zawstydzi. „Cóż mówisz najlepszego? Dopieroż ci — rzecze — Wprzód niż ja zawiózszy go, do żony uciecze. Kto nie ma chęci do ksiąg, trudno z nim iść musem, Wolęć go, niż bachorem, z młodu mieć wagusem.” 379 (P). PO WIETRZE DESZCZ ZWYCZAJNIE
Wprzód nim żaka bakałarz rózgą w zadek śmignie, Zwykle mu do gołego sukienki podźwignie, Żeby poczuł na ciele karę za swe grzechy; Tak też i niebo wprzód nam poodziera strzechy, Wprzód wicher w dachu zrobi tu i ówdzie dziury,
Nim przykra pluta spadnie, nim deszcz lunie z góry. Bogdaj na tym stanęło za twe złości, człecze
zawstydzi. „Cóż mówisz najlepszego? Dopieroż ci — rzecze — Wprzód niż ja zawiózszy go, do żony uciecze. Kto nie ma chęci do ksiąg, trudno z nim iść musem, Wolęć go, niż bachorem, z młodu mieć wagusem.” 379 (P). PO WIETRZE DESZCZ ZWYCZAJNIE
Wprzód nim żaka bakałarz rózgą w zadek śmignie, Zwykle mu do gołego sukienki podźwignie, Żeby poczuł na ciele karę za swe grzechy; Tak też i niebo wprzód nam poodziera strzechy, Wprzód wicher w dachu zrobi tu i ówdzie dziury,
Nim przykra pluta spadnie, nim deszcz lunie z góry. Bogdaj na tym stanęło za twe złości, człecze
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 161
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tym tylko, którzy są osiedli albo budować się będą. Szynku także nie zabrania im się wszelkiego napoju za oddaniem do arendy co należy. Rzemieślników, jako to krawców, kusznierzów, złotników i innych wszytkich, także muzykantów, mieć chcę w tymże kahale. Domów cztery, w których rabin, kantor, szkolnik, bakałarz mieszkają i na potym mieszkać będą, także szpital ich, od wszelkich podatków i innych powinności zamkowych i miejskich uwalniam. A jeśliby mieszczaninowi trafiło się Żyda pozywać, tedy takowa sprawa nie przed urzędem miejskim, ale przed administratorem moim tu będącym sądzić się powinna, z wolną jednak apelacyją do mnie, jeżeliby której stronie uciążliwy
tym tylko, którzy są osiedli albo budować się będą. Szynku także nie zabrania im się wszelkiego napoju za oddaniem do arendy co należy. Rzemieślników, jako to krawców, kusznierzów, złotników i innych wszytkich, także muzykantów, mieć chcę w tymże kahale. Domów cztyry, w których rabin, kantor, szkolnik, bakałarz mieszkają i na potym mieszkać będą, także szpital ich, od wszelkich podatków i innych powinności zamkowych i miejskich uwalniam. A jeśliby mieszczaninowi trafiło się Żyda pozywać, tedy takowa sprawa nie przed urzędem miejskim, ale przed administratorem moim tu będącym sądzić się powinna, z wolną jednak apelacyją do mnie, jeżeliby której stronie uciążliwy
Skrót tekstu: JewPriv_II_BiałKam
Strona: 22
Tytuł:
Jewish Privileges in the Polish Commonwealth, t. II, Biały Kamień
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Biały Kamień
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
przywileje, akty nadania
Tematyka:
prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1721
Data wydania (nie wcześniej niż):
1721
Data wydania (nie później niż):
1721
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Jewish privileges in the Polish commonwealth
