kija się nie boi.
Cechowanych się strzeż. Nie darmo cię natura nacechowała.
Jeszcze daleko wieczor, Nie wiesz co cię potkać może.
Nie masz nic sroższego, jak Pan zubogiego.
Pan Bóg gwiazdami władza.
Ma kiełbie, we łbie. Wronami karmiony.
Skąpy a świnia, po śmierci zwierzyna.
I Przodkowie błaznami nie byli.
Kto brzuch naładuje, językiem rad szermuje.
Kto odważył, jakby napoły wygrał Gdzie serce tam i szczęście.
Słuchawszy za baranem, trzeba słuchać i za wilkiem.
Słysz wiele, mów mało.
Kto Rodziców nie słucha, kata słuchać musi.
Wie Pan Bóg, czyj Kozieł, czyj baran.
Żywot
kija śię nie boji.
Cechowanych śię strzeż. Nie darmo cię natura nacechowała.
Jeszcze daleko wiecżor, Nie wiesz co cię potkać może.
Nie masz nic sroższego, jak Pan zubogiego.
Pan Bog gwiazdami władza.
Ma kiełbie, we łbie. Wronami karmiony.
Skąpy a świnia, po śmierći zwierzyna.
Y Przodkowie błaznami nie byli.
Kto brzuch naładuje, językiem rad szermuie.
Kto odważył, jakby napoły wygrał Gdzie serce tam y szcześćie.
Słuchawszy za baranem, trzeba słuchać y za wilkiem.
Słysz wiele, mow mało.
Kto Rodźicow nie słucha, kata słuchać muśi.
Wie Pan Bog, czyy Koźieł, czyy baran.
Zywot
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 19
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
, że na Wormackim Roku 1521 Sejmie Karoł Cesarz, swą Katolicką strenué wyznał wiarę, Lutra jako Heretyka na wygnanie dekretował, i Dekret Leona X. Papieża nań i Sektarzów jego ferowany do egzekucyj przyprowadzić kazał. Czym zirrytowany piekielny Cerberus Luter, szpetne na Cesarza i Książąt Imperyj rozrzucił scripta, wieprzami, wilkami osłami, błaznami, pianicami, szalonemi nazywając i ten wydał projekt; iż nadaremnie Katolicy wojnę podnoszą na Turczyna, póki jego Luterskiej nie przyjmą Ewangelii: Ze tę Wojnę podnosić, nie jest co innego, tylko woli Boskiej sprzeciwiać się karzącej przez nieprzyjaciół nieprawości nasze, że nie jest rzecz Chrześcijańska wojować, ale cierpliwie gwałt sobie zadany ponosić.
, że ná Wormackim Roku 1521 Seymie Karoł Cesarz, swą Katolicką strenué wyznał wiarę, Lutra iako Heretyka na wygnánie dekretował, y Dekret Leona X. Papieża nań y Sektarzow iego ferowany do exekucyi przyprowadzić kazał. Czym zirrytowany piekielny Cerberus Luter, szpetne na Cesarza y Xiążąt Imperii rozrzucił scripta, wieprzami, wilkami osłami, błaznami, pianicami, szalonemi nazywaiąc y ten wydał proiekt; iż nadaremnie Katolicy woynę podnoszą na Turczyna, poki iego Luterskiey nie przyimą Ewangelii: Ze tę Woynę podnosić, nie iest co innego, tylko woli Boskiey sprzeciwiać się karzącey przez nieprzyiacioł nieprawości nasze, że nie iest rzecz Chrześciańska woiować, ale cierpliwie gwałt sobie zadány ponosić.
