kłosianym wieńcu, upalona latem, Wywija sierpem Cerera szczerbatem I kosą wsparta, pokrzykuje dumnie, Widząc, że wszytko w stertach albo gumnie; Cieszy gospodarz, cieszy się skwapliwy Żeniec, okryte podcinając niwy I snopy znosząc w liczne kopy sporze, W czas ma nadzieję o gdańskim fryjorze. Teraz czas, Jago, przy skończonym żniwie, Wyskoczyć w chłodnym cieniu nieleniwie; Teraz czas, letnie nawiedzając wody, Składać brud z znojem i szukać ochłody. Ale-ć mnie możesz ochłodzić na suszy, Jeśli cię prośba moja dawna ruszy; Siądź tylko ze mną na bujnym trawniku A uważ sobie, że i w niewolniku Kto sobie życzy zysku i posługi,
kłosianym wieńcu, upalona latem, Wywija sierpem Cerera szczerbatem I kosą wsparta, pokrzykuje dumnie, Widząc, że wszytko w stertach albo gumnie; Cieszy gospodarz, cieszy się skwapliwy Żeniec, okryte podcinając niwy I snopy znosząc w liczne kopy sporze, W czas ma nadzieję o gdańskim fryjorze. Teraz czas, Jago, przy skończonym żniwie, Wyskoczyć w chłodnym cieniu nieleniwie; Teraz czas, letnie nawiedzając wody, Składać brud z znojem i szukać ochłody. Ale-ć mnie możesz ochłodzić na suszy, Jeśli cię prośba moja dawna ruszy; Siądź tylko ze mną na bujnym trawniku A uważ sobie, że i w niewolniku Kto sobie życzy zysku i posługi,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 256
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
takiem niebezpieczeństwie, tak ani oni sami potem, wszystkiemi swemi odwagami, ani żaden inszy naród, tak przedtem jako i potem, takiej przysługi ani uczynił, ani na potem będzie mógł kiedy uczynić. ROZDZIAŁ VI. O POSTĘPKU ELEARÓW W PRZYSŁUGACH CESARZOWI PO WYJŚCIU Z WĘGIER, I O WYBRANIU NA PUŁKOWNICTWO HIERONIMA KLECZKOWSKIEGO. Po żniwie rebelizantów węgierskich, wrócili się do Polski. Leniwy odpór Gaborów. Gdy już około Krosna odpoczywali, Kleczkowskiego pułkownikiem obrali, 1620 do Wiednia poszli.
Po tej przezacnej przysłudze cesarzowi chrześcijańskiemu, iż męstwy swemi w Węgrzech dokazanemi nieprzyjaciela z pod Wiednia odwabili, i onego wzajemne niechęci (przeto iż wojska Frydrychowe nie chciały iść do Węgier
takiem niebezpieczeństwie, tak ani oni sami potem, wszystkiemi swemi odwagami, ani żaden inszy naród, tak przedtem jako i potem, takiej przysługi ani uczynił, ani na potem będzie mógł kiedy uczynić. ROZDZIAŁ VI. O POSTĘPKU ELEARÓW W PRZYSŁUGACH CESARZOWI PO WYJŚCIU Z WĘGIER, I O WYBRANIU NA PUŁKOWNICTWO HIERONIMA KLECZKOWSKIEGO. Po żniwie rebelizantów węgierskich, wrócili się do Polski. Leniwy odpór Gaborów. Gdy już około Krosna odpoczywali, Kleczkowskiego pułkownikiem obrali, 1620 do Wiednia poszli.
