, Częścią, że wszędzie głośna nowina latała, Że się już z Zelandii armata ruszała, Którą władnął i którą w rządzie tęgo trzymał Brat książęcia, którego król fryski pojmał.
LXII.
Orland tam przyjechawszy, mówi z nich jednemu, Aby od niego odniósł królowi swojemu, Że go jeden na szablę i drzewo pozywa Rycerz błędny z umową pewną, jako bywa: Jeśli go król zwycięży, da w ręce królowi Pannę, która odjęła żywot Arbantowi, Którą w tak bliskiem miejscu niedaleko chowa, Że, kiedy jej każe przyść, zawżdy jest gotowa;
LXIII.
Ale zaś potrzebuje tego z drugiej strony, Że jeśli król od niego będzie zwyciężony,
, Częścią, że wszędzie głośna nowina latała, Że się już z Zelandyej armata ruszała, Którą władnął i którą w rządzie tęgo trzymał Brat książęcia, którego król fryski poimał.
LXII.
Orland tam przyjechawszy, mówi z nich jednemu, Aby od niego odniósł królowi swojemu, Że go jeden na szablę i drzewo pozywa Rycerz błędny z umową pewną, jako bywa: Jeśli go król zwycięży, da w ręce królowi Pannę, która odjęła żywot Arbantowi, Którą w tak blizkiem miejscu niedaleko chowa, Że, kiedy jej każe przyść, zawżdy jest gotowa;
LXIII.
Ale zaś potrzebuje tego z drugiej strony, Że jeśli król od niego będzie zwyciężony,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 187
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Jaka jest własna żądza i umysł człowieczy, A wszyscy po pałacu tam i sam biegają I bez skutku żadnego swej zguby szukają, Nie mogąc stamtąd wyniść, ci, którzy tam zajdą, Mając pewną nadzieję, że swe rzeczy najdą.
LI.
„Skoro jedno przyjedziesz - prawi - w tamtę stronę, Gdzie jest on błędny pałac i wjedziesz za bronę, Zarazem przydzie przed cię - takie to tam czary! - W Rugierowej osobie czarnoksiężnik stary I tak ci się zdać będzie, że tam od jakiego Rycerza zwyciężony będzie mocniejszego, Abyś mu na ratunek i pomoc bieżała, A potem tam i sama z inszemi została.
LII.
Strzeżże
Jaka jest własna żądza i umysł człowieczy, A wszyscy po pałacu tam i sam biegają I bez skutku żadnego swej zguby szukają, Nie mogąc stamtąd wyniść, ci, którzy tam zajdą, Mając pewną nadzieję, że swe rzeczy najdą.
LI.
„Skoro jedno przyjedziesz - prawi - w tamtę stronę, Gdzie jest on błędny pałac i wjedziesz za bronę, Zarazem przydzie przed cię - takie to tam czary! - W Rugierowej osobie czarnoksiężnik stary I tak ci się zdać będzie, że tam od jakiego Rycerza zwyciężony będzie mocniejszego, Abyś mu na ratunek i pomoc bieżała, A potem tam i sama z inszemi została.
LII.
