się na to miejsce insza spodobała, Zła, szpetna i uporna; a co najgorszego, Wzajem byś po niej oka nie znał wesołego. Obieraj tedy dobre, Wprzód niż się złe stanie, Tak ja radzę i to jest moje rozkazanie. To rzekszy, zatym na woz swój złoty wstąpiła I ku Cypru łabęcie żartko obróciła. Mnie też wtym sen odbieżał kościanymi wroty, Ukoiwszy na chwilę serdeczne kłopoty. 768. Przeprosiny.
O pięknej matki, o coro piękniejsza! Ozdobo wieku swego najprzedniejsza, Czoło wszytkich nimf, jedyna Dianno, Przezacna Anno!
Jeżelić moje w pamięci zostają Uprzejme chęci, jeśli jaką mają Wagę, czynione przez
się na to miejsce insza spodobała, Zła, szpetna i uporna; a co najgorszego, Wzajem byś po niej oka nie znał wesołego. Obieraj tedy dobre, wprzod niż się złe stanie, Tak ja radzę i to jest moje rozkazanie. To rzekszy, zatym na woz swoj złoty wstąpiła I ku Cypru łabęcie żartko obrociła. Mnie też wtym sen odbieżał kościanymi wroty, Ukoiwszy na chwilę serdeczne kłopoty. 768. Przeprosiny.
O pięknej matki, o coro piękniejsza! Ozdobo wieku swego najprzedniejsza, Czoło wszytkich nimf, jedyna Dyanno, Przezacna Anno!
Jeżelić moje w pamięci zostają Uprzejme chęci, jeśli jaką mają Wagę, czynione przez
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 254
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
wymierzyła, z której się ciała mego masa urobiła. Tym się też wiek mój musi terminować końcem – proch był życia prologiem, śmierć jest prochu gońcem. Tak gdy glinę w samyskich polach zdun znajduje, kunszt swej ręki z miękkiego błota wyprawuje; naprzód ziemię rozwala motyką ochotną, woda potem odmiękcza ziemię onę błotną; potem żartko obraca kręg swój biegłym kołem i wystawia robotę z zapoconym czołem. Utworzy ją – w tym ledwie zetrwa pół godziny – wnet stłuczona wraca się do swej pierwszej gliny. Na tak słabym i mój wiek zawisł fundamencie, który śmierć w cień przemienia o jednym momencie. Czemuż tedy czas krótki żartkie dromedarze do kresu śmiertelnego spiesznym
wymierzyła, z której się ciała mego masa urobiła. Tym się też wiek mój musi terminować końcem – proch był życia prologiem, śmierć jest prochu gońcem. Tak gdy glinę w samyskich polach zdun znajduje, kunszt swej ręki z miękkiego błota wyprawuje; naprzód ziemię rozwala motyką ochotną, woda potem odmiękcza ziemię onę błotną; potem żartko obraca kręg swój biegłym kołem i wystawia robotę z zapoconym czołem. Utworzy ją – w tym ledwie zetrwa pół godziny – wnet stłuczona wraca się do swej pierwszej gliny. Na tak słabym i mój wiek zawisł fundamencie, który śmierć w cień przemienia o jednym momencie. Czemuż tedy czas krótki żartkie dromedarze do kresu śmiertelnego spiesznym
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 42
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
przeciwieństwem onym Koń rad upornieje. Koń który w obracaniu/ abo w bieganiu/ nóg jako najbarziej pod się nie stawi/ jako Zając turcząc się że mu czasem/ którą za sobą z obracania wyrwać nie rychło przychodzi/ już dobrym być nie może/ bo takowy/ gdy jeszcze bez ostróg wsiądzie nań/ choć poskoczy żartko/ ale ostatka rad kłosem dochodzi. Ale to kształt dobroć Końska w bieganiu/ przykładać się do ziemie/ a mocno stanowiąc nogi/ że ziemia za nim wylatuje za biegiem jego/ Jeźdźcowi się pokładając ozdobny i chwały godny bywa taki. Jeśliżby się też który upornie na którą stronę obracać niechciał/ tedy pal dać w
