Dla tego też są wieczne nieśmiertelne, Ciała ich zdrowe i nieskażytelne.
Zapach przyjemny, ze wszech stron zawiewa, Firmament czysty, gwiazdy widzieć we dnie, Bliskim się Nieba ADOLF być spodziewa, Chęci go dalej ciągną niepoślednie Miejsce delicyj, kędy rzuci okiem, Rzeźwiejszym co raz postępuje krokiem. Słońce jaśniejsze jednak bez gorąca, Chmurki nie widać, zimno niedokuczy, Mucha dyskretna, Ossa latająca, Ni się po polach pajęczyna włuczy, Z rosy wieczornej lub ze dżdżu perfumy, Z tych Granic wyszły dumnych wichrów szumy. Laski nie wielkie, umyślnie sadzone, W swej okrągłości, jak wieniec u Panny Drugie zaś w kwadrat, gdzie ścieżki przestrone,
Dla tego też są wieczne nieśmiertelne, Ciáła ich zdrowe y nieskażitelne.
Zápach przyiemny, ze wszech stron záwiewa, Firmament czysty, gwiazdy widzieć we dnie, Bliskim się Nieba ADOLF być spodziewa, Chęći go daley ciągną niepoślednie Mieysce delicyi, kędy rzući okiem, Rzeźwieyszym co raz postępuie krokiem. Słońce iaśnieysze iednak bez gorąca, Chmurki nie widać, zimno niedokuczy, Mucha dyskretna, Ossa látaiąca, Ni się po polach paięczyna włuczy, Z rosy wieczorney lub ze dzdzu perfumy, Z tych Granic wyszły dumnych wichrow szumy. Láski nie wielkie, umyślnie sadzone, W swey okrągłości, iák wieniec u Pánny Drugie zaś w kwadrat, gdzie ścieszki przestrone,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 40
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
i wliźć przed wschodem słońca na najwyższą sosnę, na której siedząc ku ostępom, czekać trzeba świtu. Gdzie tedy leży niedźwiedź, para równo z drzewy się wznosi. Jako skoro zaś wschód słońca, już nic nie widno. Lubo tedy jest znakiem niemylnym, lecz że potrzebuje tych atynencji, by wiatru nie było, by chmurki i obłoczka na niebie żadnego, mgły, gołoledzi, szadzi, co zową prostota, żadnej z tych rzeczy nie było, jak jeden mróz od innych najteńszy.
Jako tedy rzecz słuszna, bym po wypisaniu wszystkiego o miejscach łaskotliwych w niedźwiedziu doniósł, a takich, po których w miejscu paść musi lub srodze mały progres
i wliźć przed wschodem słońca na najwyższą sosnę, na której siedząc ku ostępom, czekać trzeba świtu. Gdzie tedy leży niedźwiedź, para równo z drzewy się wznosi. Jako skoro zaś wschód słońca, już nic nie widno. Lubo tedy jest znakiem niemylnym, lecz że potrzebuje tych atynencji, by wiatru nie było, by chmurki i obłoczka na niebie żadnego, mgły, gołoledzi, szadzi, co zową prostota, żadnej z tych rzeczy nie było, jak jeden mróz od innych najteńszy.
Jako tedy rzecz słuszna, bym po wypisaniu wszystkiego o miejscach łaskotliwych w niedźwiedziu doniósł, a takich, po których w miejscu paść musi lub srodze mały progres
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 211
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak