fortuny mają obraz żywy. Hekuba stara, Sen to i mara Ze mną i z mymi troskami zrownana. Choć jej ojczyzna w popiół rozsypana, Choć przez miecz srogi Poległ mąż drogi, Choć ukochaną córę jej zarzniono, Choć wnuka z wieże wysokiej zrzucono, Choć się jej bali, Gdy los miotali, Tę przecię w żalach swoich ulgę miała, Że gdy wszytkiego oraz postradała, Już też los srogi Nie nalazł drogi, Którąby był mógł jeszcze co nowego Do utrapienia przydać jej dawnego: Tak wszytkie groby, Wszytkie żałoby W kupę złożywszy, oraz opłakała A już się bogów niechętnych nie bała Ni gorszej doli Oprócz niewoli.
Mnie biednej koniec nieszczęścia
fortuny mają obraz żywy. Hekuba stara, Sen to i mara Ze mną i z mymi troskami zrownana. Choć jej ojczyzna w popioł rozsypana, Choć przez miecz srogi Poległ mąż drogi, Choć ukochaną corę jej zarzniono, Choć wnuka z wieże wysokiej zrzucono, Choć się jej bali, Gdy los miotali, Tę przecię w żalach swoich ulgę miała, Że gdy wszytkiego oraz postradała, Już też los srogi Nie nalazł drogi, Ktorąby był mogł jeszcze co nowego Do utrapienia przydać jej dawnego: Tak wszytkie groby, Wszytkie żałoby W kupę złożywszy, oraz opłakała A już się bogow niechętnych nie bała Ni gorszej doli Oprocz niewoli.
Mnie biednej koniec nieszczęścia
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 434
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
każdemu z nieba naznaczona miara I śmierć nakręconego pilnuje zegara, Żyć trzeba, w oschle żalem ciężki oddech płuca Ciągnąc, kiedy się serce jako w ogniu rzuca, I w niezmiernej żałości ten kaganiec żywy Poddymać przelewając łez miasto oliwy, Dokąd się w wągiel albo w popiół nie obróci. A Ty, Boże! Gdy w żalach biedny ociec nuci I przed Twoim zniżonym gniewem aż do śmierci Śmierć dwojga ukochanych opłakuje dzieci, Przez mękę Syna i przez Matki Jego smutek, Przez Twoję dobroć, której pewny zawsze skutek, Przez przyczynę Twych świętych, na mdłe mając ciało Respekt, bo z ziemie wzięte, do ziemie ciężało, Odpuść krewkości grzechy, odpuść
każdemu z nieba naznaczona miara I śmierć nakręconego pilnuje zegara, Żyć trzeba, w oschle żalem ciężki oddech płuca Ciągnąc, kiedy się serce jako w ogniu rzuca, I w niezmiernej żałości ten kaganiec żywy Poddymać przelewając łez miasto oliwy, Dokąd się w wągiel albo w popiół nie obróci. A Ty, Boże! Gdy w żalach biedny ociec nuci I przed Twoim zniżonym gniewem aż do śmierci Śmierć dwojga ukochanych opłakuje dzieci, Przez mękę Syna i przez Matki Jego smutek, Przez Twoję dobroć, której pewny zawsze skutek, Przez przyczynę Twych świętych, na mdłe mając ciało Respekt, bo z ziemie wzięte, do ziemie ciężało, Odpuść krewkości grzechy, odpuść
Skrót tekstu: MorszSŻaleBar_II
Strona: 110
Tytuł:
Smutne żale...
Autor:
Stanisław Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
dalej, fortuno, chcesz poczynać ze mną? Pc co mię męczysz? Po co pastwisz się nade mną? Co mi więcej wziąć możesz, jedno ten stroskany Żywot, na więtsze męki teraz zachowany? Na coś mię z nawałności morskich wybawiła? Czemum dni nieszczęśliwych dziś nie dokończyła? Nie masz dosyć na moich żalach, że przez dzięki Żywoteś mi na cięższe przydłużyła męki?
XLI.
