na się onych rzeczy smak i zapach/ i bywają albo siarczyste/ albo hałunowate/ albo też i inaksze. To tedy jest mniemanie Arystotelis/ które wedle jego fundamentu i po wierzchu zda się być nieco prawdziwe: ale kto głębiej wejźrzy w jegosz Filozofią i fundamenta/ i do tego w rzecz samę/ tedy barzo jest błaha/ i nie mająca w sobie nic podobności do prawdy. A barzo ten dyskurz jest zaniedbany od tych/ którzy jedno o cieplicach pisali: bo zaraz o cieple ich pytali się/ nic nie mówiąc o minerze każdej wody ciepłej. Sam tylko Seneka o tym napisał/ którego słowa odprawiwszy/ wprzód Arystotelem będziemy roztrzęsać.
na się onych rzecży smák y zapách/ y bywáią álbo śiárcżyste/ albo hałunowáte/ álbo też y ináksze. To tedy iest mniemanie Aristotelis/ ktore wedle iego fundamentu y po wierzchu zda się bydź nieco prawdziwe: ále kto głębiey weyźrzy w iegosz Philozophią y fundamenta/ y do tego w rzecż sámę/ tedy bárzo iest błaha/ y nie maiąca w sobie nic podobnośći do prawdy. A barzo ten diskurz iest zániedbány od tych/ ktorzy iedno o ćieplicách pisali: bo záraz o ćieple ich pytali się/ nic nie mowiąc o minerze każdey wody ćiepłey. Sam tylko Seneka o tym nápisał/ ktorego słowa odprawiwszy/ wprzod Aristotelem będźiemy rostrzęsać.
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 56.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
cieple wody: że wiatr zawarty w podziemnych dołach i lochach/ swym dęciem/ nie inaczej podobno jako miechy rozdymają ogień i żarzą go/ tak też on wiatr podziemny dąc na wody podziemne/ zagrzewa one. Przypisują to mniemanie jakiemuś staremu Filozofowi/ którego zowią Milcus: ale ta sentencja z wielu miar jest nie prawdziwa i błaha. albowiem gdy by wiatr miał zagrzewać wody ciepliczne/ sprawował by to albo z przyrodzenia swego własnego/ albo onem wianiem/ i poruszeniem/ albo obojgiem tym co raz. Przyrodzenie wiatrów nie tylko nie jest aby miało rozgrzewać/ ale przeciwnym obyczajem/ rychlej jeszcze chłodzi: i miedzy wszystkiemi wiatry/ które wyliczają/ niemasz
ćieple wody: że wiátr záwárty w podźiemnych dołách y lochách/ swym dęćiem/ nie inácżey podobno iáko miechy rozdymáią ogień y żarzą go/ ták też on wiátr podźiemny dąc ná wody podźiemne/ zágrzewa one. Przypisuią to mniemánie iákiemuś stáremu Philozophowi/ ktorego zowią Milcus: ále tá sentencia z wielu miar iest nie prawdziwa y błáha. álbowiem gdy by wiátr miał zágrzewáć wody ćieplicżne/ spráwowáł by to álbo z przyrodzenia swego własnego/ álbo onem wianiem/ y poruszeniem/ álbo oboygiem tym co raz. Przyrodzenie wiátrow nie tylko nie iest áby miáło rozgrzewać/ ále przećiwnym obycżáiem/ rychley ieszcże chłodźi: y miedzy wszystkiemi wiátry/ ktore wylicżáią/ niemász
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 83.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
/ dla czego takowe wody wypływają zimne; powiadając/ że dla tego iż z oną wodą ustawicznie (podobno z samego z źrzodła) zawsze się miesza woda zimna która oziębia onę ciepłą. Drugą przyczynę daję. iż wody one od tego miejsca kędy się rodzą daleko płyną/ i na drodze ziębnieją. Ale ona pierwsza sentencja błaha jest; abowiem gdyby ona woda dla tego miała być zimna/ że się do niej przymieszuje woda zimna surowa: pewna rzecz ona woda więcejby szkodziła chorym ludżyom/ którzyby jej używali/ a niżeliby po- magała: bo wiemy to dobrze; że każda woda zimna surowa barzo szkodliwa jest/ i częstokroć choroby wielkie rodzi
/ dla cżego tákowe wody wypływáią źimne; powiádáiąc/ że dla tego iż z oną wodą vstáwicżnie (podobno z sámego z źrzodłá) záwsze się miesza wodá źimna ktora oźiębia onę ćiepłą. Drugą przyczynę dáię. iż wody one od tego mieyscá kędy się rodzą dáleko płyną/ y ná drodze źiębnieią. Ale oná pierwsza sentencya błáha iest; ábowiem gdyby oná wodá dla tego miáłá bydź źimna/ że się do niey przymieszuie woda źimna surowa: pewna rzecż oná wodá więceyby szkodźiłá chorym ludżiom/ ktorzyby iey vżywáli/ á niżeliby po- magáłá: bo wiemy to dobrze; że káżda wodá źimna surowa bárzo szkodliwa iest/ y cżęstokroć choroby wielkie rodźi
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 121.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
Mów ty co chcesz darena w twych pieniądzach chluba/ Za którą ciebie wieczna oczekawa zguba. ZLiM BUDOWNICZYM DOMÓW WLASNYCH.
