karty A w nich nie pieśni, nie treny, nie żarty, Nie historie, wojny, nie weselne Tańce, padwany, ale te subtelne I mądre gadki: a toć jest twojego Własna potrawa rozumu bystrego I wolisz takie rzeczy niż wspomnione, Dla chciwej ludzkiej żądze odłożone, Na marną szczęścia płochego zapłatę, Świetne bławaty i kruszce bogate. Wiadomem dobrze, o zacna matrono! Żeś nie z tych liczby, dla których wrzeciono
I igła tylko; ciebie twój wspaniały Huraor, ciebie twe cnoty porównały Z tymi, którym więc poważniejsze sprawy I dowcipniejsze smakują zabawy. Tegoś ty drzewa roszczka, co w ojczystym Gruncie głęboko wzrosło a krzewistym
karty A w nich nie pieśni, nie treny, nie żarty, Nie historye, wojny, nie weselne Tańce, padwany, ale te subtelne I mądre gadki: a toć jest twojego Własna potrawa rozumu bystrego I wolisz takie rzeczy niż wspomnione, Dla chciwej ludzkiej żądze odłożone, Na marną szczęścia płochego zapłatę, Świetne bławaty i kruszce bogate. Wiadomem dobrze, o zacna matrono! Żeś nie z tych liczby, dla ktorych wrzeciono
I igła tylko; ciebie twoj wspaniały Huraor, ciebie twe cnoty porownały Z tymi, ktorym więc poważniejsze sprawy I dowcipniejsze smakują zabawy. Tegoś ty drzewa roszczka, co w ojczystym Gruncie głęboko wzrosło a krzewistym
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 392
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
i wargi rumiane jak malowane? Z tego wszytkiego kał, błoto smrodliwe, gnój, ropa sprosna, robactwo brzydliwe, na ostatek proch – i w ten obrócony człowiek stworzony. O nędzne ciało, gdzież rozkoszy twoje, pałace drogie, kosztowne pokoje? Gdzie się twa śliczna uroda podziała i czym została? Gdzie są bławaty i stroje światowe, szaty wymyślne i piększenia nowe? O jakoś nagie aż do samych kości, leżąc w ciemności. Gdzie są pieniądze i klejnoty drogie? Gdzie majętności i bogactwa mnogie? Gdzie są dworzanie wokoło stojący, ciebie zdobiący? Gdzie śmiechy, żarty, tańce z biesiadami, paszty, napoje, wczasy z
i wargi rumiane jak malowane? Z tego wszytkiego kał, błoto smrodliwe, gnój, ropa sprosna, robactwo brzydliwe, na ostatek proch – i w ten obrócony człowiek stworzony. O nędzne ciało, gdzież rozkoszy twoje, pałace drogie, kosztowne pokoje? Gdzie się twa śliczna uroda podziała i czym została? Gdzie są bławaty i stroje światowe, szaty wymyślne i piększenia nowe? O jakoś nagie aż do samych kości, leżąc w ciemności. Gdzie są pieniądze i klejnoty drogie? Gdzie majętności i bogactwa mnogie? Gdzie są dworzanie wokoło stojący, ciebie zdobiący? Gdzie śmiechy, żarty, tańce z biesiadami, paszty, napoje, wczasy z
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 19
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
wonnych kwiecia gotując plot: wszelki? Otoć dojrzały owoc i depozyt wielki Oddajemy — lecz aby pobożny wstyd z moją Zostawał w całości płcią, broń sam mocą swoją. A ja ciebie, Dzieciątko, czekam z chęcią wielką, Ślubując macierzyńskiej prace pilność wszelką. JÓZEF obudzony
Święte Dziecię, nie gmachy faryskie złocone, Nie bławaty w Frygijej wymyślnie robione Przyjęły cię: leżysz nie złotem ustrojony, Lecz słomy kęs i ten żłob z drzewa wydrożony, I sitowiane siano, źdźbła na błotach żęte — Otoć pokoje dały przygody przyjęte! Niech królowie mieszkają w złoconych pałacach, Niech na złotogłowowych leżą materacach — Ociec niebieski więtszą zbogacił czcią ciebie: Czekają cię
