dążyć musieli Przy Chorągwiach i Znakach, strzemion się trzymając, A po drogach, i stegnach, ladagdzie padając. Póki chleba i czystej dobrali się wody. Czym samym kontentując, za wszytkie swe szkody Dusze w-się powracali. O rozrzutna rzeczy Ludzkich Jędzo! o zbytku daremny człowieczy Cóżci potym że szukasz z taką swą odwagą Bażantów po Afryce? co północą plaga Za morze zapędzonych Głuszczów i Zorawi, I których twój żołądek na wieki nie strawi Ostryg, Żółwiów, Ślimaków, kiedy tym na chlebie Dosyć teraz a wodzie! Nie wiele potrzebie Ludzkiej trzeba, i kogo zdrój Ojczysty mały Nie napoi, i Wisła, i Ocean cały. Naszy novissimé rusza
dążyć musieli Przy Chorągwiach i Znakach, strzemion się trzymaiąc, A po drogach, i stegnach, ladagdźie padaiąc. Poki chlebá i czystey dobrali się wody. Czym samym kontentuiąc, za wszytkie swe szkody Dusze w-się powracali. O rozrzutna rzeczy Ludzkich Iędzo! o zbytku daremny człowieczy Cożći potym że szukasz z taką swą odwagą Bażantow po Afryce? co pułnocną plaga Za morze zapędzonych Głuszczow i Zorawi, I ktorych twoy żołądek na wieki nie strawi Ostryg, Zołwiow, Slimakow, kiedy tym na chlebie Dosyć teraz a wodźie! Nie wiele potrzebie Ludzkiey trzebá, i kogo zdroy Oyczysty mały Nie napoi, i Wisłá, i Ocean cáły. Naszy novissimé rusza
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 98
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
wyniść kędyś błonie. O, w ślicznym położeniu sławne niegdy mury, Teraz cień staroświeckiej przewoźnej struktury! Gdzież on czas, gdyś cesarza i dwu królów zgodą Wielkim przyjął dostatkiem, Sączu, i gospodą! Teraz już nie pałacu, nie pysznego gmachu, Lecz podczas dżdżu dobrego w tobie szukać dachu! Nie rozkosznych bażantów z migdałowej pasze, Nie kandyjskich małmazyj — piwa, chleba, kasze, Ledwie byś kura znalazł, co cię ze snu budzi, Ledwie garść marnej soli! O czasy! O ludzi! KALIOPE
Nie ten ma być początek, cny Apolle, festu. Nowy do Lawinium dziś Sylwijus we stu, W tysiącu jedzie
wyniść kędyś błonie. O, w ślicznym położeniu sławne niegdy mury, Teraz cień staroświeckiej przewoźnej struktury! Gdzież on czas, gdyś cesarza i dwu królów zgodą Wielkim przyjął dostatkiem, Sączu, i gospodą! Teraz już nie pałacu, nie pysznego gmachu, Lecz podczas dżdżu dobrego w tobie szukać dachu! Nie rozkosznych bażantów z migdałowej pasze, Nie kandyjskich małmazyj — piwa, chleba, kasze, Ledwie byś kura znalazł, co cię ze snu budzi, Ledwie garść marnej soli! O czasy! O ludzi! KALIOPE
Nie ten ma być początek, cny Apolle, festu. Nowy do Lawinijum dziś Sylwijus we stu, W tysiącu jedzie
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 108
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, co jest pewniej, nad rzeką Phasis z Zamkiem, Sedes Biskupa. Mało tam Miast i wsiów. Nie mają nad 10. Zamków. Obserwują w tym Kraju, że dom od domu na 1000. kroków. Obywatele tu bywali Aalae Manrali. Rzeki tu pryncypalne Cyaneus y Phasis, gdzie mnóstwo Phasianorum, to jest Bażantów, stamtąd w Grecyj potym rozmnożonych. Rzeki te zowią teraz Kodur i Rion, Góry tu Caucasus i Coraks, według Kluweriusza. Ten Caucasus góra pełna jest lwów, tygrysów, niedźwiedziów białych, kasztanowatych, lisów, lampartów etc.
W KOMANII, vulgò CZERKasYJ hołdującej Moskwie, pod górą Kaukazem. Wełna jest przy mnóstwie
, co iest pewniey, nád rzeką Phasis z Zamkiem, Sedes Biskupa. Mało tam Miast y wsiow. Nie máią nad 10. Zamków. Obserwuią w tym Kráiu, że dom od domu na 1000. kroków. Obywatele tu bywali Aalae Manrali. Rzeki tu pryncypalne Cyaneus y Phasis, gdzie mnostwo Phasianorum, to iest Bażantów, ztamtąd w Grecyi potym rozmnożonych. Rzeki te zowią teraz Kodur y Rion, Gory tu Caucasus y Corax, według Kluweriusza. Ten Caucasus gora pełna iest lwow, tygrysow, niedźwiedziow białych, kasztanowatych, lisow, lampartow etc.
