/ z świeckiemi rzeczy sprawe mając/ i kochamy się w świeckich marnościach/ ustawicznie i pożądliwie po nich stojąc. Najprzedniejsze dobro/ nalepszy skarb i kleinot/ Boga i Niebo z oczu i serca wypuszczami! Takci czas nasz/ który barzo krótki i prędko lotny jest/ w marności trawimy/ a na głubstwo nasze żadnej baczności niemamy/ krwawymi było łzami/ gdyby jedno możno/ opłakiwać potrzeba! Mój łaskawy miły czytelniku już ocknimy/ dosycesmy spaly! Już bądźmy mędrszymi dosycesmy błazeństwa patrzyli i ono ńaśladowali! Już czas wielki/abyśmy się nagotowali do nieskonczonej wieczności/ która calem pędem bieżi/ i do drzwi się przybliża! pobożnym być chcieć
/ z świeckiemi rzeczy spráwe máiąc/ y kochamy śię w świeckich márnośćiách/ ustawicznie y pożądliwie po nich stoiąc. Nayprzednieysze dobro/ nalepszy skarb y kleinot/ Boga y Niebo z oczu y serca wypuszczami! Tákći czas nasz/ ktory barzo krotki y prętko lotny iest/ w márnośći trawimy/ á ná głubstwo násze żadney bácznośći niemamy/ krwáwymi było lzámi/ gdyby iedno mozno/ opłákiwáć potrzebá! Moy łáskáwy miły czytelniku iuż ocknimy/ dosycesmy spály! Iuż bądźmy mędrszymi dosycesmy błázenstwá pátrzyli y ono ńaśládowáli! Iuż czás wielki/ábysmy śię nágotowali do nieskonćzoney wiecznośći/ ktora cálem pędem bieźy/ y do drzwi śię przyblyża! pobożnym być chćieć
Skrót tekstu: FurUważ
Strona: Ev
Tytuł:
Astrophiczne uważanie o ułożeniu powietrza
Autor:
Stefan Furman
Drukarnia:
Dawid Frydrych Rhetiusz
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664
; Konny i Pięszy Żołnierz z krwi Szlacheckiej flintę dźwigając, szpadą szermując na żołd i pochwałę zarabiają: I pojedynczem i kupą nacierają, równego są serca, jeżeli nie są uprzedzeni, tedy uprzedzą. Piękną serc rezolucją największe i nie podobne prawie ulatwiają przeszkody: Największych awantażów biorą nadzieję, nie zdługiego rozmysłu: żeby powolnej zażywając baczności, do wiktoryj nie mieli retardycyj, lub jej nie opuścili. Częstokroć u nich lekomyślne początki, chwalebnych końców, z pochwałą swego męstwa bywają końcem; stąd byle swego dokazać, najcięższę media, mają za łatwe. Wolą nic nie mieć, nieżeli wiele a nie rychło, tak w czekaniu są niecierpliwi: kontentniejszym znoszą sercem
; Konny y Pięszy Zołnierz z krwi Szlacheckiey flintę dźwigaiąc, szpadą szermuiąc ná żołd y pochwáłę zarábiaią: Y poiedynczem y kupą nácieráią, rownego są serca, ieżeli nie są uprzedzeni, tedy uprzedzą. Piękną serc rezolucyą naywiększe y nie podobne práwie ulatwiaią przeszkody: Náywiększych awántażow biorą nádźieię, nie zdługiego rozmysłu: żeby powolney zázywaiąc baczności, do wiktoryi nie mieli retárdycyi, lub iey nie opuścili. Częstokroć u nich lekomyślne początki, chwálebnych końcow, z pochwáłą swego męstwá bywáią końcem; ztąd byle swego dokazáć, naycięższę media, maią zá łatwe. Wolą nic nie mieć, nieżeli wiele á nie rychło, ták w czekaniu są niecierpliwi: kontentnieyszym znoszą sercem
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 690
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
, Każdy swojego pilnuje rzemiosła, Ten probę jawną zajadłości daje, Drugich natura w głębszy las zaniosła, Co do którego czynić należało; Z gustem ADOLFA, oko poglądało. Zaciekłość w szczwaniu apetyt uwodzi Myśliwych, byle szczęście się powiodło, Zapomną o tym, że Słońce zachodzi I samo życie, otaksują podło, Nie masz baczności na grzmot, zawieruchę, Jak wpadną na ślad, gdzie zwierz toczył juchę.
