straty. Niechaj się tem kontentuje, tym, co się już delektuje Lampartem, czyli też łania domowego wychowania. Nie chciałam iść za niego. Lampart jest świnią, co się sobą delektował. Tren 4.
Już tu pryskasz swemi jady, nie tając już swojej zdrady, Drażniąc rodzicielskie serce, które, jak ostre żelezce, Ku mnie z słowy wypadały, aż o serce uderzały, To raz idąc surowością, zaś ojcowską łagodnością. Ociec rozgniewany na mnie.
A czegóż już więcej trzeba, kiedy tak chcecie mieć, nieba! Cóż błogosławieństwo boskie nie wymoże i ojcowskie? Pewnie nie wymogły owe upominki Ezopowe, Gdy się ociec jego starał,
straty. Niechaj się tem kontentuje, tym, co się już delektuje Lampartem, czyli też łania domowego wychowania. Nie chciałam iść za niego. Lampart jest świnią, co się sobą delektował. Tren 4.
Już tu pryskasz swemi jady, nie tając już swojej zdrady, Drażniąc rodzicielskie serce, które, jak ostre żelezce, Ku mnie z słowy wypadały, aż o serce uderzały, To raz idąc surowością, zaś ojcowską łagodnością. Ociec rozgniewany na mnie.
A czegóż już więcej trzeba, kiedy tak chcecie mieć, nieba! Cóż błogosławieństwo boskie nie wymoże i ojcowskie? Pewnie nie wymogły owe upominki Ezopowe, Gdy się ociec jego starał,
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 8
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
W którem się sam i z żoną i z potomstwem chował, A prawie go beł nowo dopiero zbudował. Tam beła Medorowi za mały czas ona Niebezpieczna od panny rana uleczona; Ale sama za mniejszy czas ranę niemniejszą Poczuła w swojem sercu i niebezpieczniejszą.
XXVIII.
Niebezpieczniejszą ranę na sercu i jeszcze Głębszą poczuła, którą przyniosło żelezce, Które pchnął niewiadomą drogą rozgniewany Z oczu Medora na nią bóg, w skrzydła ubrany. Więcej oń dba, niż o się, i czuje, że chore Serce w niej coraz więtszem ogniem srodze gore, I ni o czem nie myśli, jeno, aby zdrowy Ten beł, co jej zadawał coraz postrzał nowy
W którem się sam i z żoną i z potomstwem chował, A prawie go beł nowo dopiero zbudował. Tam beła Medorowi za mały czas ona Niebezpieczna od panny rana uleczona; Ale sama za mniejszy czas ranę niemniejszą Poczuła w swojem sercu i niebezpieczniejszą.
XXVIII.
Niebezpieczniejszą ranę na sercu i jeszcze Głębszą poczuła, którą przyniosło żelezce, Które pchnął niewiadomą drogą rozgniewany Z oczu Medora na nię bóg, w skrzydła ubrany. Więcej oń dba, niż o się, i czuje, że chore Serce w niej coraz więtszem ogniem srodze gore, I ni o czem nie myśli, jeno, aby zdrowy Ten beł, co jej zadawał coraz postrzał nowy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 92
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905