Że nie dał odpoczynku, nie dał i wytchnienia Od ciężkich i potwarzy swoich, i trapienia. Co przodkowie przodkom mym byli zostawili, Jegośmy zapalczywym uporem pozbyli. Nie mógł przejeść swojego chleba, nie miał komu Zbierać, a przecię go brał w lichym naszym domu. W czym go barziej niż chciwość pycha podniecała, A bębenka pochlebców kupa podbijała. Chlebem a winem jego sąsiad uwiedziony I krewny potakiwał, a ten, zajątrzony, Dopinając powagę tym swoję szrubował, Że czego i jako chciał, na nas dokazował. O, nieszczęśliwa bryło opłakanej ziemi, Coś początki niesnasków wczęła między niemi! Wielkiś twą małą iskrą ogień zapaliła, Żeś
Że nie dał odpoczynku, nie dał i wytchnienia Od ciężkich i potwarzy swoich, i trapienia. Co przodkowie przodkom mym byli zostawili, Jegośmy zapalczywym uporem pozbyli. Nie mógł przejeść swojego chleba, nie miał komu Zbierać, a przecię go brał w lichym naszym domu. W czym go barziej niż chciwość pycha podniecała, A bębenka pochlebców kupa podbijała. Chlebem a winem jego sąsiad uwiedziony I krewny potakiwał, a ten, zajątrzony, Dopinając powagę tym swoję szrubował, Że czego i jako chciał, na nas dokazował. O, nieszczęśliwa bryło opłakanej ziemi, Coś początki niesnasków wczęła między niemi! Wielkiś twą małą iskrą ogień zapaliła, Żeś
Skrót tekstu: ArciszLamBar_I
Strona: 384
Tytuł:
Lament
Autor:
Krzysztof Arciszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
i w obozie, a we Francji na kilkanaście mil (po wyspach nie wspominając, bo daleko tem więcej) płacz i lament dla czat Elearskich, dla dostania języka o Mansfeldzie gdzieby był, aż do niebios przenikały. Wtem doszedłszy, iż Mansfeld udał się był ku Francji, bojąc się aby heretykom francuskim nie podbił bębenka, poczęto z wojskiem Elearskiem traktować, jakoby ich było do króla francuskiego pomknąć, w ten sposób, żeby byli szli jako od cesarza posłani, i tam na żołdzie króla francuskiego, aż do zawołania cesarskiego, kiedykolwiekby potrzebował, a nie dłużej trwali. Już na tem stanęło było, iż mieli iść, i dla
i w obozie, a we Francyi na kilkanaście mil (po wyspach nie wspominając, bo daleko tem więcej) płacz i lament dla czat Elearskich, dla dostania języka o Mansfeldzie gdzieby był, aż do niebios przenikały. Wtem doszedłszy, iż Mansfeld udał się był ku Francyi, bojąc się aby heretykom francuzkim nie podbił bębenka, poczęto z wojskiem Elearskiem traktować, jakoby ich było do króla francuzkiego pomknąć, w ten sposób, żeby byli szli jako od cesarza posłani, i tam na żołdzie króla francuzkiego, aż do zawołania cesarskiego, kiedykolwiekby potrzebował, a nie dłużej trwali. Już na tem stanęło było, iż mieli iść, i dla
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 99
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
po tych człek wyprawia trele; Niedźwiednik diabeł: kto mu za nos się da wodzić, Musi po jego woli na łańcuchu chodzić. Temu w trąby i w surmy gra marsowe pole; Temu do stołu skrzypce, puzony, wijole (Jako czyja fortuna zdole: jeśli cienka, Musi skakać do gęśli, musi do bębenka); Temu szumią korony, buławy i krzesła; Temu, żeby w dom jego wszytko złoto zniesła; Ten, żeby rozkoszował, żeby bujał ciałem; Ziemianin, na kawałku roli siedząc malem, I ubogi rzemieślnik, z prace rąk swych żeby Miał chleb, suknią, mieszkanie i grosz od potrzeby — Owo zgoła,
po tych człek wyprawia trele; Niedźwiednik diabeł: kto mu za nos się da wodzić, Musi po jego woli na łańcuchu chodzić. Temu w trąby i w surmy gra marsowe pole; Temu do stołu skrzypce, puzony, wijole (Jako czyja fortuna zdole: jeśli cienka, Musi skakać do gęśli, musi do bębenka); Temu szumią korony, buławy i krzesła; Temu, żeby w dom jego wszytko złoto zniesła; Ten, żeby rozkoszował, żeby bujał ciałem; Ziemianin, na kawałku roli siedząc malem, I ubogi rzemieślnik, z prace rąk swych żeby Miał chleb, suknią, mieszkanie i grosz od potrzeby — Owo zgoła,
