co pokoju nie życzyli, ci króla odprowadzili; traktat się przecie zaczął 12^go^ Septembris alias tylko konferencje in ordine do traktatu.
Temi wszystkiemi czasy nie próżnowały wojska koronne i litewskie częstemi podjazdami infestando nieprzyjaciela, zwłaszcza z Korony dywizja ip. Gniazdowskiego, który Poznań atakowawszy dobył go szturmem we czterech dniach, saską praesidium zabrawszy, z armatami i amunicją, flint kilka tysięcy i barwę na piechoty. Tenże w Fordanie wyciął czterysta sasów; reszta, których było ze dwieście poddali się. Tenże p. Rybińskiego wojewody chełmińskiego dywizją przetrzepał i piechoty zabrał, wiele innych akcji chwalebnych porobił. Ipan Sokolnicki podjazdując też kilka miał nad sasami awantażów. Z litewskiego wojska
co pokoju nie życzyli, ci króla odprowadzili; traktat się przecie zaczął 12^go^ Septembris alias tylko konferencye in ordine do traktatu.
Temi wszystkiemi czasy nie próżnowały wojska koronne i litewskie częstemi podjazdami infestando nieprzyjaciela, zwłaszcza z Korony dywizya jp. Gniazdowskiego, który Poznań attakowawszy dobył go szturmem we czterech dniach, saską praesidium zabrawszy, z armatami i amunicyą, flint kilka tysięcy i barwę na piechoty. Tenże w Fordanie wyciął czterysta sasów; reszta, których było ze dwieście poddali się. Tenże p. Rybińskiego wojewody chełmińskiego dywizyą przetrzepał i piechoty zabrał, wiele innych akcyi chwalebnych porobił. Jpan Sokolnicki podjazdując téż kilka miał nad sasami awantażów. Z litewskiego wojska
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 313
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
Maksymilian oczekiwał Zborowskich, ale wziąwszy wiadmość o Zamojskim umknął się do Byczyny w Śląsk, i tam się z Wojskami lokował, będąc tej nadziei, że Polacy nie najadą gruntu Cesarskiego, ale Zamojski nie uważając na to, prosto pod Byczynę poszedł, gdzie już w szykach Niemców zastał, których były liczne wojska i piechoty z armatami, on zaś nie miał tylko Hussarią, i lekkie chorągwie, działo się to 25. Stycznia. Zamojski nie uważając na ogień, wpadł w szyki Niemieckie, i wszystkich Niemców zmieszał, i szczęśliwie zniósł, Maksymilian zaś ledwie do Byczyny Miasteczka mało obronnego uszedł, ale i tam musiał się Zamojskiemu poddać w niewolą, i
Maxymilian oczekiwał Zborowskich, ale wźiąwszy wiadmość o Zamoyskim umknął śię do Byczyny w Sląsk, i tam śię z Woyskami lokował, będąc tey nadźiei, że Polacy nie najadą gruntu Cesarskiego, ale Zamoyski nie uważając na to, prosto pod Byczynę poszedł, gdźie już w szykach Niemców zastał, których były liczne woyska i piechoty z armatami, on zaś nie miał tylko Hussaryą, i lekkie chorągwie, dźiało śię to 25. Stycznia. Zamoyski nie uważając na ogień, wpadł w szyki Niemieckie, i wszystkich Niemców zmieszał, i szczęśliwie zniósł, Maxymilian zaś ledwie do Byczyny Miasteczka mało obronnego uszedł, ale i tam muśiał śię Zamoyskiemu poddać w niewolą, i
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 66
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
jest Księstwo Limburskie mające Kruszce różne, osobliwie kamień Galmej, którym miedź w czynę się obraca. Ma Miast 5. Wsiów 123. Stolica Księstwa jest LIMBURGUM. Miasto z Zamskiem cum titulo Ducatus nad rzeką Veserys, vulgo Vese, którą jest opasane, i mocnemi wieżami. Zamek ten podkopem dobyty być nie może, ani armatami stłuczony, tak na wysokiej stoi całego Świata, praecipue o Niemczech
skale, murami, i basztami ciosowego kamienia opasany, na samym goty przepaścistej wierzchołku. Stamtąd o dwie mile jest Miasteczko Spaa alias Spada, Aque Spadane albo zrzodła winne dwie, zwane Savina i Puhon, w lesie Ardvenna ciągnącym się i szerżącym na koło na
