, o tym pieczą. Weź takież ognie, a mnie się dogodzi, Bo mnie nic, tylko twoje zimno szkodzi. FAUNUS DO NIMF
Czemu, o nimfy, chociam boskiego rodzaju, Zawsze przede mną z tego uciekacie gaju? Jeśli mi rogi wadzą? Ma też Bakchus rogi, A przecię nimi nie był Ariadnie srogi. Jeśli to, żem rumiany? I Febus nie blady, A za jego Klityja obraca się ślady. Jeśli o brodę? Nie był Herkules bez brody, A broda nie czyniła Dejanirze szkody. Jeśli to, żem kosmaty? I Mars był niegładki, A to mu nie wadziło u Remowej matki.
, o tym pieczą. Weź takież ognie, a mnie się dogodzi, Bo mnie nic, tylko twoje zimno szkodzi. FAUNUS DO NIMF
Czemu, o nimfy, chociam boskiego rodzaju, Zawsze przede mną z tego uciekacie gaju? Jeśli mi rogi wadzą? Ma też Bakchus rogi, A przecię nimi nie był Aryjadnie srogi. Jeśli to, żem rumiany? I Febus nie blady, A za jego Klityja obraca się ślady. Jeśli o brodę? Nie był Herkules bez brody, A broda nie czyniła Dejanirze szkody. Jeśli to, żem kosmaty? I Mars był niegładki, A to mu nie wadziło u Remowej matki.
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 96
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
z siebie wonne zioła, A na wieńce gałązek nałam wawrzynowych, Aby, gdyż mistrzem wszytkich był nauk Febowych,
Jak poety wielkiego obtoczone wkoło Febowej Dafny liściem było jego czoło. Albo ten wieniec połóż, który swymi wiła Rękami Europa i rogi zdobiła Wołu, który za morze uniósł ją na sobie; Lub ten, co Ariadnie na wyspie w żałobie Odbieżanej wziął Bakchus i który ogniami Nowymi błysnął, siadszy w jeden rząd z gwiazdami. W kasolety zaś srebrne, w święte kadzielnice Nałupaj z tego drzewa pachniącej żywice, W którym zamknięta Mirra wstydliwej kradzieży Płacze, że po niej jedna łza za drugą bieży; I z kadzilnego drzewa, które swą przykryło
z siebie wonne zioła, A na wieńce gałązek nałam wawrzynowych, Aby, gdyż mistrzem wszytkich był nauk Febowych,
Jak poety wielkiego obtoczone wkoło Febowej Dafny liściem było jego czoło. Albo ten wieniec połóż, który swymi wiła Rękami Europa i rogi zdobiła Wołu, który za morze uniósł ją na sobie; Lub ten, co Aryjadnie na wyspie w żałobie Odbieżanej wziął Bakchus i który ogniami Nowymi błysnął, siadszy w jeden rząd z gwiazdami. W kasolety zaś srebrne, w święte kadzielnice Nałupaj z tego drzewa pachniącej żywice, W którym zamknięta Mirra wstydliwej kradzieży Płacze, że po niej jedna łza za drugą bieży; I z kadzilnego drzewa, które swą przykryło
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 136
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
A prócz co Bogowie Wezmą komu i dadzą: to szczęściem się zowie. Tym nie władnie bynamniej kogo złym uczynić/ Abo dobrym/ człowiek sam musi się przyczynić Znatury swej do tego ku złemu skłonniejszy; Jednak mając nad inne rozum dyskretniejszy Zwierzęta i bestie/ barzo może snadnie Być i dobrym/ gdy zechce. Jako Ariadnie Abo kiedy Danai/ cóżby zawadziło/ W takiej twierdzy: gdyby jej było nic niemiło Wdać się w śmieszki z Akryzym: Jako z drugiej strony Mając świat do swej woli wszytek otworzony/ Czemu Pentezylea/ i innych tak wiele Dobrych jest Amazonek: choć ani kądziele Ani igły nie znały: Owo to oboje W ludziach
