za deklaracją WKMci, po kilkakroć uczynioną, żeś o rodzonej siostrze myślić nie chciał. Acz tedy nie jedno życzę, abyś WKM. znowu w tym stanie będąc, długo w nim fortunnie a z pociechą swą i naszą żył, ale i o to, że się dotąd zwlokło, z wielu miar jestem żałosny, jednak resolutive podług rozkazania WKMci i mego kandoru pisząc, z tej miary nie życzę, widzę bowiem, iż takie małżeństwa tak Pan Bóg potępił, że się
dotąd nikomu na świecie nie nadały, choć i przeżegnanie Ojców świętych przystępowało, ale się prawie w przeklęctwo obracały. Uważam i tę repulsę od tamtych ludzi uczynioną małżeństwa
za deklaracyą WKMci, po kilkakroć uczynioną, żeś o rodzonej siestrze myślić nie chciał. Acz tedy nie jedno życzę, abyś WKM. znowu w tym stanie będąc, długo w nim fortunnie a z pociechą swą i naszą żył, ale i o to, że się dotąd zwlokło, z wielu miar jestem żałosny, jednak resolutive podług rozkazania WKMci i mego kandoru pisząc, z tej miary nie życzę, widzę bowiem, iż takie małżeństwa tak Pan Bóg potępił, że się
dotąd nikomu na świecie nie nadały, choć i przeżegnanie Ojców świętych przystępowało, ale się prawie w przeklęctwo obracały. Uważam i tę repulsę od tamtych ludzi uczynioną małżeństwa
Skrót tekstu: SkryptWojCz_II
Strona: 265
Tytuł:
Mikołaj Zebrzydowski, Skrypt p. Wojewody krakowskiego, na zjeździe stężyckim niektórym pp. senatorom dany, 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
A jeżeli, mój panie, jeszcze uznam ciebie By namniej łaskawego, posadzisz mię w niebie. Ale jeśli to darmo obiecuję sobie, Ręką mię swą zabijesz, położysz mię w grobie. 670. List do tejże.
Błądząc strapiony po dzikiej pustyni Bez słońca mego, bez mojej bogini, Pięknej Diany, takim wiersz żałosny Wyrył na skórze oganistej sosny. Świadkiemeś niebo i wy gwiazdy śliczne, Jakie ja męki cierpię ustawiczne Bez pana mego, który zostawiony W dalekim kraju: o nieutulony Żalu! o trosko! o ciężki kłopocie, Śmierć mi w tęskliwym przynosisz żywocie. Wiatry życzliwe użyczcie usługi Swojej a przez ten kraju przeciąg długi Donieście panu
A jeżeli, moj panie, jeszcze uznam ciebie By namniej łaskawego, posadzisz mię w niebie. Ale jeśli to darmo obiecuję sobie, Ręką mię swą zabijesz, położysz mię w grobie. 670. List do tejże.
Błądząc strapiony po dzikiej pustyni Bez słońca mego, bez mojej bogini, Pięknej Dyany, takim wiersz żałosny Wyrył na skorze oganistej sosny. Świadkiemeś niebo i wy gwiazdy śliczne, Jakie ja męki cierpię ustawiczne Bez pana mego, ktory zostawiony W dalekim kraju: o nieutulony Żalu! o trosko! o ciężki kłopocie, Śmierć mi w teskliwym przynosisz żywocie. Wiatry życzliwe użyczcie usługi Swojej a przez ten kraju przeciąg długi Donieście panu
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 375
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
; Ten w żarty; ten o Rzeczy w dyskurs pospolitej. Każdy zgoła swego ma serca apetyty; Jako mówią, że każda swoję czapkę głowa. Jednęż różnicę, rzeczy którą, mają słowa. I w mej księdze, do czego ma kto, znajdzie, gusty: Nabożny li, modlitwy, pokuty, odpusty; Żałosny znajdzie treny; znajdzie żołnierz boje; Żart wesoły, kto w nim ma kontentece swoje. A czegóż więcej trzeba, przyznam się, nie zdolę: Dudy pod pachę, między kolana wijolę. Jakiej kto nawykł, wolno tej muzyki słuchać: Ja nie mogę w piszczałkę wraz i w kornet dmuchać. Cytra z drumlą nie
; Ten w żarty; ten o Rzeczy w dyskurs pospolitej. Każdy zgoła swego ma serca apetyty; Jako mówią, że każda swoję czapkę głowa. Jednęż różnicę, rzeczy którą, mają słowa. I w mej księdze, do czego ma kto, znajdzie, gusty: Nabożny li, modlitwy, pokuty, odpusty; Żałosny znajdzie treny; znajdzie żołnierz boje; Żart wesoły, kto w nim ma kontentece swoje. A czegóż więcej trzeba, przyznam się, nie zdolę: Dudy pod pachę, między kolana wijolę. Jakiej kto nawykł, wolno tej muzyki słuchać: Ja nie mogę w piszczałkę wraz i w kornet dmuchać. Cytra z drumlą nie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 382
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Co go nie mniej trapiło nad to, że tak sprośnie Dał się zwieść i oszukać; ale się żałośnie Nabarziej gryzł i trapił, że krom inszej straty Ladajako utracił pierścień tak bogaty, Nie tak dla onej mocy, którą był nadany, Jako, że mu od jego miłej beł posłany.