iest Xięstwo Limburskie maiące Kruszce rożne, osobliwie kamień Galmey, ktorym miedź w czynę się obraca. Ma Miást 5. Wsiow 123. Stolica Xięstwa iest LIMBURGUM. Miásto z Zamskiem cum titulo Ducatus nad rzeką Veseris, vulgo Vese, ktorą iest opasane, y mocnemi wieżami. Zamek ten podkopem dobyty być nie może, ani armatami stłuczony, tak na wysokiey stoi całego Swiata, praecipuè o Niemczech
skale, murami, y basztami ciosowego kamieniá opasany, na samym goty przepaścistey wierzchołku. Ztamtąd o dwie mile iest Miasteczko Spaa alias Spada, Aquae Spadanae albo zrzodła winne dwie, zwane Savina y Puhon, w lesie Ardvenna ciągnącym się y szerżącym ná koło na
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 237
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
, bo tak porządne mosty były, że dwiema liniami wozy przez nich szły. Zastaliśmy też tam wojska cesarskie i z elektoralnymi posiłkami. Tego wojska więcej się nie rachowało jak siedmdziesiąt tysięcy, które o pół mili od Tulna, nad Dunajem leżącego, stało na kępie tak dobrze opatrzonej, że się wszystkie siedmdziesiąt tysięcy z armatami zmieściły. Od tej kępy szedł most rzucony na czajkach, a przed mostem dana była bateria, to jest szaniec, w którym dwa tysiące zostawało piechoty z kilku sztuk armat dla wszelkiej ostrożności od nieprzyjaciela, który, gdyby był napadł, to by się rejterowała na kępę, zrzuciwszy most i nieprzyjaciela by nie aprehendowała, bo
, bo tak porządne mosty były, że dwiema liniami wozy przez nich szły. Zastaliśmy też tam wojska cesarskie i z elektoralnymi posiłkami. Tego wojska więcej się nie rachowało jak siedmdziesiąt tysięcy, które o pół mili od Tulna, nad Dunajem leżącego, stało na kępie tak dobrze opatrzonej, że się wszystkie siedmdziesiąt tysięcy z armatami zmieściły. Od tej kępy szedł most rzucony na czajkach, a przed mostem dana była bateryja, to jest szaniec, w którym dwa tysiące zostawało piechoty z kilku sztuk armat dla wszelkiej ostrożności od nieprzyjaciela, który, gdyby był napadł, to by się rejterowała na kępę, zrzuciwszy most i nieprzyjaciela by nie apprehendowała, bo
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 45
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
to kontrminerowie wideńscy znowu ich! wykopali. W tej zaś dziurze wywalonej tak się wideńczycy salwowali, że już jak postrzegli, że tym minom nie mogli zabieżeć, tak kilku tysięcy ludziom kazali stanąć w param gotowym na przeciw tej dziury, którą miny wysadzić miały, a tym czasem gnoje, faszczyny gotowe mieli i już z armatami, za karacami stali, że jak prędko miny wysadzili mury, tak jedni strzelali, a drudzy dziurę łatali. Mieli też wideńczykowie w ten czas parkan żelazny, duży, w kratę robiony, gwoździami dużemi, ostremi nabity do obwalenia na Turków, gdyby się byli w dziurę cisnęli, którego jednak obwalić nie przyszło, bo
to kontrminerowie wideńscy znowu ich! wykopali. W tej zaś dziurze wywalonej tak się wideńczycy salwowali, że już jak postrzegli, że tym minom nie mogli zabieżeć, tak kilku tysięcy ludziom kazali stanąć w param gotowym na przeciw tej dziury, którą miny wysadzić miały, a tym czasem gnoje, faszczyny gotowe mieli i już z armatami, za karacami stali, że jak prędko miny wysadzili mury, tak jedni strzelali, a drudzy dziurę łatali. Mieli też wideńczykowie w ten czas parkan żelazny, duży, w kratę robiony, gwoździami dużemi, ostremi nabity do obwalenia na Turków, gdyby się byli w dziurę cisnęli, którego jednak obwalić nie przyszło, bo
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 67
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
