trafunek on srogi. Sturbowany Spowiednik/ rzecze: Powracajmy/ Znać czegoś zataiła/ więc jej pomoc dajmy. Aleć nim pomoc ona/ z Spowiednikiem przyszła/ Tym nieszczęsiwa dusza z Penitentki wyszła. Zasmuceni/ obadwa padną na kolana/ Postami/ Modlitwami/ wołajądo Pana: A by straszne widzenie wytłumaczyć raczył Czemu/ żaby wchodzące na zad/ brat on baczył? Aż trzeciego dnia/ ujrzą Niewiastę/ na Smoku: V niej/ zaby straszliwe/ na obudwu oku: Dwa kręte/ koło szyje/ piersi węże zsały: Z Ust/ siarczyste płomienie/ gęsto wybuchały. Dwa psy/ ręce jej gryzły: dwie strzały ogniste/ Uszami
tráfunek on srogi. Zturbowány Spowiednik/ rzecze: Powrácaymy/ Znáć czegoś zátáiłá/ więc iey pomoc daymy. Aleć nim pomoc oná/ z Spowiednikiem przyszłá/ Tym nieszczęśiwá duszá z Penitentki wyszłá. Zásmuceni/ obádwá pádną ná koláná/ Postámi/ Modlitwami/ wołáiądo Páná: A by strászne widzenie wytłumáczyć ráczył Czemu/ żáby wchodzące ná zad/ brát on báczył? Aż trzećiego dniá/ vyrzą Niewiástę/ na Smoku: V niey/ záby strászliwe/ ná obudwu oku: Dwá kręte/ koło szyie/ pierśi węże zsáły: Z Vst/ śiárczyste płomięnie/ gęsto wybucháły. Dwá psy/ ręce iey gryzły: dwie strzáły ogniste/ Vszámi
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: C3v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
ich zjadł kilka: Biednież się najeść mięsa, gdzie kość jako szpilka. Nastąpią malowane galarety za tem; Myślę, co dalej czynić mam z tym odrwiświatem: Czy ja krowa na głąbie, czy koza na kwiatki? Gniewam się i tylko mu nie wspomnię pań matki. Toż ślimaki, ostrygi, podobno i żaby: Rozumiejąc prawdziwie, że wieprzowe schaby Albo jakie misternie upieczone ptastwo, Siągnę z nożem do misy, aż ono plugastwo. Wytrząsa Włoch skorupy, kosteczki osysa. Aż znowu druga po tej następuje misa: Para w nie zasuszonych gołąbiątek pałkach, Tamże rznięte kogutom grzebyki przy jajkach, Toż kochane blomuzie. Na samo przezwisko,
ich zjadł kilka: Biednież się najeść mięsa, gdzie kość jako szpilka. Nastąpią malowane galarety za tem; Myślę, co dalej czynić mam z tym odrwiświatem: Czy ja krowa na głąbie, czy koza na kwiatki? Gniewam się i tylko mu nie wspomnię pań matki. Toż ślimaki, ostrygi, podobno i żaby: Rozumiejąc prawdziwie, że wieprzowe schaby Albo jakie misternie upieczone ptastwo, Siągnę z nożem do misy, aż ono plugastwo. Wytrząsa Włoch skorupy, kosteczki osysa. Aż znowu druga po tej następuje misa: Para w nie zasuszonych gołąbiątek pałkach, Tamże rznięte kogutom grzebyki przy jajkach, Toż kochane blomuzie. Na samo przezwisko,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 34
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jastrząb: „Jakież ony?” Sowa: „Najpiękniejsze.” Widzi, bujając, z góry kanie i krogulce, Pstre dzięcioły, lecz żądzy przybiera hamulce. Widzi sroki i sójki: „Mej to siostry dzieci”; Gile i piękne szczygły. Aż, gdy dalej leci, Sowięta się na gnieździe jako żaby gniotą. Rzekszy: „Już też to brzydkie”, pozjada z ochotą. Potkawszy się z nim sowa trzeciego dnia, powie: „Zjedzże diabła, pojadszy dzieci siostrze sowie.” A ów: „Nie trzeba na mnie swojej walić winy, Rzekłaś: Co najpiękniejsze moje mijaj syny. Aż ono diabeł
jastrząb: „Jakież ony?” Sowa: „Najpiękniejsze.” Widzi, bujając, z góry kanie i krogulce, Pstre dzięcioły, lecz żądzy przybiera hamulce. Widzi sroki i sójki: „Mej to siostry dzieci”; Gile i piękne szczygły. Aż, gdy dalej leci, Sowięta się na gniaździe jako żaby gniotą. Rzekszy: „Już też to brzydkie”, pozjada z ochotą. Potkawszy się z nim sowa trzeciego dnia, powie: „Zjedzże diabła, pojadszy dzieci siestrze sowie.” A ów: „Nie trzeba na mnie swojej walić winy, Rzekłaś: Co najpiękniejsze moje mijaj syny. Aż ono diaboł
