Taką wam Historią/ daje pożegnanie[...] : W pewnym Zamku Gzkim! zacna Pani była. Która/ grzechu z Pokrewnym/ lat wiele taiła. Ta/ gdy się jej Spowiednik trafił nieznajomy/ Umyśliła powiedzieć/ on grzech swój kryjomy. Uklęknie przed Kapłanem/ winy oznajmuje. A co powie/ to z Ust jej żaba wyskakuje. Na ostate/ chciał i smok wyniść/ za żabami; Lecz Pani/ zatrzymała onegoż/ ustami. Po spowiedzi/ gdy cale rozgrzeszona była/ Wszystka owa Gadzina do ust jej wróciła. Nic/ co się ż Panią działo/ Spowiednik nie wiedział: Wszystko widział towarzysz/ co z daleka siedział. A
Táką wam Historyą/ dáie pożegnanie[...] : W pewnym Zamku Gskim! zacna Páni byłá. Ktorá/ grzechu z Pokrewnym/ lat wiele táiłá. Tá/ gdy się iey Spowiednik tráfił nieznaiomy/ Vmyśliłá powiedźieć/ on grzech swoy kryiomy. Vklęknie przed Kápłánem/ winy oznáymuie. A co powie/ to z Vst iey żaba wyskakuie. Ná ostáte/ chćiáł y smok wyniść/ zá żábami; Lecz Páni/ zátrzymała onegoż/ vstámi. Po spowiedźi/ gdy cále rozgrzeszoná byłá/ Wszystká owá Gádźiná do vst iey wroćiłá. Nic/ co się ż Pánią dźiało/ Spowiednik nie wiedźiał: Wszystko widźiał towárzysz/ co z dáleká śiedźiáł. A
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: C3
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
I bodajem wam czegoś nie wyprorokował, Bo kto widział, żeby co diabeł przybudował? 318. LEPIEJ MIARĄ, DŁUŻEJ BĘDZIE DO PANÓW UROWIECKICH
Skoro wiosna roztopi zmarzłe w górach śniegi, Lada potok zaszumi, wyrównawszy brzegi; Nie stało śniegów — wyschła owa bystra Raba, Że się w niej mysz i biedna nie pożywi żaba. Ledwie ojca synowie albo dziada wnucy
Pochowają, aż słudzy, aż srebrni hajducy, Aż rysie, aż sobole, cugi, trąby, warty; Nie masz worków — został sam jegomość wytarty. Trzepie młynek po deszczu; nastąpiąli sucha, Stoi cicho i jeśli gdzie nie zagrzmi, słucha. Cały rok nim na
I bodajem wam czegoś nie wyprorokował, Bo kto widział, żeby co diaboł przybudował? 318. LEPIEJ MIARĄ, DŁUŻEJ BĘDZIE DO PANÓW UROWIECKICH
Skoro wiosna roztopi zmarzłe w górach śniegi, Leda potok zaszumi, wyrównawszy brzegi; Nie stało śniegów — wyschła owa bystra Raba, Że się w niej mysz i biedna nie pożywi żaba. Ledwie ojca synowie albo dziada wnucy
Pochowają, aż słudzy, aż srebrni hajducy, Aż rysie, aż sobole, cugi, trąby, warty; Nie masz worków — został sam jegomość wytarty. Trzepie młynek po deszczu; nastąpiąli sucha, Stoi cicho i jeśli gdzie nie zagrzmi, słucha. Cały rok nim na
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 325
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Czas prędko uchodzi, a my sczasem.
Za czasem wszytko się mieni.
Czas wszystko trawi.
Lekarstwo czasy potrzebuje, Im dłużej trwa lepiej ratuje.
Cnota w piecu nie lega.
Gniewu się nie boję, a o łaskę nie stoje.
Głodemu chleb na myśli.
Cyga swemi dziećmi świadczy.
Gdy konia kują, i żaba nogę wznosi.
Baw się doma, chceszli mieć głowę spokojną.
Błogosławiony człowiek, który się Pana Boga boi.
Bojaźliwy nie wiele dokazują.
Nie każdy kąsa, co wąsem trząsa.
Coe mi po tytułe, kiedy ma nic wszkatule. Tytuł bez rzeczy, wiecha bez piwa.
