chcesz nową Polskę ubrać modą, Przynamniej wyporz starą, a każ podszyć młodą. Każ spuścić aż pod pachę wyniesione glanki, W ostatku na egipskie odważ się baranki. Dobreż to lata były, gdy senator liszką Grzbiet odziewał, jedliśmy jajecznicę łyżką. 227 (F). GADKA
Zgadni, jak służą, będziesz Apollinem znowu, Trzy drewna łacińskiemu, o trzech liter, słowu? (Fur) 228 (D). PIJAŃSTWO
Gdy weń ziemia słonecznych nie puści promieni, Wtenczas się ćmi, wtenczas swe księżyc światło mieni; Aż skoro minie ziemię i z słońcem się zroczy, Znowu cerę rozświeci, znowu rozwidoczy.
Słońcem Boga,
chcesz nową Polskę ubrać modą, Przynamniej wyporz starą, a każ podszyć młodą. Każ spuścić aż pod pachę wyniesione glanki, W ostatku na egipskie odważ się baranki. Dobreż to lata były, gdy senator liszką Grzbiet odziewał, jedliśmy jajecznicę łyżką. 227 (F). GADKA
Zgadni, jak służą, będziesz Apollinem znowu, Trzy drewna łacińskiemu, o trzech liter, słowu? (Fur) 228 (D). PIJAŃSTWO
Gdy weń ziemia słonecznych nie puści promieni, Wtenczas się ćmi, wtenczas swe księżyc światło mieni; Aż skoro minie ziemię i z słońcem się zroczy, Znowu cerę rozświeci, znowu rozwidoczy.
Słońcem Boga,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 103
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wieńcy witymi Trunnę ozdobić i grób, i dom, a podwoje Niech pod zielonym kwieciem skryją żale swoje: Niechaj będzie Narcyzus najpierwej zerwany, Za wzgardę inszych własną miłością skarany; I Hiacyntus, który od gamrata swego Rzuconym legł ciężarem ołowu śniadego; I Klityje zazdrosna, która i po śmierci W koło się za kochanym Apollinem wierci; I Krokus, także Smylaks, którym się nie dali Pojąć bogowie, lecz ich w kwiecie odmieniali; I kwiat ze krwie Ajaksa poczęty mężnego, Który zwyciężył wszytko prócz gniewu własnego; I kwiatki, które wtenczas Próżerpina rwała, Kiedy się Plutonowi za żonę dostała; I miętka, która kiedyś białogłową była; I
wieńcy witymi Trunnę ozdobić i grób, i dom, a podwoje Niech pod zielonym kwieciem skryją żale swoje: Niechaj będzie Narcyzus najpierwej zerwany, Za wzgardę inszych własną miłością skarany; I Hijacyntus, który od gamrata swego Rzuconym legł ciężarem ołowu śniadego; I Klityje zazdrosna, która i po śmierci W koło się za kochanym Apollinem wierci; I Krokus, także Smylaks, którym się nie dali Pojąć bogowie, lecz ich w kwiecie odmieniali; I kwiat ze krwie Ajaksa poczęty mężnego, Który zwyciężył wszytko prócz gniewu własnego; I kwiatki, które wtenczas Prozerpina rwała, Kiedy się Plutonowi za żonę dostała; I miętka, która kiedyś białogłową była; I
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 135
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Ten urząd, nie wiem; wierę, ja go widzę w naszym, Gdy prostego szlachcica nazowie podczaszym. Co większa, że nie wodą rozrządzeniem boskiem, Inkaustem taki krzest odprawi a woskiem. 171. GADKA
W której to stronie na trzy tylko łokcie Niebo od ziemie? zgadni, a obok cię W Delfie posadzę z Apollinem, aby Wróżyły przez cię napuszone baby. (W studni) 172. DO JEGOMOŚCI PANA FRANCISZKA
Czegoć się jęły białegłowy zasię, Gdy, miasto muszczki, na czele musztasie Albo więc baran zalęże okropny, Że patrzą jako z kądziele konopnej! Ale też i ty nowym kształtem, Franku, Z rogami chodzisz, a
Ten urząd, nie wiem; wierę, ja go widzę w naszym, Gdy prostego szlachcica nazowie podczaszym. Co większa, że nie wodą rozrządzeniem boskiem, Inkaustem taki krzest odprawi a woskiem. 171. GADKA
W której to stronie na trzy tylko łokcie Niebo od ziemie? zgadni, a obok cię W Delfie posadzę z Apollinem, aby Wróżyły przez cię napuszone baby. (W studni) 172. DO JEGOMOŚCI PANA FRANCISZKA
Czegoć się jęły białegłowy zasię, Gdy, miasto muszczki, na czele musztasie Albo więc baran zalęże okropny, Że patrzą jako z kądziele konopnej! Ale też i ty nowym kształtem, Franku, Z rogami chodzisz, a
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 273
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w którym odmęcie Wszystkimeś wszystka była na wstręcie. Bellona lozem ręce puściła, Głucha w kościołach Nemezys wyła, Nagie granice, naga obrona, A na zawodzie rętszym Korona. WIERSZ DRUGI.