Strzeżże
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 286
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, gdzie bojaźni i strasznych cieniów w domach siła. Szósty raz kiedy Ceres bujne kłosy ścina, wolny bywać niewolnik zwykł u Żydowina. Czemu mię też trzymają w tej ziemskiej niewoli? Za dotknieniem przez łaskę czemu nie mam woli? Czemu mię, gdy opuszczam ojczyste ruiny, przyjąć nie chcą, wygnanki, niebieskie krainy? Błędny bocian, lub bywa przez świat zaniesiony, znowu przecię odwiedza dom swój upleciony; wieszczy ptaszek, jaskółka, wiosnę opowiada za powrotem w swe kraje, gdy gniazdko osiada; Antystyjusz, skazany z miasta na wygnanie, z szczęściem w dom swój powrócił, skończywszy karanie. Ach, czemuż mi ojczystych gniazd tak zabraniają,
, gdzie bojaźni i strasznych cieniów w domach siła. Szósty raz kiedy Ceres bujne kłosy ścina, wolny bywać niewolnik zwykł u Żydowina. Czemu mię też trzymają w tej ziemskiej niewoli? Za dotknieniem przez łaskę czemu nie mam woli? Czemu mię, gdy opuszczam ojczyste ruiny, przyjąć nie chcą, wygnanki, niebieskie krainy? Błędny bocian, lub bywa przez świat zaniesiony, znowu przecię odwiedza dom swój upleciony; wieszczy ptaszek, jaskółka, wiosnę opowiada za powrotem w swe kraje, gdy gniazdko osiada; Antystyjusz, skazany z miasta na wygnanie, z szczęściem w dom swój powrócił, skończywszy karanie. Ach, czemuż mi ojczystych gniazd tak zabraniają,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 147
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
uraził; proszę za Zbawienie jej Pana BOGA, i za życia, aby ta śmierć moja, zjednała jej odpuszczenie, Wia- O Schizmie Angielskiej
rę i wieczność szczęśliwą Mówiąc z Katolikami Credo zepchnięty, obieszony. Na takąż śmierć są skazani Kapłani è Societáte IESU Radulphus Servinus Mistrz przedtym Oksonieński w Hebrajskim, Greckim, Łacińskim języku błędny, potym w Duaku Katolik Jezuita, Męczennik, idąc na śmierć zaspiewał: Haec Dies, quam fecit Dominus. Aleksander Briantus, na śmierć idąc mówił. Miserere mei Deus, młody, uczony, piękny człek, w mękach stateczny; którego tułup bez głowy na pień włożony podnosił się zadmiracją. I innych kilku wtedy
uraził; proszę za Zbawienie iey Pana BOGA, y za zycia, aby ta śmierć moia, ziednała iey odpuszczenie, Wia- O Schizmie Angielskiey
rę y wieczność szczęśliwą Mowiąc z Katolikami Credo zepchnięty, obieszony. Na takąż śmierć są skazani Kapłani è Societáte IESU Radulphus Servinus Mistrz przedtym Oxonieński w Hebrayskim, Greckim, Łacińskim ięzyku błędny, potym w Duaku Katolik Iezuita, Męczennik, idąc na śmierć zaspiewał: Haec Dies, quam fecit Dominus. Alexander Briantus, na śmierć idąc mowił. Miserere mei Deus, młody, uczony, piękny człek, w mękach stateczny; ktorego tułup bez głowy na pień włożony podnosił się zadmiracyą. I innych kilku wtedy
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 119
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
Majestatu splendor szczęśliwie rozpędziwszy, buduje dożywotniego z JejMPanną Łowczanką Koronną Tęczę przymierza, kiedy pod życzliwym jasnej dobroczynności znakiem, bujające rozpuszczonym lotem zwinąwszy zamysły, do pożądanego zawijają portu. Ten ci to jasny hojnego światła widok, nie zmrużonym zwysokiej straźnice okiem od zabierającej burzliwych nawałności chmury, do miłych przyjaźni kraju ciągnący uwiodszy afekt, nie błędny tam pokazał gościeniec, gdzie wesoła stęsknionemu sercu kwitnie pociecha, gdzie nie o jednę obijają się głowę, ani w jednym sercu zanurzają ciężary. Stanąłeś W. M. P. za osobliwym Najjaśniejszego Majestatu Sukursem w tym szczęśliwości porcie, przy rozkosznym zwycięzkiemi laurami, spokojnemi palmami, Septemtrionu Niwernie, z którego nie zwiędłym żywych