Wysokie rzeczy nie bezpieczne.
Barzo
Czas prętko uchodzi, a my zczasem.
Za czasem wszytko śię mieni.
Czas wszystko trawi.
Lekarstwo czasy potrzebuje, Im dłużey trwa lepiey ratuje.
Cnota w piecu nie lega.
Gniewu śię nie boję, a o łaskę nie stoje.
Głodemu chleb na myśli.
Cyga swemi dziećmi świadczy.
Gdy konia kują, y żaba nogę wznośi.
Baw śię doma, chceszli mieć głowę spokoyną.
Błogosławiony człowiek, ktory śię Pana Boga boji.
Bojazliwy nie wiele dokazują.
Nie każdy kąsa, co wąsem trząsa.
Coæ mi po tytule, kiedy ma nic wszkatule. Tytuł bez rzeczy, wiecha bez piwa.
Wysokie rzeczy nie bespieczne.
Barzo
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 176
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
do turmy w kajdany Albo na liczne dać obroty pręta, Bowiem ci będą znośniejsze praszczęta. Tam tylko boli raz w przeciągłym rzędzie, A tu i boleć, i śmierdzieć ci będzie, Gdy cię, jakoby po żałobnej stypie, W grobie różny gad i pluskwa obsypie. W głowach ci skrzeczeć będzie koło ucha Świerk albo żaba i zimna ropucha, A choć to szemrze opodal od boka, Aprehensyja nie da zawrzeć oka. Albo gdy do nich mać z hałasem wstaje, Przykre bękartów w północ szałamaje, Albo w zwyczajnym swoich kokosz rzędzie Fartyczny kugut piejący na grzędzie, Albo szynkarka zastarzałą w brudzie Wecując skórę jak zgrzebłem po grudzie, Albo na bliskiej
do turmy w kajdany Albo na liczne dać obroty pręta, Bowiem ci będą znośniejsze praszczęta. Tam tylko boli raz w przeciągłym rzędzie, A tu i boleć, i śmierdzieć ci będzie, Gdy cię, jakoby po żałobnej stypie, W grobie różny gad i pluskwa obsypie. W głowach ci skrzeczeć będzie koło ucha Świerk albo żaba i zimna ropucha, A choć to szemrze opodal od boka, Aprehensyja nie da zawrzeć oka. Albo gdy do nich mać z hałasem wstaje, Przykre bękartów w północ szałamaje, Albo w zwyczajnym swoich kokosz rzędzie Fartyczny kugut piejący na grzędzie, Albo szynkarka zastarzałą w brudzie Wecując skórę jak zgrzebłem po grudzie, Albo na bliskiej
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 205
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
obwarowaniem liberi aditus et reditus do trybunału i z trybunału.
Chcąc zaś, aby i brat mój, teraźniejszy pułkownik, mając
sposobne i piękne talenta, promowował się in publico na fundamencie deklarowanej promocji księdza Sapiehy, koadiutora wileńskiego, pojechaliśmy z bratem moim pułkownikiem na sejmik starodubowski do Wilna. Starał się także o deputacką funkcją Żaba, kasztelan połocki, z powiatu starodubowskiego, ale ten sejmik, jako i wileński, i smoleński naówczas porwano. Akomodowałem się Strawińskiemu, naówczas wojskiemu, a teraźniejszemu sędziemu ziemskiemu starodubowskiemu, dawszy pieniędzy i zegarek srebrny, ale to nic nie pomogło.
W Brześciu zaś, lubo pod protestacją ode mnie subordynowaną, stanęli deputatami
obwarowaniem liberi aditus et reditus do trybunału i z trybunału.
Chcąc zaś, aby i brat mój, teraźniejszy pułkownik, mając
sposobne i piękne talenta, promowował się in publico na fundamencie deklarowanej promocji księdza Sapiehy, koadiutora wileńskiego, pojechaliśmy z bratem moim pułkownikiem na sejmik starodubowski do Wilna. Starał się także o deputacką funkcją Żaba, kasztelan połocki, z powiatu starodubowskiego, ale ten sejmik, jako i wileński, i smoleński naówczas porwano. Akomodowałem się Strawińskiemu, naówczas wojskiemu, a teraźniejszemu sędziemu ziemskiemu starodubowskiemu, dawszy pieniędzy i zegarek srebrny, ale to nic nie pomogło.
