ludzie wiedzą/ żeś miał Ojca Szlachcica/ ale nic więcej: Co jeszcze rychlej jest twoją sromotą niż ozdobą/ jako i onego Złotnika. Więtsza to jeszcze sromota/ że się rzemiesła ojcowskiego nie nauczył/ a złotnikiem się przecie zowie! A tak nie po swej wolej/ nie po wygolonym włosie/ nie po krzywych baczmagach/ nie po Herbach/ ani po przezwisku na Ski/ ma być poznawan prawdziwy Szlachcic: bo tego lada chłop dostać może: ale po Cnocie/ która i Przodkom naszym Szlachectwo dała/ i nas tylko sama może poczynić znacznymi miedzy inszymi/ to jest/ Szlachcicami. A jako złości/ zbytki/ niecnoty najwięcej pospolitemu człowiekowi
ludźie wiedzą/ żeś miał Oycá Szláchćicá/ ále nic więcey: Co iescze rychley iest twoią sromotą niż ozdobą/ iáko y onego Złotniká. Więtsza to iescze sromotá/ że się rzemiesłá oycowskiego nie náuczył/ á złotnikiem się przećie zowie! A ták nie po swey woley/ nie po wygolonym włośie/ nie po krzywych báczmágách/ nie po Herbach/ áni po przezwisku ná Ski/ ma bydź poznawan prawdźiwy Szláchćic: bo tego ládá chłop dostáć może: ále po Cnocie/ ktora y Przodkom nászym Szláchectwo dáłá/ y nas tylko sámá może poczynić znácznymi miedzy inszymi/ to iest/ Szláchćicámi. A iáko złośći/ zbytki/ niecnoty naywięcey pospolitemu człowiekowi
Skrót tekstu: StarPopr
Strona: 4
Tytuł:
Poprawa niektórych obyczajów polskich potocznych
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625
od złota, świeże szafiany. Jeszczeby te nie wadziły kosztowne ubiory, Ale to nawięcej wadzi, że niemasz pokory. A nie tylko miedzy ludźmi stanu wysokiego, Trudno naleźć bez tej wady by napodlejszego. Jako mówię, ledwie że się człowiek z tym nie rodzi, Ba najdzie czasem i żaka, co w baczmagach chodzi. Kłapa jak na postawnikach, chodząc po kościele: Diabeł to, nie świec urobił, mogę to rzec śmiele.
Duchownych nie chcę wspominać; ci nas barzo suszą. Przecię mi tego niektórzy przypłacili duszą, Którychem ja swoim trybem jako chciał obracał; Nie wiem, jeśli taki człowiek, com go nie namacał
od złota, świeże szafiany. Jeszczeby te nie wadziły kosztowne ubiory, Ale to nawięcej wadzi, że niemasz pokory. A nie tylko miedzy ludźmi stanu wysokiego, Trudno naleść bez tej wady by napodlejszego. Jako mówię, ledwie że się człowiek z tym nie rodzi, Ba najdzie czasem i żaka, co w baczmagach chodzi. Kłapa jak na postawnikach, chodząc po kościele: Dyabeł to, nie świec urobił, mogę to rzec śmiele.
Duchownych nie chcę wspominać; ci nas barzo suszą. Przecię mi tego niektórzy przypłacili duszą, Którychem ja swoim trybem jako chciał obracał; Nie wiem, jeśli taki człowiek, com go nie namacał
Skrót tekstu: SejmPiek
Strona: 30
Tytuł:
Sejm piekielny straszliwy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1903