ale ze wszytkim porządna.
Izba od Krawieckiej Izby idący, gdzie mieszkał IM. Pan Orlik, tam Jasiński ogrodnik, gdzie ze wszytkim porządna.
Izba przeciwko tej, gdzie teraz P. Malinowski mieszka, a burgrabi Zamku Żółkiewskiego, tam wszytko porządnie i komórka w tej izbie jest, gdzie konfiturnik cukry rabiał, ale w Alkierzu powała się obaliła.
Izba od ogroda ze wszytkim porządna, bez zamku u drzwi, tylko klamka; gdzie w tej izbie okna dobre, bez okiennic, stół jeden, ława jedna, zydel jeden, piec zielony, dobry.
Izba druga przeciwko tej, gdzie drzwi na zawiasach żelaznych, bez zamku, tylko klamka i
ale ze wszytkim porządna.
Izba od Krawieckiej Izby idący, gdzie mieszkał JM. Pan Orlik, tam Jasiński ogrodnik, gdzie ze wszytkim porządna.
Izba przeciwko tej, gdzie teraz P. Malinowski mieszka, a burgrabi Zamku Żółkiewskiego, tam wszytko porządnie i komórka w tej izbie jest, gdzie konfiturnik cukry rabiał, ale w Alkierzu powała się obaliła.
Izba od ogroda ze wszytkim porządna, bez zamku u drzwi, tylko klamka; gdzie w tej izbie okna dobre, bez okiennic, stół jeden, ława jedna, zydel jeden, piec zielony, dobry.
Izba druga przeciwko tej, gdzie drzwi na zawiasach żelaznych, bez zamku, tylko klamka i
Skrót tekstu: InwŻółkGęb
Strona: 120
Tytuł:
Inwentarz zamku w Żółkwi
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1671
Data wydania (nie wcześniej niż):
1671
Data wydania (nie później niż):
1671
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
gdzie w tej izbie okna dobre, bez okiennic, stół jeden, ława jedna, zydel jeden, piec zielony, dobry.
Izba druga przeciwko tej, gdzie drzwi na zawiasach żelaznych, bez zamku, tylko klamka i skobla do wrzeciądza nie masz; gdzie piec zielony, ław dwie, stół lipowy, ław dwie w Alkierzu, okna też całe, bez okiennic.
Forta na ogród, gdzie wszytko porządnie, z kłódką, ale klucz od niej u ogrodnika Jasińskiego, który przy sobie trzyma. Więźnie
Tatarów siedm Matwiej, pachołek szeregowy
Żyd Zelik, za dług Kozak jeden, ataman
Sawicki, pachołek szeregowy Żydówka Sura, za brata swego Krysę Baszty
gdzie w tej izbie okna dobre, bez okiennic, stół jeden, ława jedna, zydel jeden, piec zielony, dobry.
Izba druga przeciwko tej, gdzie drzwi na zawiasach żelaznych, bez zamku, tylko klamka i skobla do wrzeciądza nie masz; gdzie piec zielony, ław dwie, stół lipowy, ław dwie w Alkierzu, okna też całe, bez okiennic.
Forta na ogród, gdzie wszytko porządnie, z kłódką, ale klucz od niej u ogrodnika Jasińskiego, który przy sobie trzyma. Więźnie
Tatarów siedm Matwiej, pachołek szeregowy
Żyd Zelik, za dług Kozak jeden, ataman
Sawicki, pachołek szeregowy Żydówka Sura, za brata swego Krysę Baszty
Skrót tekstu: InwŻółkGęb
Strona: 120
Tytuł:
Inwentarz zamku w Żółkwi
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1671
Data wydania (nie wcześniej niż):
1671
Data wydania (nie później niż):
1671
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
tego w skarbnicy Leży, mówią służebnicy. Z tejże izby do piwnice Są drzwi, jak do lodownice; Z której wina hojno dają, Gdy potrzeba, wszem dodają. Przy niej tuż bywa tam służba Od złota, srebra, mój drużba Powiedział mi: są w niej sztuki, Cesarskich mistrzów nauki, Które w alkierzu chowają
Naprzeciw podczas stawiają. Oglądawszy stoły, ławy Okrągłe, nakształt buławy, Wyszedłem znowu do sieni, A miałem piórko w kieszeni: Gdzie spojźrzę, wszędzie z marmuru Odrzwia, wprawione do muru; Przy nich drzwi żelazne, buczne, Mistrzowską robotą sztuczne. Zboku jeszcze widzę weście Przez podwórze, wolne przeście