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 50
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
sobą: Czy w poły umarłem, Z próżnym, w wieczór, powrócę do swych dzieci garłem? Także sowa, choć wszytek ptaszy rodzaj szpeci, Tak pięknych i tak wiele może lągnąć dzieci? Już się z słowa rozgrzesza, kiedy w bliskim drzewie Młodych sowiąt postrzeże. Mniema, że cietrzewie. Poszły barzo na żaby. Wej, rzecze, nagroda, Zawsze płaci pobożność, puszczać się jej szkoda. Toż jedne do gardzielą drobnym tka kawałkiem, Drugie dzieciom na gniazdo w sponach niesie całkiem. W kilka dni potem, skoro onąż potka sowę: „A także to, braciszku, trzymają umowę? Łaskawymeś się wszytkim ptaszym
sobą: Czy w poły umarłem, Z próżnym, w wieczór, powrócę do swych dzieci garłem? Także sowa, choć wszytek ptaszy rodzaj szpeci, Tak pięknych i tak wiele może lągnąć dzieci? Już się z słowa rozgrzesza, kiedy w bliskim drzewie Młodych sowiąt postrzeże. Mniema, że cietrzewie. Poszły barzo na żaby. Wej, rzecze, nagroda, Zawsze płaci pobożność, puszczać się jej szkoda. Toż jedne do gardzielą drobnym tka kawałkiem, Drugie dzieciom na gniazdo w sponach niesie całkiem. W kilka dni potem, skoro onęż potka sowę: „A także to, braciszku, trzymają umowę? Łaskawymeś się wszytkim ptaszym
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 82
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, potem z chlewów wyganiają świnie; Że mu się pstre udało pod samurą prosię, Toż, do onego ojca przyszedszy, nisko się Ukłoni, żeby mu go ofiarował w dary. Że z błaznem trudno wskórać, widzi ociec stary: Pójdziesz z nim, zastawiwszy na ryby więcierze, Upominaj, jako chcesz, a on żaby bierze. Wszytko wetować możesz, prócz rozumu straty: Prowadź go na łopatę, a gówno z łopaty. Gardziłeś, gdym ci konie dawał upominkiem, Jużże się, miły wieprzku, kontentuj podświnkiem. Ksiądz w księgi, żołnierz zwykle w konie się przyczynia, Kto się do czego rodzi, z świnią przecie
, potem z chlewów wyganiają świnie; Że mu się pstre udało pod samurą prosię, Toż, do onego ojca przyszedszy, nisko się Ukłoni, żeby mu go ofiarował w dary. Że z błaznem trudno wskórać, widzi ociec stary: Pójdziesz z nim, zastawiwszy na ryby więcierze, Upominaj, jako chcesz, a on żaby bierze. Wszytko wetować możesz, prócz rozumu straty: Prowadź go na łopatę, a gówno z łopaty. Gardziłeś, gdym ci konie dawał upominkiem, Jużże się, miły wieprzku, kontentuj podświnkiem. Ksiądz w księgi, żołnierz zwykle w konie się przyczynia, Kto się do czego rodzi, z świnią przecie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 145
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
inne przymioty/ nadewszytko ogon mają Niedźwiadkowy i moc jego. Jeśliże tamta gwiazda u Jana świętego znaczyła tę sprosną gadzinę/ obawiąć się trzeba barzo/ żeby nasz Kometa od robactwa podobnego niebezpieczeństwa następującego na kraje nasze nam nie znamionował. Nie możemy inaczej jeno Panaprosić/ żeby te Niedźwiadki Machiawelowe wrzucił w oliwę łaski swej/ żaby tam zamorzywszy/ ten jad/ jako po ten czas siła szkodzili wymysłami swemi Państwu temu/ tak potym samisz te rany których naczynili/ w nim zleczyli/ i zagoili. Z Niedźwiadka Komta szedł do Wagi Matematycy powiadają/ że znaczy uszczerbek sprawiedliwości/ odmianę królestw/ utrapienie ubozszych etc. a potym że prorokuje krajom co Wadze