wonnych kwiecia gotując plot: wszelki? Otoć dojrzały owoc i depozyt wielki Oddajemy — lecz aby pobożny wstyd z moją Zostawał w całości płcią, broń sam mocą swoją. A ja ciebie, Dzieciątko, czekam z chęcią wielką, Ślubując macierzyńskiej prace pilność wszelką. JÓZEF obudzony
Święte Dziecię, nie gmachy faryskie złocone, Nie bławaty w Frygijej wymyślnie robione Przyjęły cię: leżysz nie złotem ustrojony, Lecz słomy kęs i ten żłob z drzewa wydrożony, I sitowiane siano, źdźbła na błotach żęte — Otoć pokoje dały przygody przyjęte! Niech krolowie mieszkają w złoconych pałacach, Niech na złotogłowowych leżą materacach — Ociec niebieski więtszą zbogacił czcią ciebie: Czekają cię
Skrót tekstu: DachDialOkoń
Strona: 58
Tytuł:
Dyjalog o cudownym Narodzeniu...
Autor:
Jan Dachnowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi, jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989
ma co admirować, przyznając: Humanum ne crede decus. Idzie w komput, tych nowych cudów Książąt Elektorów Bawarskich Pałac w Monachium vulgò Munich Mieście, tu w Geografii opisany, i Turyn albo Taurinum w Księstwie Piemont. Świeże to skoncypowały wieki, Pałace z lodu w zimnych krajach, ciepłych Fawoniuszów igrzyska: delikatne materie, bławaty, wernikse, albo pokosty, ale to czaczki dziecinne: za złoto udają tombaki, szkiełka za drogie kamienie, robiąc tabakierki, z czego stare żartowałyby sobie wieki, gdyby je jaki wskrzesił cudotworca; ale raz upłynione wieki, non norunt deinde redire. Jeźli jakie misterne, subtelne ekscytarze, kuranty wybijające, z repetycjami
ma co admirować, przyznaiąc: Humanum ne crede decus. Idzie w komput, tych nowych cudow Xiążąt Elektorow Bawarskich Pałac w Monachium vulgò Munich Mieście, tu w Geografii opisany, y Turyn albo Taurinum w Xięstwie Piemont. Swieże to skoncypowały wieki, Pałace z lodu w zimnych kraiach, ciepłych Fawoniuszow igrzyska: delikatne materye, bławaty, wernixe, albo pokosty, ale to czaczki dziecinne: za złoto udaią tombaki, szkiełka za drogie kamienie, robiąc tabakierki, z czego stare żartowałyby sobie wieki, gdyby ie iaki wskrzesił cudotworca; ale raz upłynione wieki, non norunt deinde redire. Ieźli iakie misterne, subtelne excytarze, kuranty wybiiaiące, z repetycyami
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 35
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Warszawę, więc które przez lato zarobią u nas, zimie z żoną i dziećmi konsumunt u siebie za granicą, zarobione pieniądze w Polsce. W tych Kościołach cokolwiek znajduje się Ołtarzy, bodaj który jest żeby go Polska wystawiła ręka, cokolwiek jest Ornatów, Kap, Antependyów, i innych sprzętów Kościelnych, tych wszystkich materie i bławaty, Francuska, Niemiecka, lub Holenderska ręka robiła. W Częstochowie jest taka Monstrancja, o której sam Imć X. Przeor czynił mi relacją, że ją złotnik w Hamburgu robił, i od roboty wziął czternaście tysięcy tynfów, cóż dopiero o innych aparencjach. A co większa, jakże się w tych samych Kościołach prezentujemy BOGU