Nie masz tam rządu każdy w inszą stronę, Bieży w las głuchy, niespyta o Pana. Choć mu noc w oczy zapuści zasłonę; Choć go nie puszcza gęstych krzaków ściana. Drże się gwałtownie niby kot do szafy, Biorąc
, Każdy swoiego pilnuie rzemiosła, Ten probę iawną zaiadłości daie, Drugich nátura w głębszy las zániosła, Co do ktorego czynić náleżało; Z gustem ADOLFA, oko poglądało. Záciekłość w szczwaniu appetyt uwodzi Myśliwych, byle szczęście się powiodło, Zápomną o tym, że Słońce záchodzi Y samo życie, otaksuią podło, Nie masz baczności ná grzmot, záwieruchę, Ják wpadną na ślad, gdzie zwierz toczył juchę.
Nie masz tam rządu każdy w inszą stronę, Bieży w las głuchy, niespyta o Pána. Choć mu noc w oczy zápuści zásłonę; Choć go nie puszcza gęstych krzakow ściana. Drże się gwałtownie niby kot do szafy, Biorąc
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 5
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
kochać, tęsknić niecierpliwie, Mieć by go zawsze w swoich oczach chciała; A nim Dziecina spracowana uśnie, Zbliży ku niemu, pod brodę pomuśnie.
Mówiąc gdzieżeś był swawolniku pusty, Już dawno Bracia śpią chrapią po dziurach, Wiem iże nierad chodzisz na rozpusty, Nie rad się wśpinasz po masztowych sznurach, Nie masz baczności co mnie nad to troszcze, Dotąd nie jadłam, i cały dzień poszczę. Odpowie Zefir, wybacz Matko że cię, Moje rozrywki do gniewu przywiodły, Wszak wiesz, że pracą mam największą w lecie, Gdyby był ze mnie piecuch leżuch podły, Gdybym zadosyć nie czynił mej szarzy, Każdy mnie z Braci
kochać, tęsknić niecierpliwie, Mieć by go záwsze w swoich oczach chćiała; A nim Dziecina sprácowana uśnie, Zbliży ku niemu, pod brodę pomuśnie.
Mowiąc gdzieżeś był swawolniku pusty, Już dawno Brácia śpią chrápią po dziurach, Wiem iże nierad chodzisz ná rospusty, Nie rád się wśpinasz po masztowych sznurach, Nie masz báczności co mnie nad to troszcze, Dotąd nie iadłam, y cáły dzień poszćzę. Odpowie Zefir, wybacz Mátko że cie, Moie rozrywki do gniewu przywiodły, Wszák wiesz, że prácą mam náywiększą w lecie, Gdyby był ze mnie piecuch leżuch podły, Gdybym zádosyć nie czynił mey szárzy, Każdy mnie z Bráci
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 17
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
mogąc sobie tej szkody nadgrodzić przez własną aprobacją.
Ale głupi bawi się myślą nad wąskim strumykiem swego rozumu, i upodobanie ma w kamykach, które na dnie znajduje, zbiera je, pokazuje ni jakie perełki, i cieszy się z aplauzu sobie podobnych.
Chełpi się że nabył rzeczy nic nie wartych, a na to żadnej baczności nie ma, czego wstyd nie wiedzieć.
W ścieżkach nawet mądrości, chęcią za głupstwem wzdycha, a wstyd oszukanym być w nadziei, nadgrodą jest jego pracy.
Mądry zdobi i poleruje swój rozum, pomnożenie nauk sprawia mu rozkosz, czyniąc je pożytecznemi światu, sam się chwałą wieńczy.
Atoli jest przekonany, że pierwsza i
mogąc sobie tey szkody nadgrodzić przez własną approbacyą.
Ale głupi bawi się myślą nad wąskim strumykiem swego rozumu, y upodobanie ma w kamykach, ktore na dnie znayduie, zbiera ie, pokazuie ni iakie perełki, y cieszy się z applauzu sobie podobnych.
Chełpi się że nabył rzeczy nic nie wartych, á na to żadney baczności nie ma, czego wstyd nie wiedzieć.