Wzdy dzień się kiedy ukazał wesoły, Gdy opłakawszy królewskie popioły, Które nieba przeźrzały, Za monarchę i pana nam dały. Wnet Apollinem napuszona Klio Wesołe w górze zakrzyczała Jo, Wraz się odezwą jej działa, Że z ich buku Europa zadrżała. Usłyszą tęten i rum niebywały, Narody wszystkie po Eubojskie skaly, Usłyszą, i z rzeczy nowej, Zadumani pozwieszają głowy. Zaryczał Euksyn z jeziory dzikiemi Nadęty falą i wiatry nie swemi, Burzliwe cofnął w
w którym odmęcie Wszystkimeś wszystka była na wstręcie. Bellona lozem ręce puściła, Głucha w kościołach Nemezys wyła, Nagie granice, naga obrona, A na zawodzie rętszym Korona. WIERSZ DRUGI.
Wzdy dzień się kiedy ukazał wesoły, Gdy opłakawszy królewskie popioły, Które nieba przeźrzały, Za monarchę i pana nam dały. Wnet Apollinem napuszona Klio Wesołe w górze zakrzyczała Io, Wraz się odezwą jej działa, Że z ich buku Europa zadrżała. Usłyszą tęten i rum niebywały, Narody wszystkie po Eubojskie skaly, Usłyszą, i z rzeczy nowej, Zadumani pozwieszają głowy. Zaryczał Euxyn z jeziory dzikiemi Nadęty falą i wiatry nie swemi, Burzliwe cofnął w
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 5
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
drzwiami nawierniejszy stróż będziesz/ i obronę dawać sam śrzedniemu dębowi. I A jak moja z włosami jest nie ogolonemi młodzieńska głowa/ tak też ty na sobie ozdoby zielonego liścia noś. Apollo bywał malowan z włosami długimi, a bez brody, i taką ozdobę zda się wieczną mieć: bo i słońce które też czasem zową Apollinem, promienie swoje wieczne ma, i nigdy ich nie utraca. To tedy też w on czas słowy tymi stanowił Apollo: jako on włosów swoich nigdy nie strzygł, aby też tak bobkowe drzewo, liście zielone na sobie zawżdy miało, i zimie aby nie opadało. K Skoro się tedy Pean. Paean też rzeczon Apollo
drzwiámi nawiernieyszy stroż będźiesz/ y obronę dáwáć sam śrzedniemu dębowi. I A iák moiá z włosámi iest nie ogolonemi młodźieńska głowá/ ták też ty ná sobie ozdoby źielonego liśćia noś. Apollo bywáł málowan z włosámi długimi, á bez brody, y taką ozdobę zda się wieczną mieć: bo y słońce ktore też czásem zową Apollinem, promienie swoie wieczne ma, y nigdy ich nie vtraca. To tedy też w on czás słowy tymi stanowił Apollo: iáko on włosow swoich nigdy nie strzygł, aby też ták bobkowe drzewo, liśćie zielone ná sobie záwżdy miáło, y źimie áby nie opadáło. K Skoro się tedy Pean. Paean też rzeczon Apollo
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 32
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