Nie wiem, żebyś już mogła nade mną przewodzić I barziej nad to, coś mi zaszkodziła, szkodzić. Przez ciem, nędzna, z królestwa mego wypędzona, Gdzie nie będę podomno nigdy przywrócona. Przez ciem, co jest daleko więtsza
dalej, fortuno, chcesz poczynać ze mną? Pc co mię męczysz? Po co pastwisz się nade mną? Co mi więcej wziąć możesz, jedno ten stroskany Żywot, na więtsze męki teraz zachowany? Na coś mię z nawałności morskich wybawiła? Czemum dni nieszczęśliwych dziś nie dokończyła? Nie masz dosyć na moich żalach, że przez dzięki Żywoteś mi na cięższe przydłużyła męki?
XLI.
Nie wiem, żebyś już mogła nade mną przewodzić I barziej nad to, coś mi zaszkodziła, szkodzić. Przez cięm, nędzna, z królestwa mego wypędzona, Gdzie nie będę podomno nigdy przywrócona. Przez cięm, co jest daleko więtsza
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 157
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Zona jego. KLORYDA ALBINA FILIDA. Córki Arystydesa i Feonidy. ZORIASZ Sługa Arystydesa. Konfidentka Filidy. Poseł od Demokryta do Arystydesa. Poseł od Galezjusza do Pasymunda. Dworscy. Żołnierze. AKT. I. SCENA I.
Pokoj Hersylla: Mój Mężu, co za smutek w twej twarzy posępnej W milczeniu, w żalach, w troskach, wcale niedostępny, Na niczym ci niezbywa, szczodry Szafarz z Nieba, Dał ci Zonę kochanę, Dzieci, i szmat Chleba. Demokryt: Ach Zono! dzielę z tobą skryte serca troski, To prawda że mam wszystko z szczodrej ręki Boskiej: Zbior, Zonę, i trzech Synów,
Zona iego. KLORYDA ALBINA FILIDA. Corki Arystydesa y Feonidy. ZORYASZ Sługa Arystydesa. Konfidentka Filidy. Poseł od Demokryta do Arystydesa. Poseł od Galezyusza do Passymunda. Dworscy. Zołnierze. AKT. I. SCENA I.
Pokoy Hersylla: MOy Mężu, co za smutek w twey twarzy posępney W milczeniu, w żalach, w troskach, wcale niedostępny, Na niczym ci niezbywa, szczodry Szafarz z Nieba, Dał ci Zonę kochanę, Dźieci, y szmat Chleba. Demokryt: Ach Zono! dźielę z tobą skryte serca troski, To prawda że mam wszystko z szczodrey ręki Boskiey: Zbior, Zonę, y trzech Synow,
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFMiłość
Strona: A
Tytuł:
Miłość mistrzyni doskonała
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
potkała. Leć panie zatrzymowały i zaraz perswadowały, Ażebym nie odjeżdżała, a na niego tu czekała.
Tu się już same mieszały, resolwować się nie śmiały; Jedna na drugą patrzała, która co powiedzieć miała. Żadna się ośmielić nie chce, widzący trwożliwe serce; Zwłaszcza te, co spróbowały, na takich się żalach znały. Starościna nowomiejska.
Więc ta, co probantką była, ten żal na sobie nosiła - Nie tylko go serce czuje, leć i strojem prezentuje, - ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Pyta, dokądem się brała, kiedym już wyjeżdżać chciała. Na tom jej racją dała, żem tu dla męża zjechała.
W
potkała. Leć panie zatrzymowały i zaraz perswadowały, Ażebym nie odjeżdżała, a na niego tu czekała.
Tu się już same mieszały, resolwować się nie śmiały; Jedna na drugą patrzała, która co powiedzieć miała. Żadna się ośmielić nie chce, widzący trwożliwe serce; Zwłaszcza te, co spróbowały, na takich się żalach znały. Starościna nowomiejska.
Więc ta, co probantką była, ten żal na sobie nosiła - Nie tylko go serce czuje, leć i strojem prezentuje, - ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Pyta, dokądem się brała, kiedym już wyjeżdżać chciała. Na tom jej racyją dała, żem tu dla męża zjechała.
