, ledwie przecię postąpić mogę śmiałym krokiem, bo zdrad nocnych nie uzna żaden ciemnym okiem. Jako gdy jadącego w nieznajome kraje deszcz zaskoczy i burza iść dalej nie daje, już mu gwiazdy nie świecą, ani się też z bliska pożądany w budynkach chłopskich ogień błyska, sam nie wie, czyli w lasy, czy w bagniska wchodzi, jeśli też dalszą drogę do skutku przywodzi. Nieme role potężnym wołaniem okrzyka, żeby miał biedny pielgrzym ratunek z rolnika; albo żeby kto słyszeć z lochu jakiego, dobywa wszytką siłą głosu czworakiego – ale sforce daremne lecą na las głuchy, nie przynoszą żadnego odgłosu otuchy. Któżby mi się w tych błędach przewodnikiem
, ledwie przecię postąpić mogę śmiałym krokiem, bo zdrad nocnych nie uzna żaden ciemnym okiem. Jako gdy jadącego w nieznajome kraje deszcz zaskoczy i burza iść dalej nie daje, już mu gwiazdy nie świecą, ani się też z bliska pożądany w budynkach chłopskich ogień błyska, sam nie wie, czyli w lasy, czy w bagniska wchodzi, jeśli też dalszą drogę do skutku przywodzi. Nieme role potężnym wołaniem okrzyka, żeby miał biedny pielgrzym ratunek z rolnika; albo żeby kto słyszeć z lochu jakiego, dobywa wszytką siłą głosu czworakiego – ale sforce daremne lecą na las głuchy, nie przynoszą żadnego odgłosu otuchy. Któżby mi się w tych błędach przewodnikiem
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 80
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Turcy MORAT SU Stamtąd płynąc lewym skrzydłem Mezopotamii, prawym Syryj, Arabyj, Babilonii brzegów tyka się, i na wiele dzieli się Kanałów, z których jednym Kanałem o Rzekach znaczniejszych w Świecie
Seleucją Miasto, i Tygrysa Rzekę domierza, (z nim się łącząc) drugim kanałem Regius nazwanym przez Babilonią płynie, w obszerne Chaldejskie Bagniska na mil 12 szerokie, rozlewa się, a z tych przędtym prosto w Morze wpadał, potym od Nacyj po nad siebie mieszkających niejako na pół oblewani e obrócony z Tygrem razem płynie. Wzbiera i ta Rzeka jak Nilus, i Mezopotamskie polawszy grunta, rodzajniemi czyni: Tandem wpada w Morze Perskie. Tę Rzekę Cyrus Król
Turcy MORAT SU Ztamtąd płynąc lewym skrzydłem Mezopotamii, prawym Syryi, Arabyi, Babylonii brzegow tyka się, y ná wiele dzieli się Kanałow, z ktorych iednym Kanałem o Rzekach znacznieyszych w Swiecie
Seleucyą Miasto, y Tygrysa Rzekę domierza, (z nim się łącżąc) drugim kanałem Regius nazwanym przez Babylonią płynie, w obszerne Chaldeyskie Bagniska na mil 12 szerokie, rozlewa się, a z tych przędtym prosto w Morze wpadał, potym od Nacyi po nad siebie mieszkaiących nieiako na poł oblewani e obrocony z Tygrem razem płynie. Wzbiera y ta Rzeka iak Nilus, y Mezopotamskie polawszy grunta, rodzayniemi czyni: Tandem wpada w Morze Perskie. Tę Rzekę Cyrus Krol
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 560
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
ma być jego mowa. XXXIII. Rada zdrowa żywota przedłuża. O ŻABACH.
Dwie żabie towarzystwo między sobą miały I nie barzo daleko od siebie mieszkały. Jedna mieszkała w stawku, trochę na ustroniu, A druga zaś przy drodze, na wilgotnym błoniu.
A gdy się raz tak lato gorące trafiło, Że błota i bagniska wszystkie wysuszyło, Ta, co w stawku mieszkała, owę namawiała, By stamtąd się wyniósszy, z nią wespół mieszkała. Rzekła jej na to tamta: „Wolę wszystkie znosić
Niewczasy i frasunki, niż się stąd przenosić, Bom się tu urodziła, tum się wychowała, Z młodości aż do starych lat tu
ma być jego mowa. XXXIII. Rada zdrowa żywota przedłuża. O ŻABACH.
Dwie żabie towarzystwo między sobą miały I nie barzo daleko od siebie mieszkały. Jedna mieszkała w stawku, trochę na ustroniu, A druga zaś przy drodze, na wilgotnym błoniu.
