bia- Srebrniki
latencii, ile razy Statua S. Iana Ewangelisty spadnie z Ołtarża, bez naruszenia, smierc ominuie w tey Familii. W Familii Strogetyck tamże w Czechach, ile razy na Kościele, albo Zamku, wrobel biały był widziany, smierć wyznaczył czyią z Familiantow. W Domu Klenowskich w tymże Krolestwie, ile razy widzą Damę żałobną przez okną zazieraiącą, na smierć się gotuią, albo też ieźli w ich Parochialnym Kościele, w Zamku Polina, podcżas Mszy Swiętey swieca dobrowolnie zgaśnie. Familia też Cżeska Sternbergow gdy widzi swiecę zapaloną w swey Farże w nocy na scianie prawey, maią za omen że Męsczyzna, iezli na lewey, że bia- Srebrniki
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 46
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
dzieci wolno mu przedawać Turkóm. Wizytuje Diecezje w 200. osób, i wtedy zdziera bardzo. Nie je mięsa, nie pije wina, w dzień i w noc się modli, czyli mruczy jak niedźwiedź, ledwie czytać umie, taki Teolog, i Sapient. Od konsekracyj Biskupa, bierze 800. talerów, za Mszę żałobną, 1000. ta- całego Świata, praecipue o AZYJ
łerów, za inną Mszę, 100. talerów: za Spowiedź wiele biorą; Księża chrzcić nie umieją, ubogim Matkóm dzieci grzebać pozwalają żywcem: drą bardzo Parafianów, a to na pijaństwo obracają, żony Parafianów swych przedają dla pieniędzy; Kościoły, Obrazy, bogacą,
dzieci wolno mu przedawać Turkóm. Wizytuie Diecezye w 200. osób, y wtedy zdziera bardzo. Nie ie mięsa, nie piie wina, w dzień y w noc się modli, czyli mruczy iak niedźwiedź, ledwie czytać umie, taki Teolog, y Sapient. Od konsekracyi Biskupa, bierze 800. talerów, za Mszę żałobną, 1000. ta- cáłego Swiata, praecipuè o AZYI
łerów, za inną Mszę, 100. talerów: za Spowiedź wiele biorą; Xięża chrzcić nie umieią, ubogim Matkóm dzieci grzebać pozwalaią żywcem: drą bárdzo Párafianów, a to na piiaństwo obracaią, żony Parafianów swych przedaią dla pieniędzy; Kościoły, Obrazy, bogacą,
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 451
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
wystawiano te przepyszne widowiska, ale też na mięszkania w których ciała miały przez długi lat przeciąg spoczywać, domy zaś żyjących za gospody tylko miano, gdzie niby przejeżdżając na czas barzo krótki rozgaszczać się należało. Diod. l. I. p. 47.
Kiedy kto w rodzie jakim umierał, pokrewieństwo, przyjaciele zaraz obłoczyli żałobną odzież, i wstrzymowali się od chleba, wina, i wybornych potraw. Żałoba czterdzieści, albo siedmdziesiąt dni trwała, według godności osób. Trojakim sposobem namaszczano ciała. Najcelniejszy był dla znaczniejszych Osób, który kosztował talent srebra, to jest 300. czerw: złott. Wielorakich osób do tej zażywano sprawy, jedni mózg nozdrzami
wystáwiano te przepyszne widowiská, ále też na mięszkánia w ktorych ciáła miáły przez długi lát przeciąg spoczywáć, domy zaś żyiących za gospody tylko miáno, gdzie niby przeieżdżaiąc ná czas barzo krotki rozgaszczać się należało. Diod. l. I. p. 47.
Kiedy kto w rodzie iákim umierał, pokrewieństwo, przyiáciele zaráz obłoczyli żałobną odzież, y wstrzymowáli się od chleba, winá, y wybornych potraw. Załoba czterdzieśći, albo siedmdziesiąt dni trwáła, według godnośći osob. Troiákim sposobem namászczano ciáłá. Naycelnieyszy był dlá znácznieyszych Osob, ktory kosztował tálent srebra, to iest 300. czerw: złott. Wielorakich osob do tey zażywáno sprawy, iedni mozg nozdrzami
Skrót tekstu: RolJabłADziej
Strona: 126
Tytuł:
Dziejopis starożytny Egipcjanów, Kartainców, Assyryjczyków, Babilonców, Medów, Persów, Macedończyków i Greków
Autor:
Charles Rollin
Tłumacz:
Józef Aleksander Jabłonowski
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
cerze jakoby go trzy ćwierci roku trapiła Kwartanna, a błekiniawe Niebiosa wdziały na się odmienność krwawego coloru. T. Patrz, patrz, do czeo i w jaki raz prowadzi tchorz i zajęce serce, nawet te tam obrazy niebieskie. B. Trzęsła się nad zwyczaj ziemia powietrze lekkość swą suptelną, ciemną, czarną, żałobną, okryło farbą, Ludzie zatrwożył, polękały się bestie, Wiatry dęły tchem pałającym, Ptak się nie ozwał, zioła szatkęswą z rozmaitych farb ozdobioną straciły. Cedry, Dęby, Libany, wywrotem padały krusząc o skały wyniosłą ozdobę swoję. T. Ja tak rozumiem, iż Arystoteles nie mogąc (gdy żył) dość przyczyny
cerze iákoby go trzy ćwierci roku trapiła Quártánná, á błekiniáwe Niebiosá wdźiały ná się odmienność krwáwego coloru. T. Pátrz, pátrz, do czeo y w iáki raz prowádźi tchorz y zaięce serce, náwet te tám obrázy niebieskie. B. Trzęsłá się nád zwyczay źiemiá powietrze lekkość swą suptelną, ćiemną, czarną, żałobną, okryło fárbą, Ludźie zátrwożył, polękały się bestye, Wiátry dęły tchem pałáiącym, Ptak się nie ozwał, źiołá szátkęswą z rozmáitych farb ozdobioną stráćiły. Cedry, Dęby, Libány, wywrotem padáły krusząc o skáły wyniosłą ozdobę swoię. T. Ia ták rozumiem, iż Aristoteles nie mogąc (gdy żył) dość przyczyny
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 108
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
Szkoda zlecać takiego białej płci urzędu, Bo za panną, co żywo, aż tam pełno błędu:
I wino się odmieni, i prędzej wyleci, I panny tak najrychlej nabywają dzieci. Weźm ty klucze, ochmistrzu, wierny sługo paniej, Bom to słyszał o tobie, żeś snadź często na niej
Czesał suknią żałobną, kiedy się umszyła, A ona twych przede mną usług nie ganiła. Ba, i kutner do góry, darmo głaszczesz brody, Wiem, że w to nie potrafi tak dobrze pan młody.