A procz co Bogowie Wezmą komu y dádzą: to szczęściem się zowie. Tym nie władnie bynamniey kogo złym vczynić/ Abo dobrym/ człowiek sam musi się przyczynić Znátury swey do tego ku złemu skłonnieyszy; Iednák máiąc nád inne rozum dyskretnieyszy Zwierzętá y bestye/ bárzo może snádnie Bydź y dobrym/ gdy zechce. Iáko Aryádnie Abo kiedy Danái/ cożby záwádziło/ W tákiey twierdzy: gdyby iey było nic niemiło Wdáć się w śmieszki z Akryzym: Iáko z drugiey strony Máiąc świát do swey woli wszytek otworzony/ Czemu Penthezylea/ y innych ták wiele Dobrych iest Amázonek: choć áni kądziele Ani igły nie znały: Owo to oboie W ludziach
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 77
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
Tezeuszowa: Jeżeli tylko żyć niewiasta może, Zdradzieckiej dana przez cię do obroże. Czemuż mię raczej; jak twego rodaka, Śmierć z twej buławy nie potkała taka? Niechby się była rozwiązała zgonem, Ta wiara, którąś był mi poślubionem. Teraz, nie tylko to mi na myśl padnie, Na co nieszczęsnej przyjdzie Ariadnie; Lecz co porzutki każdej może czekać, Niczego mi się nie trzeba odrzekać. Tysiąc sposobów przed oczyma kładę, Przez jaką zginąć, przyjdzie mi zagładę; I mniej mam czasu do śmierci, niżeli Kary, która mię z tym światem rozdzieli. Już z tąd, lub z owąd, że do mnie wypadną Z
Tezeuszowá: Ieżeli tylko żyć niewiástá może, Zdrádźieckiey dána przez ćię do obroże. Czemuż mię raczey; iák twego rodaká, Smierć z twey bułáwy nie potkáłá táka? Niechby się byłá rozwiązáłá zgonem, Tá wiárá, ktorąś był mi poślubionem. Teraz, nie tylko to mi na myśl pádnie, Ná co nieszczęsney przyidźie Aryádnie; Lecz co porzutki káżdey może czekáć, Niczego mi się nie trzebá odrzekáć. Tyśiąc sposobow przed oczymá kłádę, Przez iáką zginąć, przyidźie mi zágłádę; Y mniey mam czásu do śmierći, niżeli Káry, ktora mię z tym świátem rozdźieli. Iuż z tąd, lub z owąd, że do mnie wypádną Z
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 134
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
spoczynek w południowej dobie,
Drzewa chłód czynią, szum wydają liścia Śmiejąc się cieszą z swej Bogini przyścia. Ścieszki zawiłym sposobem robione, Labirynt miły, choć w nim kto zabłądzi Uliczki ciemnym ligustrem sadzone, Bawić w nim długo, czas rozumem rządzi, Tezeusz, który chciałby stąd wyść snadnie Niech się o kłębek kłania Ariadnie. Tu zwierz bezpieczny wychodzi do paszy Łaskawe leżą przy drogach daniele, Cichość tu mieszka, nikt je nie postraszy, Wesoło niosą swe rogi na czele, Gdyż wilk drapieżny omija zdaleka Wiedząc, że go tu śmierć niemylna czeka. Ptaszęta gęby swobodnie otworzą Śpiewają różnie, jako które umie, Skacząc po drzewkach, witają
spoczynek w południowey dobie,
Drzewa chłod czynią, szum wydaią liścia Smieiąc się cieszą z swey Bogini przyścia. Scieszki záwiłym sposobem robione, Lábirynt miły, choć w nim kto zábłądzi Uliczki ciemnym ligustrem sadzone, Báwić w nim długo, czás rozumem rządzi, Tezeusz, ktory chciałby ztąd wyść snadnie Niech się o kłębek kłánia Aryadnie. Tu zwierz bespieczny wychodzi do pászy Łáskawe leżą przy drogach daniele, Cichość tu mieszka, nikt ie nie postrászy, Wesoło niosą swe rogi ná czele, Gdyż wilk drapieżny omiia zdáleka Wiedząc, że go tu śmierć niemylna czeka. Ptászęta gęby swobodnie otworzą Spiewaią roźnie, iako ktore umie, Skácząc po drzewkach, witaią
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 322
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752