śliczne szczepki cnoty. Podobne też są gwoździom ognistym/ i rozpalonym/ które głębiej i łatwiej w drzewa wchodzą: tak abowiem i słówa mądrych/ jako w najgłębsze zanadra rozumu naszego wbijane bywają. I Hieronim ś. powiedają/ (pisze) iż słowa mądrych kolą/ nie głaszczą/ ani mięką ręką łzę wyciągają; ale błędnym leniwym bole pokuty/ i rany zadawają. Jeśli tedy czyja mowa nie kole/ ale słuchacze łekce i cieszy: ta mowa nie jest mądra. Tenże do Nepocjana pisząc: Gdy każesz (mowi) w Kościele/ nie ma być w Kościele żaden wrzask ludu/ ma być raczej wzdychanie: łzy słuchaczów chwały twoje niechaj
śliczne szczepki cnoty. Podobne też są gwoźdźiom ognistym/ y rospalonym/ ktore głębiey y łatwiey w drzewá wchodzą: ták ábowiem y słówá mądrych/ iáko w naygłębsze zanádrá rozumu nászego wbiiáne bywáią. I Hieronim ś. powiedáią/ (pisze) iż słowá mądrych kolą/ nie głaszczą/ áni mięką ręką łzę wyćiągáią; ále błędnym leniwym bole pokuty/ y rány zádawáią. Jesli tedy czyiá mowá nie kole/ ále słuchácze łekce y ćieszy: tá mowá nie iest mądra. Tenże do Nepocyaná pisząc: Gdy każesz (mowi) w Kośćiele/ nie ma być w Kościele żaden wrzask ludu/ ma być ráczey wzdychánie: łzy słucháczow chwały twoie niechay
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 65
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
natura dzieła swoje czyni, owszem się samą rozmaitością rzeczy popisuje; nie zna jej władzy, kto sądzi, iż na to tylko ma pozwolenie, co zwykła czynić. Chciała i przez komety ukazać wspaniałość swoję.
Niewiadomy ich jest jeszcze bieg i powrót? wiesz że czemu? bo się rzadko ukazują. Z tym wszystkim nie błędnym jako ognie, które po powietrzu wiatr miota, ale pewnym i wymierzonym krokiem postępują.
Różnej figury sq komety? ale wszystkich jedna natura, we wszystkim równe gwiazdom, nie równym tylko światłem otoczone: ukazują się każdego czasu, i w każdej części nieba, najwięcej jednak ku północy. Są jako inne istoty niebieskie dziełem natury
natura dzieła swoie czyni, owszem się samą rozmaitością rzeczy popisuie; nie zna iey władzy, kto sądzi, iż na to tylko ma pozwolenie, co zwykła czynić. Chciała y przez komety ukazać wspaniałość swoię.
Niewiadomy ich iest ieszcze bieg y powrót? wiesz że czemu? bo się rzadko ukazuią. Z tym wszystkim nie błędnym iako ognie, które po powietrzu wiatr miota, ale pewnym y wymierzonym krokiem postępuią.