iné przymioty/ nádewszytko ogon máią Niedźwiádkowy y moc iego. Iesliże támtá gwiazdá v Ianá świętego znáczyłá tę sprosną gádźinę/ obawiąć się trzebá bárzo/ żeby nász Kometá od robáctwá podobnego niebespieczeństwá nástępuiąceg^o^ ná kráie násze nam nie známionował. Nie możemy ináczey ieno Pánáprośić/ żeby té Niedźwiadki Máchiáwélowe wrzućił w oliwę łáski swey/ żáby tám zámorzywszy/ ten iad/ iáko po ten czás śiła szkodźili wymysłámi swemi Páństwu temu/ ták potym sámisz te rány ktorych náczynili/ w nim zleczyli/ y zágoili. Z Niedźwiadká Komtá szedł do Wagi Máthematycy powiádáią/ że znáczy vsczerbek spráwiedliwośći/ odmiánę krolestw/ vtrapienie vbozszych etc. á potym że prorokuie kráiom co Wadze
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: D3v
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Hermijoną Wężowym żądłem straszni; ni te, co z Gorgoną Węże na tarczy nosił Perseusz, ni one, Które piaski zrodziły, jejże krwią skropione; Ni chłopiec, który kiedy przygania Cererze Zgłodniałej, krzeczka na się postać od niej bierze; Ani licyjscy chłopi, co Latonie słabej Broniąc wody, w chropawe zmienili się żaby; Ni się tam Mineowa córka gnieździć będzie; Ni na nim nieszczęśliwa Koronis usiądzie (Chroni się słońca, brzydząc się światłością dniową, Pośmiewiskiem u ptaków stawszy się i sową); Ni puchacz Askalafus, który Próżerpinę Potępił swym świadectwem w podziemną krainę; Ni Pandijonów dwakroć zięć w dudkowym czubie; Ni Pikus, co swym
Hermijoną Wężowym żądłem straszni; ni te, co z Gorgoną Węże na tarczy nosił Perseusz, ni one, Które piaski zrodziły, jejże krwią skropione; Ni chłopiec, który kiedy przygania Cererze Zgłodniałej, krzeczka na się postać od niej bierze; Ani licyjscy chłopi, co Latonie słabéj Broniąc wody, w chropawe zmienili się żaby; Ni się tam Mineowa córka gnieździć będzie; Ni na nim nieszczęśliwa Koronis usiędzie (Chroni się słońca, brzydząc się światłością dniową, Pośmiewiskiem u ptaków stawszy się i sową); Ni puchacz Askalafus, który Prozerpinę Potępił swym świadectwem w podziemną krainę; Ni Pandijonów dwakroć zięć w dudkowym czubie; Ni Pikus, co swym
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 139
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
potem nie przywiera.” 487. KTÓRE ZWIERZĘ NIE Z ZĘBAMI, A KĄSA
Lew, pies, dzik, wilk, lis, koń, wąż — zębem kąsa srodze. Jeden tylko językiem człek człowieka głodzę. Kąsa wołu, jelenia zębami i z dzikiem; Nad bliźnim jadowitym pastwi się językiem. Wżdy wężową truciznę wysysają żaby. Kto by też rzekł, że członek tak miękki, tak słaby, Co gorsza, nie przytkniony i barzo z daleka, Miał śmiertelną trucizną ukąsić człowieka. Językiem siebie w raju, gdy jabłka kosztuje, Dziś złorzecząc językiem człek człowieka psuje; Tak i jedząc, i mówiąc zły ozór człowieczy I siebie, i bliźniego
potem nie przywiera.” 487. KTÓRE ZWIERZĘ NIE Z ZĘBAMI, A KĄSA
Lew, pies, dzik, wilk, lis, koń, wąż — zębem kąsa srodze. Jeden tylko językiem człek człowieka głodzę. Kąsa wołu, jelenia zębami i z dzikiem; Nad bliźnim jadowitym pastwi się językiem. Wżdy wężową truciznę wysysają żaby. Kto by też rzekł, że członek tak miękki, tak słaby, Co gorsza, nie przytkniony i barzo z daleka, Miał śmiertelną trucizną ukąsić człowieka. Językiem siebie w raju, gdy jabłka kosztuje, Dziś złorzecząc językiem człek człowieka psuje; Tak i jedząc, i mówiąc zły ozór człowieczy I siebie, i bliźniego
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 400
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
dozór. Kanclerz Osolliński locum tenet jego I drudzy mu Collaterales.