45. CO to za głupi rozum? Co za umysł taki Chcieć przyrównać zacnemu pałac ladajaki? To twe prace i koszty płonne wyświadczają/ Zeć[...] w większym staraniu niż niebo bywają/ Kiedyś proszę błaha dwór stajnia przechodziła? Ceną: albo niż zamek wioska droższą była? Mylą się twe zamysły/ rozsądkuś szczupłego, Co mi na świecie najdziesz/ nad niebo droższego. UrzędNIKOM ZLiM.
46. ZLy twój urząd niewierny Panu urzędniku/ Gospodarstwo nie dobre brzydki służebniku Jakim prawem z cudzych dóbr pożytki wybierasz? Jaką sprawiedliwością
Mow ty co chcesz darena w twych pieniądzach chlubá/ Zá ktorą ćiebie wieczna oczekawa zgubá. ZLYM BVDOWNICZYM DOMOW WLASNYCH.
45. CO to zá głupi rozum? Co zá vmysł táki Chćieć przyrownáć zacnemu pałac ladáiáki? To twe práce y koszty płonne wyświadczáią/ Zeć[...] w większym stárániu niż niebo bywaią/ Kiedyś proszę błaha dwor staynia przechodźiłá? Ceną: álbo niż zamek wioska droższą byłá? Mylą się twe zámysły/ rozsądkuś szczupłego, Co mi ná świećie naydźiesz/ nad niebo droższego. VRZEDNIKOM ZLYM.
46. ZLy twoy vrząd niewierny Pánu vrzędniku/ Gospodarstwo nie dobre brzydki służebniku Iakim práwem z cudzych dobr pożytki wybierasz? Iáką spráwiedliwośćią
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 214
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
miała. Skończył Kanclerz; wtym lekki szmer izby obieży, Jednym czasu niestaje, choć się serce jezy, Do tak nagłej odwagi, inni w głowie knują Posiłki pograniczne, ale że ich czują Do tąd, wstecz się cofają. tym już na języku Pospolite ruszenie, lecz że wtakim szyku, Gdzie serca rozdwojone, błaha jest podpora, Język za zemby zemkną. tym w impecie skora Niecierpliwość, na samę czerń by krzyknąć radzi Wzłym razie, chłop czy szlachcić dźwignie, niezawadzi. Lecz którym doświadczenie i pamięć jest żywa Pod siwizną, znając że z Turkami wątpliwa Zawsze w polu igraszka, nie zda się sytemu By mógł głodny wystarczyć
miałá. Skończył Kánclerz; wtym lekki szmer izby obieży, Jednym czásu niestáie, choć się serce iezy, Do ták nágłey odwagi, inni w głowie knuią Posiłki pográniczne, ále że ich czuią Do tąd, wstecz się cofáią. tym iuz ná języku Pospolite ruszenie, lecz że wtákim szyku, Gdźie sercá rozdwoione, błaha iest podpora, Język za zemby zemkną. tym w impecie skora Niecierpliwość, ná sámę czerń by krzyknąć rádzi Wzłym ráźie, chłop czy szlachcić dźwignie, niezawádźi. Lecz ktorym doświádczenie y pámięć iest żywa Pod siwizną, znáiąc że z Turkámi wątpliwa Záwsze w polu igrászka, nie zda się sytemu By mogł głodny wystárczyć
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 26
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