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 238
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
ceny; lecz fantasiej niestatecznej/ ochotny i skłonny ku złemu/ języka nie tylko przespiecznego/ ale też wszetecznego i rozpustnego/ nazwany Franciscus Rabelles. Ten bawiąc się długi czas po karczmach/ i po miejscach podobnych z ludźmi nie tylo podłemi/ ale też z niesławnymi i z hultajami: błąkając się też przy dworzech raczej z błaznami i z hałastrą/ a niż z szlachcicami uczciwymi/ abo z ludźmi statecznymi; nazbierał nie mało błażeństw i żartów/ i fraszek/ i wydał jednę książkę przyjemną Francuzom/ dla factij i kosztów/ których jest pełna. krótko mówiąc/ tam wszędzie szydzi z księżej/ z zakonników/ z uczciwości/ i wszelkiej cnoty Chrześcijańskiej
ceny; lecz fántásiey niestáteczney/ ochotny y skłonny ku złemu/ ięzyká nie tylko przespiecznego/ ále też wszetecznego y rospustnego/ názwány Franciscus Rabelles. Ten báwiąc się długi czás po kárczmách/ y po mieyscách podobnych z ludźmi nie tylo podłemi/ ále też z niesławnymi y z hultáiámi: błąkáiąc się też przy dworzech ráczey z błaznámi y z cháłástrą/ á niż z szláchćicámi vczćiwymi/ ábo z ludźmi státecznymi; názbierał nie mało błażeństw y żártow/ y frászek/ y wydał iednę kśiążkę przyiemną Fráncuzom/ dla fáctiy y kosztow/ ktorych iest pełna. krotko mowiąc/ tám wszędźie szydźi z kśiężey/ z zakonnikow/ z vczćiwośći/ y wszelkiey cnoty Chrześćiáńskiey
Skrót tekstu: BotŁęczRel_IV
Strona: 87
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. IV
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
WASZEC W KUCHNI
Ty z kuchnie, ja z obozu. Wierę, nie do kwadry — Kiedym się ja bił w szyku, tyś parzył cynadry — Żeś mię za stół uprzedził bez wszelkiego względu, Dostawszy za pieniądze od króla urzędu. Znam siłu, co tak znacznej nie liczywszy kwoty, I okrom przywileju błaznami, jako ty. 98. ZŁOTA WOLNOŚĆ
Złota wolność, i słusznie, tak drogo się ceni, Tylko że złoto nigdy cnoty nie odmieni: Im starsze, tym i lepsze, niźli było nowem. Wolność polska, starzawszy, stała się ołowem, Odmieniwszy w swąwolą. Nie złoto, lecz zła to, Rzec się
WASZEC W KUCHNI
Ty z kuchnie, ja z obozu. Wierę, nie do kwadry — Kiedym się ja bił w szyku, tyś parzył cynadry — Żeś mię za stół uprzedził bez wszelkiego względu, Dostawszy za pieniądze od króla urzędu. Znam siłu, co tak znacznej nie liczywszy kwoty, I okrom przywileju błaznami, jako ty. 98. ZŁOTA WOLNOŚĆ
Złota wolność, i słusznie, tak drogo się ceni, Tylko że złoto nigdy cnoty nie odmieni: Im starsze, tym i lepsze, niźli było nowem. Wolność polska, starzawszy, stała się ołowem, Odmieniwszy w swąwolą. Nie złoto, lecz zła to, Rzec się
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 63
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
który choćby się rozpuknął, ni Diabła z korzyści. B. Mąż serca i animuszu nieustraszonego, cnotę nad wszystko przekłada, i jako we własnym kocha się zdrowiu, a wiecznym Nieprzyjacielem zostawa pochlebstwa, próżnowanie jest zabawą jego. Dzieło, i Akt zaczęty kończy statecznie Pochlebcę i Susurronów, jak złego nie rad widzi Ducha, błaznami brzydzi się, mówi liberè co mu cnota każe, superstitie wszelakie depce, slowa jego muszą mieć wagę i powagę, Monarsze swemu i spół Senatorom otwiera szczerze sentencją, i rozumienie swoje, a moc tantillum umie dysimulować, wiedząc iż libertas nutrix jest sermonis. T. A kiedy będzie wola Wmci dać znać Persowi, o
ktory choćby się rospuknął, ni Diabłá z korzyśći. B. Mąż sercá y ánimuszu nieustrászonego, cnotę nád wszystko przekłáda, y iáko we własnym kocha się zdrowiu, á wiecznym Nieprzyiaćielem zostawa pochlebstwá, proznowánie iest zabáwą iego. Dźieło, y Akt zaczęty kończy státecznie Pochlebcę y Susurronow, iák złego nie rad widźi Duchá, błaznámi brzydźi się, mowi liberè co mu cnotá każe, superstitie wszelákie depce, slowá iego muszą mieć wágę y powagę, Monársze swemu y społ Senatorom otwiera szczerze sententią, y rozumienie swoie, á moc tantillum vmie dissimulowáć, wiedząc iż libertas nutrix iest sermonis. T. A kiedy będźie wola Wmći dáć znáć Persowi, o
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 56
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