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 409
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i ku wzruszeniu transakcjej, około tego poczynionych, nullo iure wszróbowali, kiedy młódź szlachecką miasto ćwiczenia do wyrządzania złości ludziom spokojnym, do załawiania na zwady, do czynienia tumultów i do inszych barzo przykrych a niebezpiecznych miastom postępków wiedli i na wszytkę swąwolą, chcąc miasta i obywatele ich albo zniewolić, albo z szlachtą powadzić, bębenka podbijali. Toć taką rzeczą, ilekroć mieszczanie, choć caeteroquin stan szlachecki obserwujący i szanujący, ostrzegać będą prawa, pokoju, uczciwego i bezpieczeństwa swego, tylekroć wykroczą przeciw wolności szlacheckiej, tylekroć stan szlachecki zelżą. Lepiej tedy wszytkim prawom, prerogatywom i przywilejom waledykować i albo domów ojczystych odbieżeć albo karki pod jarzmo niewolej jezuickiej pospołu
i ku wzruszeniu transakcyej, około tego poczynionych, nullo iure wszróbowali, kiedy młódź szlachecką miasto ćwiczenia do wyrządzania złości ludziom spokojnym, do załawiania na zwady, do czynienia tumultów i do inszych barzo przykrych a niebezpiecznych miastom postępków wiedli i na wszytkę swąwolą, chcąc miasta i obywatele ich albo zniewolić, albo z ślachtą powadzić, bębenka podbijali. Toć taką rzeczą, ilekroć mieszczanie, choć caeteroquin stan szlachecki obserwujący i szanujący, ostrzegać będą prawa, pokoju, uczciwego i bezpieczeństwa swego, tylekroć wykroczą przeciw wolności szlacheckiej, tylekroć stan szlachecki zelżą. Lepiej tedy wszytkim prawom, prerogatywom i przywilejom waledykować i albo domów ojczystych odbieżeć albo karki pod jarzmo niewolej jezuickiej pospołu
Skrót tekstu: UważKonstCz_III
Strona: 302
Tytuł:
Krótkie uważenie konstytucyej nowotniej o Jezuitach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1618
/ Ociec bez dzieci/ Ziemianin bez Kmieci. Pojednana przyjaźń/ jak z Marcowy lód. Pan się na sługę za żywota jeży/ Po śmierci równo z nim w kośnicy leży. Mors sceptra ligonibus aequat. Po Jarmarku zły targ. Nundinis solutis non est negotiatio mercimoniorum. Przysiadł mu fałdów. Damascenus. 40
Podbił mu bębenka. Przeciwko Prawdzie rozum nie. Veritas inuicta. Przyjaciel nie ma być jako kwiatek/ który póki świeży/ poty miły. Przypędził go do zimnej wody. Przy jednym szczęściu/ dwie szkodzie Bóg daje. Pieniądze lica nie mają. Pierwej sobie/ potym tobie. Proximus egomet mihi. Pierwej sobie/ potym drugiemu/ może
/ Oćiec bez dźieći/ Ziemiánin bez Kmieći. Poiednána przyiaźń/ iák z Márcowy lod. Pan się ná sługę zá żywotá ieży/ Po śmierći rowno z nim w kośnicy leży. Mors sceptra ligonibus aequat. Po Iármárku zły targ. Nundinis solutis non est negotiatio mercimoniorum. Przyśiadł mu fałdow. Damascenus. 40
Podbił mu bębenká. Przećiwko Prawdźie rozum nie. Veritas inuicta. Przyiaćiel nie ma być iáko kwiatek/ ktory poki świeży/ poty miły. Przypędźił go do źimney wody. Przy iednym szcżęśćiu/ dwie szkodźie Bog dáie. Pieniądze licá nie máią. Pierwey sobie/ potym tobie. Proximus egomet mihi. Pierwey sobie/ potym drugiemu/ może
Skrót tekstu: RysProv
Strona: H
Tytuł:
Proverbium polonicorum
Autor:
Salomon Rysiński
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
oliwie, te gdy są w odzie zimnej ściśnione, zbierają się do gromady i niejako zapalają i tak światło sprawują. ROZDZIAŁ IV. O zmyśle słyszenia i głosie.