W Brześciu zaś, lubo pod protestacją ode mnie subordynowaną, stanęli deputatami
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 175
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Grabowskiego i Eysmonta. Jakoż tak żywo protestanci stanęli, że nie tylko tych pretendowanych deputatów nie dopuścili, ale też i nałajali, i nasturchali. Eysmont potem jezuitą został. A ponieważ inkwizycja z Grabowskim i z Parowińską nie była jeszcze ekspediowana, za czym i aktoratu przeciwko nim nie czyniłem. Był tego trybunału marszałkiem Żaba, kasztelan połocki, a pisarzem kadencji wileńskiej Siruć, teraźniejszy kasztelan witebski, daleko activior od marszałka i wielkie mu przykrości czyniący.
Podczas roczków marcowych byłem w Kodniu u Sapiehy, kanclerza lit., łaskawego na mnie pana, a gdy przyszła wiadomość, że Grotuzowa, starościna wilkijska, umarła, tedy suplikowałem o
Grabowskiego i Eysmonta. Jakoż tak żywo protestanci stanęli, że nie tylko tych pretendowanych deputatów nie dopuścili, ale też i nałajali, i nasturchali. Eysmont potem jezuitą został. A ponieważ inkwizycja z Grabowskim i z Parowińską nie była jeszcze ekspediowana, za czym i aktoratu przeciwko nim nie czyniłem. Był tego trybunału marszałkiem Żaba, kasztelan połocki, a pisarzem kadencji wileńskiej Siruć, teraźniejszy kasztelan witebski, daleko activior od marszałka i wielkie mu przykrości czyniący.
Podczas roczków marcowych byłem w Kodniu u Sapiehy, kanclerza lit., łaskawego na mnie pana, a gdy przyszła wiadomość, że Grothuzowa, starościna wilkijska, umarła, tedy suplikowałem o
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 190
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Cudzoziemskim nienauczonym. 5. Jeźli na czytanie nad niemi Egzorcyzmu strachają się kapłana, i ręki jego. 6. Od niektórych wychodzi zimny wiatr. 7. Niektórych głowa dziwnie cięży. 8. Innym mózg ściśniony bardzo zdaje się. 9. Innym coś się zdaje rzucać w żołądku jak gałka, albo wąż, jaszczurka, żaba, skąd womity ciężkie. 10. Innym brzuch się zdyma jako bęben. 11. Ito znak opętanego, serca ściskanie, rzucanie się jak ryba w której części ciała. 12. Przechodzenie od głowy do nóg, od nóg do głowy jakiegoś wiatru. 13. Znaki bywają czarne napuchłe gęby, gardła podnoszenie, nadymanie.
Cudzoziemskim nienauczonym. 5. Ieźli ná czytanie nad niemi Exorcyzmu strachaią się kapłana, y ręki iego. 6. Od niektorych wychodzi zimny wiatr. 7. Niektorych głowa dziwnie cięży. 8. Innym mozg ściśniony bardzo zdaie się. 9. Innym coś się zdaie rzucać w żołądku iák gałka, albo wąż, iasczurká, żábá, zkąd womity ciężkie. 10. Innym brzuch się zdyma iáko bęben. 11. Ito znak opętanego, sercá sciskanie, rzucanie się iak ryba w ktorey części ciáłá. 12. Przechodzenie od głowy do nog, od nog do głowy iákiegoś wiatru. 13. Znaki bywaią czarne napuchłe gęby, gardła podnoszenie, nadymanie.
