, I tylko z niej grube rury Wodą strzelają do góry.
Cóż tu tedy po tym huku, Jakbyś dobywał Bołduku Albo jako Hiszpan, kiedy Szturmował do sławnej Bredy.
Kurnik to i klatka ptasza, Która-ć się w obronę wprasza I podaje swoje sady Na gnady i na ungnady.
Przydaj wartę, żeby z drzewa Żołdat nie struł sobie trzewa: Śliwki szkodzą i te knechty Poślą wnet do grobu piechty.
Przy tym kto tu grabi, plewie, Lub w Adamie, lubo w Ewie, Wszytko to są chrześcijanie, Szkoda ich zabijać, panie.
Ogrodnik, człowiek spokojny, Nie chce i o żonę wojny; Gani Atrydesa fochy, Za
, I tylko z niej grube rury Wodą strzelają do góry.
Cóż tu tedy po tym huku, Jakbyś dobywał Bołduku Albo jako Hiszpan, kiedy Szturmował do sławnej Bredy.
Kurnik to i klatka ptasza, Która-ć się w obronę wprasza I podaje swoje sady Na gnady i na ungnady.
Przydaj wartę, żeby z drzewa Żołdat nie struł sobie trzewa: Śliwki szkodzą i te knechty Poślą wnet do grobu piechty.
Przy tym kto tu grabi, plewie, Lub w Adamie, lubo w Ewie, Wszytko to są chrześcijanie, Szkoda ich zabijać, panie.
Ogrodnik, człowiek spokojny, Nie chce i o żonę wojny; Gani Atrydesa fochy, Za
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 339
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wszystką konterfetuje/ i w sobie zawiera/ (to jest/ Cor. C. Creator, Stworzyciel/ O. Omnipotens. Wszechmocny/ R. Redemptor, Odkupiciel. Serce) nie. zmazanie wykłuje/ siły swe choroba tracić/ a bolejącego o ulżenie i o dobrą otuchę żywota jęła przyprawować. Widząc tak skore Marek Żołdat na jedno/ lecz prawdziwe serca westchnienie/ politowanie/ a uważając przeczby tą żelazną choroby dotkniony był łaską/ dobry Rachmistrz kompytuje/ i przzed oczy stawi sobie kupy występoków swoich; za te serdecznie boleje/ we dwu Niedzielach potym uwalnia się od przyponu tego/ wiarę swoję eliberuje/ w drogę do wdzięcznych pastwisk i świętobliwych
wszystką konterfetuie/ y w sobie záwiera/ (to iest/ Cor. C. Creator, Stworzyciel/ O. Omnipotens. Wszechmocny/ R. Redemptor, Odkupićiel. Serce) nie. zmázánie wykłuie/ śiły swe chorobá tráćić/ á boleiącego o vlżenie y o dobrą otuchę żywotá ięłá przypráwowáć. Widząc ták skore Márek Zołdat ná iedno/ lecz prawdźiwe sercá westchnienie/ politowánie/ á uważáiąc przeczby tą żelázną choroby dotkniony był łáską/ dobry Ráchmistrz compytuie/ y przzed oczy stáwi sobie kupy występokow swoich; zá te serdecznie boleie/ we dwu Niedźielách potym vwalnia się od przyponu tego/ wiárę swoię eliberuie/ w drogę do wdzięcznych pástwisk y świętobliwych
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 167.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
stoczy/ zawarte nalazszy uderzy nogą/ aż drzwi wyskoczą; Tam obaczywszy Wallenstejna tylko w białym obzieniu wpuł Pokoju stojacego: A tuśmi prawi zdrajco Cesarski? teraz mojąrękę zginiesz. słówka jednego nie odpowiedział Wallenstejn/ a Ebroks dobywszy Partezany/ przebił go na wylot/ i zaraz jak woi zabity upadł. Porwałgo natychmiast jeden rosły wzrostem żołdat/ i po Czesku chciał przez okno wyrzucić/ ale drudzy zgromiwszy go/ a zdjąwszy Kobierzec z Stołu/ uwinęli trupa/ i na wozie do Zamku zawieźli. Pan Butler tym czasem Cancelarią Wallenstejna opanowawszy onę zapieczętował/ i wartę przystawił. To uczynił do Iloego domu szedłszy/ iż wszytko pod pieczęcią zawarł. Ochmistrza Wallenstejnowego Szafenberga
