-ć swoję sowę, Neptunus trydent, wyjąwszy ząb średni, Rzymski zaś Janus tylny nos i przedni, Apollo skrzypki i lutenne karty, Rogaty Satyr dał wesołe żarty, Odryzyjski Mars męstwem cię darował, Wulkanus w kuźni łeb ci zahartował (Świadczą to wschody, któreś nim przesklepił), Kupido-ć serce, twarz Bakchus ulepił. Inszym się bogom wiedzieć nie dostało, Kiedyś się rodził, stąd darów tak mało. DO WALKA
Źle mię udano, żem cię przy bankiecie Rogaczem nazwał; kto to udał, plecie. Przysięgam, Wałku, przez Minerwy sowę, Przez ucho Midy, przez szwajcę Marsowę, Przez brzuch Bakchusów, przez
-ć swoję sowę, Neptunus trydent, wyjąwszy ząb średni, Rzymski zaś Janus tylny nos i przedni, Apollo skrzypki i lutenne karty, Rogaty Satyr dał wesołe żarty, Odryzyjski Mars męstwem cię darował, Wulkanus w kuźni łeb ci zahartował (Świadczą to wschody, któreś nim przesklepił), Kupido-ć serce, twarz Bakchus ulepił. Inszym się bogom wiedzieć nie dostało, Kiedyś się rodził, stąd darów tak mało. DO WALKA
Źle mię udano, żem cię przy bankiecie Rogaczem nazwał; kto to udał, plecie. Przysięgam, Wałku, przez Minerwy sowę, Przez ucho Midy, przez szwajcę Marsowę, Przez brzuch Bakchusów, przez
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 39
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
rzeczą Gasić, a ty miej, Jago, o tym pieczą. Weź takież ognie, a mnie się dogodzi, Bo mnie nic, tylko twoje zimno szkodzi. FAUNUS DO NIMF
Czemu, o nimfy, chociam boskiego rodzaju, Zawsze przede mną z tego uciekacie gaju? Jeśli mi rogi wadzą? Ma też Bakchus rogi, A przecię nimi nie był Ariadnie srogi. Jeśli to, żem rumiany? I Febus nie blady, A za jego Klityja obraca się ślady. Jeśli o brodę? Nie był Herkules bez brody, A broda nie czyniła Dejanirze szkody. Jeśli to, żem kosmaty? I Mars był niegładki, A
rzeczą Gasić, a ty miej, Jago, o tym pieczą. Weź takież ognie, a mnie się dogodzi, Bo mnie nic, tylko twoje zimno szkodzi. FAUNUS DO NIMF
Czemu, o nimfy, chociam boskiego rodzaju, Zawsze przede mną z tego uciekacie gaju? Jeśli mi rogi wadzą? Ma też Bakchus rogi, A przecię nimi nie był Aryjadnie srogi. Jeśli to, żem rumiany? I Febus nie blady, A za jego Klityja obraca się ślady. Jeśli o brodę? Nie był Herkules bez brody, A broda nie czyniła Dejanirze szkody. Jeśli to, żem kosmaty? I Mars był niegładki, A
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 96
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
igrać z sobą dozwoliła; Ceres zgubionej córki więcej nie żałuje; Mars się bardziej Wenerze gładkiej przypatruje, Niźli o bitwach myśli; Wenus przy bankiecie, Jakby męża ostrego nie miała na świecie, Oczyma wkoło strzyże, a Wulkan kulawy Wolałby widzieć Marsa gdzie blisko buławy Hetmańskiej, niż gdy mu się przysiada ku żenie; Bakchus rydzy, wsparszy się na gnuśnym Sylenie, Leje po pawimencie swymi podarkami; Apollo, złote gęśle wziąwszy, to pieśniami Bogów swymi zabawia, to zaś Polhymnijej Każe, aby nuciła boskiej kompanijej; Merkury chyżej ręki kunszty wyprawuje, Cztery tuzy pod kartę w pikietę kartuje. I tak przy żartach, kartach, muzyce i winie
