ludziom po gębie nawłóczył przepłochy. 107. BIGOS W ŻAŁOBIE
Chcąc panna bigos w kuchni zaprawić co prędzej, Pójdzie z garnkiem do szafy po ocet, gdzie między Flaszami stał inkaust, bo już były mrozy; Nalawszy go, daje mi bigos nowej fozy. Skosztuję: pies by nie jadł, i pomyślę sobie: Jako żywem bigosu nie widział w żałobie. Więc postrzegszy omyłki, wskażę do kucharza, Niech mi złodziej nie robi z zadku kałamarza. 108 (F). NA SEJM GRODZIEŃSKI
Aleć i to rzecz wierszem napisania godna, Że Litwa sejm z Warszawy przeniosła do Grodna, Gdzie dotąd z wilki dzikie sejmowały świnie; Trudno też o
ludziom po gębie nawłóczył przepłochy. 107. BIGOS W ŻAŁOBIE
Chcąc panna bigos w kuchni zaprawić co prędzej, Pójdzie z garnkiem do szafy po ocet, gdzie między Flaszami stał inkaust, bo już były mrozy; Nalawszy go, daje mi bigos nowej fozy. Skosztuję: pies by nie jadł, i pomyślę sobie: Jako żywem bigosu nie widział w żałobie. Więc postrzegszy omyłki, wskażę do kucharza, Niech mi złodziej nie robi z zadku kałamarza. 108 (F). NA SEJM GRODZIEŃSKI
Aleć i to rzecz wierszem napisania godna, Że Litwa sejm z Warszawy przeniosła do Grodna, Gdzie dotąd z wilki dzikie sejmowały świnie; Trudno też o
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 54
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
dwunastu Adwokatów Królewskich do Książęcia I. M. Regenta/ prosząc o naznaczenie sobie terminu/ do Proponowania representatii swoich Królowi I. M. względem bicia Nowej monety. Na co im Książę I. M. Regent odpowiedział/ ze Król I M. niechce wiedzieć o żadnych representatiach; sam tylko będąc jedynem/ zawsze żywem i nigdy nienaruszonym we wszytkich Państwach swoich Prawem i postanowieniem/ wolno im jednak zostawać ma/ Królowi co na piśmie podać. Co się też już niewątpliwie stało. Tym czasem już nowe Talery w różnych Prowincjach są introducowane/ i biorą je i wydawają prócz żadnego sprzeczania się o to/ Nad to wszytko/ po publikowanem takowym
dwunastu Advocatow Krolewskich do Xiązecia I. M. Regentá/ prosząc o náznáćzeńie sobie terminu/ do Proponowánia representatii swoich Krolowi I. M. względem bićiá Nowey monety. Ná co im Xiążę I. M. Regent odpowiedział/ ze Krol I M. niechce wiedźieć o zadnych representátiach; sam tylko będąc iedynem/ záwsze zywem y nigdy nienáruszonym we wszytkich Pánstwách swoich Práwem y postánowieńiem/ wolno im iednák zostawáć ma/ Krolowi co ná piśmie podáć. Co śię tesz iusz niewątpliwie stáło. Tym czásem iusz nowe Tálery w roznych Provinciiách są introducowáne/ y biorą ie y wydawáią procz zadnego sprzeczáńia się o to/ Nad to wszytko/ po publikowánem tákowym
Skrót tekstu: PoczKról
Strona: 6
Tytuł:
Poczta Królewiecka
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Królewiec
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1718
Data wydania (nie wcześniej niż):
1718
Data wydania (nie później niż):
1718
W Boborowej/ w Ciężkowicach/ są takie zegary/ Jak pocznie bić/ to końca niemasz ani miary. Są cyrkuły drzewiane na żelaznym czopie. Więc raz bije pięćdziesiąt/ drugi raz dwie kopie. Czasem i pułtrzecia sta człek godzin naliczy/ Południe w ten czas/ kiedy bydło spola ryczy. Cech Krakowiecki.