W ścieszkach nawet mądrości, chęcią za głupstwem wzdycha, á wstyd oszukanym bydż w nadziei, nadgrodą iest iego pracy.
Mądry zdobi y poleruie swoy rozum, pomnożenie nauk sprawia mu roskosż, czyniąc ie pożytecznemi światu, sam się chwałą wieńczy.
Atoli iest przekonany, że pierwsza y
Skrót tekstu: ChesMinFilozof
Strona: 43
Tytuł:
Filozof indyjski
Autor:
Philip Dormer Stanhope Chesterfield
Tłumacz:
Józef Epifani Minasowicz
Drukarnia:
Drukarnia Mitzlerowska
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1767
Data wydania (nie wcześniej niż):
1767
Data wydania (nie później niż):
1767
otoczony, ani ich w tym oszukuje.
Dobroci jego przyrodzonej nie tamuje fortuna. Raduje się że jest bogatym, a radość ta jego nie jest podległą naganie.
Ale biada temu, który zgromadza skarby, zbiera dostatki, i w posiadaniu onych raduje się. Biada temu, który gardzi albo zasmuca oblicza ubogich,
i który baczności nie ma na pot z czoła ich ciekący.
Panoszy się przez ucisk, którego nie czuje: ruina brata jego nie czyni mu żadnego pomieszania.
Pije łzy sieroce jako mleko, a narzekania wdowy są przyjemną uszom jego muzyką.
Serce jego jest zahartowane przez miłość bogactw; żadne utrapienie, żadna nędza, wzruszyć w nim dotkliwości
otoczony, ani ich w tym oszukuie.
Dobroci iego przyrodzoney nie tamuie fortuna. Raduie się że iest bogatym, á radość ta iego nie iest podległą naganie.
Ale biada temu, ktory zgromadza skarby, zbiera dostatki, y w posiadaniu onych raduie się. Biada temu, ktory gardzi albo zasmuca oblicza ubogich,
y ktory baczności nie ma na pot z czoła ich ciekący.
Panoszy się przez ucisk, ktorego nie czuie: ruina brata iego nie czyni mu żadnego pomieszania.
Piie łzy sieroce iako mleko, á narzekania wdowy są przyiemną uszom iego muzyką.
Serce iego iest zahartowane przez miłość bogactw; żadne utrapienie, żadna nędza, wzruszyć w nim dotkliwości
Skrót tekstu: ChesMinFilozof
Strona: 45
Tytuł:
Filozof indyjski
Autor:
Philip Dormer Stanhope Chesterfield
Tłumacz:
Józef Epifani Minasowicz
Drukarnia:
Drukarnia Mitzlerowska
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1767
Data wydania (nie wcześniej niż):
1767
Data wydania (nie później niż):
1767
od Ciebie, Cóż chcesz, żebym mu na to opowiedział? Kardynał Richelieu rzekł mu tonem nieprzyjemnym: Nic. Obywatele miasta Perużu we Włoszech, wyprawiwszy dwóch Posłów do Urbana V. Papieża, będącego na ten czas w Awenionie, przykazano im przełożyć w krótkich słowach interes zlecony. Pierwszy z tych dwóch Poslów, mimo baczności na rozkaz Papieża, który był nie co słaby, zaczął prawić długą i uprzykrzoną mowę, którą Ojca Z. wielce utrudził. Co postrzegłszy drugi Poseł, zabrał głos, gdy jego Kolega skończył, i przystąpiwszy z największym, ile być może uszanowaniem do Papieża, rzekł: Nasze zlecenie ma i to jeszcze Ojcze Święty,
od Ciebie, Coż chcesz, żebym mu na to opowiedział? Kardynał Richelieu rzekł mu tonem nieprzyiemnym: Nic. Obywatele miasta Perużu we Włoszech, wyprawiwszy dwoch Posłow do Urbana V. Papieża, będącego na ten czas w Awenionie, przykazano im przełożyć w krotkich słowach interess zlecony. Pierwszy z tych dwoch Poslow, mimo baczności na rozkaz Papieża, ktory był nie co słaby, zaczął prawić długą y uprzykrzoną mowę, ktorą Oyca S. wielce utrudził. Co postrzegłszy drugi Poseł, zabrał głos, gdy iego Kollega skończył, y przystąpiwszy z naywiększym, ile bydź może uszanowaniem do Papieża, rzekł: Nasze zlecenie ma y to ieszcze Oycze Swięty,
Skrót tekstu: CoqMinNic
Strona: B5v
Tytuł:
