, Kiedy się wąż chce zewlec z swojej starej skóry. 135. RŻE BABA
Próżno się snażysz, próżno stroisz bryże, Bo kogo szóste pokarbują krzyże, Niech serce buja, niech głowa szaleje, Zimne szkło, choć w nie gorzałki naleje; I świeca gore, chociaż lichtarz ziębnie. Wyciągaj skórę, niechaj jak na bębnie Wyprawny dobosz, co mu staje pałki, Tłucze, niechaj ją zdruzgoce w kawałki: Cóż mu za korzyść, co stąd za uciecha, Prócz czczego dźwięku, nielubego echa? 136. NA OŻENIENIE MŁODZIKA Z BABĄ
Straszna przepaść w smrodliwym, skąd zaraza, dymie Na ludzi w starym się gdzieś otworzyła Rzymie I nie pierwej
, Kiedy się wąż chce zewlec z swojej starej skóry. 135. RŻE BABA
Próżno się snażysz, próżno stroisz bryże, Bo kogo szóste pokarbują krzyże, Niech serce buja, niech głowa szaleje, Zimne szkło, choć w nie gorzałki naleje; I świeca gore, chociaż lichtarz ziębnie. Wyciągaj skórę, niechaj jak na bębnie Wyprawny dobosz, co mu staje pałki, Tłucze, niechaj ją zdruzgoce w kawałki: Cóż mu za korzyść, co stąd za uciecha, Prócz czczego dźwięku, nielubego echa? 136. NA OŻENIENIE MŁODZIKA Z BABĄ
Straszna przepaść w smrodliwym, skąd zaraza, dymie Na ludzi w starym się gdzieś otworzyła Rzymie I nie pierwej
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 260
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
podniebienia i nosa nadwerężyłeś, podwiki i burdelu wszetecznie pilnujesz, do cnót, skromności i pobożności ojcowskiej bynajmniej się nie mając i nie ładując. Bo cię też to pani matka z pobocznej zawiązała rozrywki, piastunka zawczasu igrając jak na wabiku przepiórczym wymoderowała, panna służebna w szóstym życia roku na brzuchu swoim pod pierzyną jak na bębnie niedoskonałego do pobudki doboszyka zaprawiła, konniwencja i nieostrożność rodzicielska w zwyczaj i w paskudny nałóg wprowadziła, zbytek z swawoli i wszeteczeństwa wypuścić nie może. I na ciebie, najmilszy mopsiu, nie narzykam, żeś w rzyźwości swojej i roztropności opieszał, jak prośniak głupiuchnym jesteś, będąc dzieckiem jak prosiątko maluchny, bo cię pohane
podniebienia i nosa nadwerężyłeś, podwiki i burdelu wszetecznie pilnujesz, do cnót, skromności i pobożności ojcowskiej bynajmniej się nie mając i nie ładując. Bo cię też to pani matka z pobocznej zawiązała rozrywki, piastunka zawczasu igrając jak na wabiku przepiórczym wymoderowała, panna służebna w szóstym życia roku na brzuchu swoim pod pierzyną jak na bębnie niedoskonałego do pobudki doboszyka zaprawiła, konniwencyja i nieostrożność rodzicielska w zwyczaj i w paskudny nałóg wprowadziła, zbytek z swawoli i wszeteczeństwa wypuścić nie może. I na ciebie, najmilszy mopsiu, nie narzykam, żeś w rzyźwości swojej i roztropności opieszał, jak prośniak głupiuchnym jesteś, będąc dzieckiem jak prosiątko maluchny, bo cię pohane
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 212
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Ptak się sam może piec i obracać na różnie?
Albertus Magnus i Schottus świadczą, iż złowiwszy małego ptaszeczka królika, oskubawszy go, zatknij na rożen surowy laskowy z kiszkami, postaw na wadze na dwóch soszkach, koło ognia, tedy zrazu powoli, potym prędko obracać się będzie. Sekret docieczenia Antypatij
Kto by najednym bębnie żołnierskim dał skorę wilczą, a na drugim baranią, tedy bijąć w bęben tamten, na drugim się skora barania popuka. Alboteż gdybyś na jednych skrzypcach, dał strony z wilczych kiszek, i na nich grał, a na drugich by były strony zbaranich kiszek, blisko będąc, będą się te przy rezonancyj tamtych ustawnie
Ptak się sam może piec y obracać na rożnie?