JAko żywem nie widał takowego Cechu/ Bo i kto go niewiedział/ śmiałby się do zdechu. Jeszcze za Heretyków w mieście fundowany/ Z płatków Szewskich/ Kuśnierskich/ Krawieckich łatany. Teraz choć Katolicki Kościół w mieście mają/ Przecię każdy swą trzyma ani się zgadzają. Bo jeden Polską trzyma/ drugi Ruską wiarę/ Jeśli
W Boborowey/ w Cieszkowicách/ są tákie zegáry/ Iak pocznie bić/ to końcá niemász áni miáry. Są cyrkuły drzewiáne na żeláznym czopie. Więc raz biie pięćdźieśiąt/ drugi raz dwie kopie. Czásem y pułtrzeciá sta człek godźin naliczy/ Południe w ten czás/ kiedy bydło spolá ryczy. Cech Krákowiecki.
IAko żywem nie widał tákowego Cechu/ Bo y kto go niewiedźiał/ śmiałby się do zdechu. Iescze żá Heretykow w mieśćie fundowány/ Z płatkow Szewskich/ Kuśnierskich/ Kráwieckich łatány. Teraz choć Kátholicki Kośćioł w mieśćie máią/ Przećię każdy swą trzyma ani się zgadzáią. Bo ieden Polską trzyma/ drugi Ruską wiárę/ Ieśli
Skrót tekstu: FraszSow
Strona: C3
Tytuł:
Fraszki Sowiźrzała nowego
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
na ziemię leje I że już żadnej niema żywota nadzieje, A skoro zbył wszytkich sił, tuż podle swojego Poległ, martwy, na ziemi Medora miłego.
XVI.
Za swojem się Szotowie wodzem obracają Przez lasy i na insze dzieło się udają, Jako skoro obudwu pogan w onej chwili, Tego martwem, tego źle żywem, zostawili. Leżał długo na ziemi Medor i odkrytą Z otworzonej żyły krew wylewał obfitą; I pewnieby beł umarł, zbywszy wszytkiej mocy, By beł nie miał ratunku i prędkiej pomocy.
XVII.
Bo go tam natrafiła panna obłąkana, W podłą, pasterską suknią po prostu ubrana, Ale pięknej urody i dziwnej gładkości
na ziemię leje I że już żadnej niema żywota nadzieje, A skoro zbył wszytkich sił, tuż podle swojego Poległ, martwy, na ziemi Medora miłego.
XVI.
Za swojem się Szotowie wodzem obracają Przez lasy i na insze dzieło się udają, Jako skoro obudwu pogan w onej chwili, Tego martwem, tego źle żywem, zostawili. Leżał długo na ziemi Medor i odkrytą Z otworzonej żyły krew wylewał obfitą; I pewnieby beł umarł, zbywszy wszytkiej mocy, By beł nie miał ratunku i prętkiej pomocy.
XVII.
Bo go tam natrafiła panna obłąkana, W podłą, pasterską suknią po prostu ubrana, Ale pięknej urody i dziwnej gładkości
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 89
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ziemi i pod niebem leży I sam się sobie często niezmiernie dziwuje, Jako mu się tak wiele łez w oczu najduje, Jako tak często wzdychać może i tak w onem Z sobą samem rozmawia płaczu niewściągnionem: PIEŚŃ XXIII.
CXXVI.
„Nie są to już więcej łzy, które z podziwieniem Leję z oczu ustawnie tak żywem strumieniem. Tak wielkiemu żalowi łzy nie wydołały I ledwie w połowicy beł, gdy ciec przestały: Wilgotność to żywotnia, ogniem wypędzona, Drogą, która do oczu wiedzie, wypuszczona, Ucieka, której leją tak wielki dostatek, Że mi żałość i żywot weźmie na ostatek.
CXXVII.
Wzdychania, które w onych mękach znać
ziemi i pod niebem leży I sam się sobie często niezmiernie dziwuje, Jako mu się tak wiele łez w oczu najduje, Jako tak często wzdychać może i tak w onem Z sobą samem rozmawia płaczu niewściągnionem: PIEŚŃ XXIII.
CXXVI.
„Nie są to już więcej łzy, które z podziwieniem Leję z oczu ustawnie tak żywem strumieniem. Tak wielkiemu żalowi łzy nie wydołały I ledwie w połowicy beł, gdy ciec przestały: Wilgotność to żywotnia, ogniem wypędzona, Drogą, która do oczu wiedzie, wypuszczona, Ucieka, której leją tak wielki dostatek, Że mi żałość i żywot weźmie na ostatek.
CXXVII.