W KOMANII, vulgò CZERKASSYI hołduiącey Moskwie, pod gorą Kaukazem. Wełná iest przy mnostwie
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 452
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
w lewą go słabizną umierzy/ Z którego on postrzału ciężko się uderzy/ Zajęczawszy żałośnie. Otoż wnet zwierzynę Świeżę mamy/ (mowę tę potka Paskwalinę) A będzie jej co więcej/ teraz to gotować Nimfom każę/ które ją zarazem szyndować/ I w ćwierci siec poczęły: same poszły głębiej/ Gdzie moc sroga bażantów/ jarząbków/ gołębi/ Głuszczów/ drozdów/ kwiczołów/ i ptastwa innego Po gałęziach rozwitych lasu tam onego Wieszając się/ nadyidą. A tylkoż z cięciwy Strzałę zepchnie Diana/ żaden na dół żywy Z nich nie padnie; tak/ że ich po bokach obiedwie Nawieszawszy około/ mogły nieść zaledwie/ Aż też i odpoczęły
w lewą go słábizną vmierzy/ Z ktorego on postrzału cięszko się vderzy/ Záięczáwszy żáłośnie. Otoż wnet zwierzynę Swieżę mamy/ (mowę tę potka Pásquálinę) A będzie iey co więcey/ teraz to gotowáć Nimfom każę/ ktore ią zárázem szyndowáć/ Y w ćwierci siec poczęły: sáme poszły głębiey/ Gdzie moc sroga báżántow/ iárząbkow/ gołębi/ Głuszczow/ drozdow/ kwiczołow/ y ptástwá innego Po gáłęziách rozwitych lásu tám onego Wieszáiąc się/ nádyidą. A tylkoż z cięciwy Strzáłę zepchnie Dyáná/ żáden ná doł żywy Z nich nie pádnie; ták/ że ich po bokách obiedwie Náwieszáwszy około/ mogły nieść záledwie/ Aż też y odpoczęły
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 80
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
Jakoż na te ozdoby zwierzchu poglądając Ze stoły/ i naczynia/ wszytko do złota; W jedzeniu zaś daleko insza ich prostota/ Bowiem tylkoż jarzynki/ a frukty/ i soki Miernie przycukrowane. Nie zbytek głęboki Nie chudą Mizerią przez to pokazując/ O jako kto szczęśliwy tym się kontentując/ Aniby on Bażantów szukał malowanych Daleko po Afryce/ ani rozpuszczanych Pereł w oczcie upragnął. Po którym obiedzie Zeszłym na tych rozmowach. Jeszcze ją powiedzie. Pod słońce już schylone/ do poświęconego Blisko Gaju Bogini. Gdzie przechodzonego Spassu sobie zażywa/ kiedy to nawiedzi Miejsce swoje/ i wieszcze dawa odpowiedzi W Echo podrzeżniającej. Jakoż i tu była
Iákoż na te ozdoby zwierzchu poglądáiąc Ze stoły/ y naczynia/ wszytko do złotá; W iedzeniu záś dáleko insza ich prostotá/ Bowiem tylkoż iárzynki/ á frukty/ y soki Miernie przycukrowáne. Nie zbytek głęboki Nie chudą Mizeryą przez to pokázuiąc/ O iáko kto szczęśliwy tym się kontentuiąc/ Aniby on Bażántow szukał málowanych Daleko po Afryce/ áni rospuszczánych Pereł w oczcie vprágnął. Po ktorym obiedzie Zeszłym ná tych rozmowách. Ieszcze ią powiedzie. Pod słonce iuż schylone/ do poświęconego Blisko Gáiu Bogini. Gdzie przechodzonego Spássu sobie záżywa/ kiedy to náwiedzi Mieysce swoie/ y wieszcze dawa odpowiedzi W Echo podrzeżniáiącey. Iákoż y tu byłá
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 118
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
Inni w chatach zrobionych ręką swą na ziemnych Dolinach żyli ścisło, insi w lochach ciemnych. Tem sposobem czcąc cnotę, wszytkie świata gody, I wczasy mieli zanic, i wszelkie wygody: Bo potrawą surową: leśnemi ziołkami, Twardem z chleba sucharem i z drzewa jabłkami, Wiodąc byt. mieli to miast, żyrownych bażantów, A wodę pijąc, z krynic, miasto Alekantów. Niechcieli bowiem żadnej w pokarmach wdzięczności, I smaków szukać nigdy, lecz w strzemięźliwości Ścisłej barzo wspaniały umysł prowadzili, Gdyż taką tylo cząstką podłych potraw byli A potrzebnych kontenci, któraby wygnała Głód z członków, a posiłek potrzebny im dała Bo jedni tydzień