tego w skarbnicy Leży, mówią służebnicy. Z tejże izby do piwnice Są drzwi, jak do lodownice; Z której wina hojno dają, Gdy potrzeba, wszem dodają. Przy niej tuż bywa tam służba Od złota, srebra, mój drużba Powiedział mi: są w niej sztuki, Cesarskich mistrzów nauki, Które w alkierzu chowają
Naprzeciw podczas stawiają. Oglądawszy stoły, ławy Okrągłe, nakształt buławy, Wyszedłem znowu do sieni, A miałem piórko w kieszeni: Gdzie spojźrzę, wszędzie z marmuru Odrzwia, wprawione do muru; Przy nich drzwi żelazne, buczne, Mistrzowską robotą sztuczne. Zboku jeszcze widzę weście Przez podwórze, wolne przeście
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 85
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
powiesić, ale za zasłoną, Żeby ludzi nie gorszyć rzeczą tak mierzioną. 235 (P). WET ZA WET
Postrzegszy Włoch, że sąsiad u żony mu bywa, Chcąc mu oddać wet wetem, do czasu pokrywa; Dopiero mając tego znaki nieomylne, Kiedy go wypuszczała z domu przez drzwi tylne, Zamknąwszy się w alkierzu bierze ją na pytki, I słowy naprzód gani tak sromotne zbytki. Mając korbacz gotowy, pyta: „Prawda li to?” Zrazu się przała, potem, żeby jej nie bito, Przysiągszy, że się tego więcej nie dopuści, Przyzna, upadszy do nóg; a mąż za tym: „Już ci Odpuszczam
powiesić, ale za zasłoną, Żeby ludzi nie gorszyć rzeczą tak mierzioną. 235 (P). WET ZA WET
Postrzegszy Włoch, że sąsiad u żony mu bywa, Chcąc mu oddać wet wetem, do czasu pokrywa; Dopiero mając tego znaki nieomylne, Kiedy go wypuszczała z domu przez drzwi tylne, Zamknąwszy się w alkierzu bierze ją na pytki, I słowy naprzód gani tak sromotne zbytki. Mając korbacz gotowy, pyta: „Prawda li to?” Zrazu się przała, potem, żeby jej nie bito, Przysiągszy, że się tego więcej nie dopuści, Przyzna, upadszy do nóg; a mąż za tym: „Już ci Odpuszczam
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 654
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
sta, Chłodnikom zielonego nie zostawią lista.
Dlategoż ty zawczasu, Faworyno młoda, Zaniechaj dawce uciech majowych, ogroda, Nawiedź znowu pokoje i miasto dwójgrodne, Twojej bytności i twych miłych zabaw godne.
Tu ja nie przy szemrzącym, jak przedtem, strumieniu, Ani pod lipą abo w jaworowym cieniu, Ale raczej w alkierzu przy ciepłym kominie Będę pieśni powtarzał o gładkiej Halinie.
A chociażbym też trafił bohatyrów sławnych Składnym rymem północnym krajom czynić jawnych, Lecz takowa zabawa tych wieków nie płaci, Kto się jej podejmuje, czas i pracą traci.
A przetoż ja na moim gęgnogłosym flecie Wolę ogłaszać oczy pieszczone po świecie, Bo gdy we
sta, Chłodnikom zielonego nie zostawią lista.
Dlategoż ty zawczasu, Faworyno młoda, Zaniechaj dawce uciech majowych, ogroda, Nawiedź znowu pokoje i miasto dwójgrodne, Twojej bytności i twych miłych zabaw godne.
Tu ja nie przy szemrzącym, jak przedtem, strumieniu, Ani pod lipą abo w jaworowym cieniu, Ale raczej w alkierzu przy ciepłym kominie Będę pieśni powtarzał o gładkiej Halinie.
A chociażbym też trafił bohatyrów sławnych Składnym rymem północnym krajom czynić jawnych, Lecz takowa zabawa tych wieków nie płaci, Kto się jej podejmuje, czas i pracą traci.
A przetoż ja na moim gęgnogłosym flecie Wolę ogłaszać oczy pieszczone po świecie, Bo gdy we
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 74
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
, Że go bożeczek nie pojma pieszy.
Gdy ono buja pod samym obłokiem, Tyś go, Maryno, przeraźliwym okiem Jako piorunem nagłym postrzeliła, Tyś go z powietrza na ziemię zwabiła.
Potym z trafionych włosów twojej głowy Ukręcone nań wrzuciłaś okowy I przywiązałaś mocno (daj się Bogu!) W alkierzu twoim do spodniego progu.