przećiwieństwem onym Koń rad vpornieie. Koń ktory w obrácániu/ ábo w biegániu/ nog iáko naybárźiey pod się nie stáwi/ iáko Záiąc turcząc sie że mu czásem/ ktorą zá sobą z obracánia wyrwáć nie rychło przychodźi/ iuż dobrym bydź nie może/ bo tákowy/ gdy ieszcze bez ostrog wśiędźie nań/ choć poskoczy żártko/ ale ostátká rád kłosem dochodźi. Ale to kształt dobroć Końska w biegániu/ przykłádáć sie do źiemie/ á mocno stánowiąc nogi/ że źiemiá zá nim wylátuie zá biegiem iego/ Ieźdźcowi sie pokłádáiąc ozdobny y chwały godny bywa táki. Ieśliżby sie też ktory vpornie ná ktorą stronę obrácáć niechćiał/ tedy pal dáć w
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 16
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
ranni byli gdy ich pod Zbaraż odsyłano/ i co poranieni z umierali/ dziewięć tysięcy znajdowało się niepochybnie. Pogromiony tak nieprzyjaciel widząc nieszczęście swoje/ wiele spuścił od onej srogości/ i wnetże gdy przynaglali nasi ogniem z dział/ tudzież niemniej odwaźną i umiejętną biegłością z samopałów strzelcy dokuczali/ więc też i konni z obozu żartko wypadając/ mężnością swoją tak się im nadprzykrzali/ iż na koło poła wolne uczynić naszym musieli/ i dwie godzinie przed południem szpetnie/ i sromotnie w obóz się swój w cisnęli . kusilić się w prawdzie oni i powtóre do Zborowa szturmem/ lecz krom skutku/ gdyż dzielna odwaga naszych podobna pierwszemu szczęściu/ zabiegła
ránni byli gdy ich pod Zbáráż odsyłano/ y co poránieni z vmieráli/ dźiewięć tyśięcy znáydowáło się niepochybnie. Pogromiony ták nieprzyiaćiel widząc nieszcżęśćie swoie/ wiele spuśćił od oney srogośći/ y wnetże gdy przynagláli náśi ogniem z dźiał/ tudźiesz niemniey odwaźną y vmieiętną biegłośćią z sámopałow strzelcy dokucżáli/ więc też y konni z obozu żártko wypadáiąc/ mężnośćią swoią ták się im nádprzykrzáli/ iż ná koło połá wolne vcżynić nászym muśieli/ y dwie godźinie przed południem szpetnie/ y sromotnie w oboz się swoy w ćisnęli . kuśilić się w prawdźie oni y powtore do Zborowá szturmem/ lecż krom skutku/ gdyż dźielna odwagá nászych podobna pierwszemu szcżęśćiu/ zábiegłá
Skrót tekstu: PastRel
Strona: Cv
Tytuł:
Relacja chwalebnej expedycjej
Autor:
J. Pastorius
Tłumacz:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
nim władajcie sami, czyńcie, co wam rokosz każe; lepiej ci, że was hamować będą, aniż by was popychać miano. Nu, dziatki, nu! Nie wyciągajcież na to, ani czekajcie tego, aby wam w tym wódz wasz hersztować miał; wam się zejdzie, i bardzo zejdzie iść gorąco i żartko w rzeczach, bo o was wszytkich, nie o jednego idzie. Ale będąli też was ściągać i prosić, dajcie się hamować z rozumem, dziatki, z rozumem, o to proszę. Niechże wam Pan Bóg błogosławi et custodiat vos a malo; życzę wam tego wiernie, moja poczciwa szlachto.
I pp.
nim władajcie sami, czyńcie, co wam rokosz każe; lepiej ci, że was hamować będą, aniż by was popychać miano. Nu, dziatki, nu! Nie wyciągajcież na to, ani czekajcie tego, aby wam w tym wódz wasz hersztować miał; wam się zejdzie, i bardzo zejdzie iść gorąco i żartko w rzeczach, bo o was wszytkich, nie o jednego idzie. Ale będąli też was ściągać i prosić, dajcie się hamować z rozumem, dziatki, z rozumem, o to proszę. Niechże wam Pan Bóg błogosławi et custodiat vos a malo; życzę wam tego wiernie, moja poczciwa ślachto.
I pp.