igrać z sobą dozwoliła; Ceres zgubionej córki więcej nie żałuje; Mars się bardziej Wenerze gładkiej przypatruje, Niźli o bitwach myśli; Wenus przy bankiecie, Jakby męża ostrego nie miała na świecie, Oczyma wkoło strzyże, a Wulkan kulawy Wolałby widzieć Marsa gdzie blisko buławy Hetmańskiej, niż gdy mu się przysiada ku żenie; Bakchus rydzy, wsparszy się na gnuśnym Sylenie, Leje po pawimencie swymi podarkami; Apollo, złote gęśle wziąwszy, to pieśniami Bogów swymi zabawia, to zaś Polhymnijej Każe, aby nuciła boskiej kompanijej; Merkury chyżej ręki kunszty wyprawuje, Cztery tuzy pod kartę w pikietę kartuje. I tak przy żartach, kartach, muzyce i winie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 128
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wieńce gałązek nałam wawrzynowych, Aby, gdyż mistrzem wszytkich był nauk Febowych,
Jak poety wielkiego obtoczone wkoło Febowej Dafny liściem było jego czoło. Albo ten wieniec połóż, który swymi wiła Rękami Europa i rogi zdobiła Wołu, który za morze uniósł ją na sobie; Lub ten, co Ariadnie na wyspie w żałobie Odbieżanej wziął Bakchus i który ogniami Nowymi błysnął, siadszy w jeden rząd z gwiazdami. W kasolety zaś srebrne, w święte kadzielnice Nałupaj z tego drzewa pachniącej żywice, W którym zamknięta Mirra wstydliwej kradzieży Płacze, że po niej jedna łza za drugą bieży; I z kadzilnego drzewa, które swą przykryło Skórą, co snadź pięknego w Leukotojej
wieńce gałązek nałam wawrzynowych, Aby, gdyż mistrzem wszytkich był nauk Febowych,
Jak poety wielkiego obtoczone wkoło Febowej Dafny liściem było jego czoło. Albo ten wieniec połóż, który swymi wiła Rękami Europa i rogi zdobiła Wołu, który za morze uniósł ją na sobie; Lub ten, co Aryjadnie na wyspie w żałobie Odbieżanej wziął Bakchus i który ogniami Nowymi błysnął, siadszy w jeden rząd z gwiazdami. W kasolety zaś srebrne, w święte kadzielnice Nałupaj z tego drzewa pachniącej żywice, W którym zamknięta Mirra wstydliwej kradzieży Płacze, że po niej jedna łza za drugą bieży; I z kadzilnego drzewa, które swą przykryło Skórą, co snadź pięknego w Leukotojej
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 136
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
zwadę zawiedzie przeklętą, A oraz z duszą zabijając zdrowe Ciała, powietrze przywiedzie morowe. Jeśli się rogiem ku Strzelcowi kinie, Nic oraczowi w zagonie nie zginie I przez przypłodki pszczoły częste swoje Napełnią ule i osadzą roje; Ale zaś z bydła pożytek niespory I próżne staną powietrzem obory. Jeśli się z Kozłem apenińskim złączy, Bakchus nieskąpy z prasy się posączy, Żyznym nie chybią urodzajem niwy Ani tłusty zbiór ateńskiej oliwy. Jeśli z Wodnikiem wstąpi do kąpieli, W śmiertelnej królów położy pościeli,
Koronowane (przez dekret surowy Śmierci wszem spólnej) popodcina głowy, Zarazi zboża w niedojrzałym czasie, A co zostanie, szarańcza wypasie.' Jeśli się zejdzie
