i Ptaszkowa, Oderny z Derepczynem, Kudbrzyn, Zyndranowa. Prawda, że się pszenica nie rodzi i żyto, Ale owies nagrodzi robotę sowito: Wysiejesz korzec, z korca kopa będzie pewnie, Z kopy korzec, prócz tego, co idzie do plewnie. Buk raz w dziesięć lat kwitnie; kto nachowa świni, Nuż żołądź, nuż orzechy, szkody nie uczyni. Zima na święty Michał swój miewa początek, Najeździsz się na saniach do Zielonych Świątek.
Drwa tylko w piec nie lezą. Samo się zaleca Miejsce, bo prawie wszędy może być forteca. Ptastwo krzyczy cały rok; nie uświadczysz strzechy, Wieś pod gontem: tu oczom, tam
i Ptaszkowa, Oderny z Derepczynem, Kudbrzyn, Zyndranowa. Prawda, że się pszenica nie rodzi i żyto, Ale owies nagrodzi robotę sowito: Wysiejesz korzec, z korca kopa będzie pewnie, Z kopy korzec, prócz tego, co idzie do plewnie. Buk raz w dziesięć lat kwitnie; kto nachowa świni, Nuż żołądź, nuż orzechy, szkody nie uczyni. Zima na święty Michał swój miewa początek, Najeździsz się na saniach do Zielonych Świątek.
Drwa tylko w piec nie lezą. Samo się zaleca Miejsce, bo prawie wszędy może być forteca. Ptastwo krzyczy cały rok; nie uświadczysz strzechy, Wieś pod gontem: tu oczom, tam
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 12
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
karcie. Tak przestawszy już gęby moczyć w wielkiej czarze, Zacięli się polskiego pasza po talarze. Zaraz jeden: Dawajcie; wino się święciło, Wszak wiecie, że mi zawsze przyjacielem było. Aż drugi z dzwonki na stół: Bronię tej, zawoła; Duże, choć ich dwa tylko, żaden im nie zdoła. Żołądź! Ba i tej bronię. Bracia, ja się kaję. Nie dopuszczam, dograwaj, złe to obyczaje, Kajać się już za drugą: to dwie pierwsze, a ty Wiedz, panie, że już pewnej nie ujdziesz zapłaty. Jeszcze żołądź pod kozyr. Nuż ją. O tać moja. W len jaka jest
karcie. Tak przestawszy już gęby moczyć w wielkiej czarze, Zacięli się polskiego pasza po talarze. Zaraz jeden: Dawajcie; wino się święciło, Wszak wiecie, że mi zawsze przyjacielem było. Aż drugi z dzwonki na stoł: Bronię tej, zawoła; Duże, choć ich dwa tylko, żaden im nie zdoła. Żołądź! Ba i tej bronię. Bracia, ja się kaję. Nie dopuszczam, dograwaj, złe to obyczaje, Kajać się już za drugą: to dwie pierwsze, a ty Wiedz, panie, że już pewnej nie ujdziesz zapłaty. Jeszcze żołądź pod kozyr. Nuż ją. O tać moja. W len jaka jest
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 450
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
zawoła; Duże, choć ich dwa tylko, żaden im nie zdoła. Żołądź! Ba i tej bronię. Bracia, ja się kaję. Nie dopuszczam, dograwaj, złe to obyczaje, Kajać się już za drugą: to dwie pierwsze, a ty Wiedz, panie, że już pewnej nie ujdziesz zapłaty. Jeszcze żołądź pod kozyr. Nuż ją. O tać moja. W len jaka jest dawajcie, ba i ta oboja.
Teraz czerwień. Aż trzeci ow: bracie, kozyra. Płaćcież; tak więc wygraje skwapliwy kostyra. Pierwsze kocięta za płot. Nic to, dajcie karty A na kogo inszego schowajcie te żarty. Ja
zawoła; Duże, choć ich dwa tylko, żaden im nie zdoła. Żołądź! Ba i tej bronię. Bracia, ja się kaję. Nie dopuszczam, dograwaj, złe to obyczaje, Kajać się już za drugą: to dwie pierwsze, a ty Wiedz, panie, że już pewnej nie ujdziesz zapłaty. Jeszcze żołądź pod kozyr. Nuż ją. O tać moja. W len jaka jest dawajcie, ba i ta oboja.