gdy się Łabaniec z Kurucem zjachał, to się tak zabijali, jak główni nieprzyjaciele), gdzie tylkośmy się roztaborowali, namioty rozbili, do noclegu zabierali, bo już było po zachodzie słońca, aż tu otrębują do ruszenia zaraz i tak wojsko ekstra praksim nie wiedząc, z jakiej przyczyny musiało się z taborami, z armatami ruszyć zaraz, gdzie rzeka jakaś była duża bo aż tebinki koniom zabierała woda. Przez tę tedy rzekę musieliśmy się w nocy przeprawić, uciekając, choć nas nikt nie gonił; u obudwu zaś stron była wieś duża, którą zewsząd zapalono, aby był widok do przeprawy. Przeszedłszy tę rzyczkę o pół mili, czyli
gdy się Łabaniec z Kurucem zjachał, to się tak zabijali, jak główni nieprzyjaciele), gdzie tylkośmy się roztaborowali, namioty rozbili, do noclegu zabierali, bo już było po zachodzie słońca, aż tu otrębują do ruszenia zaraz i tak wojsko extra praxim nie wiedząc, z jakiej przyczyny musiało się z taborami, z armatami ruszyć zaraz, gdzie rzeka jakaś była duża bo aż tebinki koniom zabierała woda. Przez tę tedy rzekę musieliśmy się w nocy przeprawić, uciekając, choć nas nikt nie gonił; u obudwu zaś stron była wieś duża, którą zewsząd zapalono, aby był widok do przeprawy. Przeszedłszy tę rzyczkę o pół mili, czyli
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 86
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
wielki Stanisław Jabłonowski, którego wojska dosyć mała była kwota, bo się na tę kompaniją pod Glinianami tylko popisało dziesięć tysięcy naszych. Andrzej zaś Potocki, kasztelan krakowski, na tenczas hetman polny z partyją wojska został pod Śniatyniem. Turków zaś na nas, w tych dziesięciu tysiącach będących, rachowało się pięćdziesiąt tysięcy z piechotami i armatami, okrom ośmdziesięciu tysięcy ordy, od których Turków w wielkim niebezpieczeństwie byliśmy przez niedziel dwie, przez które codzień, jak tylko zaświtało na dobry dzień, w nasz obóz ze stu dział ognia dawano, ale osobliwsza nad nami była Boska Prowidencja, że ani nam, ani ludziom, ani koniom nie szkodziły, bo
wielki Stanisław Jabłonowski, którego wojska dosyć mała była kwota, bo się na tę kompaniją pod Glinianami tylko popisało dziesięć tysięcy naszych. Andrzej zaś Potocki, kasztelan krakowski, na tenczas hetman polny z partyją wojska został pod Śniatyniem. Turków zaś na nas, w tych dziesięciu tysiącach będących, rachowało się pięćdziesiąt tysięcy z piechotami i armatami, okrom ośmdziesięciu tysięcy ordy, od których Turków w wielkim niebezpieczeństwie byliśmy przez niedziel dwie, przez które codzień, jak tylko zaświtało na dobry dzień, w nasz obóz ze stu dział ognia dawano, ale osobliwsza nad nami była Boska Prowidencyja, że ani nam, ani ludziom, ani koniom nie szkodziły, bo
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 89
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
woły, krowy, stada koni, klacze, barany, pasieki i tym podobne dobytki zabrali, rachowano szkody na 50,000 Czerwonych złotych.
Dnia 19go sierpnia, Moskal Chocim odebrał, nieco Turków pobiwszy i rozgromiwszy. Kołczak Basza Chocimski dobrowolnie zamek Chocimski poddał i sam do Kijowa zaprowadzony, a Seraskier Basza Benderski z Turkami i z armatami do Benderu nazad rejterował się, potym Wołoska ziemia funditus pustoszona od Moskwy i Kozaków, monastery powywracane osobliwie w Jassach, że Hospodar Wołoski Gregorasz nazwany, z swoimi ludźmi w Tureckiem wojsku zostawał. Kontrybucje ciężkie na Wołochów założone, które żadną miarą wypłacić nie mogli, dla tego ordynowano wozów pięć set, ażeby ludzi w niewolę
woły, krowy, stada koni, klacze, barany, pasieki i tym podobne dobytki zabrali, rachowano szkody na 50,000 Czerwonych złotych.