Aż zatym pod Zborowem w piąci ledwie milach Będzie już od Zbaraża, gdzie po przeszłych chwilach Niebieskich uprzykrzonych, i z-natury swojej Ziemia lipka, ze strony potniejąc obojej Od Jezieryszcz przyległych, (które Strypa swymi Rożlawszy się po łegach nurty leniwymi W-żaby czyni obfita) droge mu zabawi, I niźli ją tym czasem zbity gmin naprawi Ze wsi bliszych, przyszło się z te tu Miasta stronę Z Obozami za trzymać przez sobote one, Która dzień uprzedzała nadewszytkie święty W-Niebo Bogarodzice od Aniołów wziety. Wiec żeby tej pociechy nie był i on próżny Duchów triumfujących, Posiłek
dozor. Kanclerz Osolinski locum tenet iego I drudzy mu Collaterales.
Aż zátym pod Zborowem w piąći ledwie milach Bedźie iuż od Zbáráżá, gdźie po przeszłych chwilach Niebieskich uprzykrzonych, i z-natury swoiey Ziemiá lipka, ze strony potnieiąc oboiey Od Ieźieryszcz przyległych, (ktore Strypa swymi Rożlawszy sie po łegach nurty leniwymi W-żáby czyni obfita) droge mu zabawi, I niźli ią tym czasem zbity gmin naprawi Ze wsi bliszych, przyszło sie z te tu Miasta strone Z Obozami zá trzymać przez sobote one, Ktora dźień uprzedzała nadewszytkie świety W-Niebo Bogarodźice od Aniołow wźiety. Wiec żeby tey poćiechy nie był i on prożny Duchow tryumfuiących, Posiłek
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 80
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
niedostatku na te tam wymyślne, nie zawsze cienkiego ciała aparencyje. I już pospolitą odpowiedź słyszę: Bo tak moda każe, tak i pani wojewodzina, kasztelanowa i tam insze od czoła damy modne stroją się i przystojnie udają. A tu serdecznie rozśmiać się muszę, o niepomiarkowana zdolnością i rozumem płci słabiuchnej emulacyjo! Na owe żaby, z końskiego kopyta podkowy pretensyją pociesznie wychodząca! A kędyż róg do ufnala? Noga w sile i tuszy do żelaza? Sposobność i potrzeba zażycia jej tak ogromnie i baczno? Kędy (mówię wyraźniej) jest miara i proporcja twoja do tej figury, którą panie i senatorki do fortuny, stopnia i potrzeby swojej, lubo
niedostatku na te tam wymyślne, nie zawsze cienkiego ciała aparencyje. I już pospolitą odpowiedź słyszę: Bo tak moda każe, tak i pani wojewodzina, kasztelanowa i tam insze od czoła damy modne stroją się i przystojnie udają. A tu serdecznie rozśmiać się muszę, o niepomiarkowana zdolnością i rozumem płci słabiuchnej emulacyjo! Na owe żaby, z końskiego kopyta podkowy pretensyją pociesznie wychodząca! A kędyż róg do ufnala? Noga w sile i tuszy do żelaza? Sposobność i potrzeba zażycia jej tak ogromnie i baczno? Kędy (mówię wyraźniej) jest miara i proporcyja twoja do tej figury, którą panie i senatorki do fortuny, stopnia i potrzeby swojej, lubo
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 289
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962