nie miałem co odpowiedzieć sprzeciwnikowi. H Ale ty wydaj znak rodu tak zacnego. To jest , ty matko, ty wiesz czyjem jest syn. Jeśli to tak jest, że mój ociec Foebus, proszę, abyś mnie w tym upewniła. I I przez głowę męża jej Meropowę. Bo Klimene miawszy Faetonta z Apollinem, małżeństwem potym była przyłączona Meropowi. K I przez Małżeństwa sióstr jego. To jest Meropowych sióstr, w których się też kochała Klimene. Przemian Owidyuszowych L Ześ ty z tego/ które świat uciesza bez końca/ urodzony słońca. Upewnia Klimene swoją przysięgą Epafa, że jego ojcem było Słońce, o którym powiedziało się
nie miałem co odpowiedzieć sprzećiwnikowi. H Ale ty wyday znák rodu ták zacnego. To iest , ty mátko, ty wiesz czyiem iest syn. Iesli to ták iest, że moy oćiec Phoebus, proszę, ábyś mnie w tym vpewniłá. I Y przez głowę mężá iey Meropowę. Bo Klimene miawszy Pháetontá z Apollinem, małżeństwem potym byłá przyłączona Meropowi. K Y przez Małżeństwá siostr iego. To iest Meropowych śiostr, w ktorych się też kocháłá Klimene. Przemian Owidyuszowych L Ześ ty z tego/ ktore świát vćiesza bez końcá/ vrodzony słońcá. Vpewnia Klimene swoią przyśięgą Epapha, że iego oycem było Słońce, o ktorym powiedźiáło się
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 46
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
panieństwo swoje była poślubiła, i z nią ta wielkie towarzystwo miała, że też ludzie i samę Dianę Dyktynną nazwywali. Księgi Wtóre. G Ociężała gorącem swego brata Bogini. Przyczynę przynosi Poeta, dla której była Diana ociężała, tęiże bratnimi płomieniami była upalona, to jest ogniem słonecznym. Foebus bowiem, którego inaczej zową, Apollinem, jeśli rodzonym bratem Diany: bo i Apollina i Dianę bliźnięta, Latona i rodziła. H Czego się Parttazijska Nimfa zawstydała. Kalisto tak mianuje, od Miasta Arkadyjskiego Parrhasiej, które było założone od brata jej Parrfasa. Argument Powieści Dziewiątej.
Gdy Jupiter Kalisto pannę zelżył, i gdy ją Diana jako podejzrzaną, i
panieństwo swoie byłá poślubiłá, y z nią tá wielkie towárzystwo miáłá, że też ludźie y samę Dyanę Dyktynną názwywáli. Kśięgi Wtore. G Oćiężáłá gorącem swego brátá Bogini. Przyczynę przynośi Poetá, dla ktorey byłá Dyáná oćiężáłá, tęiże brátnimi płomieniami byłá vpalona, to iest ogniem słonecznym. Phoebus bowiem, ktorego ináczey zową, Apollinem, iesli rodzonym brátem Dyany: bo y Apolliná y Dyanę bliźniętá, Látoná y rodźiłá. H Czego się Pártthaziyska Nimphá záwstydáłá. Kalisto ták mianuie, od Miastá Arkádiyskiego Párrhásiey, ktore było záłożone od brátá iey Parrfásá. Argument Powieśći Dźiewiątey.