Teraz czerwień. Aż trzeci ow: bracie, kozyra. Płaćcież; tak więc wygraje skwapliwy kostyra. Pierwsze kocięta za płot. Nic to, dajcie karty A na kogo inszego schowajcie te żarty. Ja
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 450
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
fugi, Ani czopu przybijaj, żebyś tym pochopem Dągi we dnie z wątorów nie wytrącił czopem. Lubo tam miód sycony, lub winna jagoda, Cokolwiek jest, i soku brzozowego szkoda; Dla czego od przygody, mój zacny Mielecki, Zawczasu sporządzone nie zawadzą niecki. Aleć gdzie dąb rodząjny stanie blisko brzozy, Żołądź i gałki rodzi wedle swojej fozy. 553. DO JEDNEGO ZELANTA PRZY KRÓLU MICHALE
Nie widzę, szczerze mówiąc, z jakiej miary frantem, Raczej gorliwym życzę nazwać go zelantem, Co przy ekonomijach dla króla Michała (Kościół proszowski, izba aż poselska drżała) Stawał; ale postrzegszy na ostatnim sejmie, Że wilkowi jagnięcia z
fugi, Ani czopu przybijaj, żebyś tym pochopem Dągi we dnie z wątorów nie wytrącił czopem. Lubo tam miód sycony, lub winna jagoda, Cokolwiek jest, i soku brzozowego szkoda; Dla czego od przygody, mój zacny Mielecki, Zawczasu sporządzone nie zawadzą niecki. Aleć gdzie dąb rodząjny stanie blisko brzozy, Żołądź i gałki rodzi wedle swojej fozy. 553. DO JEDNEGO ZELANTA PRZY KRÓLU MICHALE
Nie widzę, szczerze mówiąc, z jakiej miary frantem, Raczej gorliwym życzę nazwać go zelantem, Co przy ekonomijach dla króla Michała (Kościół proszowski, izba aż poselska drżała) Stawał; ale postrzegszy na ostatnim sejmie, Że wilkowi jagnięcia z
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 428
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wiek trawili w wdzięcznym próżnowaniu. Sama wszytko dawała przez się/ nie tykana Broną ziemia/ ni ostrym lemieszem rzezana. Ludzie na tych potrawach/ co nie przymuszone Z swej dobrej wolej rosły przestawając: płone Owoce/ i poziomki po górach roztące; I jagody głogowe/ i jeżyny tkwiące Na ostrych krzach/ zbierali/ i żołądź dojźrzały/ Co Jowiszowe drzewa z siebie go miotały. Wiosna bez końca trwała/ zioła się rodzieły Bez siania/ bo je wiatry zachodnie pieścieły Swym ciepłym powiewaniem: zaraz przynaszała Zboża choć nie orana ziemia/ i płowiała Nieuprawiona rola/ ważnymi kłosami. Już mleka/ już i słodkie wina szły rzekami/ I bogate dostatki żółtych
wiek trawili w wdźięcznym proznowániu. Sámá wszytko dawáłá przez się/ nie tykána Broną źiemiá/ ni ostrym lemieszem rzezána. Ludźie ná tych potráwách/ co nie przymuszone Z swey dobrey woley rosły przestawáiąc: płone Owoce/ y poźiomki po gorách rostące; Y iágody głogowe/ y ieżyny tkwiące Ná ostrych krzách/ zbieráli/ y żołądź doyźrzáły/ Co Iowiszowe drzewá z śiebie go miotáły. Wiosná bez końcá trwáłá/ źiołá się rodźieły Bez śiania/ bo ie wiátry zachodnie pieśćieły Swym ćiepłym powiewániem: záraz przynaszáłá Zbożá choć nie orána źiemiá/ y płowiałá Nieupráwiona rola/ ważnymi kłosámi. Iuż mleká/ iuż y słodkie winá szły rzekámi/ Y bogáte dostátki żołtych
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 8
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
nikłej przymiesza kostrzewy), Wody potem nalawszy, robi na chleb ciasto. O, chleb nader mizerny! A przecie nic nas to Od grzechów nie powściągnie: chleb jedząc lipowy, Większe grzechy, większe w nas niż z żyta narowy.