Inni w chátach zrobionych ręką swą ná źiemnych Dolinách zyli śćisło, inśi w lochách ćiemnych. Tem sposobem czcąc cnotę, wszytkie świátá gody, Y wczásy mieli zánic, y wszelkie wygody: Bo potráwą surową: leśnemi źiołkámi, Twárdem z chlebá suchárem y z drzewá iábłkámi, Wiodąc byt. mieli to miast, żyrownych báżántow, A wodę piiąc, z krynic, miasto Alekántow. Niechćieli bowiem żadney w pokármách wdźięcznośći, Y smákow szukáć nigdy, lecz w strzemięźliwośći Sćisłey bárzo wspániáły vmysł prowádźili, Gdyż táką tylo cząstką podłych potraw byli A potrzebnych kontęnći, ktoraby wygnáłá Głod z członkow, á pośiłek potrzebny im dáłá Bo iedni tydźień
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 87
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
czym tylko będzie potrzeba, miłość moją wyświadczyć gotówem. Mnie katar dotąd nie opuszcza i ustawiczne tyłu głowy bolenie, osobliwie w nocy, lubo i w kaftaniku sypiam, i w pawilionie, i w cieple. Pawilion i obicie dobrze się bardzo ajustowało. Fanfanik ze mną najczęściej jada; co zaś do kuropatw, do bażantów i innych zwierzyn, mógłby ich zjadać i po kilkoro na dzień, bo tego mamy dostatek, jako i fruktów. Nie trzeba się było, widzę, obawiać, aby byli czego tu przed nami nie zaczęli, bo i teraz jeszcze niektórzy radzi by albo zwlekli jeszcze jaki czas, albo zbytniego upatrują bezpieczeństwa; ale
czym tylko będzie potrzeba, miłość moją wyświadczyć gotówem. Mnie katar dotąd nie opuszcza i ustawiczne tyłu głowy bolenie, osobliwie w nocy, lubo i w kaftaniku sypiam, i w pawilionie, i w cieple. Pawilion i obicie dobrze się bardzo ajustowało. Fanfanik ze mną najczęściej jada; co zaś do kuropatw, do bażantów i innych zwierzyn, mógłby ich zjadać i po kilkoro na dzień, bo tego mamy dostatek, jako i fruktów. Nie trzeba się było, widzę, obawiać, aby byli czego tu przed nami nie zaczęli, bo i teraz jeszcze niektórzy radzi by albo zwlekli jeszcze jaki czas, albo zbytniego upatrują bezpieczeństwa; ale
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 510
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
barzo wesołe wejrzenia na wszystkie strony, o którymto zamku sami Francuzowie powiadają, że nad ten nie mają w swem Państwie równego.
Potem szliśmy widzieć fontanny bardzo piękne które wyrażają wiele person a zwłaszcza zwierząt.
Potem szliśmy do ogrodu kędy ziół rozmaitych i drzew i proporcja ogrodu misterną robotą jest zrobiona. Ptactwa potem zwłaszcza bażantów starych i młodych nie mało widzieliśmy.
Potem szliśmy do zwierzyńca w którym jest też żywe żrzódło z pod skały zamkowej nie małe obmurowane pięknie, tam na ochłodzenie woda zimna.
Potem ze zwierzyńca wyszliśmy aż do gospody naszej prosto. W kościele nagrobek piękny.
26 Junii. W tymże domu to jest w
barzo wesołe wejrzenia na wszystkie strony, o którymto zamku sami Francuzowie powiadają, że nad ten nie mają w swem Państwie równego.
Potem szliśmy widzieć fontanny bardzo piękne które wyrażają wiele person a zwłaszcza zwierząt.
Potem szliśmy do ogrodu kędy ziół rozmaitych i drzew i proporcja ogrodu misterną robotą jest zrobiona. Ptactwa potem zwłaszcza bażantów starych i młodych nie mało widzieliśmy.
Potem szliśmy do zwierzyńca w którym jest też żywe żrzódło z pod skały zamkowej nie małe obmurowane pięknie, tam na ochłodzenie woda zimna.
Potem ze zwierzyńca wyszliśmy aż do gospody naszej prosto. W kościele nagrobek piękny.
26 Junii. W tymże domu to jest w
Skrót tekstu: GawarDzien
Strona: 92
Tytuł:
Dziennik podróży po Europie Jana i Marka Sobieskich
Autor:
Sebastian Gawarecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1646 a 1648
Data wydania (nie wcześniej niż):
1646
Data wydania (nie później niż):
1648
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wincenty Dawid
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Redakcja "Wędrowca"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1883