Po tej przezacnej przysłudze cesarzowi chrześciańskiemu, iż męstwy swemi w Węgrzech dokazanemi nieprzyjaciela z pod Wiednia odwabili, i onego wzajemne niechęci (przeto iż wojska Frydrychowe nie chciały iść do Węgier
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 21
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
Miłko Pan-eś ty, bracie, a my prosty chleb jadamy, Ty z pełnej beczki toczysz, my drożdży nie mamy. Baty W tym państwie chwastem u mnie zarosły zagony, A jakom posiał, jeszcze żaden nie plewiony. Miłko Któraż to zuchwalica tak cię popsowała? Baty Owa, co nam przy żniwie pieśni zaczynała. Miłko Dostałeś, czegoś szukał. Bóg frantom nagali. I świercze w słomie, kiedyś spał, o tym śpiewali. Baty Nie każ na hardą i nie śmiej się z mej głupości: Nie tylko ślepi żebrzą, lśną ludzie w miłości. Miłko Nie moja rzecz być hardym, wszakże nie
Miłko Pan-eś ty, bracie, a my prosty chleb jadamy, Ty z pełnej beczki toczysz, my drożdży nie mamy. Baty W tym państwie chwastem u mnie zarosły zagony, A jakom posiał, jeszcze żaden nie plewiony. Miłko Któraż to zuchwalica tak cię popsowała? Baty Owa, co nam przy żniwie pieśni zaczynała. Miłko Dostałeś, czegoś szukał. Bóg frantom nagali. I świercze w słomie, kiedyś spał, o tym śpiewali. Baty Nie każ na hardą i nie śmiej się z mej głupości: Nie tylko ślepi żebrzą, lśną ludzie w miłości. Miłko Nie moja rzecz być hardym, wszakże nie
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 31
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
w plęsy wzięto, lub do gonionego. Trudno ciągnąć, kto nie ma umysłu do czego. Piękniej ci u roboty, w tyj-eś przodek miała; U robotyś mi naprzód do serca przystała. Ręko moja, kto Bogu dufa a pracuje, Do ostatniej starości nędze nie uczuje! Pomnisz, kiedyśmy byli pospołu na żniwie, Pszenicę w ten czas żęto na siedzianej niwie? Zagon twój był wedla mnie; tak ci tam służyło Szczęście, że-ć sierpa w ręku ledwie dojrzeć było. Jeszcześ nam przyśpiewała! Przyznać ci się muszę, Chcąc się tobie przeciwić, siliłem się z dusze I mówiłem do siebie: Boże,
w plęsy wzięto, lub do gonionego. Trudno ciągnąć, kto nie ma umysłu do czego. Piękniej ci u roboty, w tyj-eś przodek miała; U robotyś mi naprzód do serca przystała. Ręko moja, kto Bogu dufa a pracuje, Do ostatniej starości nędze nie uczuje! Pomnisz, kiedyśmy byli pospołu na żniwie, Pszenicę w ten czas żęto na siedzianej niwie? Zagon twój był wedla mnie; tak ci tam służyło Szczęście, że-ć sierpa w ręku ledwie dojrzeć było. Jeszcześ nam przyśpiewała! Przyznać ci się muszę, Chcąc się tobie przeciwić, siliłem się z dusze I mówiłem do siebie: Boże,
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 115
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
wszystko ucha nadkładały I onej zaś odnieśli, coby usłyszały. Gdy już się kłos nachylił i słoma zbielała, A cichym głosem sierpów pszenica wołała, Wyszedł z synem gospodarz, mówiąc tak do niego: „Trzeba nam, miły synu, uprosić którego Przyjaciela, by dla nas pracej nie żałował, A nas w tym żniwie prędką pomocą ratował. Niech jutro rano, skoro jeno słońce wznidzie, Każdy, kto nam pomóc chce, z sierpem tu wynidzie”. Dzieci to usłyszały. - Skoro przyleciała Matka z pola, o wszystkim się wnet dowiedziała. Rzekła dzieciom: „Żaden was niech strach nie zdejmuje: Gdy przyjaciół zwoływa, pracą podejmuje
wszystko ucha nadkładały I onej zaś odnieśli, coby usłyszały. Gdy już się kłos nachylił i słoma zbielała, A cichym głosem sierpów pszenica wołała, Wyszedł z synem gospodarz, mówiąc tak do niego: „Trzeba nam, miły synu, uprosić którego Przyjaciela, by dla nas pracej nie żałował, A nas w tym żniwie prędką pomocą ratował. Niech jutro rano, skoro jeno słońce wznidzie, Każdy, kto nam pomódz chce, z sierpem tu wynidzie”. Dzieci to usłyszały. - Skoro przyleciała Matka z pola, o wszystkim się wnet dowiedziała. Rzekła dzieciom: „Żaden was niech strach nie zdejmuje: Gdy przyjaciół zwoływa, pracą podejmuje