Máiestatu splendor szczęśliwie rospędziwszy, buduie dożywotniego z IeyMPanną Łowczanką Koronną Tęczę przymierza, kiedy pod życzliwym iásney dobroczynności znákiem, buiaiące rospuszczonym lotem zwinąwszy zamysły, do pożądanego záwiiáią portu. Ten ci to iásny hoynego swiatła widok, nie zmrużonym zwysokiey straźnice okiem od zábieraiącey burzliwych nawáłności chmury, do miłych przyiaźni kráiu ciągnący uwiodszy áffekt, nie błędny tam pokazał gościeniec, gdzie wesoła stęsknionemu sercu kwitnie pociecha, gdzie nie o iednę obiiáią się głowę, áni w iednym sercu zanurzaią ciężary. Stanąłeś W. M. P. zá osobliwym Nayiásnieyszego Máiestatu Sukkursem w tym szczęśliwości porcie, przy roskosznym zwycięzkiemi laurámi, spokoynemi palmami, Septemtrionu Niwernie, z ktorego nie zwiędłym żywych
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 29
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745
nieustraszono w pół niebezpieczeństwa niosła serce Martemq; suum Bellona secuta, tak większego mieć nie może ukontentowania, jako tych Patriis qui gentibus otia praestant garnąc do siebie łaskami, ciągnąć Dobrodziejstwy. Masz tego oczywisty dowód Mci Panie Starosto Chełmski, kiedy o to już powtórnie osobłiwą Dworu swego brać ci pozwala ozdobę, kiedy tam nie błędny pokazuje gościniec, gdzie ścisły nexus przyjacielskie miłe krempując serce, nie rozerwane miłości ogniwa wdzięcznym pasmem i przejrzanym od Boga ordynkiem spojone prowadzi. Gdzie ten Nodus Gordius nie mieczem rościęty, jako wielkiemu wszelkie wrożył Aleksandrowi fortuny, ale ściśle powikłany, pewnym jest w następujących potomkach nieśmiertelności dokumentem, gdzie szczęśliwa życzliwych Planet koniunkcja, nie tak
nieustraszono w puł niebespieczenstwa niosła serce Martemq; suum Bellona secuta, ták większego mieć nie może ukontentowania, iáko tych Patriis qui gentibus otia praestant garnąc do siebie łáskámi, ciągnąć Dobrodzieystwy. Masz tego oczywisty dowod Mci Panie Starosto Chełmski, kiedy o to iuż powtornie osobłiwą Dworu swego bráć ci pozwala ozdobę, kiedy tam nie błędny pokázuie gościniec, gdzie ścisły nexus przyiacielskie miłe krempuiąc serce, nie rozerwáne miłości ogniwa wdzięcznym pasmem y przeyrzanym od Boga ordynkiem spoione prowadzi. Gdzie ten Nodus Gordius nie mieczem rościęty, iáko wielkiemu wszelkie wrożył Alexandrowi fortuny, ále ściśle powikłány, pewnym iest w nástępuiących potomkách nieśmiertelności dokumentem, gdzie szczęśliwa życzliwych Planet koniunkcya, nie tak
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 37
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745
klejone/ Na ciele były rany niezliczone. Kolczan na stronie leżał haftowany/ Miasto strzał strzmielu/ tkwiał szpatel strugany. Ozdoba jego wszytka poszpecona/ Moc jego wniwecz była obrócona. Gdy mu zabrzmiał szmer stop mych koło głowy/ Ocknął się ze snu/ i przez dalsze rowy Uciekał śpieszno: a w dolnych zwierzyńcach Tułał się błędny po kiściastych trzcińcach. Poszedłem dalej gdzie na wielkiej fali/ Długimi rzędy tablice wisiały: Na nich siedm grzechów śmiertelnych obrazy Prawe źwierciadła duszy mojej skazy. Napierwszej. Pycha w złocistej koronie Siedziała strojną na wysokim tronie. Bogactwo złote w ręku piastowała/ A wszywe nogą ubóstwo deptała. Tuż przy niej siostra stała/
kliione/ Ná ćiele były rány niezliczone. Kolczan ná stronie leżał hawtowány/ Miásto strzał strzmielu/ tkwiał szpatel strugány. Ozdobá iego wszytka poszpecona/ Moc iego wniwecz była obrocona. Gdy mu zabrzmiał szmer stop mych koło głowy/ Ocknął się ze snu/ y przez dalsze rowy Vćiekał śpieszno: a w dolnych źwierzyńcach Tułał się błędny po kiśćiastych trzćińcach. Poszedłem daley gdźie na wielkiey fali/ Długimi rzędy tablice wiśiały: Ná nich śiedm grzechow śmiertelnych obrázy Práwe źwierćiadłá duszy moiey skázy. Napierwszey. Pychá w złoćistey koronie Siedźiáłá stroyną ná wysokim thronie. Bogáctwo złote w ręku piástowáłá/ A wszywe nogą vbostwo deptáłá. Tuż przy niey siostra stałá/
Skrót tekstu: TwarKŁodz
Strona: Dv
Tytuł:
Łódź młodzi z nawałności do brzegu płynąca
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Siebeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
wierzę, aby bajka mogła być piękniejsza, Jako ta historia moja teraźniejsza - A wtem się Fiordyspina Hiszpanka trafiła, Która po chróście prędkie zające goniła.
XXVIII.