SŁuchania intrument jest ucho tak żwierzchne jako i wnętrzne: żwierzchne głos zbiera aby szedł do wnętrznego przez dziurkę aż do błonki która jest w głowie rozpięta na kształt bębenka, za którą jest czcze miejsce pelne jakiegość subtelnego powietrza: ta błonka najsubtelniejsza jest w ludzkiem ciele ale mocna i gęsta, przez nią na kształt potu przechodzi, ów humor żółty z którego uszy ochędażają, i kiedy ta błonka zwilgotnieje głuszeją, bo w niej wilgotność dziurki zaciera które poros zowią, iż przechodzić dźwięk nie może
oliwie, te gdy są w odźie źimney śćiśnione, zbieraią się do gromády y nieiáko zapáláią y ták świátło spráwuią. ROZDZIAŁ IV. O zmyśle słyszenia y głośie.
SŁuchánia intrument iest ucho ták żwierzchne iáko y wnętrzne: żwierzchne głos zbiera áby szedł do wnętrznego przez dźiurkę áż do błonki ktora iest w głowie rozpięta ná kształt bębenká, zá ktorą iest czcze mieysce pelne iákiegość subtelnego powietrza: tá błonká naysubtelnieysza iest w ludzkiem ćiele ále mocna y gęsta, przez nię ná kształt potu przechodźi, ow humor żołty z ktorego uszy ochędażaią, y kiedy ta błonká zwilgotnieie głuszeią, bo w niey wilgotność dźiurki záciera ktore poros zowią, iż przechodźić dźwięk nie może
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 206
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692
. Bo królom wrodzony jest apetyt wolnowładnego panowania i przysiodłania wolności. Naprzeciw wolności wrodzona jest konserwacja samej siebie, przy tym, że z przyrodzenia bojaźliwa jest i podejrzeniem narabiająca wolność, stąd ustawiczne do króla i dworskich kreatur dyfidencyje, a gdy możniejsi z nieukontentowania jakiego z dystrybuty, gdy kogo ten albo ów wakans minie, podbiją bębenka, kłótnie i mieszaniny domowe. I nie masz tak dobrego pana zacząwszy od Zygmunta I, kiedy się już wolność na swą wybiela wolą, żebyśmy do niego zupełną wszyscy konfidencyją mieli, ani tak szczęśliwego panowania, za którego by to państwo od kolizji wolności z majestatem wolne było. Tak dalece, że podczas chwytaliśmy
. Bo królom wrodzony jest apetyt wolnowładnego panowania i przysiodłania wolności. Naprzeciw wolności wrodzona jest konserwacyja samej siebie, przy tym, że z przyrodzenia bojaźliwa jest i podejrzeniem narabiająca wolność, stąd ustawiczne do króla i dworskich kreatur dyfidencyje, a gdy możniejsi z nieukontentowania jakiego z dystrybuty, gdy kogo ten albo ów wakans minie, podbiją bębenka, kłótnie i mieszaniny domowe. I nie masz tak dobrego pana zacząwszy od Zygmunta I, kiedy się już wolność na swą wybiela wolą, żebyśmy do niego zupełną wszyscy konfidencyją mieli, ani tak szczęśliwego panowania, za którego by to państwo od kolizyi wolności z majestatem wolne było. Tak dalece, że podczas chwytaliśmy
Skrót tekstu: KarSEgzRzecz
Strona: 232
Tytuł:
Egzorbitancje we wszystkich trzech stanach Rzeczypospolitej ...
Autor:
S. Dunun-Karwicki
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1703
Data wydania (nie wcześniej niż):
1703
Data wydania (nie później niż):
1703
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955