Tam go Kupido zły mając po woli, Okrutnej nad nim zażywa swejwoli, Jako w pniu jakim, dziecko nieuważne Topi w nim z bliska swe pręty żelazne.
Odtąd serce me zranione przez miary Boleje, lecz nad hamburskie kanary Słodsze twe słowo łaskawe te razy Wszytkie uleczyć może krom urazy.
Jeśli
, Że go bożeczek nie poima pieszy.
Gdy ono buja pod samym obłokiem, Tyś go, Maryno, przeraźliwym okiem Jako piorunem nagłym postrzeliła, Tyś go z powietrza na ziemię zwabiła.
Potym z trafionych włosów twojej głowy Ukręcone nań wrzuciłaś okowy I przywiązałaś mocno (daj się Bogu!) W alkierzu twoim do spodniego progu.
Tam go Kupido zły mając po woli, Okrutnej nad nim zażywa swejwoli, Jako w pniu jakim, dziecko nieuważne Topi w nim z bliska swe pręty żelazne.
Odtąd serce me zranione przez miary Boleje, lecz nad hamburskie kanary Słodsze twe słowo łaskawe te razy Wszytkie uleczyć może krom urazy.
Jeśli
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 91
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
dociekł tego oszukania, a żeby to nie było przyczyną do eksplicacji, jej osobie niebardzo sławny, do tego, lubo wielkie ukontentowanie miała, widzieć każdą godzinę osobę która jej najmilejsza była; z tąd jednak wielce się trwożyła, uważając stan swój, a że tyle wolności pozwoliła temu Młodzianowi, dawszy mu wolność sipiać w jej Alkierzu, więc i widzieć ją wstającą i kładącą się. Opowiedziawszy mu tedy, te troski swoje z obopolnie o pomiarkowanie, jakoby nalepi Panieński, wstyd zachowali, bez oddalenia Kawalera; jednak nie znajdując żadnego sposobu, któryby nie dał jakąszkolwiek suspicją o przebraniu Wojewodzica, tak jej dowcipnie wiedział w mawiać; żeby go poczytała za
doćiekł tego oszukánia, á żeby to nie było przyczyną do explicatiey, iey osobie niebárdzo sławny, do tego, lubo wielkie ukontentowánie miáłá, widźieć káżdą godźinę osobę ktora iey naymileysza byłá; z tąd iednák wielce się trwożyłá, uważáiąc stan swoy, á że tyle wolnośći pozwoliłá tęmu Młodźianowi, dawszy mu wolność śipiáć w iey Alkierzu, więc y widźieć ię wstáiącą y kłádącą się. Opowiedźiawszy mu tedy, te troski swoie z obopolnie o pomiárkowánie, iákoby nalepi Pánieński, wstyd záchowáli, bez oddalenia Káwálerá; iednák nie znayduiąc żadnego sposobu, ktoryby nie dał iákąszkolwiek suspitią o przebrániu Woiewodźicá, ták iey dowćipnie wiedźiał w mawiáć; żeby go poczytáłá zá
Skrót tekstu: PrechDziałKaw
Strona: 40
Tytuł:
Kawaler polski z francuskiego przetłumaczony
Autor:
Jean de Prechac
Tłumacz:
Jan Działyński
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1722
Data wydania (nie wcześniej niż):
1722
Data wydania (nie później niż):
1722
wielce ukontentowana będąc, że tak grzecznego ma kochanka, już nie umiała mu nic odmawiać, owszem nalegała, by osięgnąć jako najprędzej mogła jego prżyjaźni skutki, i wierności znaki. Wojewodżyc dawszy jej do wyrozumienia, że na tym życie jego zawisło, gdyby ich docieczono, tak ją namówił, że mu obiecała zataić się w Alkierzu Beraldy, gdzie się miał godzinkę znią zabawić, a jej po cichu miłość swoję ukontestować, żeby ich Beralda, po boku pędaca, nie usłyszała. Służebna w niwczym tym traktatom nie przeczyła, i tym sposobem zmyślona Eugenia rzeczy umówiwszy, Grafowi tego dnia jeszcze, tęże rozmowkę obiecała, tymi właśnie kondycjami
wielce ukontęntowána będąc, że ták grzecznego ma kochánká, iusz nie umiáłá mu nic odmawiáć, owszęm nálegáłá, by ośięgnąć iáko nayprędzy mogłá iego prżyiáźni skutki, y wiernośći znáki. Woiewodżic dawszy iey do wyrozumienia, że ná tym żyćie iego záwisło, gdyby ich doćieczono, ták ią námowił, że mu obiecáłá zátáić się w Alkierzu Beráldy, gdźie się miał godźinkę znią zábáwić, á iey po ćichu miłość swoię ukontestowáć, żeby ich Beráldá, po boku pędáca, nie usłyszáłá. Służebna w niwczym tym tráktatom nie przeczyłá, y tym sposobem zmyślona Eugenia rzeczy umowiwszy, Graffowi tego dniá ieszcze, tęże rozmowkę obiecáłá, tymi właśnie kondytiámi