Wzdychania, które w onych mękach znać
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 227
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
poprzestań tej winy, A cale wyrzekszy się tej obłudnej wiary Nieś prawdziwym swym bogom przy pokłonie dary. I to wielkiemi trzeba błagać ofiarami, Aby się zmiłowali za ten błąd nad nami: Ponieważ to jest w mocy własnej górnych bogów, Dobrych czcić dobrodziejstwy, a złych karać wrogów. Wszak ja tego, co mówię, żywem jestem wzorem, Który to Państwo Indów mam za ich faworem, Którym za dobrodziejstwa nader znamienite Z winną wyrządzam chwałą dzięki należyte, I tych mam w uczciwości, którzy wespół zemną Jednają sobie łaskę ofiarą przyjemną, A którzy niechcą winnej wyrządzać ofiary, Według wyroku mego nieuchodzą kary. O BARLAAMIE I JOZAFAĆIE ŚŚ
Kiedy
poprzestań tey winy, A cále wyrzekszy się tey obłudney wiáry Nieś prawdźiwym swym bogom przy pokłonie dáry. Y to wielkiemi trzebá błagáć ofiárámi, Aby się zmiłowali za ten błąd nád námi: Poniewaz to iest w mocy własney gornych bogow, Dobrych czćić dobrodźieystwy, á złych karác wrogow. Wszak iá tego, co mowię, żywem iestem wzorem, Ktory to Páństwo Indow mam zá ich faworem, Ktòrym zá dobrodźieystwá náder známienite Z winną wyrządzam chwałą dźięki należyte, Y tych mam w vczćiwośći, ktorzy wespoł zemną Iednáią sobie łáskę ofiárą przyiemną, A ktorzy niechcą winney wyrządzáć ofiáry, Według wyroku mego nieuchodzą kary. O BARLAAMIE Y IOZAPHAĆIE ŚŚ
Kiedy
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 173
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
i ja rozumiem że temu trzeba dać pokoj. I tak sobie o tym Dyskurujemy żes my i podpili jak to Moda Polska. Przy owym podpiciu co się przypomnie afekt to się ledwie nie łzami koloryzuje trunek a potym rozeszliśmy się. Noc niedała snu na oczy choć podpitemu juzem i pieł więcej żeby usnąc żadnym żywem sposobem nie mogło to być. Tak to uprzykrzone w młodych ludziach są afekty Mnie ani dobre mienie ani gładkość która w owej dziewczynie niewypowiedziana była przy takim rozumie i niezwyczajnej stanowi swemu nauce. Ale afekt jej który sobie do mnie lichego Człowieka urościła a poprostu in Plurali mówiąc urościli. Bo jako onej samej tak Rodziców obojga.
y ia rozumiem że temu trzeba dać pokoy. I tak sobie o tym dyszkurujęmy żes my y podpili iak to Moda Polska. Przy owym podpiciu co się przypomnie affekt to się ledwie nie łzami koloryzuie trunek a potym rozeszliśmy się. Noc niedała snu na oczy choc podpitemu iuzęm y pieł więcey żeby usnąc zadnym zywęm sposobęm nie mogło to bydz. Tak to uprzykrzone w młodych ludziach są affekty Mnie ani dobre mienie ani gładkość ktora w owey dziewczynie niewypowiedziana była przy takim rozumie y niezwyczayney stanowi swemu nauce. Ale affekt iey ktory sobie do mnie lichego Człowieka urosciła a poprostu in Plurali mowiąc uroscili. Bo iako oney samey tak Rodzicow oboyga.
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 75
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
od niej złota. Ze nie zawarła Matki mej żywota, Który mię nosił, i tylu obrotów Nie oddaliła dla moich kłopotów. Czemu w żywocie nie płaciłem garłem? Czemu wyszedszy z niego nie umarłem? Na co mię podźwignęła w łono? Na co mamczynym mlekiem wykarmiono? Nie narzekałbym dziś będąc nie żywem, Anibym wiedział, co to być szczęśliwem Wciszy, co teraz znieść muszę boleśnie, Odpoczywałbym sobie jako weśnie. Rówien Monarchom, rówien Rządzcom świata, Którym smaknie w osobności chata, I Potentatom ziemskich, którzy swoje Od złota zdobią i śrebra pokoje. Albo stawszy się Niewieścim ześniadem, Byłbym
od niey złotá. Ze nie zawarła Matki mey żywotá, Ktory mię nośił, i tylu obrotow Nie oddaliła dla moich kłopotow. Czemu w żywoćie nie płaćiłem garłem? Czemu wyszedszy z niego nie umarłem? Ná co mię podźwignęła w łono? Ná co mamczynym mlekiem wykarmiono? Nie narzekałbym dźiś będąc nie żywem, Anibym wiedźiał, co to bydź szczęśliwem Wćiszy, co teraz znieść muszę boleśnie, Odpoczywałbym sobie iáko weśnie. Rowien Monarchom, rowien Rządzcom świátá, Ktorym smaknie w osobnośći cháta, I Potentatom żiemskich, ktorzy swoie Od złotá zdobią i śrebra pokoie. Albo stawszy się Niewieśćim ześniádem, Byłbym
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 17
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
surowem ruszony, Kole bezduszne piersi przez obiedwie strony.