Wárszawę, więc ktore przez láto zárobią u nas, zimie z żoną y dziecmi consumunt u siebie zá gránicą, zárobione pieniądze w Polszcze. W tych Kościołach cokolwiek znáyduie śię Ołtarzy, boday ktory iest żeby go Polska wystawiła ręka, cokolwiek iest Ornatow, Kap, Antependyow, y innych sprzętow Kościelnych, tych wszystkich materye y bławaty, Francuska, Niemiecka, lub Holenderska ręka robiła. W Częstochowie iest taka Monstrancya, o ktorey sam Jmć X. Przeor czynił mi relacyą, że ią złotnik w Hamburgu robił, y od roboty wziął czternaście tysięcy tynfow, coż dopiero o innych apparencyach. A co większa, iakże sie w tych samych Kosciołach prezentuiemy BOGU
Skrót tekstu: GarczAnat
Strona: 126
Tytuł:
Anatomia Rzeczypospolitej Polskiej
Autor:
Stefan Garczyński
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1753
Data wydania (nie wcześniej niż):
1753
Data wydania (nie później niż):
1753
Tobie gwoli na spinecie I na cichym grawam flecie, Ty mnie daj z twych przyjemności Iskierkę jednę miłości. DRUGI: AMARANT
Niech się insze w bogate stroją złotogłowy, Niech skarby na się biorą, niech bryżują głowy, Niechaj diamentami palce swe okują, Niech szyje zamorskimi perłami osnują!
Fraszka szumne ubiory, fraszka i bławaty, Bowiem nie tak na złoto ani pyszne szaty, Nie tak się zapalają prędko na pieniądze, Jako na przyrodzoną gładkość, ludzkie żądze.
Nie pomogą niewdzięcznej twarzy drogie sztuki, Nie ozdobią jej włosów przyprawnych peruki. Grunt uroda, komu tej jednej nie dostaje, Nie dadzą jej bogactwa ani obyczaje.
Przeto milszaś ty
Tobie gwoli na spinecie I na cichym grawam flecie, Ty mnie daj z twych przyjemności Iskierkę jednę miłości. DRUGI: AMARANT
Niech się insze w bogate stroją złotogłowy, Niech skarby na się biorą, niech bryżują głowy, Niechaj dyjamentami palce swe okują, Niech szyje zamorskimi perłami osnują!
Fraszka szumne ubiory, fraszka i bławaty, Bowiem nie tak na złoto ani pyszne szaty, Nie tak się zapalają prędko na pieniądze, Jako na przyrodzoną gładkość, ludzkie żądze.
Nie pomogą niewdzięcznej twarzy drogie sztuki, Nie ozdobią jej włosów przyprawnych peruki. Grunt uroda, komu tej jednej nie dostaje, Nie dadzą jej bogactwa ani obyczaje.
Przeto milszaś ty
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 56
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
chęci serca mego jawnie wylałam, A inszych młodzianów dary, Polecania i ofiary Tobie gwoli, niewdzięczniku, w tył odrzucałam.
Nie dbałam ja na wysokie panięce stany, Nie dałam wprzód na dostatnie i wielkie pany, Nie patrzałam na purpury ani bisiory, Fraszka u mnie były szaty, Złotogłowy i bławaty, Za nicem ja poczytała bogate zbiory.
Na ostatek, co płeć białą marnie uwodzi, Nie korzystałam w lubości pieszczonej młodzi, Nie starałam się o złoto i nowe stroje; Tobiem się tylko myśliła Upodobać, tobiem żyła, Chcąc co dzień lepiej zarobić na łaskę twoję.
Prawda, często dawałeś mi
chęci serca mego jawnie wylałam, A inszych młodzianów dary, Polecania i ofiary Tobie gwoli, niewdzięczniku, w tył odrzucałam.
Nie dbałam ja na wysokie panięce stany, Nie dałam wprzód na dostatnie i wielkie pany, Nie patrzałam na purpury ani bisiory, Fraszka u mnie były szaty, Złotogłowy i bławaty, Za nicem ja poczytała bogate zbiory.