Nie dziw: kto boskie dary lekceważy sobie, Skoro chleba nie stanie, płonną żołądź zobie. Za grzechami ludzkimi głód rzecz jest zwyczajna; Jedli żydzi gołębie w Jeruzalem łajna, Kiedy się niedowiarstwem przewinili Bogu. Panie, obroń pożywać chleba z tego brogu! Nie możeli być z żyta, dajże już i z lipki Na umartwienie ciała zielonej osypki. Mnóż się, szczęśliwa lipo, i w polu
nikłej przymiesza kostrzewy), Wody potem nalawszy, robi na chleb ciasto. O, chleb nader mizerny! A przecie nic nas to Od grzechów nie powściągnie: chleb jedząc lipowy, Większe grzechy, większe w nas niż z żyta narowy.
Nie dziw: kto boskie dary lekceważy sobie, Skoro chleba nie stanie, płonną żołądź zobie. Za grzechami ludzkimi głód rzecz jest zwyczajna; Jedli żydzi gołębie w Jeruzalem łajna, Kiedy się niedowiarstwem przewinili Bogu. Panie, obroń pożywać chleba z tego brogu! Nie możeli być z żyta, dajże już i z lipki Na umartwienie ciała zielonej osypki. Mnóż się, szczęśliwa lipo, i w polu
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 118
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
słońcu gorącemu łają, On przed promieniem południowym w cieniu Utaiwszy się przy chłodnym strumieniu
Leży uśpiony od szumu wdzięcznego Przezorną wodą zdroju ciekącego.
Jemu w jesieni sady barwę mienią, Jemu się jabłka po drzewach rumienią, Jemu pasieka hojne miody dawa, Jemu się wełna po owcach dostawa; Nań bukiew z łasa, nań żołądź z dąbrowy, Nań i użytek idzie ogrodowy.
Zatem pod borem gospodarz ochoczy Gęste obierze na dziki zwierz toczy, Albo więc z chciwym ptakiem w pole jedzie, Albo smycz chartów prędkonogich wiedzie, Lubo się trafi zając upatrzony, Lub wywartymi ogary ruszony.
Aż słońce wpada, nocne wstają zorze, A bydło rycząc idzie
słońcu gorącemu łają, On przed promieniem południowym w cieniu Utaiwszy się przy chłodnym strumieniu
Leży uśpiony od szumu wdzięcznego Przezorną wodą zdroju ciekącego.
Jemu w jesieni sady barwę mienią, Jemu się jabłka po drzewach rumienią, Jemu pasieka hojne miody dawa, Jemu się wełna po owcach dostawa; Nań bukiew z łasa, nań żołądź z dąbrowy, Nań i użytek idzie ogrodowy.
Zatem pod borem gospodarz ochoczy Gęste obierze na dziki zwierz toczy, Albo więc z chciwym ptakiem w pole jedzie, Albo smycz chartów prędkonogich wiedzie, Lubo się trafi zając upatrzony, Lub wywartymi ogary ruszony.
Aż słońce wpada, nocne wstają zorze, A bydło rycząc idzie
Skrót tekstu: HorNaborBar_I
Strona: 203
Tytuł:
Pieśń ad imitiatonem horacjuszowej ody
Autor:
Horatius Flaccus
Tłumacz:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
ody
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
była drzewa, hidry zabijająca. Dębowe drzewo u mądrych jest omen i Hieroglifik wojny z racyj, że koło oliwy pokoj znaczącej posadzone, ją wyniszcza. Robiono przedtym z dęba Coronam civicam, dla tych, co Cives servarunt. W wodzie dąb moczony czarnieje i twardnieje, zdaje się do różnych robot bezowanych. W głodzie żołądź z dęb ny mielą, z mąką mieszają, chleb pieką, ale z ujmą zdrowia, bo takowe jedzenie jednym puchlinę drugim konstypacje, trzecim nudność i jakieś pieczenie wnętrzności sprawowało, za świezej naszej pamięci Więcej o dębie za Boga wenerowanym pisałem w części 1. Aten.