W
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 202
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
flaszą wina. Nie chcieliśmy sobie przypominać naszych poniesionych nieszczęśliwych przypadków. Lecz niepodobno było. Zdało się, jakby nam wielkiego nie dostawało ukontentowania, żebyśmy ciekawym choć na jeden moment okiem, naszego jednostajnego nieszczęścia uważać i przeglądać nie mieli. Powtarzaliśmu je, jakbyśmy sobie o nich jeszcze nie byli powiadali, W naszych żalach cieszyliśmy się tą prawdą, że łaskawy i mądry Bóg ten wyrok na nas włożył, i że naszej nędzy lepiej ulżyć nie możemy, jak wyrokom Jego cierpliwie się poddawszy, ażby raczył lub nieszczęście, lub życie odebrać. Daliśmy sobie na to ręce, że wszystko co nas potka, z przyzwoitą nam powolnością
flaszą wina. Nie chcieliśmy sobie przypominać naszych poniesionych nieszczęśliwych przypadkow. Lecz niepodobno było. Zdało śię, iakby nam wielkiego nie dostawało ukontentowania, żebyśmy ćiekawym choć na ieden moment okiem, naszego iednostaynego nieszczęścia uważać i przeglądać nie mieli. Powtarzaliśmu ie, iakbyśmy sobie o nich ieszcze nie byli powiadali, W naszych żalach cieszyliśmy śię tą prawdą, że łaskawy i mądry Bog ten wyrok na nas włożył, i że naszey nędzy lepiey ulżyć nie możemy, iak wyrokom Jego ćierpliwie śię poddawszy, ażby raczył lub nieszczęście, lub życie odebrać. Daliśmy sobie na to ręce, że wszystko co nas potka, z przyzwoitą nam powolnością
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 90
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
? Fadlalach: Jestem z Miasta Bagdatu Syn Kupca sławnego, Jadąc z handlem wpadłem w łup Tyrana zbójczego; Towary pozabierał, ludzi porozpędzał, Nad życiem, nad osobą dziwaczył i znędzał. Odarszy mię z odzienia, pobiegł na łup nowy, Mnie przywiązał do drzewa, w gęstwinie sosnowej, Skłoty żądłem much leśnych, w żalach i lamentach, Pasując się morderstwem uciśniony w pętach, Wzruszyłem Zony Herszta serce do litości, Ze mnie z łyk rozwiązawszy puściła w wolności, Profitując z swobody, gdy mi się czas zdarza, Trafiłem w te tu Miasto, wpadłem do Cmentarza, Idąc tam wygłodniały bez chleba i wody, Zebrałem,
? Fadlalach: Iestem z Miasta Bagdatu Syn Kupca sławnego, Iadąc z handlem wpadłem w łup Tyrana zboyczego; Towary pozabierał, ludźi porozpędzał, Nad życiem, nad osobą dźiwaczył y znędzał. Odarszy mię z odźienia, pobiegł na łup nowy, Mnie przywiązał do drzewa, w gęstwinie sosnowey, Skłoty żądłem much leśnych, w żalach y lamentach, Passuiąc się morderstwem uciśniony w pętach, Wzruszyłem Zony Herszta serce do litości, Ze mnie z łyk rozwiązawszy puściła w wolności, Profituiąc z swobody, gdy mi się czas zdarza, Trafiłem w te tu Miasto, wpadłem do Cmentarza, Idąc tam wygłodniały bez chleba y wody, Zebrałem,
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFRozum
Strona: C2
Tytuł:
Sędzia od rozumu odsądzony
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Kiedy wolno fortunie gorzej niźli mieczem, Wolno się śmierci pastwić nad sercem człowieczem. W tobie każdy obaczy, zacny Lipski, że nic, Co by drożej nad świętą cnotę kto miał cenić, Zgoła nie masz na ziemskim mizernym padole (Któż w lepszej szkód i żalów wyćwiczony szkole?), Gdyś po tak wielu żalach, po szkodach tak wielu, W żenie a w najwierniejszym szkodzien przyjacielu. Poruszyła najgłębszych fundamentów rumy Śmierć i fortuna, wszytko jakoby do sumy Zebrawszy i w podziemne wrzuciwszy to piece, W czym ci świat prezentował swoje kontentece. Doznałeś, ach, doznałeś, ziemskich pociech siewki! Czy tak jest, czy
