/ aż do piętnastego Roku Tyberiusza Cesarza/ według Afrykana najduje się Słonecznych lat 475. co uczyni według Żydowskiego/ którzy liczbę Dniów czytają według Miesiąca 400. My jednak w tym Afrykana nie naśladując mowiemy że Artakserkses siódmego Roku Panowania swego wydał Dekret na wyzwolenie z niewoli Izraela. Przeto wyciąwszy z tamtych 20. lat/ które Afrykan przypisuje Królowi lud Izraelski wyzwalającemu lat 14. a przydać ich do tych 475. uczyni to wszytko 489. a ostatniego Chrystus Pan umarł/ i tak wypełniają się 490. lat/ które wypełniają Siedmdziesiąt Tygodniów. Poznajże tedy Rabinie/ że już Chrystus Mesjasz prawdziwy przyszedł/ ponieważ to Proroctwo i dni te spełnieły się.
/ áż do piętnástego Roku Tyberiuszá Cesárzá/ według Afrykáná náyduie się Słonecznych lat 475. co vczyni według Zydowskiego/ ktorzy liczbę Dniow czytáią według Mieśiącá 400. My iednák w tym Afrykáná nie násláduiąc mowiemy że Artáxerxes śiodmego Roku Pánowánia swego wydał Dekret ná wyzwolenie z niewoli Izráelá. Przeto wyćiąwszy z támtych 20. lat/ ktore Afrykan przypisuie Krolowi lud Izráelski wyzwaláiącemu lat 14. á przydáć ich do tych 475. vczyni to wszytko 489. á ostátniego Chrystus Pan vmárł/ y ták wypełniáią się 490. lat/ ktore wypełniáią Siedmdźieśiąt Tygodniow. Poznayże tedy Rábinie/ że iuż Chrystus Mesyasz prawdźiwy przyszedł/ ponieważ to Proroctwo y dni te spełnieły się.
Skrót tekstu: KorRoz
Strona: 123
Tytuł:
Rozmowa teologa katolickiego z rabinem żydowskim przy arianinie nieprawym chrześcijaninie
Autor:
Marek Korona
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi, pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
spał Alfeus uczony, Który beł tegoż roku przyjachał do dwora I tak za astrologa, jako za doktora Wzięty beł od cesarza; lecz źle praktykował, Bo sobie rzecz przeciwną prawie obiecował, Że pełny lat w dostatku, w swej ojczystej stronie Miał umrzeć u swej miłej małżonki na łonie,
CLXXV.
A teraz mu Afrykan ostrożny, niewiele Bawiąc się koło niego, poderznął gardziele. Inszych piąci, co podle doktora leżeli, Że czasu jedno słowo przemówić nie mieli, Pozabijał; imion ich nie najdzie w Turpinie: Tak długiem wiekiem wszytko w niepamięci ginie. Po tych z Monkalieru Palidona cnego Zabił, miedzy swojemi końmi leżącego.
CLXXVI.
Idąc
spał Alfeus uczony, Który beł tegoż roku przyjachał do dwora I tak za astrologa, jako za doktora Wzięty beł od cesarza; lecz źle praktykował, Bo sobie rzecz przeciwną prawie obiecował, Że pełny lat w dostatku, w swej ojczystej stronie Miał umrzeć u swej miłej małżonki na łonie,
CLXXV.
A teraz mu Afrykan ostrożny, niewiele Bawiąc się koło niego, poderznął gardziele. Inszych piąci, co podle doktora leżeli, Że czasu jedno słowo przemówić nie mieli, Pozabijał; imion ich nie najdzie w Turpinie: Tak długiem wiekiem wszytko w niepamięci ginie. Po tych z Monkalieru Palidona cnego Zabił, miedzy swojemi końmi leżącego.
CLXXVI.
Idąc
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 80
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
król z Sarce sam na to przypadnie. Bez wszelakiego tedy wyzwał omieszkania Rycerzów, których widział przy niej, do potkania.
LXXII.
Malagizy, Wywian, co we zbrojach byli, Jako dla bezpieczeństwa straż swych zawodzili, Porwą się z miejsca oba, bo tak rozumieli, Że z tamtemi obiema razem czynić mieli. Ale Afrykan dał znać, iż chce być w pokoju, Podobieństwa żadnego nie czyniąc do boju. Zaczem już pojedynkiem przydzie z nich któremu Przeciw Mandrykardowi stanąć też jednemu.
LXXIII.
Wiwian zaraz męską uczynił ochotę, Iż odprawić gotów beł takową robotę; Najokrutniejszą wziąwszy kopią prostuje, Niemniejsze, jak Mandrykard, serce ukazuje. Mierzą i
król z Sarce sam na to przypadnie. Bez wszelakiego tedy wyzwał omieszkania Rycerzów, których widział przy niej, do potkania.
LXXII.
Malagizy, Wywian, co we zbrojach byli, Jako dla bezpieczeństwa straż swych zawodzili, Porwą się z miejsca oba, bo tak rozumieli, Że z tamtemi obiema razem czynić mieli. Ale Afrykan dał znać, iż chce być w pokoju, Podobieństwa żadnego nie czyniąc do boju. Zaczem już pojedynkiem przydzie z nich któremu Przeciw Mandrykardowi stanąć też jednemu.
LXXIII.