Albertus Magnus y Schottus swiadczą, iż złowiwszy małego ptaszeczka krolika, oskubawszy go, zatkniy na rożen surowy láskowy z kiszkami, postaw na wadze na dwoch soszkach, koło ognia, tedy zrazu powoli, potym prędko obracać się będzie. Sekret docieczenia Antypatyi
Kto by naiednym bębnie żołnierskim dał skorę wilczą, a na drugim baranią, tedy biiąć w bęben tamten, na drugim się skora barania popuka. Alboteż gdybyś ná iednych skrzypcach, dał strony z wilczych kiszek, y na nich grał, a na drugich by były strony zbaranich kiszek, blisko będąć, będą się te przy rezonancyi tamtych ustawnie
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 520
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Za to trzeba przy jego interesach stawać, W rzeczy się niebezpieczne narażając wdawać; Tego lubić, kogo on, z tym się nie przyjaźnić, Zawsze mu nadskakiwać, broń Boże rozdrażnić. Sługa pańskiej urazy może sprawić z lasu; Sąsiad, jako przypowieść powieda, z tarasu. Zawsze jak mysz na pudle, groch na bębnie siedzi, Z możnym a złym sąsiadem będąc w odpowiedzi. Trudno mu wsiadszy na koń, jako słudze, znikać Od żony, dzieci; chlebu inszemu nawykać; Bo do śmierci urazy swojej nie zapomni: Jeśli nie wskóra lewem, prawem daleko mniej. Ty szelągi po trzy w grosz, on czerwone złote; Nie wiem
Za to trzeba przy jego interesach stawać, W rzeczy się niebezpieczne narażając wdawać; Tego lubić, kogo on, z tym się nie przyjaźnić, Zawsze mu nadskakiwać, broń Boże rozdrażnić. Sługa pańskiej urazy może sprawić z lasu; Sąsiad, jako przypowieść powieda, z tarasu. Zawsze jak mysz na pudle, groch na bębnie siedzi, Z możnym a złym sąsiadem będąc w odpowiedzi. Trudno mu wsiadszy na koń, jako słudze, znikać Od żony, dzieci; chlebu inszemu nawykać; Bo do śmierci urazy swojej nie zapomni: Jeśli nie wskóra lewem, prawem daleko mniej. Ty szelągi po trzy w grosz, on czerwone złote; Nie wiem
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 251
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Dlatego, żem jest constant, że złych rzeczy chwalić nie mogę i że przy wolności mojej umrzeć chcę, dla czego na żadne nie dbam pogróżki ani postrachy, mając sumienie czyste, a pogotowiu ani na datki, ani na obietnice. Co o czas, ten zawsze był u mnie i jest, kiedy był na bębnie pisząc i a la vue des ennemis. Ja się spodziewam za dni cztery stąd wyjechać na Kazimierz, Łowicz, gdzie co cięższe zostawię wozy, a do Wci serca mego jako najspieszniej pobiegę spróbować jeszcze raz, jeżeli mi też Wć moja duszo tego dotrzymasz, co w listach swych obiecujesz. Zwyczajnieć grzeczne damy i kochające
Dlatego, żem jest constant, że złych rzeczy chwalić nie mogę i że przy wolności mojej umrzeć chcę, dla czego na żadne nie dbam pogróżki ani postrachy, mając sumienie czyste, a pogotowiu ani na datki, ani na obietnice. Co o czas, ten zawsze był u mnie i jest, kiedy był na bębnie pisząc i a la vue des ennemis. Ja się spodziewam za dni cztery stąd wyjechać na Kazimierz, Łowicz, gdzie co cięższe zostawię wozy, a do Wci serca mego jako najspieszniej pobiegę spróbować jeszcze raz, jeżeli mi też Wć moja duszo tego dotrzymasz, co w listach swych obiecujesz. Zwyczajnieć grzeczne damy i kochające
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 424