XV.
Zbyt żałosny z swej zguby tak wielkiej, we zbroję Ubrał się i włożywszy na ramię tarcz swoję, Oddalił się od morza i szedł po zielonej Łące prosto ku jednej dolinie przestronej, Gdzie przez pośrzodek lasu beł miedzy inszemi Gościniec naubitszy drogami mniejszemi. Niewiele uszedł, jako usłyszał grzmot srogi Tam, gdzie była nawiętsza gęstwa podle drogi
, Co go nie mniej trapiło nad to, że tak sprośnie Dał się zwieść i oszukać; ale się żałośnie Nabarziej gryzł i trapił, że krom inszej straty Ladajako utracił pierścień tak bogaty, Nie tak dla onej mocy, którą był nadany, Jako, że mu od jego miłej beł posłany.
XV.
Zbyt żałosny z swej zguby tak wielkiej, we zbroję Ubrał się i włożywszy na ramię tarcz swoję, Oddalił się od morza i szedł po zielonej Łące prosto ku jednej dolinie przestronej, Gdzie przez pośrzodek lasu beł miedzy inszemi Gościniec naubitszy drogami mniejszemi. Niewiele uszedł, jako usłyszał grzmot srogi Tam, gdzie była nawiętsza gęstwa podle drogi
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 230
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, I czas i pracą tracąc, nie potkał się z ni skiem.
X.
Muru namniej nie widzi ani gołej ściany: Wszytek pałac beł w drogie obicie ubrany. Widzi łoża, usłane złotemi kołdrami, I pawimenty wszytkie, kryte kobiercami. Z dołu na górę idzie i często się wraca I wzrok na wszytkie strony żałosny obraca; Ale nie może ujźrzeć nigdziej rozbójnika, Od którego porwana była Angelika.
XI.
Kiedy tak, pełen troski, ukwapliwem krokiem Po pałacu tam i sam przebiegał szerokiem, Ferata, Brandymarta, króla cyrkaskiego, Sakrypanta, tam nalazł i serykańskiego, Gradasa, z wielą inszych, co przedtem czynili Próżne drogi i próżno
, I czas i pracą tracąc, nie potkał się z ni zkiem.
X.
Muru namniej nie widzi ani gołej ściany: Wszytek pałac beł w drogie obicie ubrany. Widzi łoża, usłane złotemi kołdrami, I pawimenty wszytkie, kryte kobiercami. Z dołu na górę idzie i często się wraca I wzrok na wszytkie strony żałosny obraca; Ale nie może ujźrzeć nigdziej rozbójnika, Od którego porwana była Angelika.
XI.
Kiedy tak, pełen troski, ukwapliwem krokiem Po pałacu tam i sam przebiegał szerokiem, Ferata, Brandymarta, króla cyrkaskiego, Sakrypanta, tam nalazł i serykańskiego, Gradasa, z wielą inszych, co przedtem czynili Próżne drogi i próżno
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 251
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Bo chocia rozdzieleni od siebie miejscami, Zawżdyśmy byli z sobą złączeni sercami.