Różney figury sq komety? ale wszystkich iedna natura, we wszystkim rowne gwiazdom, nie równym tylko światłem otoczone: ukazuią się każdego czasu, y w każdey części nieba, naywięcey iednak ku północy. Są iako inne istoty niebieskie dziełem natury
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 64
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
; Polacy się tym cieszą, lecz Wołochów mierzy, By tak znaczny zwierz swoich nieminął obierzy. Boć temu narodowi uchybić broń Boże Okazji, w której się czym obłowić może. Wąchają, wietrzą, tropią, nadstawiają uszy, Skąd, kto, jako, którędy, wswym się kraju ruszy. J przecie długo błędnym ciekiem wywąchali, Ze Stanisława, lubo już w Jasach, poznali. Więc zmyśliwszy posturę, jakoby nieznają Gościa, pięknym pretekstem nieco przytrzymają. Tym czasem, rozsadzonym, znać dając ułakiem Sołtanowi, i coby czynić w razie takiem Rozkazał, pytając się. Lecz Sołtan wspaniały, Pas gościowi pozwolił, gdzie chęci zmierzały
; Polacy się tym cieszą, lecz Wołochow mierzi, By tak znaczny zwierz swoich nieminął obierzi. Boć temu narodowi uchybić broń Boże Okazyi, w ktorey się czym obłowić może. Wącháią, wietrzą, tropią, nadstáwiaią uszy, Zkąd, kto, iáko, ktorędy, wswym się kráiu ruszy. J przecie długo błędnym ciekiem wywąchali, Ze Stánisława, lubo iuż w Iasach, poznali. Więc zmysliwszy posturę, iákoby nieznaią Gościá, pięknym pretextem nieco przytrzymaią. Tym czasem, rozsadzonym, znać daiąc ułakiem Sołtanowi, y coby czynić w ráźie tákiem Rozkazał, pytaiąc się. Lecz Sołtan wspaniały, Pas gościowi pozwolił, gdzie chęci zmierzały
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 16
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
.
Ono jabłko żarzystym węglem mi się stało, Spaliwszy duszę nędzną, spaliło i ciało, Ogniu mój, o Rozyno, prędkom cię zachwycił, Prędko mi cię na sercu złoty owoc wzniecił.
Teraz wiem, co jest miłość! Nie Wenus łaskawa Spłodziła ją, lecz lwica na pustyni krwawa, Tygrys, niemiłosierna nad błędnym człowiekiem, Na Kaukazie szalonym karmiła ją mlekiem. SIÓDMY: AURELI
Ukochana Lancelloto, Ciebie nie proszę o złoto, Nie chcę u ciebie kamieni Bogatych ani pierścieni: Daj mi, namilsza, z głowy wianek rozmarynowy.
Wszakże jeszcześ ziele siała, Kiedyś mi go obiecała, Pierwej, niżliś go uwiła, Mnie
.
Ono jabłko żarzystym węglem mi się stało, Spaliwszy duszę nędzną, spaliło i ciało, Ogniu mój, o Rozyno, prędkom cię zachwycił, Prędko mi cię na sercu złoty owoc wzniécił.
Teraz wiem, co jest miłość! Nie Wenus łaskawa Spłodziła ją, lecz lwica na pustyni krwawa, Tygrys, niemiłosierna nad błędnym człowiekiem, Na Kaukazie szalonym karmiła ją mlekiem. SIÓDMY: AURELI
Ukochana Lancelloto, Ciebie nie proszę o złoto, Nie chcę u ciebie kamieni Bogatych ani pierścieni: Daj mi, namilsza, z głowy wianek rozmarynowy.
Wszakże jeszcześ ziele siała, Kiedyś mi go obiecała, Pierwej, niżliś go uwiła, Mnie
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 62
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
rzecze Barlaam, że potem Ów doskonałą wziąwszy Król wiadomość o tem, Jako wielki Konstantyn życia świątobliwy Bieg przepędził, i posiadł w niebie kraj szczęśliwy. A przetoż, gdyby Ojca kto napomniał twego W tem, postrzegłby pono błąd nierozumu swego, I cofnął na wstecz mądrą radą ratowany, Aby niewpadł na upał błędnym zgotowany, A dopiero jak ślepy rekoma macając, Chcący zbył wzroku, nocy błędu się trzymając. Gdyż jak nietoperz ciemny od słońca promieni Stroniąc, pogodny trawi dzień w zapadłej cieni. O BARLAAMIE I JOZAFAĆIE. ŚŚ. 2. Pet: 1.
Rzekł Jozafat: Cóż czynić, że mój w takiem błędzie Trwa Ociec
rzecze Bárláam, że potem Ow doskonáłą wźiąwszy Krol wiadomość o tem, Iáko wielki Konstantyn zycia świątobliwy Bieg przepędźił, y pośiadł w niebie kray szczęśliwy. A przetoż, gdyby Oycá kto nápomniał twego W tem, postrzegłby pono błąd nierozumu swego, Y cofnął ná wstecz mądrą rádą rátowány, Aby niewpadł ná vpał błędnym zgotowány, A dopiero iák ślepy rekomá mácáiąc, Chcący zbył wzroku, nocy błędu się trzymáiąc. Gdyż iák nietoperz ćiemny od słońcá promieni Stroniąc, pogodny trawi dzień w zápádłey ćieni. O BARLAAMIE Y IOZAPHAĆIE. ŚŚ. 2. Pet: 1.