Skrót tekstu: PrzestPotrzCz_II
Strona: 157
Tytuł:
Przestroga Rzpltej potrzebna, którą kanclerz on Zamoyski dwiema szlachcicom godnym wiary, ukazawszy się niedawno, in publicum podać i komu należy, odnieść kazał
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
i przypadki mając Te za nieustrzeżone/ tym go upatrował Pilniej wszędy/ żeby się dusznie z nim sprobował/ Aż i znalazł pod dębem żołądź cierpki jedząc/ Więc sposobu nieborak własnego niewiedząc/ Zejścia się z nim. Co mu miał oszczepu nadstawić/ I w miejscu gdzie doczekać. On nie chcąc się bawić/ Ale żartko poskoczy/ i pchnie rohatyną W bóg ogromny/ który miał tłustą terpentyną Jak zbroją ustalony. Skąd tylko dotknęło/ I jakoś się z żelaza żelazo szczołgnęło/ Obraziwszy mało co. A lekkim tym razem Zatuszona bestia/ zwinie go zarazem/ I zębem wpuł rozetnie. Wenus tedy była Gdzieś na stronie/ skoro ją w
y przypadki máiąc Te zá nieustrzeżone/ tym go vpátrował Pilniey wszędy/ żeby się dusznie z nim sprobował/ Aż y ználazł pod dębem żołądź cierpki iedząc/ Więc sposobu nieborak własnego niewiedząc/ Ześcia się z nim. Co mu miał oszczepu nádstáwić/ Y w mieyscu gdzie doczekać. On nie chcąc się bawić/ Ale żártko poskoczy/ y pchnie rohátyną W bog ogromny/ ktory miał tłustą terpentyną Iák zbroią vstalony. Zkąd tylko dotknęło/ Y iákoś się z żelázá żelázo szczołgnęło/ Obráziwszy máło co. A lekkim tym rázem Zátuszona bestya/ zwinie go zarázem/ Y zębem wpuł rozetnie. Wenus tedy byłá Gdzieś ná stronie/ skoro ią w
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 86
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
wyrzekł: Amor w ocemgnieniu/ Podniósł się k niebu/ w lot po nocnym cieniu.
S. August: O quam suaue factum est, mihi carere nugis nugarum, et vanitatibus vanitatum; anima mea liquefacta est, vt sponius locutus est.
NIgdy tak strzała puszczona z cięciwy Prędko nie leci/ nigdy boju chciwy Tak żartko żołnierz/ na swym żartkim koniu Nie pokazuje po Marsowym błoniu. Jakom ja w ten czas/ częścią przestraszony/ Częścią niebieskim ogniem zapalony Czynił nadzwyczaj szalone poskoki/ A strach mię chwytał nie mały za boki. Jeszcze Cyntia w ciemnym złotogłowie/ Tkała Opończe na Szarej osnowie. Na niebie jasny Miesiąc świecił jeszcze/ Na
wyrzekł: Amor w ocemgnieniu/ Podniosł się k niebu/ w lot po nocnym ćieniu.
S. August: O quam suaue factum est, mihi carere nugis nugarum, et vanitatibus vanitatum; anima mea liquefacta est, vt sponius locutus est.
NIgdy tak strzałá puszczona z ćięćiwy Prędko nie leći/ nigdy boiu chćiwy Tak żartko żołnierz/ na swym żartkim koniu Nie pokázuie po Marsowym błoniu. Iákom ia w ten czás/ częśćią przestraszony/ Częśćią niebieskim ogniem zapalony Czynił nadzwyczay szalone poskoki/ A strach mię chwytał nie mały zá boki. Ieszcze Cynthia w ćiemnym złotogłowie/ Tkáła Opończe na Szárey osnowie. Na niebie iasny Mieśiąc świecił ieszcze/ Na
Skrót tekstu: TwarKŁodz
Strona: Cv
Tytuł:
Łódź młodzi z nawałności do brzegu płynąca
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Siebeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
łopatek. Tego, tak wetknionego na drzewo, opuszcza, A naprzeciwko inszem koniowi wypuszcza.
LXXXIII.
Drugiego i trzeciego koniem potrąciła, A tak ich dobrze i tak mocno uderzyła, Że obadwa zarazem nieżywi zostali I połamani w krzyżach, z koni pospadali. Tak ciężkie i tak twarde było to potkanie I oni też tak żartko przypuścili na nią, Żem ja tak tylko widział, kiedy kula z działa Hufce rwała, jako tych Marfiza potkała.
LXXXIV.