IX.
Skoro się one sławne gonitwy skończyły, Na zad do szkockich krajów odjechał mój miły. Jeśliś kiedy, rycerzu, skosztował miłości, Wiedzieć możesz, w jakiejem została żałości. Ale i on, jako wiem, niemniej beł wzajemnie Żałosny, kiedy już miał odjechać odemnie; I nie czynił swej żądze inakszej obrony Jeno, że mię chciał z sobą zawieźć w swoje strony.
X.
Iż wielką w tem przeszkodę uznawał z tej miary, Że on był chrześcijanin, ja pogańskiej wiary, Boby mię mu mój ociec nie dał był za żonę,
Bo chocia rozdzieleni od siebie miejscami, Zawżdyśmy byli z sobą złączeni sercami.
IX.
Skoro się one sławne gonitwy skończyły, Na zad do szkockich krajów odjechał mój miły. Jeśliś kiedy, rycerzu, skosztował miłości, Wiedzieć możesz, w jakiejem została żałości. Ale i on, jako wiem, niemniej beł wzajemnie Żałosny, kiedy już miał odjechać odemnie; I nie czynił swej żądze inakszej obrony Jeno, że mię chciał z sobą zawieźć w swoje strony.
X.
Iż wielką w tem przeszkodę uznawał z tej miary, Że on był chrześcijanin, ja pogańskiej wiary, Boby mię mu mój ociec nie dał był za żonę,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 275
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
i z zasadek wojennych wsławionem, I inszych wiele sławnych z męstwa i śmiałości I którą czasu swego przypomnię, dzielności.
XVII.
Skoro przed Agramantem hiszpańskie minęły Wojska, afrykańskie zaś pisać się poczęły. Król z Oranu naprzód szedł, wzrostem wysokiemu Z swem ludem olbrzymowi podobny wielkiemu; Po niem pułk Garamantów chorągwie rozwinął, Żałosny, że Martazyn ich wódz i król zginął Od ręki Bradamanty i że się chlubiła Białagłowa, że króla wielkiego zabiła.
XVIII.
W trzeciem hufcu z Marmundy ludzie przechodzili, Co w Gaskoniej wodza Argusta stracili; Temu pułkowi głowy, jako i drugiemu, Któraby jem rządziła, trzeba i czwartemu. I choć Agramantowi na
i z zasadek wojennych wsławionem, I inszych wiele sławnych z męstwa i śmiałości I którą czasu swego przypomnię, dzielności.
XVII.
Skoro przed Agramantem hiszpańskie minęły Wojska, afrykańskie zaś pisać się poczęły. Król z Oranu naprzód szedł, wzrostem wysokiemu Z swem ludem olbrzymowi podobny wielkiemu; Po niem pułk Garamantów chorągwie rozwinął, Załosny, że Martazyn ich wódz i król zginął Od ręki Bradamanty i że się chlubiła Białagłowa, że króla wielkiego zabiła.
XVIII.
W trzeciem hufcu z Marmundy ludzie przechodzili, Co w Gaskoniej wodza Argusta stracili; Temu pułkowi głowy, jako i drugiemu, Któraby jem rządziła, trzeba i czwartemu. I choć Agramantowi na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 299
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
do samego brzucha.
CXXIV.
Zrzucił na dół Moskina w przykop z Andropanem Z wierzchu wysokiej wieże. Tamten beł kapłanem, Ten miał wino za Boga, które rad tak pijał, Że dwugarcowe flasze jednem tchem wypijał; Ale się zasię tak strzegł i tak chronił wody, Jako jakiej trucizny, a teraz z przygody Swej żałosny umiera i w onej godzinie Ostatecznej go trapi to, że w wodzie ginie.
CXXV.
Przeciął na poły rodem z Prowence Arnalda, Przebił mieczem na wylot z Tolozy Ambalda; Obert, Klaudy, Gwaltier, w Torzie porodzeni, Dusze ze krwią wylali, sztychem przepędzeni; Różnemi zaś ranami zabił Dioniza, Satallona
do samego brzucha.
CXXIV.