Gdy Iupiter Kálisto pánnę zelżył, y gdy ią Dyáná iáko podeyzrzáną, y
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 77
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
zesłał w sekundzie, Na pagórku Pieniny, świętej Kunegundzie), Rzeka, którą sarmackim Hippokrenem zowę, Drużyna czy Dunajec, pod nie kryje głowę I nim z Wisłą na morze swoje siły złączy, Przybrawszy Poprad w sforę, pod sam Sącz się sączy; Do którego, o dobrej czujący drużynie, Zbiegnę: aż z Apollinem zastanę boginie. Siedząc na niskim brzegu, kędy woda cieśniej Z szumem spada, te grały, te śpiewały pieśni: Te altem, te dyszkantem, te wdzięcznym tenorem, Raz każda pojedynkiem, drugi wszytkie chorem. Apollo bierze przodek po dyspucie długiej; Rozlega się z obu stron głośne echo strugi. Tamże wiecznej pamięci,
zesłał w sekundzie, Na pagórku Pieniny, świętej Kunegundzie), Rzeka, którą sarmackim Hippokrenem zowę, Drużyna czy Dunajec, pod nie kryje głowę I nim z Wisłą na morze swoje siły złączy, Przybrawszy Poprad w sforę, pod sam Sącz się sączy; Do którego, o dobrej czujący drużynie, Zbiegnę: aż z Apollinem zastanę boginie. Siedząc na niskim brzegu, kędy woda cieśniej Z szumem spada, te grały, te śpiewały pieśni: Te altem, te dyszkantem, te wdzięcznym tenorem, Raz każda pojedynkiem, drugi wszytkie chorem. Apollo bierze przodek po dyspucie długiej; Rozlega się z obu stron głośne echo strugi. Tamże wiecznej pamięci,
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 107
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nie dożeną, Pospolicie swą zwłokę nagradzają ceną. CHORUS PANIEN
Idź, sędzia, na trybunał, kędy słońcem jarym Boskim cię sprawiedliwość oświeci wikarym. Niechaj cnota pociechę, niechaj grzech wet wetem, Niewinność ma za twoim obronę dekretem. Sądź, rządź długo bez wszelkiej z tego szczęścia gluzy — Tegoć bracia i życzą z Apollinem muzy, Które już powracając w swoje Helikony, Na twe przyszłe honory głośne ciągną struny I nie będzie im ciężko z nowym ci się wieńcem, Jeśli nie pod Stambułem, stawić pod Kamieńcem. Z tym, jak na pierwsze wiwat za królewskie zdrowie, Grzmiących dział, trąb i kotłów echo się ozowie. Że uchu panieńskiemu
nie dożeną, Pospolicie swą zwłokę nagradzają ceną. CHORUS PANIEN
Idź, sędzia, na trybunał, kędy słońcem jarym Boskim cię sprawiedliwość oświeci wikarym. Niechaj cnota pociechę, niechaj grzech wet wetem, Niewinność ma za twoim obronę dekretem. Sądź, rządź długo bez wszelkiej z tego szczęścia gluzy — Tegoć bracia i życzą z Apollinem muzy, Które już powracając w swoje Helikony, Na twe przyszłe honory głośne ciągną struny I nie będzie im ciężko z nowym ci się wieńcem, Jeśli nie pod Stambułem, stawić pod Kamieńcem. Z tym, jak na pierwsze wiwat za królewskie zdrowie, Grzmiących dział, trąb i kotłów echo się ozowie. Że uchu panieńskiemu
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 119
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, ale z cnót wyrobiona stanowi doskonałość. Chceszli w tym zacnej nauki i informacji, odsyłam cię do dyskursu Artaksesa z Ewandrem. Jeśli zaś samej rzeczy dotykać pretendujesz, przypomniej sobie autora tego. Publiczna władza wielkim Scypijonem, sąd i mądrość Salomonem, rada Cyceronem, wymowa Tullijuszem, natura Arystotelesem, psalmodija Dawidem, muza Apollinem, zgoła wysoka wszytkich sciencji doskonałość tronem swoim w życiu i po śmierci kanonizuje, a lubo z nią żadnej proporcji ciało nie miało, przecież go tak ogromnie zastąpiła powaga, że jej się każdy z chęci ustępować musiał tak dalece w szacunku postępując, że mógłbym tu zażyć słów owych, które jednemu wielkiemu z łokietków
, ale z cnót wyrobiona stanowi doskonałość. Chceszli w tym zacnej nauki i informacyi, odsyłam cię do dyskursu Artaksesa z Ewandrem. Jeśli zaś samej rzeczy dotykać pretendujesz, przypomniej sobie autora tego. Publiczna władza wielkim Scypijonem, sąd i mądrość Salomonem, rada Cyceronem, wymowa Tullijuszem, natura Arystotelesem, psalmodija Dawidem, muza Apollinem, zgoła wysoka wszytkich sciencyi doskonałość tronem swoim w życiu i po śmierci kanonizuje, a lubo z nią żadnej proporcyi ciało nie miało, przecież go tak ogromnie zastąpiła powaga, że jej się każdy z chęci ustępować musiał tak dalece w szacunku postępując, że mógłbym tu zażyć słów owych, które jednemu wielkiemu z łokietków
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 271
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962