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
człowieka, niewiadom przyczyny, Znać prywatnie u Pana zasłużył na winy. Rzecze do Uriasza Hetman, bądź gotowy Jutro na podjazd, teraz idź pod Namiot zdrowy. Gdzie ci każę tam pójdziesz, godzinę w którąby Powstałeś, nie naznaczam, bo cię zbudzą trąby. Czuły żołnierz w Obozie, śpi jak mysz na bębnie, Bojąc się zaspać tylko mży, na rosie ziębnie. Co raz głowy podnosi, swych Kolegów pyta: Czy już zorza powstała, czy rychło zaświta? Za ogłosem trąb, kotłów, Uriasz się stawi Przed Joaba który go kwadransu nie bawi; Ale tam stanąć każe, gdzie od Moabity, Bez sukursu Uriasz był snadno
człowieka, niewiadom przyczyny, Znać prywatnie u Pána zásłużył na winy. Rzecze do Uryasza Hetman, bądź gotowy Jutro ná podjazd, teraz idź pod Námiot zdrowy. Gdzie ci każę tam poydziesz, godzinę w ktorąby Powstáłeś, nie náznaczam, bo cię zbudzą trąby. Czuły żołnierz w Obozie, śpi iák mysz ná bębnie, Boiąc się záspać tylko mży, ná rosie ziębnie. Co ráz głowy podnosi, swych Kolegow pyta: Czy iuż zorza powstáła, czy rychło záświta? Zá ogłosem trąb, kotłow, Uryasż się stáwi Przed Joaba ktory go kwádransu nie bawi; Ale tam stánąć każe, gdzie od Moabity, Bez sukkursu Uryasż był snadno
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 102
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
na wadze, Do jednakiej przypuszcza chłodny księżyc władze; Ale długoż tej zgody? Jeden ich dzień dzieli, Drugi weźmie mieczowi, przyczyni kądzieli. Zaraz noc i gnuśny sen szerzą swoje czasy, A Bachus wytłoczywszy słodkie wino z prasy, Choć przez słońca odległość podniebny świat ziębnie, Dmie na pełnym swe bąki i fujary bębnie. Już i ptastwo pieszczone, we mchy i swe pierza Nie ufając, do cieplic przed mrozami zmierza. Ryba idzie na głębią; wąż się w ziemię ryje; Zwierz gęstwy niedostępnej szuka i paryje. Krótko zebrawszy roku schodzącego znaki, Jesień była, gdy straszny Osman na Polaki Przez ostre skały Hemu ciągnął i Rodopy,
na wadze, Do jednakiej przypuszcza chłodny księżyc władze; Ale długoż tej zgody? Jeden ich dzień dzieli, Drugi weźmie mieczowi, przyczyni kądzieli. Zaraz noc i gnuśny sen szerzą swoje czasy, A Bachus wytłoczywszy słodkie wino z prasy, Choć przez słońca odległość podniebny świat ziębnie, Dmie na pełnym swe bąki i fujary bębnie. Już i ptastwo pieszczone, we mchy i swe pierza Nie ufając, do cieplic przed mrozami zmierza. Ryba idzie na głębią; wąż się w ziemię ryje; Zwierz gęstwy niedostępnej szuka i paryje. Krótko zebrawszy roku schodzącego znaki, Jesień była, gdy straszny Osman na Polaki Przez ostre skały Hemu ciągnął i Rodopy,
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 115
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
w których ręku i honor i zdrowie Carskie, będziecie chcieli — siedli giaurowie! Takie jest pańskie zdanie, żebyśmy o jutrze W Kozaki uderzyli; tym gdy rogów utrze, Gdy ich z szańców wyżenie, a swymi te równie Osadzi ludźmi, wszytko pójdzie nam smarownie: WOJNA CHOCIMSKA
Już musi Polak siedzieć jako groch na bębnie, Jak pod siekierą, patrząc rychło-li go rębnie. Skoro mu bliski sąsiad tak fałdów przysiądzie, Już czujniej musi sypiać, jako kur na grzędzie. Ale by dobrze rzeźwiej i nie tak ozięble Pobierać się do trudnej trzeba nam przeręble! Część na dziwy z obozu wyciąga nas szyje, Część jako wryta stoi, trzecia się