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacob Goldberg
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Jerozolima
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Nauk Izraela
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
, ogrodach, nocnym sposobem, przez płoty, przechodząc, chęć im się ostrzy do złodziejstwa, i na cudze rzeczy chciwość, której potym ani Spowiednik, ani Kaznodzieja przez ekshorty najżwawsze, i admonicje, wykorzenić niepotrafi, ale ów nałóg, częstokroć, i na szubienicę nie jednego zaprowadzi. Ale gdyby w każdej wsi Bakałarz był, do którego by zaraz w trzech leciech dzieci chodziły, nie tak na naukę, jako dla nabycia skromności, układności, i modestyj, niebyliby tak dzicy ludzie, aniby po całej Polsce szukali sobie lepszego nad to, w którym się porodzili miejsca. Potym aby wszystkie wsie, do paszenia wszystkiego rodzaju
, ogrodach, nocnym sposobem, przez płoty, przechodząc, chęc im się ostrzy do złodzieystwa, y ná cudze rzeczy chciwość, ktorey potym áni Spowiednik, áni Káznodzieia przez exhorty náyżwawsze, y admonicye, wykorzenić niepotrafi, ále ow náłog, częstokroć, y ná szubienicę nie iednego záprowadzi. Ale gdyby w każdey wsi Bákałarz był, do ktorego by záraz w trzech leciech dzieci chodziły, nie ták ná náukę, iáko dla nábycia skromności, układności, y modestyi, niebyliby ták dzicy ludzie, aniby po całey Polszcze szukali sobie lepszego nád to, w ktorym się porodzili mieysca. Potym áby wszystkie wsie, do paszenia wszystkiego rodzaiu
Skrót tekstu: GarczAnat
Strona: 110
Tytuł:
Anatomia Rzeczypospolitej Polskiej
Autor:
Stefan Garczyński
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1753
Data wydania (nie wcześniej niż):
1753
Data wydania (nie później niż):
1753
wielkiego Kolegium Teologiej Profesor/ który Brzezinszczyków za Radnych Panów Miasta pomienionego zaleceniem/ a Szlacheckie dziatki za X. Proboszcza Brzezińskiego atestacją przyjmować/ i wszytkie potrzeby do stołu należące opatrować ma. Do tegoż prowizjej należą Anniwersarze dwa/ jeden w Krakowie w kościele ś. Anny/ drugi w Brzezinach; Senior pomienionej Burse i i Bakałarz Szkoly Brzezińskiej Farny/ którym według ordynaciej Testamentu tegoż Fundatora mają być oddawane na każdy rok za prace ich condigna Salaria. Były i insze Burse/ jako Niemiecka/ Węgierska/ ale dla tych nacij Herezjami zarażonych/ studentów w nich nie mają. Kościoły i Klejnoty.
Klases abo Szkoły mniejsze/ te fundowane wprzód z nakładu
wielkiego Kollegium Theologiey Professor/ ktory Brzeźinszczykow zá Rádnych Pánow Miástá pomienionego záleceniem/ á Szlácheckie dźiatki za X. Proboszczá Brzeźińskieg^o^ áttestácyą prziymowáć/ y wszytkie potrzeby do stołu należące opátrowáć ma. Do tegoż prowizyey należą Anniwersarze dwá/ ieden w Krákowie w kośćiele ś. Anny/ drugi w Brzeźinách; Senior pomienioney Burse y y Bákáłarz Szkoly Brzeźinskiey Fárny/ ktorym według ordináciey Testámentu tegoż Fundatorá máią być oddawáne ná káżdy rok zá prace ich condigna Salaria. Były y insze Burse/ iáko Niemiecka/ Węgierska/ ále dla tych náćiy Herezyámi záráżonych/ studentow w nich nie máią. Kośćioły y Kleynoty.