A gdy się raz tak lato gorące trafiło, Że błota i bagniska wszystkie wysuszyło, Ta, co w stawku mieszkała, owę namawiała, By stamtąd się wyniósszy, z nią wespół mieszkała. Rzekła jej na to tamta: „Wolę wszystkie znosić
Niewczasy i frasunki, niż się stąd przenosić, Bom się tu urodziła, tum się wychowała, Z młodości aż do starych lat tu
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 35
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
to utrapienie pojmania czyniła najprzykrzejsze. Niedbałe swoje o nas staranie, swoję zakamiałość na nasze się żalenia słuszną nazywają nadgrodą, za nieludzkie się obchodzenie, którym nasz Król, według ich powieści, Moskiewskich potykać każe więźniów. Najżałośniejszym utrapieniem, któregośmy, Polskie przebywszy granice, doznali, był niedostatek świeżej wody, ponieważeśmy często bagniska omijając, piaszczystą okoliczą okrążać musieli. Mój wszystek dostatek zawisł przez czas mego pojmania w dwudziestu Talarach, którymi mię prosty żołnierz Szwedzki nie dawno obdarzył. Miesiącem prędzej niżeśmy do miasta Moskwy przybyli, umarł na ranę, i właśnie w nocy, którąśmy pod gołym Niebem strawić musieli. W tym Marszu wielce mi się
to utrapienie poymania czyniła nayprzykrzeysze. Niedbałe swoie o nas staranie, swoię zakamiałość na nasze śię żalenia słuszną nazywaią nadgrodą, za nieludzkie śię obchodzenie, ktorym nasz Krol, według ich powieśći, Moskiewskich potykać każe więzniow. Nayżałośnieyszym utrapieniem, ktoregośmy, Polskie przebywszy granice, doznali, był niedostatek swieżey wody, ponieważeśmy często bagniska omiiaiąc, piaszczystą okoliczą okrążać muśieli. Moy wszystek dostatek zawisł przez czas mego poymania w dwudziestu Talarach, ktorymi mię prosty żołnierz Szwedzki nie dawno obdarzył. Mieśiącem prędzey niżeśmy do miasta Moskwy przybyli, umarł na ranę, i właśnie w nocy, ktorąśmy pod gołym Niebem ztrawić muśieli. W tym Marszu wielce mi śię
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 86
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
a prawie co godzina tak pospólstwa jako i zaciężnych przybywało ludzi.
Aleć i Chmielnicki nic tym nieustraszony z ordą przeciwko królowi następował, których gdy straż wojskowa postrzegła w dzień śrzedni i języka dostała, król wyrozumiawszy o potędze nieprzyjacielskiej pierwszemu Koniecpolskiemu, chorążemu koronnemu co napadszy na pierwszą straż w kilku tysięcy będącą, na błota i bagniska onych napędził i znaczną w nich szkodą uczyniwszy, niemało Tatarów i Kozaków żywcem nabrał. Dzień to był w wilią świętych Piotra i Pawła.
Nazajutrz rano w namiocie królewskim, gdzie obraz był Panny Najświętszej Chełmskiej cudowny i w wielkiej u wszystkich zostawał obserwancyjej, Mszy św. wysłuchawszy i Panu Bogu za wczorajsze początki dobre wojny podziękowawszy
a prawie co godzina tak pospólstwa jako i zaciężnych przybywało ludzi.
Aleć i Chmielnicki nic tym nieustraszony z ordą przeciwko królowi następował, których gdy straż wojskowa postrzegła w dzień śrzedni i języka dostała, król wyrozumiawszy o potędze nieprzyjacielskiej pierwszemu Koniecpolskiemu, chorążemu koronnemu co napadszy na pierwszą straż w kilku tysięcy będącą, na błota i bagniska onych napędził i znaczną w nich szkodą uczyniwszy, niemało Tatarów i Kozaków żywcem nabrał. Dzień to był w wiliją świętych Piotra i Pawła.