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 90
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
z oracza robotnego ciecze, Krople kroplami jak perły padają Albo jak rosa z niego wynikają, Za nim się twardym walą położone Krojem napował skiby obciążone; W nich się ruchają i czmerzą robacy, Które latając wybierają ptacy. Tak kiedy cicho idziem jako niemi Na Wszystko patrząc w nieznajomej ziemi, Toż też i Ceres w żniwie swe roboty I pracowite pokazuje poty, Pod której rządem ludzie w bujnych gronach Uwijają się z sierpami po stronach. Pilne dzieweczki wszędzie, jako roje Żyzne, na polu z parobkami boje Z ochoty czynią wprzód się uganiając A w oczach swoich nagrodę stawiając, Którą im Ceres po pracy dać miała Tym, których robić ochotnie widziała
z oracza robotnego ciecze, Krople kroplami jak perły padają Albo jak rosa z niego wynikają, Za nim się twardym walą położone Krojem napował skiby obciążone; W nich się ruchają i czmerzą robacy, Które latając wybierają ptacy. Tak kiedy cicho idziem jako niemi Na Wszystko patrząc w nieznajomej ziemi, Toż też i Ceres w żniwie swe roboty I pracowite pokazuje poty, Pod której rządem ludzie w bujnych gronach Uwijają się z sierpami po stronach. Pilne dzieweczki wszędzie, jako roje Żyzne, na polu z parobkami boje Z ochoty czynią wprzód się uganiając A w oczach swoich nagrodę stawiając, Którą im Ceres po pracy dać miała Tym, których robić ochotnie widziała
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 72
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Cochlea Egyptia. 7. Urodzaj przez Nil sprowadzony. NIemasz urodzajniejszej w całym świecie Krainy, nad Egipską, która swoję obfitość Nilowi winna. Insze Rzeki całą tłustość z gruntów wysysają: Nil drogim mułem, który z sobą niesie, tuczy, i obfici ziemię, tak dalece, że dosyć posiłku odbiera, po przeszłym żniwie, i wyciśnionej treści. Oracz w tam tym kraju nie ruszy się pługiem, nie wyrywa zaroślin, ani lemięszem uprawia roli. Jak Nil opłynie, skiby tylko odwala, i piasku przymięsza, aby zbytnie grunt nie wysadzał, po tym sieje bez pracy, i prawie bez kosztu. We dwa Miesiące, już ci się
Cochlea Egyptia. 7. Urodzay przez Nil sprowadzony. NIemasz urodzaynieyszey w całym swiecie Krainy, nad Egypską, ktorá swoię obfitość Nilowi winná. Insze Rzeki całą tłustość z gruntow wysysaią: Nil drogim mułem, ktory z sobą niesie, tuczy, y obfići ziemię, tak dalece, że dosyc pośiłku odbiera, po przeszłym żniwie, y wyćiśnioney treśći. Oracz w tam tym kraiu nie ruszy się pługiem, nie wyrywa zaroślin, áni lemięszem upráwiá roli. Jak Nil opłynie, skiby tylko odwala, y piásku przymięszá, áby zbytnie grunt nie wysadzał, po tym sieie bez pracy, y prawie bez kosztu. We dwá Miesiące, iuż ći się
Skrót tekstu: RolJabłADziej
Strona: 84
Tytuł:
Dziejopis starożytny Egipcjanów, Kartainców, Assyryjczyków, Babilonców, Medów, Persów, Macedończyków i Greków
Autor:
Charles Rollin
Tłumacz:
Józef Aleksander Jabłonowski
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
.
Prząść nie rozumie, A zmykać umie Łyk gorzałeczki.
W dyskursie dziwo! Powie że piwo z siana pochodzi,
Wotka z Anyżu, A wino z Ryżu w Cukrze się rodzi,
Herbatę, Kawę Mniema za sprawę Pianego trunku,
Tego ja, rzecze, Co w głowę ciecze Niechcę gatunku.
Niewie o żniwie, Sierp onej w dziwie Schylić się słaba.
Słońca się boi, Refleksje.
W maszkę twarz stroi, Choć też już Baba.
Do pierwszej miski Jej humor bliski, Prym drugim bierze;
Mniema że Pani Podobna łani A pień w manierze.
Dość że szlachcianka, Kusa katanka, Byle w rogowce
Humor dość hojny,
.