w których ręku i honor i zdrowie Carskie, będziecie chcieli — siedli giaurowie! Takie jest pańskie zdanie, żebyśmy o jutrze W Kozaki uderzyli; tym gdy rogów utrze, Gdy ich z szańców wyżenie, a swymi te równie Osadzi ludźmi, wszytko pójdzie nam smarownie: WOJNA CHOCIMSKA
Już musi Polak siedzieć jako groch na bębnie, Jak pod siekierą, patrząc rychło-li go rębnie. Skoro mu bliski sąsiad tak fałdów przysiędzie, Już czujniej musi sypiać, jako kur na grzędzie. Ale by dobrze rzeźwiej i nie tak ozięble Pobierać się do trudnej trzeba nam przeręble! Część na dziwy z obozu wyciąga nas szyje, Część jako wryta stoi, trzecia się
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 160
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
być rado: Albo w pałacu mieszkać, albo w roli gmerać. Przydam: i jako z dupla wiewiórka wyzierać. Kto się rodzi do czego, w ulicy czy w rynku Niech mieszka; i ja wolę w drewnianym budynku, Bez sług, strzelby, pachołków, co większa, bez strachu, Ani jak groch na bębnie siedząc na szylwachu: Kto papier, ja pistolet, wierę, nie do rzeczy, Na tranzyt mam za pasem nosić dla odsieczy. 226. DO ŁYSEGO
Co mi za moję brodę dasz na swój łeb goły? Wszak czasem pobijają dzwonicą kościoły. Targuj, łysy, perukę; jeszcze dam w przydatku, Jeśliby nie
być rado: Albo w pałacu mieszkać, albo w roli gmerać. Przydam: i jako z dupla wiewiórka wyzierać. Kto się rodzi do czego, w ulicy czy w rynku Niech mieszka; i ja wolę w drewnianym budynku, Bez sług, strzelby, pachołków, co większa, bez strachu, Ani jak groch na bębnie siedząc na szylwachu: Kto papier, ja pistolet, wierę, nie do rzeczy, Na tranzyt mam za pasem nosić dla odsieczy. 226. DO ŁYSEGO
Co mi za moję brodę dasz na swój łeb goły? Wszak czasem pobijają dzwonicą kościoły. Targuj, łysy, perukę; jeszcze dam w przydatku, Jeśliby nie
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 327
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
484 (P). CORDOLIUM
W jedno łacińskie rzeczy dwie włożono słowo: Jeśli nudno i komu na sercu niezdrowo, W beczkę wina go włożyć, nie inszego trunku, Bo piwo, ile kwaśne, nie ujmie frasunku. Tobie, kiedy już z głowy łacina wyziębnie, Nie dziw, żeś go utopił w gorzałczanym bębnie. Choć zdrowe i masz serce bez wszelkiej tęsknicę, Za kataż stoi, kiedy łeb zawsze w podwice, I drżysz, jako osika, mój miły Marcinie. Byłbyś daleko zdrowszy, rozumiem, na winie. Aleć tu każdy swoją żyje opiniją, Bo jeden lubi popa, drugi popadią. 485.
484 (P). CORDOLIUM
W jedno łacińskie rzeczy dwie włożono słowo: Jeśli nudno i komu na sercu niezdrowo, W beczkę wina go włożyć, nie inszego trunku, Bo piwo, ile kwaśne, nie ujmie frasunku. Tobie, kiedy już z głowy łacina wyziębnie, Nie dziw, żeś go utopił w gorzałczanym bębnie. Choć zdrowe i masz serce bez wszelkiej tęsknicę, Za kataż stoi, kiedy łeb zawsze w podwice, I drżysz, jako osika, mój miły Marcinie. Byłbyś daleko zdrowszy, rozumiem, na winie. Aleć tu każdy swoją żyje opiniją, Bo jeden lubi popa, drugi popadyją. 485.
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 474
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987