Skrót tekstu: PrechDziałKaw
Strona: 44
Tytuł:
Kawaler polski z francuskiego przetłumaczony
Autor:
Jean de Prechac
Tłumacz:
Jan Działyński
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1722
Data wydania (nie wcześniej niż):
1722
Data wydania (nie później niż):
1722
w 4 kwatery w ołów, niektóre kwatery na zawiaskach z haczykami, niektóre same tylko; w nich kilkanaście szybów potłuczonych. Od drzwi ściana murowana, kominek należyty wymurowany, piec biało polewany, u góry napsowany. Z izby alkierz, do alkierza drzwi dobre na zawiasach żelaznych, zamek dobry z hantabą i kluczem, w alkierzu okien dwoje także w 4 kwatery dobrych. Z alkierza drzwi do sieni dobre, na zawiasach żelaznych z haczykiem; przy tych drzwiach, wychodząc z alkierza, po prawej ręce śpiżarnia, do niej drzwi dobre na zawiasach żelaznych z skoblem i wrzeciądzem. W sieni kuchnia wymurowana z piecem chlebowym pod nią; komin wszytek na filarach
w 4 kwatery w ołów, niektóre kwatery na zawiaskach z haczykami, niektóre same tylko; w nich kilkanaście szybów potłuczonych. Od drzwi ściana murowana, kominek należyty wymurowany, piec biało polewany, u góry napsowany. Z izby alkierz, do alkierza drzwi dobre na zawiasach żelaznych, zamek dobry z hantabą i kluczem, w alkierzu okien dwoje także w 4 kwatery dobrych. Z alkierza drzwi do sieni dobre, na zawiasach żelaznych z haczykiem; przy tych drzwiach, wychodząc z alkierza, po prawej ręce śpiżarnia, do niej drzwi dobre na zawiasach żelaznych z skoblem i wrzeciądzem. W sieni kuchnia wymurowana z piecem chlebowym pod nią; komin wszytek na filarach
Skrót tekstu: InwChełm
Strona: 100
Tytuł:
Inwentarze dóbr biskupstwa chełmińskiego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1723 a 1747
Data wydania (nie wcześniej niż):
1723
Data wydania (nie później niż):
1747
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ryszard Mienicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Toruń
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1956
alkierza drzwi do sieni dobre, na zawiasach żelaznych z haczykiem; przy tych drzwiach, wychodząc z alkierza, po prawej ręce śpiżarnia, do niej drzwi dobre na zawiasach żelaznych z skoblem i wrzeciądzem. W sieni kuchnia wymurowana z piecem chlebowym pod nią; komin wszytek na filarach murowanych wywiedziony, dobry. W izbie i w alkierzu podłoga z tarcic dobra, tylko nie podsypana. W sieni żadnej podłogi nie masz ani schodów żadnych na górę. W sieni koło kuchni do sklepu schody bez nakrycia, złe; ściany do sklepów murowane z cegły i kamieni, napsowane, drzwi do sklepów na zawiasach żelaznych, opadłe, z wrzeciądzem i skoblem, sklepy wewnątrz
alkierza drzwi do sieni dobre, na zawiasach żelaznych z haczykiem; przy tych drzwiach, wychodząc z alkierza, po prawej ręce śpiżarnia, do niej drzwi dobre na zawiasach żelaznych z skoblem i wrzeciądzem. W sieni kuchnia wymurowana z piecem chlebowym pod nią; komin wszytek na filarach murowanych wywiedziony, dobry. W izbie i w alkierzu podłoga z tarcic dobra, tylko nie podsypana. W sieni żadnej podłogi nie masz ani schodów żadnych na górę. W sieni koło kuchni do sklepu schody bez nakrycia, złe; ściany do sklepów murowane z cegły i kamieni, napsowane, drzwi do sklepów na zawiasach żelaznych, opadłe, z wrzeciądzem i skoblem, sklepy wewnątrz
Skrót tekstu: InwChełm
Strona: 100
Tytuł:
Inwentarze dóbr biskupstwa chełmińskiego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1723 a 1747
Data wydania (nie wcześniej niż):
1723
Data wydania (nie później niż):
1747
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ryszard Mienicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Toruń
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1956