SAGUS Drzewo na wyspie Gilolo w Indyj Pomorskiej,
była drzewa, hidry zabiiaiąca. Dębowe drzewo u mądrych iest omen y Hieroglifik woyny z racyi, że koło oliwy pokoy znáczącey posadzone, ią wyniszcza. Robiono przedtym z dęba Coronam civicam, dla tych, co Cives servarunt. W wodzie dąb moczony czarnieie y twardnieie, zdaie się do rożnych robot bezowánych. W głodzie żołądź z dęb ny mielą, z mąką mieszaią, chleb pieką, ale z uymą zdrowia, bo takowe iedzenie iednym puchlinę drugim konstypacye, trzecim nudność y iakieś pieczenie wnętrzności sprawowało, za swiezey naszey pamięci Więcey o dębie za Boga wenerowanym pisałem w części 1. Aten.
SAGUS Drzewo na wyspie Gilolo w Indyi Pomorskiey,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 333
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
solą dobry na świebodzie. MYSZ MIEJSKA I WIEJSKA.
Mysz miejska na przechadzkę wyniść umyśliła, A w tym idąc, na wiejską mysz w polu trafiła,
Która ją na noc przyszłą do siebie wezwała, By ją według możności swej uczęstowała.
W budzie pastyrskiej, miasto wysokich pałaców, Mieszkały: pościl słoma miasto materaców, Żołądź, groch i orzechy miały za potrawy, Przechadzka zaś wesoła były ich zabawy. Jadły sobie w pokoju, póki się im chciało,
Szły spać bezpiecznie, gdy się samym podobało. Potym, w kilka dni, miejska wiejskiej też prosiła Do siebie, by do miasta z nią się prowadziła. Myśląc, jakoby w jednym
solą dobry na świebodzie. MYSZ MIEJSKA I WIEJSKA.
Mysz miejska na przechadzkę wyniść umyśliła, A w tym idąc, na wiejską mysz w polu trafiła,
Która ją na noc przyszłą do siebie wezwała, By ją według możności swej uczęstowała.
W budzie pastyrskiej, miasto wysokich pałaców, Mieszkały: pościl słoma miasto materaców, Żołądź, groch i orzechy miały za potrawy, Przechadzka zaś wesoła były ich zabawy. Jadły sobie w pokoju, póki się im chciało,
Szły spać bezpiecznie, gdy się samym podobało. Potym, w kilka dni, miejska wiejskiej też prosiła Do siebie, by do miasta z nią się prowadziła. Myśląc, jakoby w jednym
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 54
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
których Styks waporem Swojem miesza, i wrzącym Flegeton jeziorem W koło krąży; wy świata waszego tajemne Rzeczy, i jakim miłość zagorzała podziemne Państwa ogniem? powiedźcie. Co za sposób dały Fata, by się piekielne w posagu dostały Otchłani Próżerpinie. Przez które krainy Smutna Matka błądyziła, i z jakiej przyczyny Zeszło zboże: a żołądź drzewa Dodońskiego, Kto najpierwszy ze żniwa nagrodził bujnego. Troista Historia.
Książę niegdy Erebu gniewem zdjęty srogiem, Wojnę Niebu gotował, skarżąc się że w drogiem Sam tylko towarzysza był dożywotniego Ukrzywdzony faworze; nie słysząc miłego Przez długi czas od żony, albo od plemienia: Pod ziemią, ani Ojca, ni męża imienia.
ktorych Styx waporem Swoiem miesza, y wrzącym Flegeton ieźiorem W koło krąży; wy świátá wászego táiemne Rzeczy, y iákiem miłość zágorzałá podźiemne Páństwa ogniem? powiedźćie. Co zá sposob dáły Fátá, by się piekielne w posagu dostáły Otchłáni Prozerpinie. Przez ktore kráiny Smutna Mátká błądiźiła, y z iákiey przyczyny Zeszło zboże: á żołądź drzewá Dodonskiego, Kto naypierwszy ze żniwá nágrodźił buynego. Troista Historya.
Xiążę niegdy Erebu gniewem zdięty srogiem, Woynę Niebu gotował, skárżąc się że w drogiem Sam tylko towárzyszá był dożywotniego Vkrzywdzony faworze; nie słysząc miłego Przez długi czás od żony, álbo od plemienia: Pod źięmią, áni Oycá, ni mężá imienia.
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 4
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700