ich karanie zaciąga, Ręka ich Boska z góry nie dosiąga. Bydła ich zawsze obfitują w płody, A sporżucenia nie miewają szkody, Krowy się co rok latują o mnożą, I w przychowku ich nigdy nie ubożą. Na kształt trzód licznych igrają ich dzieci, I po domowej czołgają się śmieci, A wziąwszy lutnią z bębenkiem do ręki, Wesoło skaczą na muzyczne dźwięki. Dni swoje w dobrym bycie odprawują, A w punkcie jedmym do piekła zstępują, A mówią Bogu: Już się nie rżądz nami, Już być nie chcemy pod twymi prawami. Cóż jest wszechmocny w swojej paranteli? Ażebyśmy mu unizać się mieli? I zakon jego co
ich karánie záćiąga, Ręka ich Boska z gory nie dośiąga. Bydłá ich záwsze obfituią w płody, A zporżucenia nie miewáią szkody, Krowy sie co rok látuią o mnożą, I w przychowku ich nigdy nie ubożą. Ná kształt trźod licznych igráią ich dźieći, I po domowey czołgáią się śmieći, A wźiąwszy lutńią z bębęnkiem do ręki, Wesoło skaczą ná muzyczne dźwięki. Dńi swoie w dobrym byćie odprawuią, A w punkćie iedmym do piekła zstępuią, A mowią Bogu: Iuż się nie rżądz námi, Iuż bydź nie chcemy pod twymi prawámi. Coż iest wszechmocny w swoiey paranteli? Ażebyśmy mu unizáć się mieli? I zakon iego co
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 76
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705