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 217
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
która wchodzi w medycynę: w occie ją zmacerowawszy, a w minią włożywszy, truciznę wyprowadza, do nóg go przywiązawszy, głowy i serca uśmierza bole, na szaleństwo, febrę pomaga, w proszku zaś zażywszy, puchlinę wyprowadza z ciała, olejek na puchlinę i zastarzałe pomaga wrzody. W Województwie Rawskim w Zamku Gostyńskim Bufo żaba znajdowała się in fundo, albo w głębiznie wieży, ktota tam więźniów jadem swym zabijała: było jej na długość z ogonem dwa łokcie, na szerokość na łokieć: głowę miała na kształt wołowej. Ususzona była przy bramie, tamże w zamku przybita, dla widowiska. W Bufona żaby głowie znajduje się kamień Bufonites, albo
ktora wchodzi w medycynę: w occie ią zmacerowawszy, á w minią włożywszy, truciznę wyprowadza, do nog go przywiązawszy, głowy y serca usmierza bole, na szaleństwo, febrę pomaga, w proszku zaś zażywszy, puchlinę wyprowadza z ciała, oleiek na puchlinę y zastarzáłe pomaga wrzody. W Woiewodztwie Rawskim w Zamku Gostyńskim Bufo żaba znaydowała się in fundo, albo w głębiznie wieży, ktota tam więźniow iadem swym zabiiała: było iey na długość z ogonem dwa łokcie, na szerokość na łokieć: głowę miała na kształt wołowey. Ususzona była przy bramie, tamże w zamku przybita, dla widowiska. W Bufona żaby głowie znayduie się kamień Bufonites, albo
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 316
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
, ni wdowa nie pójdzie za ciebie! Wszędzie cię, bo nas bijasz, wszędzie osławiemy, Babę, boś tego godzien, babę-ć narajemy, Babę o czterech zębach. Miło będzie na cię Patrzyć, gdy przy niej siędziesz jako w majestacie, A ona cię nadobnie będzie całowała, Jakoby cię też żaba chropawa lizała. Oluchna Szczęście twoje, że odszedł starosta na stronę, Wzięłabyś była pewnie na boty czerwone Abo na grzbiet upstrzony za to winszowanie. Słyszysz, jakie Maruszce tam daje śniadanie? A słaba jest nieboga: dziś trzeci dzień wstała Z choroby, a przedsię ją na żniwo wygnała Niebaczna gospodyni. Tak ci
, ni wdowa nie pójdzie za ciebie! Wszędzie cię, bo nas bijasz, wszędzie osławiemy, Babę, boś tego godzien, babę-ć narajemy, Babę o czterech zębach. Miło będzie na cię Patrzyć, gdy przy niej siędziesz jako w majestacie, A ona cię nadobnie będzie całowała, Jakoby cię też żaba chropawa lizała. Oluchna Szczęście twoje, że odszedł starosta na stronę, Wzięłabyś była pewnie na boty czerwone Abo na grzbiet upstrzony za to winszowanie. Słyszysz, jakie Maruszce tam daje śniadanie? A słaba jest nieboga: dziś trzeci dzień wstała Z choroby, a przedsię ją na żniwo wygnała Niebaczna gospodyni. Tak ci
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 158
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
mieszkała. Rzekła jej na to tamta: „Wolę wszystkie znosić
Niewczasy i frasunki, niż się stąd przenosić, Bom się tu urodziła, tum się wychowała, Z młodości aż do starych lat tum się wmieszkała”. Potym czasu jednego wóz przez błonie bieżąc, Trafił na ono miejsce, gdzie, iż żaba leżąc Uskoczyć się nie mogła, konie ją wdeptały W ziemię, a nadto koła w pół ją przejechały. Tak tym bywa, co w grzechach jakby w błocie siedzą, Napomnieć się nie dając, jakby nic nie wiedzą O tym, że grzeszny przecię kiedykolwiek zginie, Śmierć z nieba obiecana nikogo nie minie XXXIV. Czego
mieszkała. Rzekła jej na to tamta: „Wolę wszystkie znosić
Niewczasy i frasunki, niż się stąd przenosić, Bom się tu urodziła, tum się wychowała, Z młodości aż do starych lat tum się wmieszkała”. Potym czasu jednego wóz przez błonie bieżąc, Trafił na ono miejsce, gdzie, iż żaba leżąc Uskoczyć się nie mogła, konie ją wdeptały W ziemię, a nadto koła w pół ją przejechały. Tak tym bywa, co w grzechach jakby w błocie siedzą, Napomnieć się nie dając, jakby nic nie wiedzą O tym, że grzeszny przecię kiedykolwiek zginie, Śmierć z nieba obiecana nikogo nie minie XXXIV. Czego
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 35
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897