zwadę zawiedzie przeklętą, A oraz z duszą zabijając zdrowe Ciała, powietrze przywiedzie morowe. Jeśli się rogiem ku Strzelcowi kinie, Nic oraczowi w zagonie nie zginie I przez przypłodki pszczoły częste swoje Napełnią ule i osadzą roje; Ale zaś z bydła pożytek niespory I próżne staną powietrzem obory. Jeśli się z Kozłem apenińskim złączy, Bakchus nieskąpy z prasy się posączy, Żyznym nie chybią urodzajem niwy Ani tłusty zbiór ateńskiej oliwy. Jeśli z Wodnikiem wstąpi do kąpieli, W śmiertelnej królów położy pościeli,
Koronowane (przez dekret surowy Śmierci wszem spólnej) popodcina głowy, Zarazi zboża w niedojrzałym czasie, A co zostanie, szarańcza wypasie.' Jeśli się zejdzie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 156
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Rybami rzecznymi, Zaćmi powietrze chmurami dżdżystymi I mór na bydło nieuchronny puści Ani ludzkiemu zdrowiu nie przepuści; Ale urodzaj będzie hojny wina I każde pole zrodzi jak nowina. Jeśli w dom Runa wstąpi bogatego, Wytruje stada bydła rogatego, Gwałtowną zniszczy zboża niepogodą, Ale oliwę okryje jagodą. Jeśli się z Bracią Heleny przywita, Bakchus obfity i Ceres sowita Pracującego oracza spanoszy; Ale powietrze miasta wypustoszy I z kosą śmierci na panów się rzuci I miły pokój za miedzę wyrzuci. Na koniec, jeśli na niebieskiej włości Miesiąc się w domu u Raka rozgości, Wysuszy ziemię i wilgoć wrodzoną Z wierzchu zasklepi skorupą spaloną I tak upiększy zboża, oprócz szkody,
Rybami rzecznymi, Zaćmi powietrze chmurami dżdżystymi I mór na bydło nieuchronny puści Ani ludzkiemu zdrowiu nie przepuści; Ale urodzaj będzie hojny wina I każde pole zrodzi jak nowina. Jeśli w dom Runa wstąpi bogatego, Wytruje stada bydła rogatego, Gwałtowną zniszczy zboża niepogodą, Ale oliwę okryje jagodą. Jeśli się z Bracią Heleny przywita, Bakchus obfity i Ceres sowita Pracującego oracza spanoszy; Ale powietrze miasta wypustoszy I z kosą śmierci na panów się rzuci I miły pokój za miedzę wyrzuci. Na koniec, jeśli na niebieskiej włości Miesiąc się w domu u Raka rozgości, Wysuszy ziemię i wilgoć wrodzoną Z wierzchu zasklepi skorupą spaloną I tak upiększy zboża, oprócz szkody,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 157
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
jagody.
Noe, dziad wszytkich narodów, Ledwie wyszedł z długich brodów, Widząc, jako to woda ludziom wadzi, Do wina się ma i winnice sadzi.
Lot, wyszedszy z złej Sodomy, Ogień, co popalił domy (Słuchajcie tego pilno, bracia nasi!), Jakby swej żony liznął, winem gasi.
Bakchus gdy Indy zwojował, Kiedy mężnie triumfował, Siedząc na beczce ubluszczony wina, Śpiewał: Pijakom walczyć nie nowina.
Aleksander w Babilonie Siadszy na spokojnym tronie, Co świat zwyciężył, perskie pobił cary, Odmienił berło za spore puchary,
I co się zwał boskim synem, Złożył tę pychę przed winem; Co tylko wojny nie
jagody.
Noe, dziad wszytkich narodów, Ledwie wyszedł z długich brodów, Widząc, jako to woda ludziom wadzi, Do wina się ma i winnice sadzi.
Lot, wyszedszy z złej Sodomy, Ogień, co popalił domy (Słuchajcie tego pilno, bracia nasi!), Jakby swej żony liznął, winem gasi.
Bakchus gdy Indy zwojował, Kiedy mężnie tryumfował, Siedząc na beczce ubluszczony wina, Śpiewał: Pijakom walczyć nie nowina.