Zrzucił na dół Moskina w przykop z Andropanem Z wierzchu wysokiej wieże. Tamten beł kapłanem, Ten miał wino za Boga, które rad tak pijał, Że dwugarcowe flasze jednem tchem wypijał; Ale się zasię tak strzegł i tak chronił wody, Jako jakiej trucizny, a teraz z przygody Swej żałosny umiera i w onej godzinie Ostatecznej go trapi to, że w wodzie ginie.
CXXV.
Przeciął na poły rodem z Prowence Arnalda, Przebił mieczem na wylot z Tolozy Ambalda; Obert, Klaudy, Gwaltyer, w Torzie porodzeni, Dusze ze krwią wylali, sztychem przepędzeni; Różnemi zaś ranami zabił Dyoniza, Satallona
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 326
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
i zwyczajom naszym krzywda dzieje. Ze słuszniej i przynależyciej, aby P. Czarniecki przy Hetmanie wielkim zostawał. Drugiemu Hetmanowi należy drugiem Wojskie rządzić. A jakżem ja to chciał wysilać potęgę I. K. Mści, kiedym i sam chciał swoje zdrowie nieść na usługę I. K. Mości zostać tedy musiałem żałosny barzo, na tak jawną dyfidencją, i na tak ciężką moję i publiczną krzywdę. Miałem wprawdzie list od I. K. Mości potym, abym był do Litwy poszedł; ale w ten czas z jedną Chorągwią przychodzić na dysgusty i afronty niegodziło się. Aby P. Czarnieckiego na Komendę jemu należącą nie
y zwyczáiom nászym krzywdá dźieie. Ze słuszniey y przynależyćiey, áby P. Czárniecki przy Hetmánie wielkim zostawał. Drugiemu Hetmánowi należy drugiem Woyskié rządźić. A iákżem ia to chćiał wyśiláć potęgę I. K. Mśći, kiedym y sam chćiał swoie zdrowie nieść ná vsługę I. K. Mośći zostáć tedy muśiałem żáłosny bárzo, ná ták iáwną diffidencyą, y ná ták ćiężką moię y publiczną krzywdę. Miałem wprawdźie list od I. K. Mośći potym, ábym był do Litwy poszedł; ále w ten czás z iedną Chorągwią przychodźić ná disgusty y áffronty niegodźiło się. Aby P. Czárnieckiego ná Commendę iemu należącą nie
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 67
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
zimność nastąpieła. Ach niestetyż! nierychło karania srogiego C Miłośnik zażałował: i siebie samego Ze słuchał/ i nazbyt sobie niepodobnie brzydzi. Przez którego sprawę był i grzech popełniony/ I przyczynę żałość/ wiedzieć przymuszony. Brzydzi się łukiem/ ręką/ brzydzi i z rękami Płocho wypuszczonymi od siebie strzałami. Upadłą Koronidę/ żałosny/ piastuje/ Śmierć odegnać ratunkiem poznym usiełuje. Nakoniec i do próżnych lekarstw się udawa: Lecz i w tym być daremną pracą swą uznawa. A widząc to że już stos drew nagotowano/ I członki jej ostatnim ogniem palić miano: Dopieroż w ten czas ciężkie wzdychanie wywodzi (Bo się niebieskich twarzy łzą maczać
źimność nastąpiełá. Ach niestetyż! nierychło karánia srogiego C Miłośnik záżáłował: y śiebie sámego Ze słuchał/ y názbyt sobie niepodobnie brzydźi. Przez ktorego spráwę był y grzech popełniony/ Y przyczynę żáłość/ wiedźieć przymuszony. Brzydźi sie łukiem/ ręką/ brzydźi y z rękámi Płocho wypuszczonymi od śiebie strzałámi. Vpádłą Koronidę/ żałosny/ piástuie/ Smierć odegnáć rátunkiem poznym vśiełuie. Nákoniec y do proznych lekarstw się vdawa: Lecz y w tym bydź dáremną pracą swą vznawá. A widząc to że iuż stos drew nágotowano/ Y członki iey ostátnim ogniem palić miano: Dopieroż w ten czás ćięszkie wzdychánie wywodźi (Bo się niebieskich twarzy łzą maczáć
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 86
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638