Ta, kiedy siostrę moję zastała uśpioną, W żelazo okrom twarzy wszytkę obleczoną, Która, miasto kądziele, miecz u boku miała, Że to beł jakiś rycerz błędny, rozumiała. Twarzy się i postawie męskiej przypatruje, Nakoniec serce w sobie zapalone czuje: W towarzystwo ją z sobą na myśliwstwo wzywa, Potem się sama jedna z nią gęstwą okrywa.
XXIX.
A skoro się na miejscu osobnem ujźrzała I że jej tam nikt zastać nie miał, rozumiała, I mową i postawą
wierzę, aby bajka mogła być piękniejsza, Jako ta historya moja teraźniejsza - A wtem się Fiordyspina Hiszpanka trafiła, Która po chróście prędkie zające goniła.
XXVIII.
Ta, kiedy siostrę moję zastała uśpioną, W żelazo okrom twarzy wszytkę obleczoną, Która, miasto kądziele, miecz u boku miała, Że to beł jakiś rycerz błędny, rozumiała. Twarzy się i postawie męskiej przypatruje, Nakoniec serce w sobie zapalone czuje: W towarzystwo ją z sobą na myśliwstwo wzywa, Potem się sama jedna z nią gęstwą okrywa.
XXIX.
A skoro się na miejscu osobnem ujźrzała I że jej tam nikt zastać nie miał, rozumiała, I mową i postawą
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 267
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Przyznam się tedy Wci sercu memu, że się i mnie już więcej pisywać nie chce, kiedy i z moimi toż się dziać musi. - Jam tu stanął przed kilką dni dopiero. - Dziś ostatek dobrej kompanii odjechało ode mnie, imp. łowczy, Korycki i Chełmski. Zostałem tedy sam, jako błędny i już też cale ponurzony w melancholii, deplezyrach i niezdrowiu, bo głowy ból taki teraz cierpię, że się sto razy na dzień przeklnę, że dotąd żyję. Cale też ból wszystek tył opanował głowy, i lubo krew nie szła, ale się lała z nosa po kilkakroć, nic to jednak nie pofolgowało; i
Przyznam się tedy Wci sercu memu, że się i mnie już więcej pisywać nie chce, kiedy i z moimi toż się dziać musi. - Jam tu stanął przed kilką dni dopiero. - Dziś ostatek dobrej kompanii odjechało ode mnie, jmp. łowczy, Korycki i Chełmski. Zostałem tedy sam, jako błędny i już też cale ponurzony w melankolii, deplezyrach i niezdrowiu, bo głowy ból taki teraz cierpię, że się sto razy na dzień przeklnę, że dotąd żyję. Cale też ból wszystek tył opanował głowy, i lubo krew nie szła, ale się lała z nosa po kilkakroć, nic to jednak nie pofolgowało; i
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 348
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
bliźniego w tym sercu wystudza, A co raz większy niecą ogień, coraz nowy, Niech zniszczeją jako dym, ty zawsze bądź zdrowy. Przeklęci są przed BOGIEM, ci co mnie wygnali Z Dziedzictwa Ojców moich, przed tobą udali, Zem twój zdrajca, twój zmiennik, że cię z Tronu spycham, A ja błędny w Pustyniach jęczę, płaczę, wzdycham. Podobno chcą, ażebym w padszy w rozpacz grubą, Chwycił się Bałwochwalstwa, z wiary mojej zgubą. Lub obcym Bogom służył, pokłony oddawał W ich oczach, odszczepiencem obrzydłym zostawał.
Szukasz mnie Saulu jak pchły, albo kuropatwy Po górach, po Pustyniach, wszak to sposób
bliźniego w tym sercu wystudza, A co ráz większy niecą ogień, coraz nowy, Niech zniszczeią iáko dym, ty záwsze bądź zdrowy. Przeklęci są przed BOGIEM, ci co mnie wygnáli Z Dziedzictwa Oycow moich, przed tobą udali, Zem twoy zdráyca, twoy zmiennik, że cię z Tronu spycham, A ja błędny w Pustyniach ięczę, płáczę, wzdycham. Podobno chcą, ażebym w pádszy w rospacz grubą, Chwycił się Bałwochwalstwa, z wiáry moiey zgubą. Lub obcym Bogom służył, pokłony oddawáł W ich oczach, odszczepiencem obrzydłym zostawał.
Szukasż mnię Saulu iák pchły, álbo kuropatwy Po gorách, po Pustyniach, wszák to sposob
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 59
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752