stoczy/ záwárte nálazszy vderzy nogą/ áż drzwi wyskoczą; Tám obaczywszy Wállensteyná tylko w białym obźieniu wpuł Pokoiu stoiacego: A tuśmi prawi zdrayco Cesarski? teraz moiąrękę zginiesz. słowká iednego nie odpowiedźiał Wállensteyn/ á Ebrox dobywszy Pártezany/ przebił go ná wylot/ y záraz iák woi zábity vpadł. Porwałgo nátychmiast ieden rosły wzrostem żołdat/ y po Czesku chciał przez okno wyrzućić/ ále drudzy zgromiwszy go/ á zdiąwszy Kobierzec z Stołu/ vwinęli trupá/ y ná woźie do Zamku záwieźli. Pan Butler tym czásem Cáncelláryą Wállensteyná opánowawszy onę zápieczętował/ y wártę przystáwił. To vczynił do Iloego domu szedszy/ iż wszytko pod pieczęćią záwárł. Ochmistrzá Wállensteynowego Száffenbergá
Skrót tekstu: RelWall
Strona: A4
Tytuł:
Krótka ale prawdziwa relacja rzeczy, które [...] z Olbrachtem Wallensteinem [...] na świat się pokazały
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia wdowy po Janie Rossowskim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
je sam darował z swej ręki/ i poszedł z domu/ rozumiejąc iż go miał znaleźć u piły. A gdy go tam nie obaczył/ bo był odszedł precz/ Marchio grał piłę przez trzy godziny/ nie zdejmując z siebie odzienia/ aby był nie pokazał złota/ acz z wielką tęsknicą. Nakoniec przybył on żołdat: a ten go też odwiódłszy na stronę/ dał mu ono złoto barzo tajemnie/ mówiąc mu; iżby był wolał mu dać trzykroć więcej tego złota/ a niż cierpieć onę molescją/ którą miał dla jego omieszkania/ i dla tego aby mu był potajemnie dobrze uczynił. dziwna to była/ iż nic nie dawał przez
ie sam dárował z swey ręki/ y poszedł z domu/ rozumieiąc iż go miał ználeść v piły. A gdy go tám nie obaczył/ bo był odszedł precz/ Marchio grał piłę przez trzy godźiny/ nie zdeymuiąc z śiebie odźienia/ áby był nie pokazał złotá/ ácz z wielką tesknicą. Nákoniec przybył on żołdat: á ten go też odwiodszy ná stronę/ dał mu ono złoto bárzo táiemnie/ mowiąc mu; iżby był wolał mu dáć trzykroć więcey tego złotá/ á niz ćierpieć onę molestią/ ktorą miał dla iego omieszkánia/ y dla tego áby mu był potáiemnie dobrze vczynił. dźiwna to byłá/ iż nic nie dawał przez
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 36
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
: i mówiąc modlitwy które umieli nad chorymi/ a żegnając je krzyżem ś. uzdrawiali ich od ich chorób. Zbiegało się na sławę takich lekarzów barzo wiele narodów/ z którymi oni także postępowali/ sami sobie się dziwując/ bo byli prostacy/ i z pospolitych ludzi/ a jeden z nich murzyn. Lancere był jeden żołdat w Peru/ żywota pospolitego: ten mawiał pewne słowa Katolickie nad ranami/ używając znaku krzyża ś. i za tym się goiły. Zaraz go egzaminowali przełożeni/ ale pochwalony był sposób postępku jego.
Gdy Inga obległ był w Kucko Hiszpany tak ciasno/ iż nie zdało się podobna ludzkim obyczajem/ aby byli mieli wyniść/
: y mowiąc modlitwy ktore vmieli nád chorymi/ á żegnáiąc ie krzyżem ś. vzdrawiáli ich od ich chorob. Zbiegáło się ná sławę tákich lekárzow bárzo wiele narodow/ z ktorymi oni tákże postępowáli/ sámi sobie się dźiwuiąc/ bo byli prostacy/ y z pospolitych ludźi/ á ieden z nich murzyn. Láncere był ieden żołdat w Peru/ żywotá pospolitego: ten mawiał pewne słowá Kátholickie nád ránámi/ vżywáiąc znáku krzyżá ś. y zá tym się goiły. Záraz go exáminowáli przełożeni/ ále pochwalony był sposob postępku iego.
