zażyć rąk biegłych, dla prędszego wykonania tego zamysłu, który może być pożytecznym naszemu wiekowi, a bardziej jeszcze tym którzy po nim nastąpią; jest to albowiem potomności wiele ochronić czasu, i uwolnić ją od trudności, pracować nad tym a żeby Sztuki więcej nie podpadały tym odmianom, które ich bywają zgubą.
Rzeczby była arcydobra, gdyby można było zebrać w jednę lub w kilku książek Sztuki mające z sobą koneksyą: na przykład wszystkie Sztuki pracujące około żelaza, Sztuki robiące około złota i srebra, Sztuki naostatek wyrabiające różnego gatunku materie: lecz jakoby była rzecz trudna skończyć w jednym czasie takie opisania, któreby uformowac mogły księgi doskonałe, Akademia
zażyć rąk biegłych, dla prędszego wykonania tego zamysłu, ktory może być pożytecznym naszemu wiekowi, a bardziey ieszcze tym ktorzy po nim nastąpią; iest to albowiem potomnosci wiele ochronić czasu, i uwolnić ią od trudnosci, pracować nad tym á żeby Sztuki więcey nie podpadały tym odmianom, ktore ich bywaią zgubą.
Rzeczby była arcydobra, gdyby mozna było zebrać w iednę lub w kilku książek Sztuki maiące z sobą konneksyą: na przykład wszystkie Sztuki pracuiące około żelaza, Sztuki robiące około złota i srebra, Sztuki naostatek wyrabiaiące rożnego gatunku materye: lecz iakoby była rzecz trudna skończyć w iednym czasie takie opisania, ktoreby uformowac mogły księgi doskonałe, Akademia
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 6
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
nie pokładli ich choryzontalnie (Fig. 20)? Nie dla czego innego bez wątpienia, tylko żeśmy probowali i pierwszego pierwej, i drugiego sposobu, i żeśmy przez różne doświadczenia doszli, że pierwszy nad drugi jest lepszy: mimo tych doświadczenia, które powielokrotnie były powtórzone potrzeba przyznać, że figura ta pieców jest arcydobra dla dania im gruntowności; gdyby w tejże samej Figurze układane były drewka choryzontalnie (Fig. 20) brzemiona drew w każdej warstwie grubszeby były, i mniejby w sobie miały próżnego miejsca koło masztu, czyli żerdzi będącej we srzodku, niżeli przy brzegach; ponieważ drewka formowałyby promienie co raz bardziej rodzierające się
nie pokładli ich choryzontalnie (Fig. 20)? Nie dla czego innego bez wątpienia, tylko żeśmy probowali i pierwszego pierwey, i drugiego sposobu, i żeśmy przez rożne doswiadczenia doszli, że pierwszy nad drugi iest lepszy: mimo tych doswiadczenia, ktore powielokrotnie były powtorzone potrzeba przyznać, że figura ta piecow iest arcydobra dla dania im gruntownosci; gdyby w teyże samey Figurze układane były drewka choryzontalnie (Fig. 20) brzemiona drew w każdey warstwie grubszeby były, i mnieyby w sobie miały prożnego mieysca koło masztu, czyli żerdzi będącey we srzodku, niżeli przy brzegach; ponieważ drewka formowałyby promienie co raz bardziey rodzieraiące się
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 27
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
takie teraz trudno. Posyłam w tym pudełku i bawełnicę turecką, taką, jaką już Wć masz, moja duszo, a drugiej natenczas we Lwowie dostać nie można było, a to pour le lit d'ete. Cale teraz we Lwowie niczego dostać nie może, chyba na jarmarku, którego się bardzo dobrego spodziewają, bo zima arcydobra i pokój zewsząd tymi czasy. Ów Ormianin pojechał aż do Persji; obiecuje pewnie perły wywieźć i gruszki szmaragdowe, piękniejsze jeszcze niżeli te, co wywiózł p. Radziejowski młody, które też bardzo piękne i czyste, i niemałe, tylko zda mi się, że nazbyt podługowate. Z jarmarku co by posłać Wci dobrodziejce
takie teraz trudno. Posyłam w tym pudełku i bawełnicę turecką, taką, jaką już Wć masz, moja duszo, a drugiej natenczas we Lwowie dostać nie można było, a to pour le lit d'ete. Cale teraz we Lwowie niczego dostać nie może, chyba na jarmarku, którego się bardzo dobrego spodziewają, bo zima arcydobra i pokój zewsząd tymi czasy. Ów Ormianin pojechał aż do Persji; obiecuje pewnie perły wywieźć i gruszki szmaragdowe, piękniejsze jeszcze niżeli te, co wywiózł p. Radziejowski młody, które też bardzo piękne i czyste, i niemałe, tylko zda mi się, że nazbyt podługowate. Z jarmarku co by posłać Wci dobrodziejce
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 249
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
w Czechach z Żiżki: Radziłbym z niej nakrajać cyrulikom pasów, Darmo przeciw cesarzom czeka tołombasów.” Chciał jeszcze więcej mówić, lecz postrzegszy z sapki, Że się gniewa, idę precz, uchyliwszy czapki. 293. NA SANIACH JECHAĆ: PO ŁACINIE INSANIRE KwaSI IN SANIE IRE
Lecę zimie na sankach, droga arcydobra, Aż skoro, spadszy z góry, wyłomię dwie ziobra, Wspomnę łacińskie słowo prawdziwe i szczyre, Które jazdę na saniach zowie insanire. Przypłaciłem przejażdżki stratą zdrowia, aleć Nic po tym zimie, dosyć w kanikułę szaleć; Choć i prócz sani, rzekę, nie czekając gwiazdy, Wymyślono na wozach szalone pojazdy
w Czechach z Żiżki: Radziłbym z niej nakrajać cyrulikom pasów, Darmo przeciw cesarzom czeka tołombasów.” Chciał jeszcze więcej mówić, lecz postrzegszy z sapki, Że się gniewa, idę precz, uchyliwszy czapki. 293. NA SANIACH JECHAĆ: PO ŁACINIE INSANIRE QUASI IN SANIE IRE
Lecę zimie na sankach, droga arcydobra, Aż skoro, spadszy z góry, wyłomię dwie ziobra, Wspomnę łacińskie słowo prawdziwe i szczyre, Które jazdę na saniach zowie insanire. Przypłaciłem przejażdżki stratą zdrowia, aleć Nic po tym zimie, dosyć w kanikułę szaleć; Choć i prócz sani, rzekę, nie czekając gwiazdy, Wymyślono na wozach szalone pojazdy
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 367
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987