Wiwian zaraz męską uczynił ochotę, Iż odprawić gotów beł takową robotę; Najokrutniejszą wziąwszy kopią prostuje, Niemniejsze, jak Mandrykard, serce ukazuje. Mierzą i
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 303
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Rugier, co zawżdy zwykł być serca wspaniałego, Iż Mandrykard do miecza ma się tylko swego, Zsiadszy z konia, swe drzewo na drodze porzucił, A do swej namocniejszej szable się też rzucił. PIEŚŃ XXVI.
CVI.
Rzucił się i we mgnieniu oka jej dobywa, Szable swej, Balizardą którą on nazywa; Ale Afrykan wespół z Marfizą się wdali, Pojedynek tak straszny aby rozerwali. On Tatarzyna, ta zaś Rugiera porwała I obudwu o pokój uprzejmie żądała, A Rodomont narzeka, iż postanowienie Mandrykard dwakroć złamał i zawiódł sumnienie.
CVII.
Wprzód, gdy zwadę z Marfizą niepotrzebną czynił, Ustawę znieważywszy, aż nazbyt przewinił; Teraz, o
Rugier, co zawżdy zwykł być serca wspaniałego, Iż Mandrykard do miecza ma się tylko swego, Zsiadszy z konia, swe drzewo na drodze porzucił, A do swej namocniejszej szable się też rzucił. PIEŚŃ XXVI.
CVI.
Rzucił się i we mgnieniu oka jej dobywa, Szable swej, Balizardą którą on nazywa; Ale Afrykan wespół z Marfizą się wdali, Pojedynek tak straszny aby rozerwali. On Tatarzyna, ta zaś Rugiera porwała I obudwu o pokój uprzejmie żądała, A Rodomont narzeka, iż postanowienie Mandrykard dwakroć złamał i zawiódł sumnienie.
CVII.
Wprzód, gdy zwadę z Marfizą niepotrzebną czynił, Ustawę znieważywszy, aż nazbyt przewinił; Teraz, o
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 312
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
i Łacinnicy/ dostatkiem prawie opisują. Więc i Aleksander wielki/ tak doma/ jako w obozie/ nigdy nie był bez kilku Filozofów/ aleć ten/ jako to Pan młody/ ledwie co z kolebki Minerwy przez Arystotelesa wzięty/ i światu ukazany/ tylko dla zabawki ich słuchał/ i z nimi gadał. Scypio Afrykan coś dalszego w tej mierze upatrował. Abowiem Rzym bellosecundo Punico, niemal z ręku nieprzyjacielowi ostatnemu wydarszy/ Annibala zwojowawszy/ Syfaksa pojmawszy/ Afrykę podbiwszy/ Hiszpanią uspokoiwszy/ mało nie cały świat zhołdowawszy/ a zatym z tak wielą wesołych i dziwnych triumfów do Rzymu wiachawszy/ potym Vir ingentis spiritus, excelsissimiq animi, ustawicznie
y Láćinnicy/ dostátkiem práwie opisuią. Więc y Alexánder wielki/ ták domá/ iáko w oboźie/ nigdy nie był bez kilku Philozofow/ áleć ten/ iáko to Pan młody/ ledwie co z kolebki Minerwy przez Arystotelesá wźięty/ y świátu vkazány/ tylko dla zabawki ich słuchał/ y z nimi gadał. Scypio Afrykan coś dálszego w tey mierze vpátrował. Abowiem Rzym bellosecundo Punico, niemal z ręku nieprzyiacielowi ostátnemu wydárszy/ Annibálá zwoiowawszy/ Syfáxá poimawszy/ Afrykę podbiwszy/ Hiszpánią vspokoiwszy/ máło nie cáły świát zhołdowawszy/ á zátym z ták wielą wesołych y dziwnych tryumfow do Rzymu wiáchawszy/ potym Vir ingentis spiritus, excelsissimiq animi, vstáwicznie
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 22
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Rugier zrzucił przedtem z niego. .
XC.
Ale doskonalszą zaś ma Agramant zbroję; Ów porwał w prędkiem razie służebną, nie swoję, Z niewymowną się chęcią kwapiąc do przyszłego Boju, aby nie wydał grabie kochanego. Złą ma zbroję, lecz serce wielkie, niestrwożone, Co przechodzi najtwardsze odzieży stalone. Bo choć srogi Afrykan dużem uderzeniem Rozkrwawił mu łopatkę prawą i z ramieniem,
XCI.
Choć najsilniejszy Gradas, Gradas niebłagany Uczynił mu w piersiach dwie niebezpieczne rany, Przecię ów tak obraca króla wschodowego, Iżby życzył poprzestać igrzyska onego: Rozciął twarz, popsował blach, gdzie się schodzą nity, I z prawej ręki strumień wypuścił obfity, Strumień krwie
Rugier zrzucił przedtem z niego. .
XC.
Ale doskonalszą zaś ma Agramant zbroję; Ów porwał w prędkiem razie służebną, nie swoję, Z niewymowną się chęcią kwapiąc do przyszłego Boju, aby nie wydał grabie kochanego. Złą ma zbroję, lecz serce wielkie, niestrwożone, Co przechodzi najtwardsze odzieży stalone. Bo choć srogi Afrykan dużem uderzeniem Rozkrwawił mu łopatkę prawą i z ramieniem,
XCI.
Choć najsilniejszy Gradas, Gradas niebłagany Uczynił mu w piersiach dwie niebezpieczne rany, Przecię ów tak obraca króla wschodowego, Iżby życzył poprzestać igrzyska onego: Rozciął twarz, popsował blach, gdzie się schodzą nity, I z prawej ręki strumień wypuścił obfity, Strumień krwie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 250
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905