w kłąb niezmierzony zatokiem się zwija: To i prościejszy drzewa najwyższego stawa: To się jak nagły potok/ okrutnie podawa/ I sobie las wadzący piersiami rozbada. Kadm na krok ustępując lwią się skorą składa/ A straszne szczoki sztychem nadstawionym zraża. I już z jadowietego posoka szczetkała Podniemiebienia/ i zioła zielone spluskała: Lecz błaha rana była/ że razowi znikał/ I obrażonej szyje/ na pozad umykał: Stos umykaniem zrażał/ i dalszy pąd psował: Aż mu Agenorowic grot w gardło wparował. Tym go prąc jachał na nim na wspak idącemu Dąb zakroczył/ szyja w tym przybita ku niemu. Drzewo się pod ciężarem smoczym nachynęło/ I na
w kłąb niezmierzony zátokiem się zwiia: To y prośćieyszy drzewá naywyższego stawa: To się iák nagły potok/ okrutnie podawa/ Y sobie las wádzący pierśiámi rozbada. Kadm ná krok vstępuiąc lwią się skorą skłáda/ A strászne szczoki sztychem nádstáwionym zraża. Y iuz z iádowietego posoká szczetkáłá Podniemiebieniá/ y źiołá źielone spluskáłá: Lecz błáha ráná byłá/ że rázowi znikał/ Y obráżoney szyie/ ná pozad vmykał: Stos vmykániem zrażał/ y dalszy pąd psował: Aż mu Agenorowic grot w gardło wpárował. Tym go prąc iáchał ná nim ná wspák idącemu Dąb zakroczył/ szyiá w tym przybita ku niemu. Drzewo się pod ćiężarem smoczym náchynęło/ Y ná
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 57
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
Bóstwo narządzona zgoła. Był kąt mało widoczny pobliżu kościoła/ Nakształt jamy/ opoką szczera obegnany: Wielce zdawna ważony/ gdzie mnogie bałwany Bogów starych drzewiane kapłan był sporwadził Tam wszedł/ i grzechem sprosnym Bóstwa poszkaradził/ Aż oczy wtył podali. Matka rozpaczała Wieżysta/ czy sprośników w Styga strącić miała? Kaźń błaha zwidziała się; przecz obudwu szyje Dopiroż gładkie orzywa żółtowłosa kryje. Palce się gną w pazory: z ramion wystawają Lopatki/ ciężar wszytek piersi zawalają. Ogony piaski zwierzchne długiemi szorują: Gniew twarz ma/ a rzecz swoję mrucząc odprawują. Łożyska ich pustynie/ wszem grośni surowie Krygi Cybelskie ciższym zębem gryżą lwowie. tych
bostwo nárządzona zgołá. Był kąt máło widoczny poblizu kościołá/ Nakształt iámy/ opoką szczera obegnány: Wielce zdawná ważony/ gdźie mnogie báłwány Bogow stárych drzewiáne kápłan był sporwadźił Tám wszedł/ y grzechem sprosnym bostwá poszkárádźił/ Aż oczy wtył podáli. Mátká rospaczáłá Wieżysta/ czy sprośnikow w Stygá strąćić miáłá? Kaźń błáha zwidźiáłá się; przecz obudwu szyie Dopiroż głádkie orzywá żołtowłosá kryie. Pálce się gną w pázory: z rámion wystawáią Lopátki/ ćiężar wszytek pierśi záwaláią. Ogony piaski zwierzchne długiemi szoruią: Gniew twarz ma/ á rzecz swoię mrucząc odpráwuią. Lożyská ich pustynie/ wszem grośni surowie Krygi Cybelskie ciższym zębem gryżą lwowie. tych
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 265
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
ż rzeką pod którę przychodzą od morza różne barki. Miasto dość wielkie w swej osiadłości i obronę ma swą dobrą. To Arcybiskupstwo kościoły ma piękne a zwłaszcza Kościół Katedralny St. Jean.