Prząść nie rozumie, A zmykáć umie Łyk gorzałeczki.
W dyskurśie dźiwo! Powie że piwo z siáná pochodźi,
Wotká z Anyżu, A wino z Ryżu w Cukrze się rodźi,
Herbathę, Káwę Mniema zá spráwę Piánego trunku,
Tego ia, rzecze, Co w głowę ćiecze Niechcę gátunku.
Niewie o żniwie, Sierp oney w dźiwie Schylić się słába.
Słońcá się boi, REFLEXYE.
W mászkę twarz stroi, Choć też iuż Bábá.
Do pierwszey miski Jey humor bliski, Prym drugim bierze;
Mniema że Pani Podobna łáni A pień w mánierze.
Dość że szláchćianká, Kusa kátánká, Byle w rogowce
Humor dość hoyny,
Skrót tekstu: JunRef
Strona: 51
Tytuł:
Refleksje duchowne na mądry króla Salomona sentyment
Autor:
Mikołaj Karol Juniewicz
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
, Ródzą się w Konchach nowe pereł krople, Co pracowicie ludzka chciwość zbiera, W północych krajach gdzie są śniegi sople, Futer szukamy, Peru skarb otwiera, Z drobnych ziarn żyta już płowieją pola, Tak iż dojrzały kłos się z wiatru chwieje, W tym wesoł mówi, otoż moja rola, Zupełną w żniwie złota da nadzieję, Gdy gwałtem sobie chce zniewolić nieba, Ognistą chęcią układa nadgrody, Tak jakby kamień chciał przemienić w chleba, Lub roże w złoto, w klejnoty ogrody, Nietak się burzy tum pijaków w nocy, Którzy językiem wszystkich wyścinają, Tak w trzeźwych myśli bez zmyśli w niemocy, Z tej porywczości śmiałości nie
, Rodzą się w Konchach nowe pereł krople, Co prácowicie ludzka chćiwość zbiera, W pułnocnych krajach gdzie są śniegi sople, Futer szukamy, Peru skárb otwiera, Z drobnych ziarn żyta iuż płowieią pola, Ták iż doyrzały kłos się z wiatru chwieie, W tym wesoł mowi, otoż moia rola, Zupełną w żniwie złota da nádzieję, Gdy gwałtem sobie chce zniewolić nieba, Ognistą chęcią ukłáda nádgrody, Ták iakby kamień chciał przemienić w chleba, Lub roże w złoto, w kleynoty ogrody, Nietak się burzy tum pijakow w nocy, Ktorzy językiem wszystkich wyścinaią, Ták w trzeźwych myśli bez zmyśli w niemocy, Z tey porywczości śmiałości nie
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 167
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
mnie raczej piorun ciężki bije z gromu, Jeślibym już stanąwszy w zwycięstwa nadziei, O wczasie i ojczystej miał pomyślać kniei! Dom nie zając, nikomu pewnie nie uciecze. Jeśli też tu dni moich zegarek dociecze, Nikędybym, jako tu, nie marł tak szczęśliwie, Bo mnie Pan na zagonie zastanie przy żniwie. Niech sto wisi chorągwi nad drugim w kościele, Ze ztem szumnych nagrobków, gdzie mi moja ściele Cnota łoże, tam kości me dolezą całkiem; Brednia malarz i z swojej kitajki kawałkiem! Każ w majdanie szubieńcę na przykład narodom Postawić, niechaj wisi, kto zamyśla do dom!” To kiedy Lipski mówił,
mnie raczej piorun ciężki bije z gromu, Jeślibym już stanąwszy w zwycięstwa nadziei, O wczasie i ojczystej miał pomyślać kniei! Dom nie zając, nikomu pewnie nie uciecze. Jeśli też tu dni moich zegarek dociecze, Nikędybym, jako tu, nie marł tak szczęśliwie, Bo mnie Pan na zagonie zastanie przy żniwie. Niech sto wisi chorągwi nad drugim w kościele, Ze stem szumnych nagrobków, gdzie mi moja ściele Cnota łoże, tam kości me dolezą całkiem; Brednia malarz i z swojej kitajki kawałkiem! Każ w majdanie szubieńcę na przykład narodom Postawić, niechaj wisi, kto zamyśla do dom!” To kiedy Lipski mówił,
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 236
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924