Dnia 19go sierpnia, Moskal Chocim odebrał, nieco Turków pobiwszy i rozgromiwszy. Kołczak Basza Chocimski dobrowolnie zamek Chocimski poddał i sam do Kijowa zaprowadzony, a Seraskier Basza Benderski z Turkami i z armatami do Benderu nazad rejterował się, potym Wołoska ziemia funditus pustoszona od Moskwy i Kozaków, monastery powywracane osobliwie w Jassach, że Hospodar Wołoski Gregorasz nazwany, z swoimi ludźmi w Tureckiem wojsku zostawał. Kontrybucye ciężkie na Wołochów założone, które żadną miarą wypłacić nie mogli, dla tego ordynowano wozów pięć set, ażeby ludzi w niewolę
Skrót tekstu: KronZakBarącz
Strona: 199
Tytuł:
Kronika zakonnic ormiańskich reguły ś. Benedykta we Lwowie
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1703 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1703
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętnik dziejów polskich: z aktów urzędowych lwowskich i z rękopisów
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wojciech Maniecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1855
i koniuszych niemało, sposobiących konie do wojny.
W Końcu Saraju na staj kilkanaście jest skała w morzu tam najgłębszym wydatna, na której jest Wieża Panieńska po Turecku Chiskulaty, że tam Cesarzowna któraś Grecka, dla kontempłacyj rzeczy Niebieskich, sama mieszkała, mając źrzodło wytryskające, i drzewo Oliwne. Tam teraz jest Praesidiũ z kilku armatami, skąd też na śmierć dekretowanych rzucają w morze. Są też w samym Stambule i na Przedmieściu wielkie Szpichlerze albo Magazyny w liczbie kilka set, pełne zboża in casum oblężenia, albo głodu, które co rok odnawiają. FATALNE niektóre CASUS na CAROGRÓD.
NAjpierwej to Miasto jeszcze Bizantium zwane Fenicensowie spalili. 2. Oblężone było
y koniuszych niemáło, sposobiących konie do woyny.
W Końcu Saráiu ná stay kilkánaście iest skała w morzu tam naygłębszym wydatná, ná ktorey iest Wieża Panieńska po Turecku Chiskulaty, że tam Cesarzowna ktoraś Grecka, dla kontempłacyi rzeczy Niebieskich, samá mieszkáła, maiąc źrzodło wytryskáiące, y drzewo Oliwne. Tam teráz iest Praesidiũ z kilku armatami, zkąd też ná śmierć dekretowánych rzucáią w morze. Są też w samym Stambule y ná Przedmieściu wielkie Szpichlerze albo Magázyny w liczbie kilká set, pełne zbozá in casum oblężenia, albo głodu, ktore co rok odnáwiaią. FATALNE niektore CASUS ná CAROGROD.
NAypierwey to Miasto ieszcże Bizantium zwáne Fenicensowie spálili. 2. Oblężone było
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 477
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
Donie wystawiono czajek sześć tysięcy i słychać, że sam Piotr car na wojnę pójdzie z imprezą na Ozów. 40 Ze Lwowa, 21 IV 1695
I w tym tydniu wcale żadnej zniskąd od pogranicza nie było ponowy ani wiadomości. Volans inter vulgum sine fundamenta fama coś trwoży, że się w tę stronę wojsko tureckie i z armatami wielkimi ma przez Dunaj przeprawować, ale nie masz nic dowodnego.
Od Ukrainy także non accessit quidquam i snać ludzie kupieccy, których powrotu stamtąd w tych czasiech spodziewano się, zostają tam w zatrzymaniu, bo był rozkaz, aby wszytkich zatrzymywano w Niżynie.
Inhumacyje imp. podkomorzego włodzimirskiego odprawiło się dziś tydzień w kościele oo.
Donie wystawiono czajek sześć tysięcy i słychać, że sam Piotr car na wojnę pójdzie z imprezą na Ozów. 40 Ze Lwowa, 21 IV 1695
I w tym tydniu wcale żadnej zniskąd od pogranicza nie było ponowy ani wiadomości. Volans inter vulgum sine fundamenta fama coś trwoży, że się w tę stronę wojsko tureckie i z armatami wielkimi ma przez Dunaj przeprawować, ale nie masz nic dowodnego.
Od Ukrainy także non accessit quidquam i snać ludzie kupieccy, których powrotu stamtąd w tych czasiech spodziewano się, zostają tam w zatrzymaniu, bo był rozkaz, aby wszytkich zatrzymywano w Niżynie.
Inhumacyje jmp. podkomorzego włodzimirskiego odprawiło się dzis tydzień w kościele oo.
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 375
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958