Kiedy wolno fortunie gorzej niźli mieczem, Wolno się śmierci pastwić nad sercem człowieczem. W tobie każdy obaczy, zacny Lipski, że nic, Co by drożej nad świętą cnotę kto miał cenić, Zgoła nie masz na ziemskim mizernym padole (Któż w lepszej szkód i żalów wyćwiczony szkole?), Gdyś po tak wielu żalach, po szkodach tak wielu, W żenie a w najwierniejszym szkodzien przyjacielu. Poruszyła najgłębszych fundamentów rumy Śmierć i fortuna, wszytko jakoby do sumy Zebrawszy i w podziemne wrzuciwszy to piece, W czym ci świat prezentował swoje kontentece. Doznałeś, ach, doznałeś, ziemskich pociech siewki! Czy tak jest, czy
Skrót tekstu: PotZabKuk_I
Strona: 537
Tytuł:
Smutne zabawy ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
niewinności swojej Ufając. Z nikim nie chce zachodzić w paragon: Dosyć mu, na ojczystej roli orząc zagon, Szlachcicem być, z wielmożnym nie równając panem, Jeść, wedle przypowieści, z pieprzem i z szafranem. Króla zna, wojnę służył, ogień na kominie, Jednaka fantazyja w domu i w gościnie. W żalach go i w pociechach fortuna wyćwiczy, Przeto żalów nie boi, pociech mało życzy, Ponieważ nie ma żadnej ten świat bez bojaźni: Nie cieszy nimi ludzi, ale raczej drażni. Wie, jako przyjaciela w domu swym zabawić, Wie, jako importuna uczciwie wyprawić; Stąd swoboda umysłu, stąd zawsze wesoły Z ludźmi żyjąc
niewinności swojej Ufając. Z nikim nie chce zachodzić w paragon: Dosyć mu, na ojczystej roli orząc zagon, Szlachcicem być, z wielmożnym nie równając panem, Jeść, wedle przypowieści, z pieprzem i z szafranem. Króla zna, wojnę służył, ogień na kominie, Jednaka fantazyja w domu i w gościnie. W żalach go i w pociechach fortuna wyćwiczy, Przeto żalów nie boi, pociech mało życzy, Ponieważ nie ma żadnej ten świat bez bojaźni: Nie cieszy nimi ludzi, ale raczej drażni. Wie, jako przyjaciela w domu swym zabawić, Wie, jako importuna uczciwie wyprawić; Stąd swoboda umysłu, stąd zawsze wesoły Z ludźmi żyjąc
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 15
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
: pogrzebione dzieci; Więc żeć tak dać, jako Bóg, nie mogę, bo człek tem Nie władnie, życzliwym ci to daję afektem. Nie daję, nie posyłam, życzę tylko szczerze Tego, czego sam nie mam, na błahym papierze: Bądź dłużej, bądź szczęśliwiej zdrów; niech cię nie ćwiczy W żalach fortuna, jako tego, któryć życzy. 277. GŁÓG RÓŻY NIE RODZI
Nie rodzi dąb orzechów, nie rodzi kasztanów Buk, nie rodzi bez figi, klon mirabolanów, Ani wierzbina gruszek, ani rodzi wina Lada kędy przy płocie sadzona chmielina. Wszytkie drzewa i krzaki, wszytkie zioła z ziemie Do swej rodzą natury kwiat
: pogrzebione dzieci; Więc żeć tak dać, jako Bóg, nie mogę, bo człek tem Nie władnie, życzliwym ci to daję afektem. Nie daję, nie posyłam, życzę tylko szczerze Tego, czego sam nie mam, na błahym papierze: Bądź dłużej, bądź szczęśliwiej zdrów; niech cię nie ćwiczy W żalach fortuna, jako tego, któryć życzy. 277. GŁÓG RÓŻY NIE RODZI
Nie rodzi dąb orzechów, nie rodzi kasztanów Buk, nie rodzi bez figi, klon mirabolanów, Ani wierzbina gruszek, ani rodzi wina Leda kędy przy płocie sadzona chmielina. Wszytkie drzewa i krzaki, wszytkie zioła z ziemie Do swej rodzą natury kwiat
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 162
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987