Widzieliśmy potem kabinet u jednego mieszczanina w którym dość pięknych raritates jest godna rzecz do widzenia. Gospodę mieliśmy au Faucon, dość błaha i droga.
18 Julii. Jachaliśmy zjadszy obiad mil 3 á St. Martin; tu wyjachawszy na przedmieście z miasta, jachaliśmy podle kanału murowanego który idzie przy drodze na sklepieniu, jest go dobre pół mile, rzeczka porządna, młyn na niej barzo rzecz godna do widzenia artiticialny; gospodarzom rzecz pożyteczna przypatrzyć się
ż rzeką pod którę przychodzą od morza różne barki. Miasto dość wielkie w swej osiadłości i obronę ma swą dobrą. To Arcybiskupstwo kościoły ma piękne a zwłaszcza Kościół Katedralny St. Jean.
Widzieliśmy potem kabinet u jednego mieszczanina w którym dość pięknych raritates jest godna rzecz do widzenia. Gospodę mieliśmy au Faucon, dość błaha i droga.
18 Julii. Jachaliśmy zjadszy obiad mil 3 á St. Martin; tu wyjachawszy na przedmieście z miasta, jachaliśmy podle kanału murowanego który idzie przy drodze na sklepieniu, jest go dobre pół mile, rzeczka porządna, młyn na niej barzo rzecz godna do widzenia artiticialny; gospodarzom rzecz pożyteczna przypatrzyć się
Skrót tekstu: GawarDzien
Strona: 108
Tytuł:
Dziennik podróży po Europie Jana i Marka Sobieskich
Autor:
Sebastian Gawarecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1646 a 1648
Data wydania (nie wcześniej niż):
1646
Data wydania (nie później niż):
1648
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wincenty Dawid
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Redakcja "Wędrowca"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1883
Uniej przystąpili/ i onę jako mogą nabarziej pomnażają/ serce nieprzyjacielskie mają/ potwarzami je rozmaitemi nakrywają/ językami szczypią/ na sławę się ich/ ba i na zdrowie i majętności targają/ i w ohydę do wszystkich przywodzą. Wiadomość Boga/ i rzeczy do religii i zbawienia/ zwłaszcza sprawowania i używania Sakrament ów należących/ błaha barzo u nich i słaba. A kto tego niewie/ jako grubi pospolicie i nieukowie wielcy są ich pasterze/ jako we wszelakiej pobożności oziębli/ i mało co od innego pospólstwa umiejętnością/ życiem/ i sprawami i postępkami różni. Czegoż się pod takiemi nauczycielami mizerna Ruś nauczyć/ jako zbawienie duszne swoje bezpiecznie opatrzyć
Vniey przystąpili/ y onę iáko mogą nabárźiey pomnażáią/ serce nieprzyiaćielskie máią/ potwarzámi ie rozmáitemi nákrywáią/ ięzykámi szczypią/ ná sławę się ich/ bá y ná zdrowie y máiętnośći tárgáią/ y w ohydę do wszystkich przywodzą. Wiádomość Bogá/ y rzeczy do religiey y zbáwienia/ zwłaszczá spráwowánia y vżywánia Sakráment ow należących/ błáha bárzo v nich y słába. A kto tego niewie/ iáko grubi pospolićie y nieukowie wielcy są ich pásterze/ iáko we wszelákiey pobożnośći oźiębli/ y máło co od innego pospolstwá vmieiętnośćią/ żyćiem/ y spráwámi y postępkámi rożni. Czegoż się pod tákiemi náuczyćielámi mizerna Ruś náuczyć/ iáko zbáwienie duszne swoie bespiecznie opátrzyć
Skrót tekstu: BemKom
Strona: 24.
Tytuł:
Kometa to jest pogróżka z nieba na postrach, przestrogę i upomnienie ludzkie
Autor:
Mateusz Bembus
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619