Aleksander w Babilonie Siadszy na spokojnym tronie, Co świat zwyciężył, perskie pobił cary, Odmienił berło za spore puchary,
I co się zwał boskim synem, Złożył tę pychę przed winem; Co tylko wojny nie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 167
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Zawsze się plonem zanikłym zasmucę: Daremno oracz pracuję ubogi, Bo wszytko twoje wypalą śreżogi. Ucz się od nieba, które gdyby wściekłym Zawsze paliło słońcem, wnet by w spiekłym Gruncie zostało ziarno jak w opoce I sadowe by chybiły owoce; A teraz widzisz i łąki podszyte, I drzewa płodne, i łany okryte, Bakchus w winnicy, w ogrodzie Pomona, Ta jabłka trzęsie, ten odkrywa grona, Każdy się cieszy i każdy zażywa Swej prace, każdy swe frukty obrywa. Tyś jest mój ogród, ja cię pilnym okiem Strzegę i ciepłym polewam łez stokiem; Dajże się i ty użyć, a daj wcześnie, Póki jagodom
Zawsze się plonem zanikłym zasmucę: Daremno oracz pracuję ubogi, Bo wszytko twoje wypalą śreżogi. Ucz się od nieba, które gdyby wściekłym Zawsze paliło słońcem, wnet by w spiekłym Gruncie zostało ziarno jak w opoce I sadowe by chybiły owoce; A teraz widzisz i łąki podszyte, I drzewa płodne, i łany okryte, Bakchus w winnicy, w ogrodzie Pomona, Ta jabłka trzęsie, ten odkrywa grona, Każdy się cieszy i każdy zażywa Swej prace, każdy swe frukty obrywa. Tyś jest mój ogród, ja cię pilnym okiem Strzegę i ciepłym polewam łez stokiem; Dajże się i ty użyć, a daj wcześnie, Póki jagodom
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 257
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
; Ach, słusznie płaczesz, bo i długie były,
I bez żelaza same się toczyły, Tak cienkie przy tym, że ich z ręki drżeniem Służebna panna dzieliła grzebieniem; Nie żółte jak wosk, nie czarne też zgoła, Ale jak z złotem zmieszana więc smoła. Z takimi Wenus rodziła się z piany, Takimi Bakchus zarasta pijany, W takiej peruce Apollo bez brody Z wschodowej na świat dzień przywozi wody. Ale niech ci się, Jago, ten żal skróci, Co-ć niemoc wzięła, to-ć zdrowie przywróci, I wkrótce, da Bóg, tej słoniowej szyje Nieznośne blaski gęsty włos okryje, A ty daremnie nie psuj
; Ach, słusznie płaczesz, bo i długie były,
I bez żelaza same się toczyły, Tak cienkie przy tym, że ich z ręki drżeniem Służebna panna dzieliła grzebieniem; Nie żółte jak wosk, nie czarne też zgoła, Ale jak z złotem zmieszana więc smoła. Z takimi Wenus rodziła się z piany, Takimi Bakchus zarasta pijany, W takiej peruce Apollo bez brody Z wschodowej na świat dzień przywozi wody. Ale niech ci się, Jago, ten żal skróci, Co-ć niemoc wzięła, to-ć zdrowie przywróci, I wkrótce, da Bóg, tej słoniowej szyje Nieznośne blaski gęsty włos okryje, A ty daremnie nie psuj
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 269
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
jej dobre zdrowie i wiek stały Dla swojej chwały: Niech wam odda cześć za zdrowie, co bierze; Nam — za pacierze. Ale choć zleczycie puls i rączkę, Przecię tę bolączkę Żeby trochę pomniała, Przenieście jej z ciała W serce gorączkę. PIEŚŃ
Chłopcze, nalej mi wina, A niechaj tu przyjdzie dziewczyna, Bakchus się z Wenerą nie wadzi: Ta mię przy Marynie, A tamten przy winie Z jednakim zyskiem posadzi.
Rad się kocham, rad piję, Aza na jednym z tych utyję, A tak na przemiany zażyję: Raz wysuszam garce, Drugi raz Barbarce Obłapiam udatną szyję.
Kupiec handluje głupie, Co na jednym targu ma
jej dobre zdrowie i wiek stały Dla swojej chwały: Niech wam odda cześć za zdrowie, co bierze; Nam — za pacierze. Ale choć zleczycie puls i rączkę, Przecię tę bolączkę Żeby trochę pomniała, Przenieście jej z ciała W serce gorączkę. PIEŚŃ
Chłopcze, nalej mi wina, A niechaj tu przyjdzie dziewczyna, Bakchus się z Wenerą nie wadzi: Ta mię przy Marynie, A tamten przy winie Z jednakim zyskiem posadzi.
Rad się kocham, rad piję, Aza na jednym z tych utyję, A tak na przemiany zażyję: Raz wysuszam garce, Drugi raz Barbarce Obłapiam udatną szyję.
Kupiec handluje głupie, Co na jednym targu ma
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 295
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971