Nazajutrz rano w namiocie królewskim, gdzie obraz był Panny Najświętszej Chełmskiej cudowny i w wielkiej u wszystkich zostawał obserwancyjej, Mszy św. wysłuchawszy i Panu Bogu za wczorajsze początki dobre wojny podziękowawszy
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 77
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
/ i nigdy do niego o pokoj nie posyłali/ krótkiej się rozprawy z nimi spodziewając/ wojsko na nie wiódł/ którzy daleko inakszym sposobem niżeli drudzy Francuzowie/ swoję wojnę prowadzili. Bo iż słyszeli/ jako Rzymianie przednie wielkie Nacje/ które się z nimi kusić ważyły/ zwojowali/ do tego lasy około siebie i bagniska wielkie mieli/ tam się ze wszytkim wynieśli. Cezar tedy do przodku onych lasów przyszedszy/ obóz tamże zasadził: a gdy nieprzyjaciela widzieć nie było/ naszy też różnie się po potrzebach rozerwali/ ze wszytkich stron lasu znagła wypadł/ i na nas uderzył. Prędko naszy do zbroje się porwali i one Francuzy w las
/ y nigdy do niego o pokoy nie posyłáli/ krotkiey sie rospráwy z nimi spodźiewáiąc/ woysko ná nie wiodł/ ktorzy dáleko inákszym sposobem niżeli drudzy Fráncuzowie/ swoię woynę prowádźili. Bo iż słyszeli/ iáko Rzymiánie przednie wielkie Nácye/ ktore sie z nimi kuśić ważyły/ zwoiowáli/ do tego lásy około śiebie y bágniská wielkie mieli/ tám sie ze wszytkim wynieśli. Cezár tedy do przodku onych lásow przyszedszy/ oboz támże zásádźił: á gdy nieprzyiaćielá widźieć nie było/ nászy też rożnie sie po potrzebách rozerwáli/ ze wszytkich stron lásu znagłá wypadł/ y ná nas vderzył. Prędko nászy do zbroie sie porwáli y one Fráncuzy w las
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 72.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
spalić/ abo go bronić. Ale Bituryżanie padli do nóg wszystkim Francuzom/ prosząc/ aby Francjej wszytkiej miasta niemal napiękniejszego/ które i obroną i ozdobą ich jest miast/ nie przymuszali ich palić/ powiadając/ że mogą je łacno obronić samym od natury sposobnym miejscem/ gdyż niemal ze wszech stron rzeka go obeszła/ i bagniska/ jeden ma i to dosyć ciasny przystęp. I otrzymali o co prosili. Bo acz naprzód Wercyngetoryks rozradzał/ ale potym gwoli ich prośbom/ tudzież nad pospólstwem litość mając/ zezwolił/ obrano jednak sposobnych do bronienia miasta. Potym Wercyngetoryks niewielkiemi noclegami szedł za Cezarem/ i obrał miejsce dobre dla obozu/ przy błotach i
spalić/ ábo go bronić. Ale Bituryżánie pádli do nog wszystkim Francuzom/ prosząc/ áby Fráncyey wszytkiey miastá niemal napięknieyszego/ ktore y obroną y ozdobą ich iest miast/ nie przymuszali ich palić/ powiádáiąc/ że mogą ie łácno obronić sámym od nátury sposobnym mieyscem/ gdyż niemal ze wszech stron rzeká go obeszłá/ y bágniska/ ieden ma y to dosyć ćiasny przystęp. Y otrzymali o co prośili. Bo ácz náprzod Wercyngetorjx rozradzał/ ale potym gwoli ich prośbom/ tudźiesz nad pospolstwem lutość máiąc/ zezwolił/ obrano iednák sposobnych do bronienia miástá. Potym Wercyngetoryx niewielkiemi noclegámi szedł zá Cezárem/ y obrał mieysce dobre dla obozu/ przy błotach y
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 163.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
kraina nie cierpi ich: bo jako w Szwecji piechota nie używają spisów/ ani konni żołnierze włóczeń/ dla gęstych lasów/ które ich nosić przeszkadzają; tak też w Malabarze nie zażywają pospolicie koni dla ciasności kraju/ który przecinają na tysiąc prawie miejsc/ i przechodzą poprzek/ już rzeki/ już odnogi morskie/ już też bagniska. Za tym tedy idzie/ iż siły tego Państwa zawisły w pieszym ludzie/ i w armatach morskich. Piechota jest w tych krajach niepodobnie dobrze sporządzona: naprzód bowiem żołdacy wszystko tam są z szlachty/ a zowią ich Nairami. Ci skoro przychodzą do siódmego roku/ bywają posyłani jakby do szkoły rycerskiej/ kędy im wyciągają