LXX
Tak pełna trucizn żmija żądło pomsty chciwe Topi w kiju, którem ją chłopczysko gniewliwe Przyciska; tak pies wściekły sierć na grzbiecie jeży, Gdy za ciśnionem na się kamieniem w skok bieży, Aby go kąsał darmo kłem nielitościwem, Jakoby on beł winien, jakoby beł żywem, Ani może uśmierzyć swych jadów i złości, Aż go ktokolwiek sprzątnie z nieznajomych gości.
LXXVII.
Ale gdy się nie mogły napaść jego oczy Tą pomstą, jak szalony, w pośrzodek nas skoczy; Żadnego nie ma względu na stan, na włos siwy, Wiele zabił białych głów różnych, zapalczywy; Nie inaczej
surowem ruszony, Kole bezduszne piersi przez obiedwie strony.
LXX
Tak pełna trucizn żmija żądło pomsty chciwe Topi w kiju, którem ją chłopczysko gniewliwe Przyciska; tak pies wściekły sierć na grzbiecie jeży, Gdy za ciśnionem na się kamieniem w skok bieży, Aby go kąsał darmo kłem nielutościwem, Jakoby on beł winien, jakoby beł żywem, Ani może uśmierzyć swych jadów i złości, Aż go ktokolwiek sprzątnie z nieznajomych gości.
LXXVII.
Ale gdy się nie mogły napaść jego oczy Tą pomstą, jak szalony, w pośrzodek nas skoczy; Żadnego nie ma względu na stan, na włos siwy, Wiele zabił białych głów różnych, zapalczywy; Nie inaczej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 147
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
sflorysowane: Tu perłami, tu drogiem szafirem sadzone. Jakobyś na najwiętsze złota patrzył bryły, Ściany jasne blask oku chciwemu czyniły. Malowanie tak sztuczne, tak rozkoszne było, Iż na szerokiem świecie insze przechodziło.
LXXIII.
Ale nad wszystkę piękność, różnemi sposoby Zbogaconą, nad wszystkie koszty i ozdoby Fontana celowała, która żywem zdrojem Trudy, prochy, pragnienia z najgorętszem znojem Uśmierzała; od niej trzy z trzech stron wypadały Strugi, a zagorzałe kwiecia odżywiały. Słodki szmer rozerwanej po kamykach wody Wszystkie uciechy, wszystkie zdał się mieć wygody. I.
LXXI
Zbudowana od mistrza dziwnie uczonego Dość subtelnie i fodzą rozumu bystrego Nakształt namiotu albo ośmrożnej altany
sflorysowane: Tu perłami, tu drogiem szafirem sadzone. Jakobyś na najwiętsze złota patrzył bryły, Ściany jasne blask oku chciwemu czyniły. Malowanie tak sztuczne, tak rozkoszne było, Iż na szerokiem świecie insze przechodziło.
LXXIII.
Ale nad wszystkę piękność, różnemi sposoby Zbogaconą, nad wszystkie koszty i ozdoby Fontana celowała, która żywem zdrojem Trudy, prochy, pragnienia z najgorętszem znojem Uśmierzała; od niej trzy z trzech stron wypadały Strugi, a zagorzałe kwiecia odżywiały. Słodki szmer rozerwanej po kamykach wody Wszystkie uciechy, wszystkie zdał się mieć wygody. I.
LXXI
Zbudowana od mistrza dziwnie uczonego Dość subtelnie i fodzą rozumu bystrego Nakształt namiotu albo ośmrożnej altany
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 271
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905