dozierać, aby przeręble, albo płonki w stawach, ile miałkich w lodzie przecinać, osobliwie podczas ciężkich mrozów, gdy lody dziwnie grube, i ciężkie, skądby ryb mogło subsequi poduszenie. Trzeba też wiedzieć, że wiele ryb, osobliwie karpiów ginie z wody zatchniętej, które lubią staw czysty, piaszczysty, a liny błotnisty i karasie. Z tąd niektórzy rybom dają lekarstwo, kanforę puszczając w wodę, chleb pszenny wgorzałce maczany: inni puszczają na wodę grochowiny, rozpaloną cegłę, to gnój owczy, to nasienie z dyń, na mąke zmielone; i ztego placuszki jakieś pieką, po odrobinie w sadzawkę rzucają. Jest ziele Aristolochia tojest
dozierać, aby przeręble, albo płonki w stawach, ile miałkich w lodzie przecinać, osobliwie podczas ciężkich mrozow, gdy lody dziwnie grube, y ciężkie, zkądby ryb mogło subsequi poduszenie. Trzeba też wiedzieć, że wiele ryb, osobliwie karpiow ginie z wody zatchniętey, ktore lubią staw czysty, piaszczysty, á liny błotnisty y karasie. Z tąd niektorzy rybom daią lekarstwo, kanforę puszczaiąc w wodę, chleb pszenny wgorzałce maczany: inni puszczaią na wodę grochowiny, rozpaloną cegłę, to gnoy owczy, to nasienie z dyń, na mąke zmielone; y ztego placuszki iakieś pieką, po odrobinie w sadzawkę rzucaią. Iest ziele Aristolochia toiest
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 467
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
tam się pozbiegały, Wzajem na Czaplę dość zblizka patrzały. Były Okuńki, Karaski, Szczupaczki, Linki, Szaranki, i żabki i raczki. Lecz Pani Czapla wszystkie rybki mija, Mówiąc: że chylić po ten drobiazg, szyja Boli ją; właśnie po biedne szczupiele, Mam ja ponosić fatygi tak wiele; I Lin błotnisty niewart mojej pracy; Karaski niechaj łowią inne pracy; Oklej i z płocią, to dla Matyasza, Lepszej potrawy godna gęba nasza. Tak długo Czapla, tak z sobą gadała, Te, co przed nosem były, opuszczała. Aż też i rybki stamtąd się umknęły, I na głębiznę chybko odpłynęły. Czapla już żadnej
tam śię pozbiegały, Wzaiem na Czaplę dość zblizka patrzały. Były Okuńki, Karaski, Szczupaczki, Linki, Szaranki, i żabki i raczki. Lecz Pani Czapla wszystkie rybki miia, Mowiąc: że chylić po ten drobiazg, szyia Boli ią; właśnie po biedne szczupiele, Mam ia ponośić fatygi tak wiele; I Lin błotnisty niewart moiey pracy; Karaski niechay łowią inne pracy; Okley i z płoćią, to dla Matyasza, Lepszey potrawy godna gęba nasza. Tak długo Czapla, tak z sobą gadała, Te, co przed nosem były, opuszczała. Aż też i rybki ztamtąd śię umknęły, I na głębiznę chybko odpłynęły. Czapla iuż żadney
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: 5
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731