Nic francuskie na nic polskie przenicowane
Autor:
Louis Coquelet
Tłumacz:
Józef Epifani Minasowicz
Drukarnia:
Drukarnia Mitzlerowska
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
traktaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
zamysł chwalebny. VIII. Było to nazajutrz w czwartek Coś około południa, Gdy ten człowiek nie rozsądny Postrzegłszy tę pochwałę Na mym stole, czyta, chwali, I natych miast porywa. IX. W tym przeciwko mojej woli Pozwolenia dostawszy, Ze mu wolną ją przedawać, Lubom się prosił, zbraniał; Bez baczności na mą sławę, Do Drukarza ją zaniósł. X Przez ten tedy fortel gruby Praca ta na świat wyszła, Która jeźli jest nie gładka Czytelniku roztropny! Już przyczynę wiesz: dla czego Więc mię nie chciej winować. XI. Bożku chętny piśmiennikom! I wy Siostry uczone! Oddalcie od Czegoś tyry Uszczypliwe, i glossy
zamysł chwalebny. VIII. Było to nazaiutrz w czwartek Coś około południa, Gdy ten człowiek nie rozsądny Postrzegłszy tę pochwałę Na mym stole, czyta, chwali, Y natych miast porywa. IX. W tym przeciwko moiey woli Pozwolenia dostawszy, Ze mu wolną ią przedawać, Lubom się prosił, zbraniał; Bez baczności na mą sławę, Do Drukarza ią zaniosł. X Przez ten tedy fortel gruby Praca ta na świat wyszła, Ktora ieźli iest nie gładka Czytelniku rostropny! Już przyczynę wiesz: dla czego Więc mię nie chciey winować. XI. Bożku chętny piśmiennikom! Y wy Siostry uczone! Oddalcie od Czegoś tyry Uszczypliwe, y glossy
Skrót tekstu: CoqMinNic
Strona: B8
Tytuł:
Nic francuskie na nic polskie przenicowane
Autor:
Louis Coquelet
Tłumacz:
Józef Epifani Minasowicz
Drukarnia:
Drukarnia Mitzlerowska
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
traktaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
solą napakowaną rozbili, powinni będą próżną beczkę zapłacić, a sól rozsypaną znowu nabić i upakować.
46-to. Jeżeli dla lżejszego walenia głowy u końców postrącają, a tym samym końcy ukrócą, tedy za każdy utrącony koniec winy groszy piętnaście wyliczą.
Kieratowi. 47-mo. Kiedykolwiek kieratowi na ślągi, linę i otasy nie dadzą baczności, jeżeli jeszcze całe i mocne, a miałyby się zerwać, albo jeżeli sól twardą lub beczki nieostrożnie narażą, żeby, wypadłszy, w szybikach drabiny i buna lub cembrowanie potłukły, tudzież gdyby się w soli szkoda stać miała, tedy nie tylko płacę za szychtę utracić, ale do tego jeszcze złoty lub dwa złote
solą napakowaną rozbili, powinni będą próżną beczkę zapłacić, a sól rozsypaną znowu nabić i upakować.
46-to. Jeżeli dla lżejszego walenia głowy u końców postrącają, a tym samym końcy ukrócą, tedy za każdy utrącony koniec winy groszy piętnaście wyliczą.
Kieratowi. 47-mo. Kiedykolwiek kieratowi na ślągi, linę i otasy nie dadzą baczności, jeżeli jeszcze całe i mocne, a miałyby się zerwać, albo jeżeli sól twardą lub beczki nieostrożnie narażą, żeby, wypadłszy, w szybikach drabiny i buna lub cembrowanie potłukły, tudzież gdyby się w soli szkoda stać miała, tedy nie tylko płacę za szychtę utracić, ale do tego jeszcze złoty lub dwa złote
Skrót tekstu: InsGór_3
Strona: 151
Tytuł:
Instrukcje górnicze dla żup krakowskich z XVI-XVIII wieku, cz. 3
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
instrukcje
Tematyka:
górnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1706 a 1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1706
Data wydania (nie później niż):
1743
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Antonina Keckowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1963