Gdy Ingá obległ był w Kucko Hiszpany ták ćiásno/ iż nie zdáło się podobna ludzkim obyczáiem/ áby byli mieli wyniść/
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 69
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
; Musem nic, bo na konie może biczem trzaskać, Żołnierzom płacić trzeba, psy karmić i głaskać. Chłop robi pod korbaczem, i żak niewesoły Musi czytać pod rózgą: temu trudno z szkoły, Chłopu uciec z pańskiego. Póki chart na smyczy, Idzie, choć się ociąga, z łowcem do wytyczy; Tak żołdat, zwłaszcza jeśli niedawno zaciężny, Jeśli niepłatny abo z natury niemężny: Póki dybków, póty go. Zemknie charta łowiec, Aż chart, miasto zająca, do bydła, do owiec I z obrożą uciecze; żołdat w świeżej barwie I drugiego, niewolą nagradzając, zarwie. Miejcie, panie rotmistrzu, ode mnie to żartem
; Musem nic, bo na konie może biczem trzaskać, Żołnierzom płacić trzeba, psy karmić i głaskać. Chłop robi pod korbaczem, i żak niewesoły Musi czytać pod rózgą: temu trudno z szkoły, Chłopu uciec z pańskiego. Póki chart na smyczy, Idzie, choć się ociąga, z łowcem do wytyczy; Tak żołdat, zwłaszcza jeśli niedawno zaciężny, Jeśli niepłatny abo z natury niemężny: Póki dybków, póty go. Zemknie charta łowiec, Aż chart, miasto zająca, do bydła, do owiec I z obrożą uciecze; żołdat w świeżej barwie I drugiego, niewolą nagradzając, zarwie. Miejcie, panie rotmistrzu, ode mnie to żartem
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 43
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z pańskiego. Póki chart na smyczy, Idzie, choć się ociąga, z łowcem do wytyczy; Tak żołdat, zwłaszcza jeśli niedawno zaciężny, Jeśli niepłatny abo z natury niemężny: Póki dybków, póty go. Zemknie charta łowiec, Aż chart, miasto zająca, do bydła, do owiec I z obrożą uciecze; żołdat w świeżej barwie I drugiego, niewolą nagradzając, zarwie. Miejcie, panie rotmistrzu, ode mnie to żartem, Że nie będzie, choćby chciał, nigdy kondys chartem Ani wyżłem; nic nie da skóra cynkowata: Nie płaszcz, lecz serce czyni z parobka żołdata. I na tych by nie trzeba kajdan, dybków,
z pańskiego. Póki chart na smyczy, Idzie, choć się ociąga, z łowcem do wytyczy; Tak żołdat, zwłaszcza jeśli niedawno zaciężny, Jeśli niepłatny abo z natury niemężny: Póki dybków, póty go. Zemknie charta łowiec, Aż chart, miasto zająca, do bydła, do owiec I z obrożą uciecze; żołdat w świeżej barwie I drugiego, niewolą nagradzając, zarwie. Miejcie, panie rotmistrzu, ode mnie to żartem, Że nie będzie, choćby chciał, nigdy kondys chartem Ani wyżłem; nic nie da skóra cynkowata: Nie płaszcz, lecz serce czyni z parobka żołdata. I na tych by nie trzeba kajdan, dybków,
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 43
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
o wojnę pyta, bo się chce jeść chlebu; Gospodarz, swą robotę rozrządziwszy wczora, Czeka ranego świtu, najemnik wieczora; Krawiec w sukni, w kożuchu pragnie kuśnierz dziury, Szwiec w bocie, garncarz w piecu; furman patrzy fury; Rzeźnik, żeby Wielkanoc, rybitw, żeby posty Zawsze były; ciągnienia życzy żołdat prosty, Myśliwy pola, żeby zające się szczuły, Pasożyci bankietu, żacy kanikuły. Co żywo na zysk ciągnie abo na to godzi, Gdzie apetyt, gdzie go chęć cielesna uwodzi. 262. MYSZ W SMOLE
Rozumiejąc, że miód, mysz w garniec gęstej mazi, Nie pomacawszy ani skosztowawszy, włazi; Rada by
