, w powodzeniu jednostajną szczęśliwość i obfitość wszytkiego. Cóż powiem o głębokim w prostocie rozsądku i rozumie, którego w nich mozolne nie polerowały nauki, ale sama Boska wewnętrznymi sposobami perfekcyjonowała propensyja. Ustąpiła zawiła teologów eksplikacja łatwiuchnej i prościusieńkiej rezolucji, jeżeli mówił o wszechmocności, opatrzności i atrybutach Boskich. Nie tak prędko wyraził w regularnym argumencie filozof, co ten w dyskursie o rzeczach przyrodzonych zwyczajnym. Nie miał co poprawić statysta, jeżeli przyszło sądzić, wotować i radzić. Nie ustąpiło wytworowi oratorów ponderowane słów ułożenie, jeżeli kiedy weselnemu dziewosłębił albo inszemu asystował aktowi. Dopieroż serca i ucha nasycić do woli nie mogła owa nagość, energija i ekspresyja rzeczy prostocie
, w powodzeniu jednostajną szczęśliwość i obfitość wszytkiego. Cóż powiem o głębokim w prostocie rozsądku i rozumie, którego w nich mozolne nie polerowały nauki, ale sama Boska wewnętrznymi sposobami perfekcyjonowała propensyja. Ustąpiła zawiła teologów eksplikacyja łatwiuchnej i prościusieńkiej rezolucyi, jeżeli mówił o wszechmocności, opatrzności i atrybutach Boskich. Nie tak prędko wyraził w regularnym argumencie filozof, co ten w dyskursie o rzeczach przyrodzonych zwyczajnym. Nie miał co poprawić statysta, jeżeli przyszło sądzić, wotować i radzić. Nie ustąpiło wytworowi oratorów ponderowane słów ułożenie, jeżeli kiedy weselnemu dziewosłębił albo inszemu asystował aktowi. Dopieroż serca i ucha nasycić do woli nie mogła owa nagość, energija i ekspresyja rzeczy prostocie
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 46
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
wielkie mają majętności/ dobra ich onera Reipublice nie ponoszą; nie przyjmują Kolegia ażeby miały fundacją/ coby się ich niemało dostatecznie wychować mogło; wybierają ingenia co lepsze z tych co uczą/ dla zakonu swego; podarki wielkie i upominki biorą/ od rodziców tych których dzieci uczą.
Sieła razem rzeczy w tym swym argumencie P. Pleban przynosi/ przetoż każdą z osobna krótko roztrząsnąć trzeba/ aby się prawda/ i mądrość Plebańska ludziom pokazała. Lecz naprzód odpowiada się. Ten dowód gdyby co ważył tedyby nie tylko w Krakowie/ ale ani we wszytkm Chrześcijaństwie szkoły Jezuickie/ być nie miały; bo oni jednym sposobem wszędy idą/
wielkie máią máiętnośći/ dobrá ich onera Reipublicae nie ponoszą; nie przyimuią Collegia áżeby miały fundácyą/ coby się ich niemáło dostátecznie wychowáć mogło; wybieráią ingenia co lepsze z tych co vczą/ dla zakonu swego; podárki wielkie y vpominki biorą/ od rodźicow tych ktorych dźieći vczą.