Na ostatek, co płeć białą marnie uwodzi, Nie korzystałam w lubości pieszczonej młodzi, Nie starałam się o złoto i nowe stroje; Tobiem się tylko myśliła Upodobać, tobiem żyła, Chcąc co dzień lepiej zarobić na łaskę twoję.
Prawda, często dawałeś mi
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 109
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
P. KAZIMIERZOWI JANOWI SAPIEZE, Hrabi na Wielkim Bychowie, Zasławiu, i Dąbrownie, Wojewodzie Wileńskiemu, Wielkiemu Hetmanowi W.Ks.L.
I. W Sarmackiem ubrał JOZAFATA sżaty, Krajów Indyjskich dawnych Królewicza Świętego: w szakże nie w bisior bogaty Ani w purpurę; gdyż go włosiennica Ostra wsławiła, nie miękkie bławaty. Tak przybranego w Polski strój Panica Gdyć praezentuję Wielki Senatorze, Mniemam, że będzie u ludzi w Honorze. II. Ciebie ja bowiem, którego uczona I w tym w swych Pallas szkołach wychowała, Tej krótkiej prace wziąłem za Patrona Komużby ta być winną Muza miała? Unosząca się, jako łódź Jasona
P. KAZIMIERZOWI IANOWI SAPIEZE, Hrábi ná Wielkim Bychowie, Zásłáwiu, y Dąbrownie, Woiewodźie Wileńskiemu, Wielkiemu Hetmánowi W.X.L.
I. W Sármáckiem vbrał IOZAPHATA sźáty, Kráiow Indiyskich dawnych Krolewicá Swiętego: w szákże nie w biśior bogáty Ani w purpurę; gdyż go włośiennicá Ostra wsławiłá, nie miękkie błáwaty. Ták przybránego w Polski stroy Pánicá Gdyć praezentuię Wielki Senatorze, Mniemam, że będźie v ludźi w Honorze. II. Ciebie ia bowiem, ktorego vczona Y w tym w swych Pállás szkołách wychowáłá, Tey krotkiey prace wźiąłem zá Pátroná Komużby tá bydź winną Muzá miáłá? Vnosząca się, iáko łodź Iásoná
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 3
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
podlejszy Daleko, którzy więcznej w niebie zażywają Chwały, i potokiem dóbr wiecznych opływają, Której chwały ozdoba, i dóbr wiecznych cena Żadnego być niemoże usty Demostena Wyrażona: bo nasze dwory wystawione Świecące zwierzchu złotem, a wewnątrz sadzone Jaspizem; albo rzekę, bogate pałace I drogie szaty na nas, one kanawace, Bławaty, i inny sprzęt świętym względem onych Pałaców ręką Boską w niebie sporządzonych, I względem szat, i wielkich ozdób, które w niebie Nagotował Stworzyciel miłującym siebie, Zdadzą się jako błoto, i wzgardzone śmiecie, Którę żadnej niemogą mieć wagi na świecie. Jako tedy ci teraz zdadzą się głupiemi Barzo być w oczach naszych
podleyszy Dáleko, ktorzy więczney w niebie zażywáią Chwały, y potokiem dobr wiecznych opływáią, Ktorey chwały ozdobá, y dobr wiecznych cená Zadnego bydź niemoże vsty Demostená Wyráżona: bo násze dwory wystáwione Swiecące zwierzchu złotem, á wewnątrz sádzone Iáspizem; álbo rzekę, bogáte páłáce Y drogie száty ná nas, one kánáwáce, Błáwaty, y inny sprzęt świętym względem onych Páłácow ręką Boską w niebie sporządzonych, Y względem szat, y wielkich ozdob, ktore w niebie Nágotował Stworzyćiel miłuiącym śiebie, Zdádzą się iáko błoto, y wzgárdzone śmiećie, Ktorę żadney niemogą mieć wagi ná świećie. Iáko tedy ći teraz zdádzą się głupiemi Bárzo bydź w oczách nászych
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 115
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688