Rzekł Iozaphát: Coż czynić, że moy w tákiem błędźie Trwa Oćiec
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 117
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
skarb moich Antenatów złożył, Nie jeden krwawym chcąc go dostać potem, Honor z Fortuną, zdrowie z życiem łożył, Nie dziw, że drogi bez szacunku w cenie, Bo Imię jego znaczne urodzenie. Więc gdyś tę Panią tak pięknym talentem, Chciał udarować z między innych wielu, Czemuż nią rzuca, jak błędnym okrętem, Złe szczęście wszystkim impetom na celu? Niewiem czy z twojej dzieje się to woli, Ze pod smycz przyszła nieszczęśliwej doli. Która ją prawie z pieluch i kolibki, Nie jako Matka, ale zła Macocha, Wzięła w opiekę, krając chleba skibki, Nad każdą ledwie nie płacze, nie szlocha, Znać
skárb moich Antenatow złożył, Nie ieden krwáwym chcąc go dostać potem, Honor z Fortuną, zdrowie z życiem łożył, Nie dziw, że drogi bez szácunku w cenie, Bo Imię jego znáczne urodzenie. Więc gdyś tę Pánią ták pięknym tálentem, Chciał udárować z między innych wielu, Czemuż nią rzuca, iák błędnym okrętem, Złe szczęście wszystkim impetom ná celu? Niewiem czy z twoiey dzieie się to woli, Ze pod smycz przyszła nieszczęśliwey doli. Ktora ią práwie z pieluch y kolibki, Nie iáko Mátka, ále zła Mácocha, Wzięła w opiekę, kraiąc chleba skibki, Nád każdą ledwie nie płacze, nie szlocha, Znać
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 269
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
, Gdyby nie psi, już by mu zganił tę swawolą. Słowik we dnie i w nocy przy strumieniu wodnym Po swej duma czystości akcentem łagodnym, Żywot spokojny WOJNA CHOCIMSKA
Trzepie skrzydła zroszone i mech szary puszy, Dokąd go ciepłym słońce promieniem osuszy. Niedojźrany skowronek gdzieś aż pod obłokiem Pieje i swe powtarza tirile powłokiem. Błędnym żeglarz Eurom i niepewnej wodzie Zdrowia i fortun wierzy; lecz kędyż przygodzie Miejsca nie masz na świecie? I kogo zazionie Wiecznym Neptun wyrokiem, na suszy utonie! Oracz, wprzągszy do pługu pracowite cielce, Znowu się długu wielkiej zwierza rodzicielce; Albo widząc dojźrałe lny, trawy i ryże, Częścią ją goli, częścią skubie
, Gdyby nie psi, już by mu zganił tę swawolą. Słowik we dnie i w nocy przy strumieniu wodnym Po swej duma czystości akcentem łagodnym, Żywot spokojny WOJNA CHOCIMSKA
Trzepie skrzydła zroszone i mech szary puszy, Dokąd go ciepłym słońce promieniem osuszy. Niedojźrany skowronek gdzieś aż pod obłokiem Pieje i swe powtarza tirile powłokiem. Błędnym żeglarz Eurom i niepewnej wodzie Zdrowia i fortun wierzy; lecz kędyż przygodzie Miejsca nie masz na świecie? I kogo zazionie Wiecznym Neptun wyrokiem, na suszy utonie! Oracz, wprzągszy do pługu pracowite cielce, Znowu się długu wielkiej zwierza rodzicielce; Albo widząc dojźrałe lny, trawy i ryże, Częścią ją goli, częścią skubie
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 290
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924