Dla nas wino, dla was miód, ej, dobra drużyno, Cóż po ceremoniach, pijmy wszyscy wino! Dobra myśl
Szkoda zlecać takiego białej płci urzędu, Bo za panną, co żywo, aż tam pełno błędu:
I wino się odmieni, i prędzej wyleci, I panny tak najrychlej nabywają dzieci. Weźm ty klucze, ochmistrzu, wierny sługo paniej, Bom to słyszał o tobie, żeś snadź często na niej
Czesał suknią żałobną, kiedy się umszyła, A ona twych przede mną usług nie ganiła. Ba, i kutner do góry, darmo głaszczesz brody, Wiem, że w to nie potrafi tak dobrze pan młody.
Dla nas wino, dla was miód, ej, dobra drużyno, Cóż po ceremonijach, pijmy wszyscy wino! Dobra myśl
Skrót tekstu: KarmWesBar_I
Strona: 220
Tytuł:
Wesele towarzyskie
Autor:
Olbrycht Karmanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1632
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Twa służba i z Ksymeną obiecane śluby, Mnie do sławy, a Maurów przywiedą do zguby, I choć się roziezdająć z nią myśli me mdleją, Mogąc się już spodziewać cieszę się nadzieją. Król Miej nadzieję w swym sercu i w mej obietnicy, I mając serce Panny, samę w połowicy, Ufaj, że tę żałobną zrzędę co jej cięży, Sam czas; i twoje męstwo, i Król twój zwycięży. KONIEC. RODERYK COMEDIA RODERYK
Twa służbá y z Xymeną obiecáne sluby, Mnie do słáwy, á Máurow przywiedą do zguby, Y choć się roziezdáiąć z nią mysli me mdleią, Mogąc się iuż spodziewáć cieszę się nádzieią. KROL Miey nádzieię w swym sercu y w mey obietnicy, Y máiąc serce Pánny, samę w połowicy, Ufay, że tę żáłobną zrzędę co iey cięży, Sam czás; y twoie męstwo, y Krol twoy zwycięży. KONIEC. RODERIK COMEDIA RODERIK
Skrót tekstu: CorMorszACyd
Strona: 196
Tytuł:
Cyd
Autor:
Pierre Corneille
Tłumacz:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
Supraśl
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
żal obracający.
Księżyce herbowe, Kryjcie jasną głowę, Już mej najmilejszej Matki swym nieoświecicie Promieniem, choć się ku niej twarzą obrócicie. Nie będzie was w złocie Ryła i w klejnocie, Nie będzie już zdobiła wami ręki swojej, Ani więcej siądziecie w listach Matki mojej. Parka ją zaćmiła A wasza twarz miła W żałobną chmurę wszedszy więcej już nie świeci, Ani w ciemnych mogiłach paniej swej oświeci. Herbowe klejnoty, Przed samymi wroty Śmierci nas opuszczacie, a wasza ozdoba Za nami się nie spieszy, choć się nam podoba. 121. Nagrobek córce.
Tu żałośni coreczkę rodzice złożyli, Wątpiąc, czy światu czyli niebu ją zrodzili
żal obracający.
Księżyce herbowe, Kryjcie jasną głowę, Już mej najmilejszej Matki swym nieoświecicie Promieniem, choć się ku niej twarzą obrocicie. Nie będzie was w złocie Ryła i w klejnocie, Nie będzie już zdobiła wami ręki swojej, Ani więcej siądziecie w listach Matki mojej. Parka ją zaćmiła A wasza twarz miła W żałobną chmurę wszedszy więcej już nie świeci, Ani w ciemnych mogiłach paniej swej oświeci. Herbowe klejnoty, Przed samymi wroty Śmierci nas opuszczacie, a wasza ozdoba Za nami się nie spieszy, choć się nam podoba. 121. Nagrobek corce.
Tu żałośni coreczkę rodzice złożyli, Wątpiąc, czy światu czyli niebu ją zrodzili
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 42
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910