Siełá rázem rzecży w tym swym árgumenćie P. Pleban przynośi/ przetosz każdą z osobna krotko roztrząsnąć trzebá/ áby się prawda/ y mądrość Plebanska ludźiom pokázáłá. Lecz naprzod odpowiada się. Ten dowod gdyby co wazył tedyby nie tylko w Krakowie/ ále áni we wszytkm Chrześćiáństwie szkoły Iezuickie/ bydź nie miáły; bo oni iednym sposobem wszędy idą/
Skrót tekstu: SzemGrat
Strona: 6
Tytuł:
Gratis plebański
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1627
Data wydania (nie wcześniej niż):
1627
Data wydania (nie później niż):
1627
że złączenie Saturna z Słońcem we Lwie, sprawuje podczas Lata deszcz, grzmoty i grady, z zimnem osobliwie nocnym. Lecz ponieważ Roku 1741. dnia 4. Sierpnia, takież Saturna ze Słońcem złączenie we Lwie, więc dnia tego ma być deszcz, grzmoty i grady z zimnem, osobliwie nocnym. W którym to argumencie, Minor jest pewna propozycja, ale że Major jest probabilis zaczym też i Conclusio jest probabilis. 2do Iż wiele przyczyn Niebieskich nie tylko na jednę Lunacją, ale też dzień jeden a czasem jednę godzinę przypaść może; a co większa, iż sobie przeciwnych kwalitatiw: które koniecznie, wyrachować, zważyć i z kombinować, juxta
że złączenie Saturna z Słoncem we Lwie, sprawuie podczas Lata deszcz, grzmoty y grady, z źimnem osobliwie nocnym. Lecz ponieważ Roku 1741. dnia 4. Sierpnia, takież Saturna ze Słońcem złączenie we Lwie, więc dnia tego ma bydź deszcz, grzmoty y grady z źimnem, osobliwie nocnym. W ktorym to argumenćie, Minor iest pewna propozycya, ale że Major iest probabilis zaczym też y Conclusio iest probabilis. 2do Iż wiele przyczyn Niebieskich nie tylko na iednę Lunacyą, ale też dźien ieden a czasem iednę godźinę przypaść może; a co większa, iż sobie przećiwnych qualitatiw: ktore koniecznie, wyrachować, zważyć y z kombinować, juxta
Skrót tekstu: DuńKal
Strona: L2
Tytuł:
Kalendarz polski i ruski na rok pański 1741
Autor:
Stanisław Duńczewski
Drukarnia:
Paweł Józef Golczewski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Tematyka:
astrologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741
, Hieronim żyje; córkę dał za pana Stanisława Kaweckiego z Łęczyckiego województwa; dwie pannami: Hieronima sędziego zatorskiego, ten z młodu w pokoju króla imci był, z Palczowskiej dziatki ma: Wincentego porucznika, ten z młodości wojną służył, więcej w nim było ołowiu, który odniósł służąc rzeczypospolitej, a niżeli w najprzedniejszym sylogizmów argumencie, i gdyby go tak bijano w karczmie, jak na wojnie, a rany płacono, jako w statucie, kontentby był z nadgrody; do zgonu był porucznikiem chorągwi j. k. mości, pod Korsuniem pojmany, w niewoli umarł. Pojął był Wydżgi podsędka kijowskiego córkę, jest córeczka, drugą w odchodzeniu niedozorna
, Hieronym żyje; córkę dał za pana Stanisława Kaweckiego z Łęczyckiego województwa; dwie pannami: Hieronyma sędziego zatorskiego, ten z młodu w pokoju króla jmci był, z Palczowskiej dziatki ma: Wincentego porucznika, ten z młodości wojną służył, więcej w nim było ołowiu, który odniósł służąc rzeczypospolitej, a niżeli w najprzedniejszym sylogizmów argumencie, i gdyby go tak bijano w karczmie, jak na wojnie, a rany płacono, jako w statucie, kontentby był z nadgrody; do zgonu był porucznikiem chorągwi j. k. mości, pod Korsuniem pojmany, w niewoli umarł. Pojął był Wydżgi podsędka kijowskiego córkę, jest córeczka, drugą w odchodzeniu niedozorna
Skrót tekstu: KoniecZRod
Strona: 198
Tytuł:
Rodowód
Autor:
Zygmunt Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1651
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1651
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
Które chociaż nie za nas na świecie nastały, Tego trzeba, żeby w nas i za nas ustały. Nie czas do prawa, darmo o tym dyskurować, Ale prawo do czasu powinno stosować: Bo to, jak chcieć, odmienić, na ludzkiej jest woli, Czego czas i natura ludziom nie pozwoli. Na takim argumencie wszytkie święta sadzą, Które Polskę ubożą, bo robić nie dadzą. Kiedyżby wolno ludziom wedle czasu zbierać, Zboże siać, nie trzeba by ołtarzów odzierać Z ochędóstwa, wżdy kościół mamy miasto matki, Byłyby na żołnierza od kmieciów podatki, Któremu, jako było pisać i zakazać, Tak wolno świąt umniejszyć, pisanych
Które chociaż nie za nas na świecie nastały, Tego trzeba, żeby w nas i za nas ustały. Nie czas do prawa, darmo o tym dyskurować, Ale prawo do czasu powinno stosować: Bo to, jak chcieć, odmienić, na ludzkiej jest woli, Czego czas i natura ludziom nie pozwoli. Na takim argumencie wszytkie święta sadzą, Które Polskę ubożą, bo robić nie dadzą. Kiedyżby wolno ludziom wedle czasu zbierać, Zboże siać, nie trzeba by ołtarzów odzierać Z ochędóstwa, wżdy kościół mamy miasto matki, Byłyby na żołnierza od kmieciów podatki, Któremu, jako było pisać i zakazać, Tak wolno świąt umniejszyć, pisanych
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 28
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987