Już się cała Warszawa o tym placu pyta, Gdzie o sławę narodów tak odległych sobie Dwu stanie bohatyrów na marsowej próbie. Już królestwo, a z nimi obojej płci zgraja Z jednego wielkie pole zastąpiła kraja, Drugą stronę książęta, każde z swoim dworem; Niemców było co widzieć z osobnym humorem. Już Tatar i z bachmata, i sam niepoczesny, Kożuch na wywrót, taftuj na strzałach paczesny, Dwie tylko za kołnierzem, łuk nałożył trzecią, W prawej ręce z drutową kańczug trzyma plecią; Jakby już wygrał, taką pokazuje wistę. O swego się rajtara tu antagonistę Pyta kurfirst; ukaże w placu go otwartem Zbaraski. Ten rozumie, że
Już się cała Warszawa o tym placu pyta, Gdzie o sławę narodów tak odległych sobie Dwu stanie bohatyrów na marsowej próbie. Już królestwo, a z nimi obojej płci zgraja Z jednego wielkie pole zastąpiła kraja, Drugą stronę książęta, każde z swoim dworem; Niemców było co widzieć z osobnym humorem. Już Tatar i z bachmata, i sam niepoczesny, Kożuch na wywrót, taftuj na strzałach paczesny, Dwie tylko za kołnierzem, łuk nałożył trzecią, W prawej ręce z drutową kańczug trzyma plecią; Jakby już wygrał, taką pokazuje wistę. O swego się rajtara tu antagonistę Pyta kurfirst; ukaże w placu go otwartem Zbaraski. Ten rozumie, że
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 371
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
raz za raz sowity! Dotąd Sybille o tym powiadały, Na co swojemi oczyma patrzały; Teraz Pegasus, dawszy mi napoju Słodkiego zażyć z wybitego zdroju, Tknął mię kopytem, abym cisnął krzywe Łuki, a pisał zawody pierzchliwe, Jakim je kształtem tam odprawowali Młodzieńcy z sobą, gdy się ubiegali. Pierwszy Brant osiadł bachmata płowego, Kosa z przedziałem była u którego Długa, sam zaś koń na obiedwie strony Darski i w biegu bywał doświadczony. Gołecki siedział na swym Wołoszynie, Który pilnował, gdzie tylko pan kinie, Tam wszytek stanął, luboli małego Pan zagrał tańca, luboli wielkiego — Gotów był skakać. Potym Krotoszyński Wsiadł na koń chyżo
raz za raz sowity! Dotąd Sybille o tym powiadały, Na co swojemi oczyma patrzały; Teraz Pegasus, dawszy mi napoju Słodkiego zażyć z wybitego zdroju, Tknął mię kopytem, abym cisnął krzywe Łuki, a pisał zawody pierzchliwe, Jakim je kształtem tam odprawowali Młodzieńcy z sobą, gdy się ubiegali. Pierwszy Brant osiadł bachmata płowego, Kosa z przedziałem była u którego Długa, sam zaś koń na obiedwie strony Darski i w biegu bywał doświadczony. Gołecki siedział na swym Wołoszynie, Który pilnował, gdzie tylko pan kinie, Tam wszytek stanął, luboli małego Pan zagrał tańca, luboli wielkiego — Gotów był skakać. Potym Krotoszyński Wsiadł na koń chyżo
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 163
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
mi wstydzić: Nie dociągnąwszy jeszcze mogę z kogo szydzić.” Póki w plecach łopatkom stawało w nim miejsca, Wyciągnie do samego po strzele żelejźca. Klasną wszyscy dłonią w dłoń, a mędrszy Dawida Wspomnią (a Tatar, głowę uchwyciwszy, wstyda), Jako tamten chlubnego zabił Goliata; Poseł zaś temu przyda do łuku bachmata. I hetman pod chorągiew swoję go wyprawi; Zagoi, bo i usta, i uszy ukrwawi. 342. I Z KOPIĄ, I Z TARCZĄ
Tak ci się staropolscy pisali Sarmaci, Póki ich nie wylekczy i nie przekabaci Pieszczota z wczasem, póki pod królem się czułem, Żołnierskim, nie szlacheckim mienili tytułem. Nie
mi wstydzić: Nie dociągnąwszy jeszcze mogę z kogo szydzić.” Póki w plecach łopatkom stawało w nim miejsca, Wyciągnie do samego po strzele żelejźca. Klasną wszyscy dłonią w dłoń, a mędrszy Dawida Wspomnią (a Tatar, głowę uchwyciwszy, wstyda), Jako tamten chlubnego zabił Golijata; Poseł zaś temu przyda do łuku bachmata. I hetman pod chorągiew swoję go wyprawi; Zagoi, bo i usta, i uszy ukrwawi. 342. I Z KOPIĄ, I Z TARCZĄ
Tak ci się staropolscy pisali Sarmaci, Póki ich nie wylekczy i nie przekabaci Pieszczota z wczasem, póki pod królem się czułem, Żołnierskim, nie szlacheckim mienili tytułem. Nie
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 204
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. T. Każdy Furfant zwykł tak zdobić swe sprawy, a obieś prosottą cnotliwego, pokryłzdradzieckie uczynki które potym wiadomością pałajątak jasno, jako się zarzą świece rozpalone, przy drabinie w garści katowskiej, która zdrajcy nie minie Wmści. B. Ty się tylko dyskursami bawisz, a tego nie widzisz żeś nad zamiar nauczył Bachmata. T. Kopytać to podemną, nie bachmat. B. Puść w stado moję kobyłę, która chodzi po polach filipejskich gdzie sięon Murzyn piekielny pokazał Brutusowi. T. Znał Diabeł BArutusa, a dwaj tego tam Murzyna. B. Hypogryfa kaz osiodłać sobie. T. Zepsiał, albo Wmść nie wiesz że
. T. Káżdy Furfant zwykł ták zdobić swe spráwy, á obieś prosottą cnotliwego, pokryłzdradźieckie vczynki ktore potym wiádomośćią pałáiąták iásno, iáko się zarzą świece rospalone, przy drábinie w garśći kátowskiey, ktora zdraycy nie minie Wmśći. B. Ty się tylko dyskursámi báwisz, á tego nie widźisz żeś nád zamiar náuczył Báchmatá. T. Kopytáć to podemną, nie báchmát. B. Puść w stádo moię kobyłę, ktora chodźi po polách filipeyskich gdźie sięon Murzyn piekielny pokazał Brutusowi. T. Znał Diabeł BArutusa, á dwáy tego tám Murzyná. B. Hypogryphá kaz ośiodłáć sobie. T. Zepśiał, álbo Wmść nie wiesz że
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 147
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695