A koń też ciężko nosi. Więcby się po ranu Księgą zabawić albo przepisaniem czego. Oczy mię zaraz bolą/ gdy pocznę co czytać. Więcby z pieskami w pole. Nie dobre dziś pole. Więcbyś z Kopiją skoczyć. Niebezpieczno biegać. Niemam konia po temu. Wymówek aż nazbyt. O błaźnie nad błaznami do tegośmy przyszli. Komusz z tym gorzy proszę/ czy mnie czyli tobie? A na cóż taki żywot? Czemuż się niekażesz Powić/ a tak w powiciu w kolebeczkę włożyć Żeby nad tobą Mamka śpiewała lulajże Lulaj lulaj chłopieczku. Czemuż się w bawełnę Zawinąwszy w pudełku nie zamkniesz słoniowym. Cóż
A koń tesz ćięszko nośi. Więcby się po ránu Xięgą zábawić álbo przepisániem czego. Oczy mię záraz bolą/ gdy pocznę co czytáć. Więcby z pieskámi w pole. Nie dobre dźiś pole. Więcbyś z Kopiią skoczyć. Niebespieczno biegáć. Niemam konia po temu. Wymowek ász názbyt. O błaźnie nád błaznámi do tegosmy przyszli. Komusz z tym gorzy proszę/ czy mnie czyli tobie? A ná cosz táki żywot? Czemusz się niekażesz Powić/ á tak w powićiu w kolebeczkę włożyć Żeby nád tobą Mamká spiewáłá lulayże Lulay lulay chłopieczku. Czemusz się w báwełnę Zawinąwszy w pudełku nie zamkniesz słoniowym. Cosz
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 66
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
których bywają osoby poważne, osoby mądre, królowie, książęta, et id genus; bywają też Dzianowie, Pantalonowie, kurwy, dzieci, błaznowie, diabli i stroją jakąś larwę, ostentacje, peroracje, reprezentując to, co kiedyś bywało; a skoro po komediej. to zasię owe osoby poważne, mądre, pospołu z błaznami, z Pantalonami, z diabły, z dziećmi, nic więcej zysku nie odnoszą, jedno to, co się nagadali, nachodzili, stąpając z góry po pańsku i w szatach cudnych, w koronach, z sceptrami etc. Także i wy nagadaliście się o wolnościach i nastroiliście się rad rozmaitych, chwalił jeden drugiego
których bywają osoby poważne, osoby mądre, królowie, książęta, et id genus; bywają też Dzianowie, Pantalonowie, kurwy, dzieci, błaznowie, dyabli i stroją jakąś larwę, ostentacye, peroracye, reprezentując to, co kiedyś bywało; a skoro po komedyej. to zasię owe osoby poważne, mądre, pospołu z błaznami, z Pantalonami, z dyabły, z dziećmi, nic więcej zysku nie odnoszą, jedno to, co się nagadali, nachodzili, stąpając z góry po pańsku i w szatach cudnych, w koronach, z sceptrami etc. Także i wy nagadaliście się o wolnościach i nastroiliście się rad rozmaitych, chwalił jeden drugiego
Skrót tekstu: RewerListCzII
Strona: 240
Tytuł:
Rewersał listu szlachcica jednego do drugiego pisany
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
języku.
Przestrzegam i w tym, że Polacy nasi będą się urażać, kiedy z niemi ze wszystkiemi nie będziecie konwersować, będą przed drugiemi Polakami śmiać się z was, nazywać was pysznemi, skąpemi, Jezuitami, Żakami. Nic nato nie trzeba dbać, figę na to ukazać. Takem ja czynił; a błaznami teraz w Polsce co tak mówili. A ja chwała Bogu człowiek.
Peregrynacji inter alios fructus ten jest primarius uczenia się języków cudzoziemskich. To ozdoba każdego Szlachcica Polskiego i pochwała między przednimi ozdobami i chwałami umieć języki. A nie tylko każdego Szlachcica polskiego ale każdego hominis po-litici. Przyda się i na dworze Pańskim przyda et
ięzyku.
Przestrzegam i w tym, że Polacy nasi będą się urażać, kiedy z niemi ze wszystkiemi nie będziecie konwersować, będą przed drugiemi Polakami śmiać się z was, nazywać was pysznemi, skąpemi, Jezuitami, Żakami. Nic nato nie trzeba dbać, figę na to ukazać. Takem ia czynił; a błaznami teraz w Polszcze co tak mówili. A ia chwała Bogu człowiek.
Peregrynacyi inter alios fructus ten iest primarius uczenia się ięzyków cudzoziemskich. To ozdoba każdego Szlachcica Polskiego i pochwała między przednimi ozdobami i chwałami umieć ięzyki. A nie tylko każdego Szlachcica polskiego ale każdego hominis po-litici. Przyda się i na dworze Pańskim przyda et
Skrót tekstu: GawarDzien
Strona: 11
Tytuł:
Dziennik podróży po Europie Jana i Marka Sobieskich
Autor:
Sebastian Gawarecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1646 a 1648
Data wydania (nie wcześniej niż):
1646
Data wydania (nie później niż):
1648
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wincenty Dawid
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Redakcja "Wędrowca"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1883