o wojnę pyta, bo się chce jeść chlebu; Gospodarz, swą robotę rozrządziwszy wczora, Czeka ranego świtu, najemnik wieczora; Krawiec w sukni, w kożuchu pragnie kuśnierz dziury, Szwiec w bocie, garncarz w piecu; furman patrzy fury; Rzeźnik, żeby Wielkanoc, rybitw, żeby posty Zawsze były; ciągnienia życzy żołdat prosty, Myśliwy pola, żeby zające się szczuły, Pasożyci bankietu, żacy kanikuły. Co żywo na zysk ciągnie abo na to godzi, Gdzie apetyt, gdzie go chęć cielesna uwodzi. 262. MYSZ W SMOLE
Rozumiejąc, że miód, mysz w garniec gęstej mazi, Nie pomacawszy ani skosztowawszy, włazi; Rada by
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 151
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
niemi Kapitulacją czynić. Od tegoż Komisarza odbierać będą/ i inni wszyscy Oficjerowie co Miesiąc swoje każdy Lenungi. Te Lenungi trwać mają przez całe ciągnienie/ tak do Obozu idąc/ jako na stanowiska powracając. Owa zaś żywność/ która w wozach będzie/ ad casum necessitatis, gdyby za pieniądze żywności dostać nie mógł/ Żołdat w Obozie/ ma być do Magazynu oddana/ i według słusznego szacunku w Lenungach im potrącona. Te Lenungi przez Dziewięć Miesięcy currere mają. Trzy Miesiące zaś te/ które się im na hyberna dawać mają in náturá Zbożem/ każdemu z osobna Żołdatowi oddane być powinny/ tak żeby owe sześć złotych na miesiąc wystarczyć mogły:
niemi Kápitulácyą czynić. Od tegoż Kommissarzá odbieráć będą/ y inni wszyscy Officyerowie co Mieśiąc swoie káżdy Lenungi. Te Lenungi trwáć máią przez cáłe ćiągnienie/ ták do Obozu idąc/ iáko ná stánowiská powrácáiąc. Owá zaś żywność/ ktora w wozách będźie/ ad casum necessitatis, gdyby zá pieniądze żywnośći dostáć nie mogł/ Zołdat w Oboźie/ ma być do Mágázynu oddána/ y według słusznego szácunku w Lenungách im potrącona. Te Lenungi przez Dźiewięć Mieśięcy currere máią. Trzy Mieśiące záś te/ ktore się im ná hyberná dawáć máią in náturá Zbożem/ kożdemu z osobna Zołdatowi oddáne być powinny/ ták żeby owe sześć złotych ná mieśiąc wystárczyć mogły:
Skrót tekstu: FredKon
Strona: 74
Tytuł:
Potrzebne konsyderacje około porządku wojennego
Autor:
Andrzej Maksymilian Fredro
Drukarnia:
Franciszek Glinka
Miejsce wydania:
Słuck
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Apulejus żonę, sługi, dzieci, Wiozący z sobą zniknął podejrzeniu; Antyus wkołdrze, pod czas tej zamieci Na własnym niesion Małżonki ramieniu. Reginusa zaś lubo prywet szpeci Przez noc; wdzień jednak w węglarskim odzieniu, Przed sobą niby pędzącego osła Niepostrzeżona obłuda uniosła. CXII. A gdy lektykę u bramy przetrząsa, Żołdat, w której się żona jego wiozła, Ów to widzący najmniej się nie dąsa, Owszem przybiega bez gniewu, bez kozła, I prosi za płcią; lecz go z twarzy, z wąsa I z cery, która z pierwszej krasy spłozła Żołnierz poznawszy; uchodz mój Hetmanie Bo cię tak słuszna zwać chocies w łachmanie.
Apuleius żonę, sługi, dzieci, Wiozący z sobą zniknął podeyrzeniu; Antius wkołdrze, pod czas tey zamieci Na własnym niesion Małżonki ramieniu. Rheginusa zas lubo prywet szpeci Przez noc; wdzien iednak w węglarskim odzieniu, Przed sobą niby pędzącego osła Niepostrzeżona obłuda uniosła. CXII. A gdy lektykę u bramy przetrząsa, Zołdat, w ktorey się żona iego wiozła, Ow to widzący naymniey się nie dąsa, Owszem przybiega bez gniewu, bez kozła, I prosi za płcią; lecz go z twarzy, z wąsa I z cery, ktora z pierwszey krasy spłozła Zołnierz poznawszy; uchodz moy Hetmanie Bo cię tak słuszna zwać chocies w łachmanie.
Skrót tekstu: ChrośKon
Strona: 186
Tytuł:
Pharsaliej... kontynuacja
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Klasztor Oliwski
Miejsce wydania:
Oliwa
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1693
Data wydania (nie później niż):
1693