Inszy o nią kopie oraz ułomili, Ale tak jej ruszyli i tak jej wadzili, Jako wadzi murowi, kiedy go piłami Albo balonem biją, nabitem wiatrami; Tak twarda, tak jej
łopatek. Tego, tak wetknionego na drzewo, opuszcza, A naprzeciwko inszem koniowi wypuszcza.
LXXXIII.
Drugiego i trzeciego koniem potrąciła, A tak ich dobrze i tak mocno uderzyła, Że obadwa zarazem nieżywi zostali I połamani w krzyżach, z koni pospadali. Tak ciężkie i tak twarde było to potkanie I oni też tak żartko przypuścili na nię, Żem ja tak tylko widział, kiedy kula z działa Hufce rwała, jako tych Marfiza potkała.
LXXXIV.
Inszy o nię kopie oraz ułomili, Ale tak jej ruszyli i tak jej wadzili, Jako wadzi murowi, kiedy go piłami Albo balonem biją, nabitem wiatrami; Tak twarda, tak jej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 106
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zemścić się despektu, bólu, krzywdy jego. Cóż potem: ledwie drzewo złożył, ledwo skoczył, Zaraz się w kompanijej przy swem bracie zoczył.
LXXV.
Wsiadł beł przedtem na konia Aldygier surowy, Ich stryjeczny, we zbroi, do bitwy gotowy. Tych dwu na ziemi widząc, popuścił koniowi I z drzewem leciał żartko ku Mandrykardowi. Z szyszaka wypadł głośny dźwięk uderzonego, Bo też trafił, jako chciał, króla tatarskiego; Drzewo na czworo złamał, trzaski precz leciały: A ten nienaruszony, a ten został cały.
LXXVI.
Ale Mandrykard z boku uderzy lewego; A iż od bohatyra raz był potężnego, Żadnej tarcz, żadnej zbroja
zemścić się despektu, bolu, krzywdy jego. Cóż potem: ledwie drzewo złożył, ledwo skoczył, Zaraz się w kompaniej przy swem bracie zoczył.
LXXV.
Wsiadł beł przedtem na konia Aldygier surowy, Ich stryjeczny, we zbroi, do bitwy gotowy. Tych dwu na ziemi widząc, popuścił koniowi I z drzewem leciał żartko ku Mandrykardowi. Z szyszaka wypadł głośny dźwięk uderzonego, Bo też trafił, jako chciał, króla tatarskiego; Drzewo na czworo złamał, trzaski precz leciały: A ten nienaruszony, a ten został cały.
LXXVI.
Ale Mandrykard z boku uderzy lewego; A iż od bohatyra raz był potężnego, Żadnej tarcz, żadnej zbroja
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 304
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
stąd nowy mam kasztel abyś wiedział, Mały gaj wkoło niego; tam on będzie siedział. Tam z niem jadę, a z sobą nie biorę nikogo Prócz dziewczyny niewielkiej a sługi jednego. Jeśli kto śmie gonić mię, niechajże spróbuje, Byle duży, bo pracą nielekką poczuje”. To rzekszy, rączem konie żartko obracała W swą drogę ani czekać odpowiedzi chciała. PIEŚŃ XXVII.
XCIV.
Brunel siedzi na karku końskiem, smutne głosy Powtarza, ta go trzyma za zjeżone włosy; Łzami kropi zanadrze, wołając częstemi Imiony na pomoc tych, co wiódł przyjaźń z niemi. Król, kiedy takie w rzeczach widział zamieszanie, Biedzi się,
stąd nowy mam kasztel abyś wiedział, Mały gaj wkoło niego; tam on będzie siedział. Tam z niem jadę, a z sobą nie biorę nikogo Prócz dziewczyny niewielkiej a sługi jednego. Jeśli kto śmie gonić mię, niechajże spróbuje, Byle duży, bo pracą nielekką poczuje”. To rzekszy, rączem konie żartko obracała W swą drogę ani czekać odpowiedzi chciała. PIEŚŃ XXVII.
XCIV.
Brunel siedzi na karku końskiem, smutne głosy Powtarza, ta go trzyma za zjeżone włosy; Łzami kropi zanadrze, wołając częstemi Imiony na pomoc tych, co wiódł przyjaźń z niemi. Król, kiedy takie w rzeczach widział zamieszanie, Biedzi się,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 343
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905