starego rękojeść obucha. Wrzucił mi bierlet w błoto. Nie myślęcy wiele, Porwę się nań jak obses do swojej koszele. Nim mię raz on obuchem, ja go ośm koszelą; Nie zaraz się na Żydów hajducy ośmielą. Bałem się na ostatek zabiwszy kłopotu, Szedłem chyżo w swą drogę, nie folgując błotu. On mnie piętnaście razy, jam go urwał ze sto. I koszałkem porzucił, takem kiwał często.” 97. OMYŁKA
Jadąc szlachcic ubogi o jednym woźnicy, Stanął sobie w południe na pokarm w Wiślicy. Tamta rzeczpospolita pijana i z szkołą Luterskim go ministrem uczyniwszy, w gołą Dadzą sto plag panewkę;
starego rękojeść obucha. Wrzucił mi bierlet w błoto. Nie myślęcy wiele, Porwę się nań jak obses do swojej koszele. Nim mię raz on obuchem, ja go ośm koszelą; Nie zaraz się na Żydów hajducy ośmielą. Bałem się na ostatek zabiwszy kłopotu, Szedłem chyżo w swą drogę, nie folgując błotu. On mnie piętnaście razy, jam go urwał ze sto. I koszałkęm porzucił, takem kiwał często.” 97. OMYŁKA
Jadąc szlachcic ubogi o jednym woźnicy, Stanął sobie w południe na pokarm w Wiślicy. Tamta rzeczpospolita pijana i z szkołą Luterskim go ministrem uczyniwszy, w gołą Dadzą sto plag panewkę;
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 245
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
na dworze moim wyćwiczyły? Tegoście się pod bokiem moim poważyły? Na to wam wyszły chęci moje i zabawy? Na to twarz nie zmarszczona i umysł łaskawy? Miejcie pamiątkę tego, aby się kajała Setna po tym i mieście szanować umiała. Rozkazuję, abyście przy tym błocie stały (A wyście ku jakiemuś błotu przybiegały)!” I stanęłyście zaraz. Jeszcze któraś chciała Ruszyć nogą, a noga w korzeń już wrastała. Chciała rękami klasnąć, jako się rękami Zaniosła, tak obrosła wszystka gałęziami. Ciało w pień poszło, członki skórą obleczone, Liście na was wionęło na poły zielone, Na poły blade, pełne niesmacznej gorzkości
na dworze moim wyćwiczyły? Tegoście się pod bokiem moim poważyły? Na to wam wyszły chęci moje i zabawy? Na to twarz nie zmarszczona i umysł łaskawy? Miejcie pamiątkę tego, aby się kajała Setna po tym i mieście szanować umiała. Rozkazuję, abyście przy tym błocie stały (A wyście ku jakiemuś błotu przybiegały)!” I stanęłyście zaraz. Jeszcze któraś chciała Ruszyć nogą, a noga w korzeń już wrastała. Chciała rękami klasnąć, jako się rękami Zaniosła, tak obrosła wszystka gałęziami. Ciało w pień poszło, członki skórą obleczone, Liście na was wionęło na poły zielone, Na poły blade, pełne niesmacznej gorzkości
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 84
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
z Bachem. Aż baba we drzwi, ledwie poczną komplementy: „Pan — rzecze — po coś wrócił.” Gamrat jako ścięty, Żeby go kędy skryła, prosi gospodyni. „Nie wiem, kędy — odpowie — chybaby w tej skrzyni.” Wymyśli okazją ów swego powrotu, Kwoli słabemu zdrowiu i wielkiemu błotu. „Proś — rzecze — bowiem z sobą bawicie się rady, Kazawszy więcej z kuchnie dać, paniej sąsiady.” I ta, nie wymówiwszy, że mąż kędyś bawi, Ochotnie się z posłańcem do ich domu stawi. Jedzą, piją, a wiedząc, że też nie odrzuci, I ów do niej,
z Bachem. Aż baba we drzwi, ledwie poczną komplementy: „Pan — rzecze — po coś wrócił.” Gamrat jako ścięty, Żeby go kędy skryła, prosi gospodyni. „Nie wiem, kędy — odpowie — chybaby w tej skrzyni.” Wymyśli okazyją ów swego powrotu, Kwoli słabemu zdrowiu i wielkiemu błotu. „Proś — rzecze — bowiem z sobą bawicie się rady, Kazawszy więcej z kuchnie dać, paniej sąsiady.” I ta, nie wymówiwszy, że mąż kędyś bawi, Ochotnie się z posłańcem do ich domu stawi. Jedzą, piją, a wiedząc, że też nie odrzuci, I ów do niej,
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 655
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
te ochotne twych poddanych roboty, Na siebie złoto biorąc, im tylko blask złoty Rzucasz w oczy; i mówisz, że o nich staranie Masz, a ty wieczne onym gotujesz karanie, A naprzód sobie; bo dość masz, jak mniemam, na tem, Ażebyś w światowe był dostatki bogatem, Które są równe błotu, i niebaczysz tego, Ze miast światła w ciemnocie trwasz świata nędznego. Ej powstań z twardego snu, a otwórz powieki, Ujrzysz Boga naszego chwały niedaleki Promień siejący światło każdemu przyjemne Łask niebieskich; a porzuć to życie nikczemne. Bo mówi pismo: Miejcie ludzie głupi tedy Rozum a nierostropni zrozumiejcie kiedy. Bo wiedz
te ochotne twych poddánych roboty, Ná śiebie złoto biorąc, im tylko blásk złoty Rzucasz w oczy; y mowisz, że o nich stáránie Masz, á ty wieczne onym gotuiesz karánie, A naprzod sobie; bo dość masz, iák mniemam, ná tem, Ażebyś w świátowe był dostátki bogátem, Ktore są rowne błotu, y niebaczysz tego, Ze miast świátłá w ćiemnoćie trwasz świátá nędznego. Ey powstań z twárdego snu, á otworz powieki, Vyrzysz Bogá nászego chwały niedáleki Promień śieiący świátło káżdemu przyiemne Łask niebieskich; á porzuć to żyćie nikczemne. Bo mowi pismo: Mieyćie ludźie głupi tedy Rozum á nierostropni zrozumieyćie kiedy. Bo wiedz
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 167
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688