Kláses ábo Szkoły mnieysze/ te fundowáne wprzod z nákłádu
Skrót tekstu: PruszczKlejn
Strona: 27
Tytuł:
Klejnoty stołecznego miasta Krakowa
Autor:
Piotr Hiacynt Pruszcz
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
przewodniki
Tematyka:
architektura, geografia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
las wiedzie/ jeśli psi niepopędzili nim on wjechał/ ma się ozwać w trąbę trąbieniem/ zakładanem/ i tego używać przeplatając gadanie gębą/ aż do popędzenia: o czym obojgu wnetże. Myśliwczyk zatym swory zebrane w troki sobie uwiąże. Bo Lowczy po wywarciu zaraz sobie bokiem psów z charty swemi pojedzie/ a Bakałarz za uczniem. To tu postrzec trzeba/ że niektórzy Myśliwcy trąbią przy wywieraniu/ to niewiem na co dobrze/ bo trąbić nie trzeba jedno na psy/ żeby szli za trąbą. Powiedają drudzy że dla bydła. Ale naprzód trzeba tak psy wprawować/ żeby było a nie kąsa i/ i nieukarane wiesić. A
lás wiedźie/ ieśli pśi niepopędźili nim on wiechał/ ma sie ozwáć w trąbę trąbieniem/ zákłádánem/ y tego vżywáć przeplátáiąc gadánie gębą/ áż do popędzenia: o cżym oboygu wnetże. Myśliwcżyk zátym swory zebráne w troki sobie vwiąże. Bo Lowcży po wywárćiu záraz sobie bokiem psow z chárty swemi poiedźie/ a Bákáłarz zá vcżniem. To tu postrzedz trzebá/ że niektorzy Myśliwcy trąbią przy wywierániu/ to niewiem ná co dobrze/ bo trąbić nie trzebá iedno na psy/ żeby szli zá trąbą. Powiedaią drudzy że dla bydłá. Ale naprzod trzebá ták psy wpráwowáć/ żeby było á nie kąsá i/ y nieukaráne wieśić. A
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 51
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
a skoro się zejdą pilno na głuche psy patrzyć/ a gdzie cicho zławiają tam raczej do nich przejemce nawoływać/ niżli one do przejemce zbijać/ bo pewnie zając przed nimi bliżej. A ma przytym Myśliwiec biczem/ który ma mieć na kształt woźniczego/ po krzakach chlustać/ i koniem je wykręcać/ jako i ów bakałarz co nad nim jeździ/ i biesagowy chłopiec. A zająca przejętego nie ma ladajako odjeżdzać/ a zgoła go szukać aż go popędza/ oprócz żeby inszego gdzie na stronie pies pognał/ bo w ten czas powinien i sam bieżeć/ i na sczuwacz do pada. O czym wnetże. Mają też ci Myśliwcy i
á skoro sie zeydą pilno ná głuche psy pátrzyć/ á gdźie cicho zławiáią tám rácżey do nich przeiemce náwoływáć/ niżli one do przeiemce zbiiáć/ bo pewnie záiąc przed nimi bliżey. A ma przytym Myśliwiec bicżem/ ktory ma mieć ná kształt woźnicżego/ po krzakách chlustáć/ y koniem ie wykręcáć/ iáko y ow bákáłarz co nád nim ieźdźi/ y bieságowy chłopiec. A záiącá przeiętego nie ma ládáiáko odieżdzáć/ á zgoła go szukáć áż go popędza/ oprocż żeby inszego gdźie ná stronie pies pognał/ bo w ten cżás powinien y sam bieżeć/ y ná scżuwácż do padá. O cżym wnetże. Máią też ći Myśliwcy y
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 52
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
fryjerkom zwyczajnej, jest to coś.
Stadło, które się nie bardzo kocha, przecież się nie kłoci tylko raz w miesiąc, jest to coś.
Muzykant, który nie jest ni dziwak, ni pijak, jest to coś.
Malarz, który nie jest hipokondryk, jest to coś.
Człowiek uczony, a nie bakałarz, jest to coś.
Szlachcic, co płaci punktualnie swe długi, jest to coś. Kupiec, co drogo przedaje, lecz dobry towar zbywa, jest to coś. Czegoś.
Gdyby można rzec o Doktorze, że sobie sowicie w prawdzie każe płacić wizyty, ale też chorych uzdrawia; rzekłoby się bez wątpienia
fryierkom zwyczayney, iest to coś.
Stadło, ktore się nie bardzo kocha, przecież się nie kłoci tylko raz w miesiąc, iest to coś.
Muzykant, ktory nie iest ni dziwak, ni piiak, iest to coś.
Malarz, ktory nie iest hipokondryk, iest to coś.
Człowiek uczony, a nie bakałarz, iest to coś.
Szlachcic, co płaci punktualnie swe długi, iest to coś. Kupiec, co drogo przedaie, lecz dobry towar zbywa, iest to coś. Czegoś.
Gdyby można rzec o Doktorze, że sobie sowicie w prawdzie każe płacić wizyty, ale też chorych uzdrawia; rzekłoby się bez wątpienia
Skrót tekstu: CoqMinNic
Strona: C5v
Tytuł:
Nic francuskie na nic polskie przenicowane
Autor:
Louis Coquelet
Tłumacz:
Józef Epifani Minasowicz
Drukarnia:
Drukarnia Mitzlerowska
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
traktaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769