kráiná nie ćierpi ich: bo iáko w Szweciey piechotá nie vżywáią spisow/ áni konni żołnierze włoczeń/ dla gęstych lásow/ ktore ich nośić przeszkadzáią; ták też w Málábarze nie záżywáią pospolićie koni dla ćiásnośći kráiu/ ktory przećináią ná tyśiąc práwie mieysc/ y przechodzą poprzek/ iuż rzeki/ iuż odnogi morskie/ iuż też bágniská. Zá tym tedy idźie/ iż śiły tego Páństwá záwisły w pieszym ludźie/ y w ármatách morskich. Piechotá iest w tych kráiách niepodobnie dobrze sporządzona: naprzod bowiem żołdacy wszystko tám są z szláchty/ á zowią ich Náirámi. Ci skoro przychodzą do śiodmego roku/ bywáią posyłáni iákby do szkoły rycerskiey/ kędy im wyćiągáią
Skrót tekstu: BotŁęczRel_III
Strona: 117
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. III
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
którą smy jachali/ barzo ciężka beła/ abowiem przez srogie, opoczyste i opalone góry jachalismy/ z których pod czas i dym jakiś tak przykry występował że nam aż włosy od strachu na głowie wstawały. Więc trafialismy nie raz na miejsca tak srodze wypalone i ziemię we wnątrz podgorzałą/ aż nawet i na Cudownie wielkie bagniska/ żeby podobno drugi temu nie wierzeł: ale o tym trochę niżej w tym Traktacie jeszcze się wspomni więcej. Zajachawszy już tak na on ich Sejm/ barzo wielki poczet obywatelów tej Wyspy/ tam zgromadzonych znaleźlismy. Z tych niektórzy obaczywszy nas dziwowali się nam/ niektórzy zaś gęby rozdziewiwszy/ nie inaczy się naś zapatrowali/
ktorą smy jácháli/ bárzo cięszka bełá/ ábowiem przez srogie, opoczyste y opalone gory jáchálismy/ z ktorych pod czás y dym jákiś ták przykry występował źe nam aź włosy od stráchu ná głowie wstawáły. Więc trafiálismy nie raz ná mieyscá ták srodze wypalone y źiemię we wnątrz podgorzáłą/ aź náwet y ná Cudownie wielkie bágniská/ źeby podobno drugi temu nie wierzeł: ále o tym troche niźey w tym Tráktáćie jeszcze śię wspomni więcey. Zájáchawszy juź ták ná on ich Seym/ bárzo wielki poczet obywátelow tey Wyspy/ tám zgromádzonych ználeźlismy. Z tych niektorzy obaczywszy nas dźiwowáli się nam/ niektorzy záś gęby rozdźiewiwszy/ nie ináczy się naś zápátrowáli/
Skrót tekstu: VetIsland
Strona: 8
Tytuł:
Islandia albo Krótkie opisanie Wyspy Islandii
Autor:
Daniel Vetter
Miejsce wydania:
Leszno
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, relacje
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
i ptacy, i ryby, Radowały się, same pono grzyby. Ale zaś żaby jedne, z przyczyn wiela, Nie weseliły z tego się wesela. Pytane czemu? Temu, bo gorące Dość nam dokucza, chociaż jedne słońce, A gdy małżeństwem dzieci swe rozpłodzi, Niepochybnie nam ta mnogość zaszkodzi. Tak siłu słończąt bagniska wysuszą, A żaby zdychać bez swej wody muszą. Nie źle to żaby na żaby mówiły, Dość złego jeden, nuż siła sądziły, Ach! gdyby kiedy złe Tyranów plemie Zginęło, byłyby szczęśliwe ziemie. 20.Fortuna i Człowiek Niewdzięczny. Dwudziesta. FORTUNA i CZŁOWIEK NIEWDZIĘCZNY.
Prospera sibi quisque vendicat. FOrtuna
i ptacy, i ryby, Radowały śię, same pono grzyby. Ale zaś żaby iedne, z przyczyn wiela, Nie weseliły z tego śię wesela. Pytane czemu? Temu, bo gorące Dość nam dokucza, choćiaż iedne słońce, A gdy małżeństwem dźieći swe rozpłodźi, Niepochybnie nam ta mnogość zaszkodźi. Tak śiłu słończąt bagniska wysuszą, A żaby zdychać bez swey wody muszą. Nie źle to żaby na żaby mowiły, Dość złego ieden, nuż śiła sądźiły, Ach! gdyby kiedy złe Tyranow plemie Zginęło, byłyby szczęśliwe źiemie. 20.Fortuna i Człowiek Niewdźięczny. Dwudźiesta. FORTUNA i CZŁOWIEK NIEWDZIĘCZNY.
Prospera sibi quisque vendicat. FOrtuna
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: 47
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731